21.03.2023 Views

HMP 77 Destroyers

New Issue (No. 77) of Heavy Metal Pages online magazine. 75 interviews and more than 200 reviews. 224 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Destroyers, HammerFall, Raven, Shadow Warrior, Vicious Rumors, EvilDead, Heathen, Hexx, Thrust, Onslaught, Iscariota, U.D.O., Doro, Torch, Hittman, Glacier, Iron Angel, Primal Fear, Death Dealer, Them, Alcatazz, Messiah, Wolf, Kansas, Ayreon, Exlibris, Lonewolf, Falconer, Stalker, Attick Demons, Satan’s Fall, Deathstorm, Pessimist, Nuclear Warfare, Airforce, High Spirits, High Spirits, Night, Starblind, Greydon Fields, Angel Blade, Töronto, Venator, Speed Queen, Soulcaster, Thundermother, Hexecutor, Warfect, Coltre, Fer De Lance, Stygian Crown, Pale Divine, Early Moods, Northern Crown, Northwind, Black Knight, Canedy, Darker Half, Sinsid, Moravius and many, many more. Enjoy!

New Issue (No. 77) of Heavy Metal Pages online magazine. 75 interviews and more than 200 reviews. 224 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Destroyers, HammerFall, Raven, Shadow Warrior, Vicious Rumors, EvilDead, Heathen, Hexx, Thrust, Onslaught, Iscariota, U.D.O., Doro, Torch, Hittman, Glacier, Iron Angel, Primal Fear, Death Dealer, Them, Alcatazz, Messiah, Wolf, Kansas, Ayreon, Exlibris, Lonewolf, Falconer, Stalker, Attick Demons, Satan’s Fall, Deathstorm, Pessimist, Nuclear Warfare, Airforce, High Spirits, High Spirits, Night, Starblind, Greydon Fields, Angel Blade, Töronto, Venator, Speed Queen, Soulcaster, Thundermother, Hexecutor, Warfect, Coltre, Fer De Lance, Stygian Crown, Pale Divine, Early Moods, Northern Crown, Northwind, Black Knight, Canedy, Darker Half, Sinsid, Moravius and many, many more. Enjoy!

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

Zelazna Klasyka

166

Black Sabbath - Paranoid

2020 BMG

ZELAZNA KLASYKA

Miałem trochę inne plany na tą odsłonę

rubryki Żelazna Klasyka. No ale takie rocznice,

jak ta, nie mogą pozostawić obojętnym. Z

wielkim hukiem BMG świętuje klasykę nad

klasyki, 50 lecie albumu "Paranoid" Black

Sabbath. Wydali z tego powodu bardzo interesujący,

czterodyskowy boks, który z miejsca

przykuł moją uwagę. Naturalnie przy okazji -

parę zdań o samej płycie.

Uwielbiam Black Sabbath. To jedna z tych

grup, której twórczość biorę bez zbędnych

pytań. Każda płyta jest dla mnie przeszywająca,

a fragment dyskografii z szalonym

Ozzym Osbournem za mikrofonem to już w

ogóle mistrzostwo świata i okolic. Riffy Tony

Iommiego, posępne i uderzające w twarz niczym

rękawica sprawnego boksera, tworzą

akompaniament i stoją niejako w opozycji do

gęstej sekcji rytmicznej. Tu z kolei niezmordowany

Bill Ward na perkusji i dokładny

Geezer Butler skupiają kolektyw niskich

tonów, chyba jedynych takich w historii muzyki

metalowej. Cenię sobie Black Sabbath

za, mimo wszystko, poszukiwanie. Że każda

ich płyta była tak naprawdę inna. Skupiając

się już na okresie z Ozzym, mogę śmiało napisać,

że z każdym następnym albumem przynosili

niezwykły progres. Na pewno nie powtarzali

się i sprawiali wrażenie bardzo twórczego

zespołu. I w sumie tak było.

Album "Paranoid" dostałem na któreś święta

wielkiej nocy. Przykicał zajączek i podrzucił

za kanapą. Byłem wtedy młodym chłopakiem,

gdzieś w okresie gimnazjalnym. Może

wcześniej. Dokładnie nie pamiętam, jednak

pamiętam doskonale, że album z miejsca wywarł

na mnie potężne wrażenie. Dzięki sąsiadowi

znałem już wcześniej grupę z Birmingham

na wyrywki, ale o pełne płyty musiałem prosić

rodziców. Takim też sposobem właśnie drugi

album Black Sabbath w oryginale stanął jako

pierwszy na półce. Dziś wracam do niego

trochę rzadziej. Nie jest też moim ulubionym

krążkiem tej zasłużonej formacji. Bez wątpienia

z klasycznego okresu jest nim "Master Of

Reality". No ale "Paranoid" ma w sobie swoisty

magnetyzm i nie na darmo ma miejsce w

kanonie muzyki rockowej.

