HMP 77 Destroyers
New Issue (No. 77) of Heavy Metal Pages online magazine. 75 interviews and more than 200 reviews. 224 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Destroyers, HammerFall, Raven, Shadow Warrior, Vicious Rumors, EvilDead, Heathen, Hexx, Thrust, Onslaught, Iscariota, U.D.O., Doro, Torch, Hittman, Glacier, Iron Angel, Primal Fear, Death Dealer, Them, Alcatazz, Messiah, Wolf, Kansas, Ayreon, Exlibris, Lonewolf, Falconer, Stalker, Attick Demons, Satan’s Fall, Deathstorm, Pessimist, Nuclear Warfare, Airforce, High Spirits, High Spirits, Night, Starblind, Greydon Fields, Angel Blade, Töronto, Venator, Speed Queen, Soulcaster, Thundermother, Hexecutor, Warfect, Coltre, Fer De Lance, Stygian Crown, Pale Divine, Early Moods, Northern Crown, Northwind, Black Knight, Canedy, Darker Half, Sinsid, Moravius and many, many more. Enjoy!
New Issue (No. 77) of Heavy Metal Pages online magazine. 75 interviews and more than 200 reviews. 224 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Destroyers, HammerFall, Raven, Shadow Warrior, Vicious Rumors, EvilDead, Heathen, Hexx, Thrust, Onslaught, Iscariota, U.D.O., Doro, Torch, Hittman, Glacier, Iron Angel, Primal Fear, Death Dealer, Them, Alcatazz, Messiah, Wolf, Kansas, Ayreon, Exlibris, Lonewolf, Falconer, Stalker, Attick Demons, Satan’s Fall, Deathstorm, Pessimist, Nuclear Warfare, Airforce, High Spirits, High Spirits, Night, Starblind, Greydon Fields, Angel Blade, Töronto, Venator, Speed Queen, Soulcaster, Thundermother, Hexecutor, Warfect, Coltre, Fer De Lance, Stygian Crown, Pale Divine, Early Moods, Northern Crown, Northwind, Black Knight, Canedy, Darker Half, Sinsid, Moravius and many, many more. Enjoy!
- No tags were found...
You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
go przesłuchania. Dla fanów melodyjnego
grania ten album będzie
źródłem jeszcze większych delicji i
doznań, także im właśnie go dedykuję.
(4)
From The Ruins - Into Chaos
2020 No Life 'Til Metal
\m/\m/
From The Ruins to amerykański
zespół thrashmetalowy, założony
w 2015 roku i debiutujący EP "Into
Chaos". Zaczynają jednak zaskakująco,
bo posępnie, tak na
doomową modłę, by dopiero w dalszej
części "No Honor" nieco nabrać
tempa, ale nie jest to w żadnym
razie siarczysta, typowa młócka.
Długaśny i zróżnicowany "Contract
Killer" też nie poraża prędkością,
bo to miarowy, w sumie
dość sztampowy numer bez wyrazu.
Ciekawszy z tej samej kategorii
- długo, a nawet jeszcze dłużej -
jest przedostatni "Divided", bo jest
szybszy i ciekawszy od strony muzycznej,
a i wokalista Isaac Wilson
wypada w nim nadspodziewanie
dobrze. Tylko jakoś thrashu
wciąż tu bardzo mało, bo nawet
tym szybszym utworom "Eye For
An Eye" i szczególnie "We Fight",
znacznie bliżej do tradycyjnego
metalu niż łojenia na najwyższych
obrotach. Zespół ma jednak potencjał,
dlatego, niezależnie od tego,
jak będzie się określać jego muzykę
- heavy/thrash wydaje mi się najlepszą
opcją - warto mu kibicować.
(4)
Wojciech Chamryk
Gallower - Behold The Realm Of
Darkness
2020 Self-Released
Od kilku lat rośnie nam scena oldschoolowego
black/thrash metalu.
Może z tego powodu nie kwiczę z
radości ale cieszę się bardzo, bo te
kapele trochę przypominają mi
atmosferę polskiej sceny metalowej
z początków lat 90., no może nawet
z końca lat 80. Nie mam pojęcia,
czy muzycy, którzy tworzą te
formacje znają tamtą polską scenę
ale z pewnością znają zespoły z zachodniej
Europy, które odegrały
znaczącą rolę w budowie tej stylistyki.
