HMP 77 Destroyers
New Issue (No. 77) of Heavy Metal Pages online magazine. 75 interviews and more than 200 reviews. 224 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Destroyers, HammerFall, Raven, Shadow Warrior, Vicious Rumors, EvilDead, Heathen, Hexx, Thrust, Onslaught, Iscariota, U.D.O., Doro, Torch, Hittman, Glacier, Iron Angel, Primal Fear, Death Dealer, Them, Alcatazz, Messiah, Wolf, Kansas, Ayreon, Exlibris, Lonewolf, Falconer, Stalker, Attick Demons, Satan’s Fall, Deathstorm, Pessimist, Nuclear Warfare, Airforce, High Spirits, High Spirits, Night, Starblind, Greydon Fields, Angel Blade, Töronto, Venator, Speed Queen, Soulcaster, Thundermother, Hexecutor, Warfect, Coltre, Fer De Lance, Stygian Crown, Pale Divine, Early Moods, Northern Crown, Northwind, Black Knight, Canedy, Darker Half, Sinsid, Moravius and many, many more. Enjoy!
New Issue (No. 77) of Heavy Metal Pages online magazine. 75 interviews and more than 200 reviews. 224 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Destroyers, HammerFall, Raven, Shadow Warrior, Vicious Rumors, EvilDead, Heathen, Hexx, Thrust, Onslaught, Iscariota, U.D.O., Doro, Torch, Hittman, Glacier, Iron Angel, Primal Fear, Death Dealer, Them, Alcatazz, Messiah, Wolf, Kansas, Ayreon, Exlibris, Lonewolf, Falconer, Stalker, Attick Demons, Satan’s Fall, Deathstorm, Pessimist, Nuclear Warfare, Airforce, High Spirits, High Spirits, Night, Starblind, Greydon Fields, Angel Blade, Töronto, Venator, Speed Queen, Soulcaster, Thundermother, Hexecutor, Warfect, Coltre, Fer De Lance, Stygian Crown, Pale Divine, Early Moods, Northern Crown, Northwind, Black Knight, Canedy, Darker Half, Sinsid, Moravius and many, many more. Enjoy!
- No tags were found...
You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
łącznie przeróbkami. Na początek
dostajemy dwa utwory autorskie:
miarowy, niezbyt mocny numer
tytułowy oraz "Pętlę", gdzie partie
balladowe sąsiadują z mocniejszym,
rockowym uderzeniem, a
całość jest do tego całkiem nośna.
Poziom tych utworów w sumie nie
może dziwić, skoro zespół tworzą
doświadczeni muzycy, znani choćby
z thrashowego Killjoy - "Pętla"
jest zresztą dedykowana Wojciechowi
Bujoczkowi, zmarłemu
dwa lata temu wokaliście tej formacji.
Przeróbki są cztery, chociaż
tak naprawdę to trzy, bo jeden
utwór mamy w dwóch wersjach. To
bez wyjątku szlagierowe klasyki
polskiego rocka, ale tak, jak "Tak
długo czekam (Ciało)" z pierwszego
albumu Grzegorza Ciechowskiego,
w wersji by Michał Kitel, zabrzmiało
mrocznie i niepokojąco,
to z resztą materiału nie jest już
tak dobrze. Piosenka Ciechowskiego
z głosem Jadwigi Frydrychowskiej
nie brzmi już tak efektownie,
a i słucha się tego dość dziwnie,
gdy kobieta śpiewa "będę cię
całował całą". "Zamki na piasku"
Lady Pank i "Szare miraże" Maanamu
też się nie bronią - pierwsza
z nich w wykonaniu Cover
Nostra jest dziwnie przyciężka,
druga też nie ma klasy oryginalnego
wykonania - pewnie na koncercie
brzmi to znacznie lepiej, ale
z płyty nie porywa. Może w tej sytuacji
lepiej grać przeróbki na koncertach,
a nagrywać własny materiał,
bo ten broni się jednak znacznie
bardziej? (3)
Wojciech Chamryk
Crown Of Glory - Ad Infinitum
2020 FastBall
"Ad Infinitum" to trzeci album
szwajcarskiego sekstetu z dużą
dawką energicznego, melodyjnego i
dobrze brzmiącego power metalu,
przygotowanego ze starannością
oraz pomysłem. Można zlokalizować
go gdzieś między Edguy,
Powerwolf a Stratovarius, ale i
tak najważniejsze jest to, że mocno
odcisnęli na nim swoje piętno oraz
talent. Power metal w ich wykonaniu
jest bezpośredni, chwytliwy, a
jednocześnie wyrafinowany, zróżnicowany
oraz napisany i zagrany
ze smakiem. W utworach spotykają
się zarówno mocne riffy jak i
delikatne i wysublimowane partie.
