Nr 614-615, lipiec-sierpieÅ 2006 - Znak
Nr 614-615, lipiec-sierpieÅ 2006 - Znak
Nr 614-615, lipiec-sierpieÅ 2006 - Znak
You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
70<br />
RYSZARD CZAJKOWSKI<br />
i czyszczenie zwierząt były dla mnie czymś nowym i właściwie też<br />
miały smak przygody. Próbowałem wtedy z różnym powodzeniem<br />
dosiadać konia.<br />
Zaraz po wyzwoleniu trafiliśmy do angielskich obozów. Mieszkaliśmy<br />
w namiotach. Byłem tylko z mamą, bo ojciec zginął w ostatnich<br />
miesiącach przed powstaniem. W sąsiednim obozie odszukałem<br />
Janusza. Robiliśmy wypady przez Nadrenię. Teraz to brzmi niewiarygodnie,<br />
ale dla nas były to już przyzwoite trasy, zarówno lądowe,<br />
jak i wodne. Na Renie zbudowaliśmy tratwę z kanistrów po benzynie,<br />
na których położyliśmy drzwi wyciągnięte ze zrujnowanych domów.<br />
Płynęliśmy do jakiegoś miasta i wracaliśmy pociągiem. Wszędzie<br />
leżała broń i amunicja. Gdy natknęliśmy się na stanowisko moździerzy,<br />
strzelaliśmy z nich, nawet nie zmieniając kierunku. Nigdy<br />
nie sprawdzaliśmy, jaki skutek to wywołuje.<br />
Do Polski wróciliśmy jednym z pierwszych repatriacyjnych transportów.<br />
Dorośli bardzo się denerwowali, co w Polsce zastaniemy,<br />
a ja cieszyłem się, że spotkam moją ukochaną babcię.<br />
Przygód miałem moc. Zimą 1946 roku płynąłem statkiem z Lubeki<br />
do Szczecina. Na tym samym statku wieziono niemieckich oficerów<br />
deportowanych do Polski. Wtedy nie mieliśmy dla nich litości.<br />
Pamiętaliśmy ich postępowanie w okupowanej Polsce i w obozach.<br />
Statek przebijał się przez dość grubą warstwę lodu. Z pokładu<br />
nie schodziłem, pierwszy raz widziałem morze.<br />
Kiedy wylądowaliśmy w Polsce, dorośli wysłali mnie z obozu, do<br />
którego przewieziono nas ze statku, na przeszpiegi. Wypuszczono<br />
mnie. Spotkałem normalnych ludzi i sklepy, w których można było<br />
coś kupić (w tym czasie w Niemczech sklepy były jeszcze puste). Mimo<br />
trudności codziennego życia w ruinach miasta byliśmy szczęśliwi. Od<br />
razu zaczęliśmy zwiedzanie. Najpierw ruiny miasta, starówka, którą<br />
jeszcze trochę pamiętałem, później okolice Warszawy. Mieszkaliśmy<br />
na Saskiej Kępie, więc najbliżej nam było nad Świder czy piękną<br />
Mienię, ale później zapuszczaliśmy się też do Puszczy Kampinoskiej,<br />
Bolimowskiej, nad Rawkę itd. O tym, jak byliśmy wtedy mali, świadczy<br />
nasz namiot. Mieliśmy ze sobą dwa koce, w jeden się zawijaliśmy,<br />
a drugi rozciągaliśmy na krzakach jako namiot. Pamiętam, że<br />
w nocy trzasnęła jakaś gałązka. Wpadliśmy w popłoch, a Janusz po-