I na przykład dla muzyków
Gallower takimi mentorami musiały
być Destruction i Venom.
Niemniej tych wpływów jest znacznie
więcej, wymieniłbym chociażby
kapele pokroju Living
Death, czy nawet Raven. Myślę,
że z tych okolic, pochodzą inspiracje
Ślązaków. Jednak nie ma mowy
o bezmyślnym kopiowaniu, po
prostu ta muzyka posłużyła jako
platforma do tworzenia ich własnego
świata dźwięków. Muzycy
Gallower preferują proste środki i
takie też są utwory, które atakują
bezpośredniością, mocą, ciętymi
riffami, naparzającą perkusją oraz
świdrującymi uszy solówkami. Te
ostatnią bywają również dziwnie
melodyjne, tak jak "refreny", które
daje się bardzo łatwo skandować
wraz z wokalistą, Tzarem. Notabene
trzeba go pochwalić, bowiem radzi
sobie ze wrzaskami bardzo dobrze
(i te jego "górki"). Nie licząc
intro, na "Behold The Realm Of
Darkness" jest jedenaście różnorodnych
i wyśmienitych opracowań
na temat staroszkolnego black/
thrashu. Sentymentalną atmosferę
podkręca również brzmienie tego
krążka, takie "demówkowe" i płaskie,
które królowało na polskiej
scenie na początku lat 90. Z jednej
strony papa się cieszy z drugiej trochę
żal, bowiem muzycy prezentują
się dobrze technicznie, a ich
partie są wręcz zacne i wszystko
znakomicie zabrzmiało by w spółczesnym
soczystym brzmieniu. No
ale nie ma co się czepiać dla fanatyków
starego grania black/thrashu
całość "Behold The Realm Of
Darkness" będzie ogniem i siarką
na uszy. (5)
\m/\m/
Glacier - The Passing Of Time
2020 No Remorse
Na hasło Glacier jedni będą musieli
nieźle wytężyć pamięć, a inni
od razu doznają iluminacji. Na początek
trochę historii dla tych, którzy
w ogóle w pamięci mają czarną
dziurę. Amerykański heavy/power
metalowy zespół został założony w
1979 roku przez gitarzystę Sama
Easleya. Nazwa wywodzi się od
ulicy w jednostce osadniczej Black
Butte Ranch w Oregonie i zasugerował
ją inny gitarzysta - Patrick
Goebel. Grupa w składzie: Sam
Easley i Patrick Goebel na gitarze,
Tim Proctor na basie, Loren
Bates na perkusji i Michael Podrybau
na wokalu, wydała w 1984
roku demo pt.: "Ready for Battle".
Następnie w 1985 roku nakładem
AxeKiller Records ukazała się
EPka zatytułowana po prostu
"Glacier". W 1988 roku pojawiło
się kolejne demo zespołu, a jego
skład uległ zmianie - sesyjnym wokalistą
został Tim Lachman, basistą
Troy Ketsdever, a na gitarze
Sama Easleya zastąpił Mehdi
Farjami. Niestety w 1990 roku
Glacier się rozpadł. Wiosną 2017
roku powstały w listopadzie 2016
roku tribute band pod nazwą Devil
in Disguise, z Michaelem Podrybau
na wokalu, do którego dołączyli:
Alfonso G. Polo Cuevas
(bas), Michael Mendoza (gitara),
Michael Maselbas (gitara) i Adama
Kopecky (perkusja), zagrał
pełen set utworów Glacier na festiwalu
Keep It True w Niemczech.
8 stycznia 2018 roku, za zgodą pozostałych
przy życiu członków oryginalnego
składu (Sam Easley
zmarł w 2016 roku), ogłoszono, że
Devil in Disguise będzie kontynuował
działalność pod nazwą Glacier.
Aktualnie Glacier, po 32 latach
od wydania ostatniego dema,
powraca z zupełnie nowym materiałem.
30 października br. miał
swoją premierę pierwszy album
studyjny grupy pt.: "The Passing
Of Time" wydany przez wytwórnię
No Remorse Records i zawierający
osiem utworów. Obecnie zespół
tworzą wokalista Michael Podrybau,
którego wsparli na gitarach
Michael Maselbas i Marco
Martell, na perkusji Adam Kopecky
oraz na basie Alexander Barrios.
