HMP 77 Destroyers
New Issue (No. 77) of Heavy Metal Pages online magazine. 75 interviews and more than 200 reviews. 224 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Destroyers, HammerFall, Raven, Shadow Warrior, Vicious Rumors, EvilDead, Heathen, Hexx, Thrust, Onslaught, Iscariota, U.D.O., Doro, Torch, Hittman, Glacier, Iron Angel, Primal Fear, Death Dealer, Them, Alcatazz, Messiah, Wolf, Kansas, Ayreon, Exlibris, Lonewolf, Falconer, Stalker, Attick Demons, Satan’s Fall, Deathstorm, Pessimist, Nuclear Warfare, Airforce, High Spirits, High Spirits, Night, Starblind, Greydon Fields, Angel Blade, Töronto, Venator, Speed Queen, Soulcaster, Thundermother, Hexecutor, Warfect, Coltre, Fer De Lance, Stygian Crown, Pale Divine, Early Moods, Northern Crown, Northwind, Black Knight, Canedy, Darker Half, Sinsid, Moravius and many, many more. Enjoy!
New Issue (No. 77) of Heavy Metal Pages online magazine. 75 interviews and more than 200 reviews. 224 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Destroyers, HammerFall, Raven, Shadow Warrior, Vicious Rumors, EvilDead, Heathen, Hexx, Thrust, Onslaught, Iscariota, U.D.O., Doro, Torch, Hittman, Glacier, Iron Angel, Primal Fear, Death Dealer, Them, Alcatazz, Messiah, Wolf, Kansas, Ayreon, Exlibris, Lonewolf, Falconer, Stalker, Attick Demons, Satan’s Fall, Deathstorm, Pessimist, Nuclear Warfare, Airforce, High Spirits, High Spirits, Night, Starblind, Greydon Fields, Angel Blade, Töronto, Venator, Speed Queen, Soulcaster, Thundermother, Hexecutor, Warfect, Coltre, Fer De Lance, Stygian Crown, Pale Divine, Early Moods, Northern Crown, Northwind, Black Knight, Canedy, Darker Half, Sinsid, Moravius and many, many more. Enjoy!
- No tags were found...
You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
W domu nie mam sprzętu do nagrywania
62
Lonewolf jest jednym z tych zespołów, które wciąż pozostają wierne klasycznemu
heavy metalowi. Nie chodzi tu tylko o sam styl muzyki, ale też o sposób
komponowania, niegasnącą pasję i nietracenie z oczu inspiracji. Jeśli ostatnio zatraciliście
zainteresowanie tym zespołem, a lubicie pierwsze płyty - posłuchajcie
najnowszej, "Division Hades". Nie tylko oddaje klimat pierwszych surowych płyt
Lonewolf, ale też posiada ciekawy bonus. Na drugim krążku znalazły się kawałki
z demówek i pierwszych wydawnictw Lonewolf, nagrane na nowo. Sam Jens widzi,
że tkwił w nich potencjał przysłonięty przez kiepską produkcję i początkujące
umiejętności samych muzyków. Powrót do przeszłości w wykonaniu Lonewolf
wiąże się częściowo z dołączeniem oryginalnego gitarzysty, Damiena Capolongo,
a historia jego powrotu jest niemal wzruszająca. Wszystko przez to, że Jens nie ma
w domu sprzętu do nagrywania.
HMP: "Division Hades" to Wasza dziesiąta
płyta. Pamiętam Wasz świetny debiut,
jakby to było wczoraj (śmiech). Też masz
takie uczucie?
Jens Börner: (śmiech). Tak, rzeczywiście
"dziwnie" brzmi, że mamy już dziesięć płyt
na koncie, ale jeszcze dziwniej brzmi fakt, że
minęło 20 lat od naszego debiutu! Aż trudno
uwierzyć, że minęły już dwie dekady! Tyle
się zmieniło, przez te 20 lat... Jestem teraz
LONEWOLF
dumnym ojcem, młodość już za mną - przynajmniej
jeśli chodzi o ciało, nie ducha
(śmiech). Świat się ogromnie zmienił. W czasach
"March into Arena" jeszcze pisaliśmy
listy, bo nie było internetu ani komórek.
Społeczeństwo też się zmieniło, ale my wciąż
istniejemy, z tą samą pasją. Na swój sposób
to wspaniałe i nadal ekscytujące, zupełnie jak
w czasach młodości. Myślę, że pasja to jeden
z tych kluczy, dzięki którym wciąż istniejemy.
