21.03.2023 Views

HMP 77 Destroyers

New Issue (No. 77) of Heavy Metal Pages online magazine. 75 interviews and more than 200 reviews. 224 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Destroyers, HammerFall, Raven, Shadow Warrior, Vicious Rumors, EvilDead, Heathen, Hexx, Thrust, Onslaught, Iscariota, U.D.O., Doro, Torch, Hittman, Glacier, Iron Angel, Primal Fear, Death Dealer, Them, Alcatazz, Messiah, Wolf, Kansas, Ayreon, Exlibris, Lonewolf, Falconer, Stalker, Attick Demons, Satan’s Fall, Deathstorm, Pessimist, Nuclear Warfare, Airforce, High Spirits, High Spirits, Night, Starblind, Greydon Fields, Angel Blade, Töronto, Venator, Speed Queen, Soulcaster, Thundermother, Hexecutor, Warfect, Coltre, Fer De Lance, Stygian Crown, Pale Divine, Early Moods, Northern Crown, Northwind, Black Knight, Canedy, Darker Half, Sinsid, Moravius and many, many more. Enjoy!

New Issue (No. 77) of Heavy Metal Pages online magazine. 75 interviews and more than 200 reviews. 224 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Destroyers, HammerFall, Raven, Shadow Warrior, Vicious Rumors, EvilDead, Heathen, Hexx, Thrust, Onslaught, Iscariota, U.D.O., Doro, Torch, Hittman, Glacier, Iron Angel, Primal Fear, Death Dealer, Them, Alcatazz, Messiah, Wolf, Kansas, Ayreon, Exlibris, Lonewolf, Falconer, Stalker, Attick Demons, Satan’s Fall, Deathstorm, Pessimist, Nuclear Warfare, Airforce, High Spirits, High Spirits, Night, Starblind, Greydon Fields, Angel Blade, Töronto, Venator, Speed Queen, Soulcaster, Thundermother, Hexecutor, Warfect, Coltre, Fer De Lance, Stygian Crown, Pale Divine, Early Moods, Northern Crown, Northwind, Black Knight, Canedy, Darker Half, Sinsid, Moravius and many, many more. Enjoy!

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

nic Mindset" wydał dwa pełne albumy,

"Epiclesis" (2014) oraz

"Initiation to the Myths" (2018).

Greków zalicza się do heavy metalu

ale jest to bardzo techniczny i

gęsty heavy metal. Przynajmniej

tak jest na "Organic Mindset". Z

tego powodu muzyka Greków ma

sporo wspólnego z progresywnym

metalem, a nawet z technicznym

thrash metalem. Ba, niektóre partie

gitar bardzo kojarzą mi sie z

pomysłami Mustaine'a innym razem

z ekipą Peavy'a, gdy jeszcze

współpracował z Victorem Smolskim.

Każda z kompozycji to oddzielna

muzyczna historia z wieloma

wątkami. Czasami trudno nadążyć

za pomysłami muzyków.

Znajdujemy w nich cały arsenał

konceptów, nieraz wzajemnie stojących

do siebie w opozycji. Niemniej

głównie jest dynamicznie i

ciężko, choć oczywiście przeplata

się to z różnej maści kontrastami.

Muzycy uwijają się jak w ukropie,

ale o dziwo muzyka "płynie" bez

większych problemów, a utwory

słucha się z dość sporym komfortem.

Pomagają w tym wykorzystane

melodie oraz bardzo dobry,

mocny acz melodyjny głos Vlasisa

Diamantakosa. Znakomicie pracują

gitary, to one nadają ton i

wyraz muzyce kapeli. Oczywiście

beż sekcji nie byłoby to tak ciekawe.

Tak w ogóle te gitary nie tylko

dobrze grają ale i brzmią. Takim

punktem kulminacyjnym "Organic

Mindset" jest kończący album

dziesięciominutowy instrumentalny

utwór "Taleton", w którym dzieje

się prawie wszystko, a nawet m-

my krótką wokalizę, ale za to

świetną, autorstwa pani Giota

Soumaki. Drugą stroną metalu

jest za to kawałek "If I Were The

Devil". Utwór sam w sobie niczego

sobie ale przez czas jego trwania

leci spicz niejakiego Paula Harvey'a.

