HMP 77 Destroyers
New Issue (No. 77) of Heavy Metal Pages online magazine. 75 interviews and more than 200 reviews. 224 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Destroyers, HammerFall, Raven, Shadow Warrior, Vicious Rumors, EvilDead, Heathen, Hexx, Thrust, Onslaught, Iscariota, U.D.O., Doro, Torch, Hittman, Glacier, Iron Angel, Primal Fear, Death Dealer, Them, Alcatazz, Messiah, Wolf, Kansas, Ayreon, Exlibris, Lonewolf, Falconer, Stalker, Attick Demons, Satan’s Fall, Deathstorm, Pessimist, Nuclear Warfare, Airforce, High Spirits, High Spirits, Night, Starblind, Greydon Fields, Angel Blade, Töronto, Venator, Speed Queen, Soulcaster, Thundermother, Hexecutor, Warfect, Coltre, Fer De Lance, Stygian Crown, Pale Divine, Early Moods, Northern Crown, Northwind, Black Knight, Canedy, Darker Half, Sinsid, Moravius and many, many more. Enjoy!
New Issue (No. 77) of Heavy Metal Pages online magazine. 75 interviews and more than 200 reviews. 224 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Destroyers, HammerFall, Raven, Shadow Warrior, Vicious Rumors, EvilDead, Heathen, Hexx, Thrust, Onslaught, Iscariota, U.D.O., Doro, Torch, Hittman, Glacier, Iron Angel, Primal Fear, Death Dealer, Them, Alcatazz, Messiah, Wolf, Kansas, Ayreon, Exlibris, Lonewolf, Falconer, Stalker, Attick Demons, Satan’s Fall, Deathstorm, Pessimist, Nuclear Warfare, Airforce, High Spirits, High Spirits, Night, Starblind, Greydon Fields, Angel Blade, Töronto, Venator, Speed Queen, Soulcaster, Thundermother, Hexecutor, Warfect, Coltre, Fer De Lance, Stygian Crown, Pale Divine, Early Moods, Northern Crown, Northwind, Black Knight, Canedy, Darker Half, Sinsid, Moravius and many, many more. Enjoy!
- No tags were found...
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
NWOBHM. Francuzi jednak rozwijają
temat o swoje pomysły oraz
niekiedy o naleciałości innych odłamów,
chociażby niemieckiego
speed/power metalu czyli inspiracje
Helloween czy też Blind Guardian.
W ten sposób, żaden z kawałków
nie daje się znudzić, przy
każdym z nich kark sam się kiwa i
nawet nóżka próbuje nadążyć.
Także dobry początek i oby nie został
roztrwoniony wraz z dużym
debiutem. Instrumentaliści pracują
zwinnie i ze swobodą. Głos śpiewającego
gitarzysty Christophe Marty
jest mocny i z charakterem. Brzmienia
zaś utrzymane są w oldschoolowy
stylu, co niesie swoiste
mankamenty, ale są tacy, którzy
dadzą się za nie pokroić. Pewnie do
nich należą również Francuzi.
EPką "Blind Wisdom" nie zawiodą
się fani starych brzmień heavy
metalu i oldschoolu. (3,7)
\m/\m/
Blood Pollution - Cave Aliens
2019 Metal Race Records/Grotesque Sounds/Wings Of
Destruction
Blood Pollution po zmianie składu
(z oryginalnego został tylko wokalista
i basista Nick Thrash) nie
kazał długo czekać na nowy album.
"Cave Aliens" ukazał się jesienią
ubiegłego roku i jest już piątym
długogrającym materiałem w
dyskografii rosyjskiego tria. Thrash
'n'roll w jego wykonaniu przybiera
coraz bardziej klasyczne oblicze -
to już raczej heavy'n'roll, w dodatku
o wyraźnie hardrockowej proweniencji.
Skojarzenia z Motörhead
czy ich belgijskim odpowiednikiem
Killer nasuwają się od razu,
i to nie bez powodu, wystarczy bowiem
posłuchać "Mark Of The
Wicked" czy "Motorcharged Fever" i
wszystko jest jasne. Również wokalista
brzmi niczym młodsza wersja
Lemmy'ego, Shorty'ego czy Titusa
z Acid Drinkers, ale nie ma też
co ukrywać, że jest najsłabszym
ogniwem zespołu i daleko mu do
mistrzostwa wyżej wymienionych,
co słychać choćby w "Electric Woman".