To zabawne, bo ostatnimi miesiącami
musiałem wracać myślami do "March into
Arena". To rzecz jasna dlatego, że skłonił
mnie do tego powrót Damiena - dzięki niemu
przypomniało mi się wiele rzeczy z początków
zespołu, w tym radocha, jaką miałem
z pisania kawałków. Ale też dziesiąty album
jest dla mnie czymś wyjątkowym. To
coś w rodzaju koła, które się zamknęło, a
rozpoczęło się wraz z wydaniem "March into
Arena". Oczywiście mamy teraz lepsze
brzmienie, lepiej gramy, mamy dużo większe
doświadczenie, ale duch naszych kawałków
wiele się przez te lata nie zmienił. Nigdy nie
Foto: d'Alumine
zeszliśmy z naszej ścieżki. Inna sprawa to to,
że w ostatnich dwóch, trzech latach zaczęliśmy
znów grać kawałki z debiutu, których nie
graliśmy od lat, takie jak "Forgotten Shadows"
czy "Holy Evil". Może to w jakiś sposób był
podświadomy sygnał, że musimy wrócić do
korzeni.
Jaką masz receptę na to, żeby utrzymać unikatowy
"styl Lonewolf", a jednocześnie
tworzyć różnorodne płyty? Bardzo łatwo o
powtarzanie się...
Dzięki, to wielki komplement. Naprawdę
trudno jest znaleźć odpowiedź. Myślę, że
składa się na nią kilka spraw. Pierwsza sprawa
to to, że zawsze bardzo ciężko pracujemy,
gdy zabieramy się za tworzenie nowej płyty.
Kiedy pojawia się jakiś pomysł niepasujący
do naszego stylu, dajemy mu czas, żeby się
"zlonewolizował". Mamy więc kilka kawałków,
które są dla nas "nowe", ale wciąż brzmią
jak czysty Lonewolf. Są na przykład takie
kawałki jak "When the Angels Fall",
"Army of the Damned", "Funeral Pyre" czy
"Werewolf Rebellion", które nie są w 100%
tym, czego fani oczekują od Lonewolf, ale są
jednak całkowicie sygnowane naszą marką.
Wydaje mi się, że takie właśnie utwory różnią
się z płyty na płytę, i to sprawia, że różnią
się i całe albumy. Wpływa na to też fakt,
że niektóre płyty są bardziej epickie, jak
"Heathen Dawn", niektóre bardziej surowe,
jak "Cult of Steel" czy "Raised on Metal",
albo chłodniejsze, jak "Army of the Damned".
To zależy od tego, jaki mamy nastrój w
czasie komponowania, a komponujemy zawsze
od serca. Aktualny nastrój wpływa zatem
bardzo mocno na płytę, która w danym
momencie powstaje. Nigdy nie mówimy sobie
"musimy spróbować tego, a tego", tylko
podążamy za sercem, a kiedy spodoba nam
się jakiś riff, bierzemy go bez dyskusji. Innym
ważnym punktem powinny być refreny. Pracujemy
nad refrenami bardzo ciężko, zakładając,
że to być może nawet ważniejsza część
składowa kawałka, niż główny riff. Poświęcamy
całe godziny na to, żeby znaleźć taki refren,
którego wcześniej jeszcze nie mieliśmy.
Co prawda zawsze zdarzy się, że trafi się jakiś
refren przypominający inny, ale to normalne.
Na ogół, jeśli słychać, że refreny są różne,
rzutują one odbiór płyt, które wtedy też wydają
się odmienne. A dużo łatwiej jest znaleźć
refren, którego jeszcze nie było, niż taki
riff. Jesteśmy zespołem, który nie może zmienić
sposobu riffowania, bo mamy pewną ścieżkę
i jeśli chcemy zachować ducha kapeli, nie
powinniśmy z niej schodzić. Dużo łatwiej
jest znaleźć coś, co można zmienić w linii
wokalnej refrenu. Ale nawet jak zmieni się
nieco refren, mój głos sprawi, że będzie brzmiał
jak Lonewolf. Poza tym mieliśmy też
kilka zmian w składzie, a nowy gitarzysta
prowadzący zawsze wprowadzał swoje sposoby
gry, pomysły czy feeling, a ja zawsze próbowałem
wpasować się w ten styl i komponować
w jego obrębie. Wydaje mi się, że odpowiedź
na Twoje pytanie mieści się we
wszystkich tych kwestiach.
Na nowej płcie słychać ten "stary, surowy
Lonewolf". Zgaduję, że ma to związek z powrotem
Damiena Capolongo?