11.07.2015 Views

Nr 474, listopad 1994 - Znak

Nr 474, listopad 1994 - Znak

Nr 474, listopad 1994 - Znak

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

80 MALGORZA T A KITOWSKA-I.. YSIAKzawstydzaj~ mnie niektore fascynacje sprzed lat, jak ta tworczosci~ BemardaBuffeta - dzieci~-mlOOziencze fatalne zauroczenie powierzchownosci~malarstwa, lctorego komercyjnoSci wtedy nie wyczuwalam.Moma by wymieniae dalej, ale powstanie wtedy - nie wolna adrozterek aksjologicmych - rnoja prywatna historia XX-wiecznej sztuki,z przewag1l malarstwa. Coz zatem poc~e? Moze zamiast podae jednonazwisko, latwiej byloby zestawie list~? Ale moja, niepelna i powstala adhoc, obejmuje zarowno mistrz6w "bieglych", jak "nauczycieli" i "rzemieslnikow".A czy rnistrz nie powinien zgOOnie l~czye umiej~tnosci z wiedz~i powolaniem wlasciwym wychowawcy?Szukajmy gdzie indziej. Jest to tym latwiejsze, Ze naprawd~, kiedy mniezaproszono do udzialu w "rnistrzowskim" przedsi~wzi~ciu, szybko 00­rzucilam wi~kszose nazwisk, ktore mi przyszly na mysl, i zostalo jedno:Witold G om b rowicz. Tu w~tpliwosci nie mam. Alejak zdolam uzasadnieswoj wybor? Jest to zadanie trudne, bo jego ksi~ili towarzyszyly rni adprzyslowiowego "zawsze", ich czytanie traktowalam jak czynnose na polyfizjologiczn~ i nie chcialam - bo specjalnie nie musialam - zastanawiae si~,dlaczego tak jest. A zdarzylo si~ - wid~ to z perspelctywy czasu - Zez Iud Zrni, ktorych spotykalam, pol~czyly mnie mi¢zy innymi te wlaSnielektury. Po raz pierwszy nad tym, dlaczego kocham Gombrowicza, zamyslilamsi~ zupelnie niedawno, kiedy wyrainiej niz przedtern uswiadomilamsobie, Ze nie wszyscy to uczucie padzielaj~. Pewna znajoma powiedziala mi,Ze autora Iwony nie mosi. Oswiadczyla rzecz ton em, ktory nie osrnielilmnie do zapytania 0 przyczyny. MoZe s~ irracjonalne? Czy zatem powadymojego upojenia t~ literatur~ nie nalez~ do tej samej sfery? I jak 0 tymnapisae, by nie narazie si~ Cieniowi? ..Pami~tam pocz~tki bratania si~ z t~ literatur~ i jej autorem. Prowadzilamwowczas cos w rodzaju pensjonarskiego dziennika, do ktorego przepisywalamcelniejsze fragmenty Ferdydurke. W tym, ze jest to proza doniosla,umacnial mnie entuzjazm Schulzowskiej recen~i, na ktor~ trafilam niernalrownoczesnie z lektur~ powieSci. Zarazem OOkrywalam wokol siebie srniesznosepoz i sytuacji opisywanych przez Gombrowicza.ChOOzilam jeszcze wtedy do szkoly i w swojej klasie, wypelnionejdzieemi ambitnych, nowoczesnych inZynierow, dyrektorow, lekarzy-ordynator6wetc., wsrOd wyemancypowanych, wysportowanych kolezanekz nieco zlosliw~ satysfakcj~ OOnajdywalam krewniaczki Zuty Mlodziakowny.Ta wlamie, obyczajowa warstwa powiesci byla dla mnie wowczasnajbardziej oczywista. Chociai: zdawalam sobie spraw~ (niech rni b~dziewybaczona pewnosc siebie, z jak~ "projektuj~" owczesne wrazenia), ZeFerdydurke "sklada si~" z kilku polcladow, jak rzeczywistose, do ktorej si~OOnosi. Czulam oparcie w tej lekturze, ktora potwierdzaj~c rnoj "stylOObioru" owej rzeczywistosci, dawala poczucie sily. Dopiero potern jednakpoznalam jego tajemny sens: braiD si~ one z lekcji odmitologizowywaniaprzez Gombrowicza "kultury", "normalnosci", "post~pu", z jego nieustannegozmagania si~ z Fonn~. Taka kolejnose przenikania w gl~b

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!