Brzmienie też kuleje; to typowo
podziemny, demówkowy
sound, bez odpowiedniego uderzenia
i mocy. Muzycznie jest jednak
znacznie lepiej, poszczególne
utwory są też urozmaicone: w dynamicznym
"Cracked Hole Boogie"
ostatni człon tytułu w żadnym razie
nie pojawia się przypadkowo,
nośny "Rock 'N' Roll Bitchtrap" ma
sobie coś z zadziorności hard rocka
lat 60. i 70., a finałowy "Glory Ride"
to surowy, ale całkiem melodyjny
numer rock'n' rollowy. Jeśli zaś
zespół pójdzie w kierunku najlepszych
na płycie "King Of Love" i
tytułowego "Cave Aliens", sygnalizujących
naprawdę duży potencjał,
to nie będę już mieć żadnych wątpliwości.
(4)
Wojciech Chamryk
Burnt Out Wreck - This Is Hell
2019 Cherry Red
Gary Moat w latach 80. grał na
perkusji w Heavy Pettin', zespole
z nurtu NWOBHM, chociaż brzmiącym
dość lekko, szczególnie od
drugiej płyty z 1985 roku. W założonym
na początku kolejnej dekady
i istniejącym do dziś Mother's
Ruin był już śpiewającym
gitarzystą, a w powstałym niedawno
Burnt Out Wreck też śpiewa.
Zespół wydał w ubiegłym roku
drugi album "This Is Hell" i mam
z nim niejaki problem. Ano dlatego,
że wszystko się tu zgadza, brzmi
i buja jak trzeba w totalnie
archetypowym, hardrockowym stylu,
ale o oryginalności zapomnijcie
- Burnt Out Wreck to wypisz, wymaluj,
tribitute band AC/DC ery z
Bonem Scottem, naznaczonej płytami
z lat 1976-78. Praktycznie
każdy z tych utworów, a już "Dead
Or Alive", "Positive" czy tytułowy
szczególnie, mógłby trafić na longa
Australijczyków, albo ostatecznie
Rose Tattoo, kolejnych mistrzów
takiego grania, łączącego bluesa z
mocniejszym uderzeniem. Moat
też brzmi niczym Bon - barwa głosu,
interpretacja, wszystko jest skopiowane
idealnie, tylko czasem,
choćby w "Paddywhack", brzmi jednak
ostrzej od frontmana AC/
DC. Słucha się więc "This Is Hell"
świetnie, ale trudno nie zadać sobie
pytania o cel powstania tej płyty.
(3)
Wojciech Chamryk
Caligula's Horse - Rise Radiant
2020 InsideOut
Caligula's Horse to zespół prosto
z australijskiego Gold Coast założony
w 2010 roku i grający progresywny
metal. Wśród fanów rozpoznawalny
jest dzięki wcześniejszym
płytom "Bloom" (2015) i "In
Contact" (2017). Ale to nie jedyne
wydawnictwa tego kwintetu bowiem
mają na swoim koncie jeszcze
albumy "Moments from
Ephemeral City" (2011) i "The
Tide, the Thief, and River's End"
(2013). Niestety żadnego z tych
krążków nie słyszałem i mocno
mnie irytowało, że znajomi i nie
tylko, w ostatnim czasie dość często
powoływali się na tę formację, a
ja nie miałem do czego się odnieść.
Zmieniła to najnowsza propozycja
grupy zatytułowana "Rise Radiant".
Generalnie nie dziwię się,
że ostatnio o Caligula's Horse często
wspomina się, bo to kolejna
bardzo dobra kapela na scenie progresywnego
metalu. Kolejny ból
głowy dla fanów, chociaż ostatnio
zauważyłem, że większość z nich
nie przejmuje się takim natłokiem
dobrej muzyki. Jakoś z zadziwiająca
łatwością większość porusza
się w, co i rusz nowych propozycjach.
W sumie zazdroszczę im.
Wracając do Caligula's Horse, to
na "Rise Radiant" znajdziemy progresywny
metal z pewnymi elementami
progresywnego rocka.
Choć ten progresywny metal należy
do głównego nurtu, to jednak
Australijczycy bardzo chętnie korzystają
z elementów współczesnego
metalu. I tak, w rozpoczynającym
"The Tempest" znajdziemy
elementy djentu, w kolejnym "Slow
Violence" nu-metal itd. W dalszych
częściach wyłapiemy również coś z
alternatywnego czy też grove metalu.