Owszem w muzycznym świecie
Crown Of Glory jest miejsce na
klawisze (sporo organów) ale prym
wiodą znakomite gitary Markusa
"Kusi" Muthera i Hansa "Hungi"
Berglasa. Jednak całością dowodzi
wyborny głos wokalisty Heinza
"Hene" Muthera. Już opener
"Emergency" odpowiednio nas nastraja
do odbioru całego albumu,
bowiem jest to kompozycja z całym
typowym arsenałem dla melodyjnego
power metalu. W dodatku
krótkie wprowadzenie do tego
utworu naznacza muzykę Crown
Of Glory współczesnym brzmieniem.
Natomiast takie kawałki jak
"Let's Have A Blast" nadają przebojowości
i atrakcyjności muzyce
oraz całej płycie. Za to mnie najbardziej
pasują ciut mocniejsze kawałki
jak "Emporium Of Dreams".
Takich propozycji znajdziemy więcej
w drugiej części krążka. Wymieńmy
"Glorius Night", "Master
Of Disguise" czy "Say My Name".
Niemniej w pierwszej części "Ad
Infinitum" Szwajcarzy popełnili
dwie skuchy. Pierwszą dla mnie
jest kawałek "Something", gdzie
muzycy oddali główny głos kobiecie
(w roli głównej Seraina Telli).
Drugą natomiast jest zagranie
w wyświechtanym stylu ballady
"Surrender". Co by nie mówić te
gafy nie psują ogólnego odbioru
"Ad Infinitum". Dawno nie słyszałem
tak dobrej propozycji z melodyjnego
power metalu, swego
czasu krążek "Ad Infinitum" zrobiłby
furorę, teraz musi stawić czoła
aktualnej rzeczywistości, która
nie jest zbyt różowa dla takiej muzy.
Jak ktoś lubi takie granie polecam
uwadze Crown Of Glory.
(4,5)
\m/\m/
Dangerous Project - Cosmic Vision
2020 Invaders
Rzadko dociera do nas coś z Peru
ale jednak, więc nie jest to tak bardzo
egzotyczny region. Niemniej
kapela grająca hard'n'heavy w mocnymi
elementami neoklasycznymi
z tego kraju to dla mnie zaskoczenie.
Tym bardziej, że poziom propozycji
Peruwiańczyków jest na
wysokim poziomie. Ich inspiracje
sięgają głównie do Rainbow z
okresu gdy śpiewał Graham Bonnet
(czyli albumu "Down to
Earth"), za tym idzie kolejna formacja
Bonneta czyli Alcatrazz
oraz dokonania Axela Rudi Pella.
Także punkt wyjścia do swojej muzyki
Dangerous Project ma bardzo
zacny. Jednak muzycy tego zespołu
nie skupiają się na kopiowaniu
swoich idoli a raczej na interpretacji
tej muzyki oraz dodaniu
do niej swoich talentów. I w sumie
wychodzi im to bardzo dobrze.
Każda z kompozycji jest dopracowana,
ma też coś swojego, a także
klimat, co w rezultacie daje efekt,
że całą płytę słucha się podobnie
jak krążki Axela Rudi Pella, czyli
wyśmienicie. Już pierwszy pełny
utwór, zaraz po intro, "Hide In The
Shadows" zapowiada, że będzie to
dobrze spędzony czas. Szczególnie
pierwsze wejście organów Hammonda
a później w duecie z gitarą
i ich osobne akcenty powodują szeroki
uśmiech na twarzy. I jak napisałem
takie emocje wzbudza każdy
następny utwór. W zasadzie
wszystkie są dynamiczne, choć są
różnorodne i eksponują inną aurę.
Jedynym wolnym utworem z świetną
gitara akustyczną jest "The Fire
In My Heart". Swoimi prawami
rządzą się również intro "Evil Strike
(Intro)" i outro "Point Of No Return",
które są w zasadzie klimatycznymi
muzycznymi miniaturami,
gdzie jest chwila na popisy gitarzysty
Oscar J. Martin. Płyta zakończona
jest dwoma bonusami są to
utwory "Keeper Of The Sun" i "The
Fire In My Heart" ale w wersji hiszpańskojęzycznej.