Już początek przynosi mocarny cios w postaci

"War Pigs". Utwór ten odnosi się wyraźnie

do sytuacji w USA na początku lat 70.

To komentarz do zasadności wojen w kontekście

konfliktu w Wietnamie. Rwany początek

i szalona końcówka. Miałem szczęście

słyszeć go na żywo i swoim ładunkiem powaliłby

nosorożca. Kompozycja tytułowa -

cóż, chyba jeden z najbardziej znanych i kojarzonych

z bogatego dorobku Black Sabbath.

Niecałe trzy minuty żwawego hard rocka. Z

pozoru nic wielkiego, ale wszakże w prostocie

tkwi największa siła. Potem chwila oddechu

za sprawą onirycznego "Planet Caravan". Można

się zrelaksować i odpłynąć… Świetny

utwór. Trochę niedoceniany, choć zupełnie

nie wiem czemu nie poświęca się mu więcej

miejsca. Zaraz po nim kolejny sztandarowy

potwór. Utwór-gigant. Zmodulowany wokal

już od razu zapowiada żelaznego człowieka.

Charakterystyczny riff i zaczyna się opowieść

o bardzo nieszczęśliwej personie. Tytułowy

"Iron Man" w końcu przestaje nad sobą panować…

Stronę B winylowej płyty rozpoczyna

"Electric Funeral". Razem z "Hand Of Doom"

tworzą świetny środek albumu. Black Sabbath

leje tutaj swoją muzyczną smołę nie bacząc

na nic. Zgrabnie przechodzą do instrumentalnego

"Rat Salad". Krótki popis Billa

Warda i jak najbardziej szczurza sałatka

okazuje się bardzo smakowita. Sam finał albumu

to świetny "Faires Wear Boots". To jeden z

moich ulubionych kawałków ekipy z Birmingham.

Opowieść o tańczących elfach, wróżkach

i krasnalach w połączeniu z kapitalnym

riffem i pokombinowaną sekcją daje piorunujący

efekt.

Album "Paranoid" liczy sobie około czterdziestu

dwóch minut. Wartość idealna. Ma w

sobie maksimum, zgrabnie stłoczone i podane

w ośmiu bardzo różnorodnych utworach. To

nie tylko posępny hard rock. To tak naprawdę

tworzenie historii muzyki metalowej. Otwieranie

kolejnych furtek dla tych, którzy pięćdziesiąt

lat później, świadomie bądź nie, będą

grali podobne riffy i korzystali z podobnych

rozwiązań aranżacyjnych.

Boks jaki firma BMG postanowiła wydać na

uczczenie okrągłej rocznicy wydania płyty to

godna temu rzecz. Co prawda w zestawie

mamy ten sam co w 2012 roku remaster, ale

na trzech pozostałych dyskach dostajemy

same pyszności. Kwadrofoniczny mix przemilczę.

Tylko ze względu na to, że nie jestem

fanem takich rozwiązań. Na pewno ciekawe

doświadczenie ale nawet nie miałbym jak tego

sprawdzić, więc nie będę tutaj rozpisywać się

bezsensu.

Na deser dwa koncerty. To oficjalne bootlegi.

W bardzo dobrej, ba, ŚWIETNEJ jakości.

Z roku 1970!!! Pierwszy nagrany w Montreux,

drugi z Brukseli. Materiał, jaki grało Black

Sabbath to kanonada najlepszych fragmentów

debiutu oraz, naturalnie, promowanego

"Paranoid". Miód na uszy! Całość rejestrowana

ze szczegółami - np. zapowiedzi

Ozzy'ego czy strojenie się muzyków. Mamy

też pewne zmiany aranżacyjne w stosunku do

studyjnych pierwowzorów. Grupa, mogę powiedzieć,

w formie. Suną jak prawdziwa, metalowa

maszyna. Zważywszy, że to tak naprawdę

początek kariery zespołu, to Black Sabbath

na tych taśmach jawią się jako bardzo

doświadczeni i profesjonalni muzycy. Nie

słychać żadnych znaczących błędów czy paraliżującej

tremy. Pozostaje tylko żal, że nie

człowiek nie mógł w takich sztukach uczestniczyć…

Ciężko z tak obszernej dyskografii wybrać

jeden najbardziej znaczący album. Każdy

kolejny będzie, mam nadzieję, miał swój piękny

jubileusz w postaci takich boksów jak ten.

Black Sabbath to się po prostu należy.

Adam Widełka

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!