Nie przepadam za takimi

gadkami w muzyce. Ogólnie

"Organic Mindset" to dobra rzecz,

choć nie sądzę aby Social Scream

zdobył jakiś szerszy rozgłos. Po

prostu dzisiejszy fan ma bardzo

wiele do wyboru. Natomiast jak

ktoś wybierze tę kapelę nie będzie

bardzo zawiedziony. (4,7)

\m/\m/

Solitary - The Truth Behind The

Lies

2020 Metalville

Kiedy myślimy o prężnej scenie

thrashowej lat 80./90., od razu

przychodzą na myśl Niemcy i Stany

Zjednoczone, ale Brytyjczycy

też mieli czym się pochwalić.

Onslaught, Xentrix, Slammer,

Acid Reign, Re-Animator, Cerebral

Fix to przykłady pierwsze z

brzegu i zarazem zespoły nader

znaczące, nie tylko dla angielskiej

sceny tamtych lat. Kiedy jednak

większość z nich dogorywała, bądź

zmieniała stylistykę na modniejszą,

w Preston powstawała grupa o

nazwie Solitary, hołdująca thrashowi

w najczystszej postaci. I co

ciekawe gra go do dziś, mimo zmieniających

się przez ponad 25 lat

trendów i licznych roszad w składzie

- z tego pierwszego pozostał

do dziś tylko lider, śpiewający gitarzysta

Richard Sherrington.

Wytrwałość i pasja godne uznania;

tym większego, że Solitary wciąż

utrzymuje właściwy kurs, łojąc

thrash na wysokim poziomie. Tym

większa szkoda, że podziemny status

zespołu i współpraca z niewielkimi

wytwórniami przyniosła dotąd

efekty w postaci zaledwie

trzech albumów, ale najnowszy

ukazał się już dzięki Metalville,

do tego raptem 3,5 roku od poprzedniej

płyty, gdy przerwa między

drugą a trzecią wyniosła jakieś

dziewięć lat. Sprawy przybrały

więc właściwy obrót, a surowy, dynamiczny,

momentami wręcz brutalny

(blasty), ale też i urozmaicony

technicznie thrash w wydaniu

Solitary ma wreszcie szansę

dotrzeć do szerszego grona fanów

metalu, szczególnie dzięki tak udanym

utworom jak: wściekły opener

"I Will Not Tolerate", bardziej

złożone rozbudowane "Homage To

The Broken" i "DTR (Dishonour

True Reality)" czy wręcz przebojowemu,

rzecz jasna jak na thrash,

zamykającemu całość, "Spawn Of

Hate". (5)

Wojciech Chamryk

Soulcaster - Maelstorm Of

Death And Steel

2020 Dying Victims

W którejś recenzji z tego numeru

pisałem już, że zazwyczaj "do obrobienia"

dostaję tutaj albumy w

miarę oczywiste pod względem stylistycznym,

jednak czasem trafiają

się wyjątki. I właśnie takowym wyjątkiem

jest ten album. Zanim jednak

przejdę do rzeczy i napiszę

dlaczego tak uważam, to najpierw

wypadałoby powiedzieć czym w

ogóle jest ten cały Soulcaster. Jest

to solowy projekt Andreasa Stieglitza,

belgijskiego muzyka znanego

z takich kapel Speed Queen

czy Videmur. Dlaczego zatem

uważam, że omawiany album należy

do grupy tych nietypowych?

W sumie przecież jakby na to nie

patrzeć jest to jakaś formuła klasycznego

heavy metalu. Owszem, tylko,

że wszystko jest tu powiedzmy

jakieś takie… dziwne (żadne bardziej

wyszukane słowo mi do głowy

w tym momencie nie przychodzi).

Od produkcji, przez kompozycje,

a na wokalach kończąc. Nie

wiem, czy Andreas nagrywał to po

LSD czy jakimś innym specyfiku

zaburzającym całkowicie percepcję,

ale efekt ostateczny wyszedł

co najmniej lekko schizofreniczny.

Ale po kolei. Gitary brzmią jakby

były lekko przytłumione, perkusja

jakby była nagrywana w jakimś

pomieszczeniu z echem a wokal to

już totalny kwiatek. Schowany za

instrumentami, przytłumiony, brzmi

trochę jakby ktoś próbował

krzyczeć z sąsiedniego pokoju i

przebić się przez warstwę instrumentalną.

Nie wiem, czy to zabieg

celowy, czy podczas nagrywania

coś poszło nie tak. Jeżeli pierwsza

opcja, to ja zupełnie tego nie rozumiem

i nie kupuję. Co do samych

kompozycji, to nie są one złe.