Każdy z muzyków
wymieniony już gitarzysta Oscar
J. Martin, a także basista Eddy
Geott, perkusista Miguel Franco,
keyboardzista Luber Elend
oraz wokalista Jose Gaona to fachowcy
z najwyższymi umiejętnościami.
Album brzmi dobrze choć
myślę, że gdyby wpadł w ręce producentów
Pella zabrzmiałby jeszcze
lepiej. Ogólnie gdyby Axel R.
Pell z jakich powodów nie mógł
nagrywać (tfu, tfu, tfu) to są jego
godni następcy. Tylko, żeby Dangerous
Project nie przepadli w
szarej codzienności, co jest jedną z
cech dzisiejszych czasów. (4)
\m/\m/
Darker Half - If You Only Knew
2020 Massacre
Melodyjny power metal Austalijczyków
na czwartej już płycie nie
uległ jakimś diametralnym zmianom.
Wciąż grają szybko, dynamicznie
i melodyjnie - na szczęście
nierzadko mocniej, bez wszechobecnego
w tej estetyce plastiku
(fajny opener "Glass Coloured
Rose", jeszcze mocniejszy "The
Bittersweet Caress"), udatnie nawiązując
do tradycyjnego metalu
lat 80. Nie brakuje też urozmaiconych
kompozycji o symfonicznym
rozmachu ("Poseidon") czy
patetycznych z rozbudowanymi,
chóralnymi refrenami ("Thousand
Mile Stare"). Ciekawostką jest,
rozpędzający się stopniowo, "Sedentary
Pain", w którym wokale
Vo Simpsona dopełniają growlingiem
Dave Lupton i Giacomo
Mezzatesta. Są też inni goście,
gitarzyści, między innymi znany z
Rage Marcos Rodriguez, co urozmaica
partie solowe choćby "Falling".
Jest też niestety mdły, popowy
koszmarek w postaci "Into
The Shadows" z wyeksponowaną
elektroniką, pasujący tu niczym
pięść do nosa. To jednak jedyna
wpadka na tej w sumie udanej płycie,
ozdobionej okładką inspirowaną
"Stańczykiem" Jana Matejki -
robi się z tego już powoli jakiś
trend, bo niedawno na "The Court
Of The Insane" Sacrilege mieliśmy
bardzo podobny obrazek. (4)
Dead Lord - Surrender
2020 Century Media
Wojciech Chamryk
Najnowsza płyta Thin Lizzy "Surrender"
zaskoczyła mnie maksymalnie.
Nie spodziewałem się, że
Phil Lynnot, w końcu będący już
po 70., jest jeszcze w stanie tak
śpiewać, a i instrumentaliści stanęli
na wysokości zadania, wydobywając
z gitar i z całej reszty muzycznego
wyposażenia dźwięki nader
miłe dla miłośników klasycznego
hard rocka. Ale zaraz, zaraz,
nazwa na okładce jest jednak jakaś
inna - Dead Lord!? Ano tak, to ta
czwórka młodych Szwedów, zafiksowanych
na punkcie Thin Lizzy,
ich najnowszy album, już czwarty
w dyskografii. Phil Lynnot (1949-
1986) spogląda pewnie na nich
gdzieś z zaświatów i może nawet
cieszy się, że w tak dobrym wydaniu
kultywują to, co zapoczątkował
we wczesnych latach 70., a
pod koniec tamtej dekady dopracował
do perfekcji. Dead Lord też
są w tym dobrzy, bez dwóch zdań.
Słychać, że grają tę muzykę z serducha,
że klasyczny hard rock naprawdę
ich rajcuje, jednak na poprzedniej
płycie "In Ignorance We
Trust" brzmiało to wszystko jakoś
bardziej świeżo, bo Hakim Krim i
spółka szukali, eksperymentowali,
próbowali mniej oczywistych rozwiązań,
zakorzenionych choćby w
bluesie. Tutaj takich poszukiwań
nie ma, za wyjątkiem po części
akustycznego "Messin' Up". Króluje
za to dynamiczny, mocny hard
rock, niczym z płyty "Chinatown":
z trademarkowymi dla Lizzy uni-
RECENZJE 175