11.07.2015 Views

Nr 474, listopad 1994 - Znak

Nr 474, listopad 1994 - Znak

Nr 474, listopad 1994 - Znak

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

GOMBROWlCZ KULTOWY81powidci daje si~ wytrumaczye czasem, w ktorym si~gn~lam po Ferdydurke.Jest oczywiste, ie w lekturach mlodzienczych poszukuje si~ przeloi:eniawlasnych w~tpliwosci, rozwiania ich, wreszcie - wskazania drog. Czyta si~je przez pryzmat ksztaltuj~cej si~ osobowoSci. Choe wi~ wkrotce wiedzialamjui:, ie w sporze 0 ran g~ Ferdydurke w tworczoSci Gombrowiczai w historii polskiej literatury zdaj~ si~ zwyci~i:ae milosnicy tej prozy,uwai:aj~cy j~ c~sto za utwor kanoniczny, oddawalam si~ nadallekturze poswojemu. Niemal~ rol~ odegraly w niej dwa fragmenty: Przedmowa doFilidora dzieckkm podszytego i Przedmowa do Filiberta dzieckkm podszytego,ktore uderzaj~co wyrainie pokazywaly odmiennose Gombrowiczowejmetaliteratury. Tu ponadto czulo si~ bezposredni~ bliskosc pisarza,a takie elementy, jak fascynuj~ca, pozomie wolna konstrukcja opowiesciczy b¢~ca swoist~ gr~ swoboda j~zykowa dowodzily jego mistrzostwa.Ten "skrajny indywidualista i personalista" (Michal Glowinski) dystansowalsi~ tu od roi:nych odcieni literatury zaangai:owanej, co przed laty,w perspektywie szkolnych lektur obowi~kowych, nasyconych jedyniesrusznymi tresciami, nie moglo pozostae dla mnie bez znaczenia. Swiadomoseowego dystansu oddzialala ostatecznie silniej bodaj nii: poZniejszawiedza 0 tym, ie w samej rzeczy autor Ferdydurke tak do konca "niezgadza si~ na odideologizowanie Iiteratury" (Glowinski).Powiese jawila mi si~ jako dzielo absolutne. Dna byla miar~, do niejautomatycznie odnosilam poZniejsze czytelnicze objawienia. Ferdydurkebyla zreszt~ ksi~~ niemal w calosci ui:yteczn~. Imponuj~co sugestywnyj~zyk nadawal wyrazistosc malowniczym obrazom i blyskotliwym wywodompodszytym przenikliw~, przewrotn~ i prowokuj~c~ mysl~. Zas takisposob operowania przez autora slowami, ktory sprzyja intensyftkowaniunapi¢ mi¢zy nimi, dzi~ki czemu odzyskuj~ one swoje sensy lub uzyskuj~nowe, musial olSniewae, jdli wokol wszyscy - prywatnie i publicznie-lubowali si~ w bezladnej paplaninie. Dlatego wlasnie z Ferdydurke moi:nabylo wypisywae nie tylko zgrabne sentencjonalne frazy (w rodzaju: "swiatistnieje tylko dzi~ki temu, ie zawsze za poi:no si~ cofae", "nie widzianojeszcze wyjasnienia, ktore by nie bylo zaciemnieniem"), ale tei: niew~tpliwiepowstale w natchnieniu (sic!) cale akapity obsmiewaj~ce "konwencjy". Nieda si~ ukrye: najszczerzej bawily mnie te, ktore wprost dotyczyly szkoly.Pracowicie wynotowywalam cytaty do wspomnianego diariusza, gdziemieszaly si~ z iscie dziewczyilskimi wynurzeniarni i wzruszeniami. Ba,zdominowaly je szybko, poniewai: urzekly mnie do tego stopnia, i:euzurpatorsko traktowalam je jak swoje. Autor pojawial si~ w nich jako"Witek", a wi~ - 0, zgrozol - kumpel. Tak przysposobione kartkiz dziennika poddalam surowej ocenie redaktora poczty Iiterackiej pewnegomiesi~cznika, grupio i naiwnie nie bior~c pod uwag~, ie kogos mog~ niezainteresowae m 0 j e wypisy z t a k i e j lektury. Odpowiedziano mi srusznie,ie mam zadatki na bibliotekark~, a nie na artystk~. Mog~ rzec, ii:Gombrowicz uchronil mnie przed niebacznym krokiem i przyczynil si~ dotego, i:e utkwilam w pol drogi: pomi¢zy dzielem a odbiorc~.

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!