Te ozdobniki czasami używane
są bardzo wyraziście ale przeważnie
zaznaczane są bardzo subtelnie.
Kompozycje oparte są na konkretnym
metalowym ciężarze ale
jak to w progresywnym muzykowaniu
często przeplata się on z subtelniejszymi
walorami, które przeważnie
uciekają się do progresywnego
rocka. Dzięki czemu taki
"Slow Violence" wielu mocno skojarzy
się z Dream Theater. Są też
ogólnie pewne wyciszenia na płycie
w postaci wolnych kompozycji
"Resonate" i snującego się "Autumn".
Muzycy Caligula's Horse
równie uwielbiają budować zagmatwane
konstrukcje, jak i wpadające
w ucho tematy. Ogólnie w żonglowaniu
kontrastami nie mają sobie
równych. Album słucha się w całości
z zainteresowaniem i pewnym
napięciem. Jednak mnie najbardziej
przypadła do gustu najdłuższa
kompozycja, ponad jedenastominutowa
"The Ascent". Rozpoczyna
się bardzo dynamicznie aby
bardzo szybko przejść w najbardziej
subtelny i urokliwy za to
wyrazisty i melodyjny temat, który
snuje się przez cały utwór. Oczywiście
muzycy nie unikają dynamicznych
sekwencji, bo co to za
progres bez kontrastów ale właśnie
wspomniany motyw to niezachwiany
trzon tej kompozycji. Płytę uzupełniają
dwa bonusy, cover Pertera
Gabriela "Don't Give Up" i cover
Split Enz "Message To My
Girl". W sumie niewiele wnoszące
do całości interpretacje, co najwyżej
średniej jakości ciekawostki.
Ogólnie znakomicie wypadają na
albumie instrumentaliści, co można
skwitować jednym słowem, zawodowstwo.
Na ich tle wyróżnia
się charakterystyczny, wysoki a
zarazem melodyjny, delikatny i
snujący się głos Jima Greya. Znakomita
płyta godna polecenia, a
ponoć poprzednie tytuły Australijczyków
są jeszcze lepsze. (5)
\m/\m/
Carnal Agony - Preludes & Nocturnes
2014 Sliptricker
Zespół Carnal Agony pochodzi ze
Szwecji i powstał w 2011 roku w
mieście Umea. Na początku kariery
nagrał kilka dem aby w roku
2014 wydać swój duży debiut,
"Preludes & Nocturnes". Muzyka,
która znalazła się na tej płycie,
to takie zderzenie starego klasycznego
heavy metalu i power metalu
w stylu Accept i Grave Digger
ze współczesnym power metalem
inspirowanym Powerwolf i Sabaton.
Ta ostatnia nazwa kojarzy się
też z wokalistą Davidem Johagenem,
który czasami przypomina
wyczyny Joakima Brodena. I nie
wiem czy jest to powód do dumy.
Ogólnie przez muzykę Szwedów
przewija się melodia, energia i pasja,
dzięki czemu może podobać się
ewentualnemu słuchaczowi. Na
każdy ze swoich kawałków zespół
ma pomysł, i znajdziemy w nich
chwytliwy temat, świetne zadziorne
partie gitar, wyrazistą sekcję, a
całości przewodzi szorstki i przykuwający
uwagę głos wokalisty.
Choć muzycy potrafią korzystać z
ciekawych zwolnień to na "Preludes
& Nocturnes" nie uświadczymy
ballady. Za to są momenty
gdzie muzycy wybiegają poza schemat
heavy/power metalowy i zahaczają
o power oraz power/thrash w
stylu amerykańskim. Takim bardzo
ciekawym przykładem jest rozpoczynający
i bardzo dynamiczny
"War Prayer". W podobnej konwencji
utrzymane są jeszcze sztandarowe
"Carnal Agony" oraz "Secrets
Within The Shrine" ale już nie
są tak dobre jak pierwszy z wymienionych
kawałków. Ogólnie pod
względem kompozycyjnym formacja
ta wypada dość ciekawie. Bardzo
podobają mi się też brzmienia
instrumentów, mają w sobie moc
ale potrafią uwypuklić melodię.
Nie zawodzą sami muzycy, którzy
wypadają zdecydowanie i ciekawie.
Po prostu Szwedzi przygotowali
kawał porządnej płyty z niezłym
melodyjnym heavy/power. Trochę
dziwne jest to, że nie zwrócili nią
uwagę bossów większych wytwórni,
ale może właśnie te zestawienia
RECENZJE 173