Co ciekawe utwory "Live for
the Whip" i "Sands of Time" zostały
napisane już w latach 80-tych i nagrane
przez obecny skład. W obu
tych kawałkach, a także w "Infidel"
zagrali także pierwotni członkowie
kapeli: Tim Proctor (bas) i Loren
Bates (perkusja). Ponadto w
dwóch utworach gościnnie zagrał
basista Phil Ell Ross (ex-Manilla
Road). Okładka albumu została
stworzona przez Daniela Charlesa.
Klepsydra symbolizuje upływ
czasu (zgodnie z tytułem). Całość
kojarzy mi się z klimatem Hi-
Mana i władców wszechświata.
Pierwszy singiel "Eldest and Truest"
to arcydzieło, na które składają się
zabójcze riffy, pulsująca linia basu
i solidne bębnienie perkusji. Szybki,
ale zarazem melodyjny klasyk
błyskawicznie wpadający w ucho.
"Live for the Whip" nie powstydziliby
się Maideni. "Ride Out"
stanowi solidną porcję epic heavy
metalu. Mocno grający na emocjach,
poniekąd tytułowy "Sands of
Time" zaczyna się dość spokojnie -
balladowo, żeby następnie podkręcić
tempo. W utworze "Valor" możemy
doszukać się stylu Manowar.
Dynamiczny, odrobinę trashowy,
"Into The Night" ze świetnym
gitarowym solo Michaela
Maselbasa, wraz z "The Temple
and the Tomb" idealny, żeby zarzucić
włosami. "Infidel", który sprawia,
że czuje się moc i chciałoby się
dołączyć do zespołu i wrzasnąć
"God save the infidel"! Muzyka
Glacier jest chwytliwa jak wczesne
Helloween, wskazana zwłaszcza
dla fanów takich zespołów jak
Omen czy Manowar. Michael
Podrybau na wokalu radzi sobie
świetnie, ma swoją unikalną barwę,
która nie straciła mocy pomimo
upływających lat. Glacier zaserwował
nam potężną dawkę heavy/
power metalu, dzięki której rzeczywiście
możemy cofnąć się w czasie
do lat 80-tych wzbogaconych o
bardziej nowoczesne brzmienie.
Każdy utwór trzyma wysoki poziom
i jest dopracowany w najdrobniejszych
szczegółach. Gratka nie
tylko dla fanów tradycyjnego
heavy metalu. Gorąco polecam!
(5,5)
God - IV-Revelation
2020 Self-Released
Simona Dworska
God to jednoosobowy projekt, który
ukierunkowany jest na progresywny
metal oraz "porusza" tematy
związane z religią i wiarą. Przynajmniej
tak zrozumiałem z treść
info, które było dodane do materiałów
promo. "IV-Revelation"
przedstawia w dwudziestu dwóch
rozdziałach Księgę Objawienia z
Piśma Świętego. Dało to ogromny
materiał, który trwa ponad dwie
godziny. Ciężko przez niego przebrnąć,
nie tylko z powodu jego długości
ale dlatego, że to bardzo
ciężki, intensywny, techniczny,
gitarowy progresywny metal, na
dodatek w pełni instrumentalny.
Trudno w takim wypadku utrzymać
słuchacza w skupieniu. Do
tego muzyka tego projektu oparta
jest tylko na gitarach i sekcji rytmicznej.
W ogóle nie ma wrzasków,
wokaliz, syntezatorów ani
innych klawiszy. Także bardzo trudno
zbudować odpowiednią aurę
oraz poczucie muzycznej narracji
czy też jej płynności. Owszem
wszystko jest robione aby dodać
muzyce swady ale niestety nie zawsze
to wychodzi. Tym bardziej,
że osoba, która za tym wszystkim
stoi nie ułatwiała sobie sprawy, korzystając
od czasu do czasu z
awangardy, tak jak na początku
utworu "Hell", a przede wszystkim
robiąc ciągłe wypady w kierunku
djent (z rzadka nawet do melodyjnego
death metalu) i to na przestrzeni
całego materiału. W ten
oto sposób artysta stawia przed nami
słuchaczami nie lada wyzwanie.
Nie wystarczy być szczerym entuzjastą
progresywnego metalowego
grania i technicznych zawiłości aby
spokojnie dotrwać do końca "IV-
Revelation". Nie mówiąc o jego
powtórnym odtworzeniu. Intrygujące
jest to, że ciekawiej robi się
RECENZJE 181