"Maelstorm Of Death And Steel"

to EP zawierające zaledwie pięć

utworów. Mieszczą się one jakoś w

ramach klasycznego heavy metalu,

nawet czasem wykraczają poza pewne

ograne patenty ("From Abamabar

to Urithiru"). Co ciekawe

"Maelstorm Of Death And Steel"

nie jest wcale pierwszym wydawnictwem

sygnowanym nazwą Soulcaster.

Wcześniej, choć jeszcze w

tym roku ukazało się dem pod

tytułem "The Way of Kings".

Wszystko fajnie, jednak tego albumu

słucha się co najmniej… dziwnie

(4).

Bartek Kuczak

SpellBook - Magick & Mischief

2020 Cruz Del Sur Music

Co prawda "Magick & Mischief"

jest piewszym krążkiem sygnowanym

nazwą SpellBook, jednakże

kapela samo w sobie nie jest całkowicie

nowym tworem. Zespół ten

ma za sobą kilka lat działalności

pod nazwą Witch Hazel. Sami zainteresowani

opisują swą twórczość

jako połączenie stylu Black Sabbath,

progresywnego rocka i klasycznego

heavy metalu. Zobaczmy

ile w tym twierdzeniu prawdy.

Otwierający "Wands The Sky" trochę

mi się kojarzy z twórczością

Led Zeppelin. Odnoszę wrażenie,

że gdyby Robert Plant i Jimmy

Page zaczynali swą przygodę z muzyką

nieco później, być może brzmieli

by właśnie tak. Przy czym

wypada tu zaznaczyć, że nie jest to

kopiowanie w takim stopniu, jak

robi to Greta Van Fleet. Spell

Book jest kapelą, która zdecydowanie

ma swój styl, Kolejny numer

"Black Shadow" również jest

głęboko zakorzeniony w latach siedemdziesiątych.

Ciekawostką jest

tutaj partia harmonijki ustnej oraz

klawiszy. Bardziej heavy metalowo

robi się w "Ominous Sky". Głównie

za sprawą świetnej gitarowej solówki.

Chłopaki nie ukrywają swych

doom metalowych fascynacji. Dają

im upust w kawałku "Not For this

World", gdzie ciężar spotyka się z

nastrojowością. Ciekawą sprawą

jest tu też wokal nawiązujący do

klasyków bluesa. "Motorcade" to

zaś najszybszy numer na płycie nawiązujący

do twórczości Motorhead,

a także do punk rocka, od

którego Lemmy i ekipa nigdy się

nie odcinali. Istotną rolę pełni tu

bardzo wyraźna lina basu. Najlepsze

zostawili na koniec. Utwór

"Dead Detectives" to trwająca prawie

dwanaście minut suita. Zaczyna

się niemalże jazzowo. Dźwięk

pianina dodaje nastroju, zwłaszcza

gdy słucha się tego, gdy na dworze

pogoda czysto barowa, a do baru z

obiektywnych przyczyn iść się nie

da. Nagle owy dżezik przeksztalca

się w czysto heavy metalowy gitarowo

perkusyjny galop, którego by

się nie powstydził Iron Maiden. I

znowu wszystko cichnie. Tyle że

tym razem te wolne fragmenty nie

powodują uczucia chilloutu, a wywołują

w słuchaczu raczej niepokój

potęgowany przez słyszalne w tle

szepty. Powiem tak, jeżeli ktoś

chce budować nastrój poprzez zmiany

tempa, łączenie motywów mających

swe źródła w różnych, czasem

bardzo odległych gatunkach

muzycznych, powinien się uczyć

tego od SpellBook. Ciekawostką

jest fakt, że na zdjęciach promocyjnych,

członkowie grupy wyglądają

raczej jak grupa hipisów wyciągniętych

z manifestacji antywojennej,

niż współczesny zespół metalowy

czy około metalowy. Patrząc natomiast

na okładkę, zastanawiam się,

jaką mieszankę specyfików zażywali,

gdy ten obrazek rodził im się

w głowie. "Magick & Mischief" to

płyta ciekawa, pokazująca, że

SpellBook to grupa o naprawdę

bogatych inspiracjach. Jednakże

ortodoksyjni metalowcy mogą na

nią kręcić nosem. Coż, istnieje

jeszcze grupa bardziej otwartych

słuchaczy (5).

Bartek Kuczak

Spirit Adrift - Enlightened In

Eternity

2020 Century Media

Recenzując kolejne płyty niezmordowanego

Nathana Garretta

204

RECENZJE

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!