21.03.2023 Views

HMP 77 Destroyers

New Issue (No. 77) of Heavy Metal Pages online magazine. 75 interviews and more than 200 reviews. 224 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Destroyers, HammerFall, Raven, Shadow Warrior, Vicious Rumors, EvilDead, Heathen, Hexx, Thrust, Onslaught, Iscariota, U.D.O., Doro, Torch, Hittman, Glacier, Iron Angel, Primal Fear, Death Dealer, Them, Alcatazz, Messiah, Wolf, Kansas, Ayreon, Exlibris, Lonewolf, Falconer, Stalker, Attick Demons, Satan’s Fall, Deathstorm, Pessimist, Nuclear Warfare, Airforce, High Spirits, High Spirits, Night, Starblind, Greydon Fields, Angel Blade, Töronto, Venator, Speed Queen, Soulcaster, Thundermother, Hexecutor, Warfect, Coltre, Fer De Lance, Stygian Crown, Pale Divine, Early Moods, Northern Crown, Northwind, Black Knight, Canedy, Darker Half, Sinsid, Moravius and many, many more. Enjoy!

New Issue (No. 77) of Heavy Metal Pages online magazine. 75 interviews and more than 200 reviews. 224 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Destroyers, HammerFall, Raven, Shadow Warrior, Vicious Rumors, EvilDead, Heathen, Hexx, Thrust, Onslaught, Iscariota, U.D.O., Doro, Torch, Hittman, Glacier, Iron Angel, Primal Fear, Death Dealer, Them, Alcatazz, Messiah, Wolf, Kansas, Ayreon, Exlibris, Lonewolf, Falconer, Stalker, Attick Demons, Satan’s Fall, Deathstorm, Pessimist, Nuclear Warfare, Airforce, High Spirits, High Spirits, Night, Starblind, Greydon Fields, Angel Blade, Töronto, Venator, Speed Queen, Soulcaster, Thundermother, Hexecutor, Warfect, Coltre, Fer De Lance, Stygian Crown, Pale Divine, Early Moods, Northern Crown, Northwind, Black Knight, Canedy, Darker Half, Sinsid, Moravius and many, many more. Enjoy!

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Decibels’ Storm

recenzje płyt CD

1 - dno, 2 - słaba, 3 - przeciętna, 4 - dobra, 5 - bardzo dobra, 6 - wybitna

Ace Frehley - Origins Vol. 2

2020 Steamhammer/SPV

Bardzo dobrze, że Ace postanowił

na chwilę urwać się ze swojej planety

Jendell, wpaść na Ziemię i nagrać

"Origins Vol. 2", zapraszając

przy okazji do nagrań kilku zacnych

gości, jak choćby Lita Ford,

czy były gitarzysta Kiss, Bruce

Kulick. Jest to oczywiście kontynuacja

"Origins Vol. 1", na której

gościnnie wystąpił min. sam Paul

Stanley, czyli pan, z którym Ace

tworzył w Kiss jeden z najlepszych

duetów gitarowych w historii

rocka. O tym, że Ace ma głowę do

coverów mogliśmy przekonać się

już w latach 70. gdy grał w Kiss

(utwory "2000 Man" z albumu

"Dynasty" czy "New York Groove"

z jego solowej płyty wydanej w

1978 roku), choć dla mnie mistrzostwo

świata to jego przeróbka

utworu "Into The Night" z repertuaru

Russa Ballarda, która znalazła

się na jego płycie "Frehley's

Comet". Na "Origins Vol. 2" mamy

kolejną dawkę utworów, które

najbardziej wpłynęły na młodego

Spacemana i ukształtowały go

muzycznie. Znajdziemy tutaj numery

Led Zeppelin, Deep Purple,

Mountain, ale także The Beatles,

Rolling Stones czy Cream. Jako

bonus dostajemy nową wersję "She"

oczywiście z repertuaru Kiss. Ace

podchodzi do klasyki z takim samym

szacunkiem jak na pierwszym

albumie i nie stara się odkrywać

na nowo Ameryki. Dobrym

przykładem jest tutaj "Good Times

Bad Times" z repertuaru Led Zeppelin,

gdzie nie ma większych

zmian aranżacyjnych, ale cięższe

brzmienie dodaje jeszcze więcej

ognia. Kolejny bardzo fajny cover

to "Space Truckin'" Deep Purple,

gdzie Ace wymiata mega kosmiczne

solo gitarowe w swoim stylu i

od teraz to już "Space Ace Truckin"!

Do tego utworu powstał także bardzo

zabawny rysunkowy teledysk.

Lita Ford wspiera Spacemana w

stonsowym "Jumpin' Jack Flash", ta

wybuchowa para tchnie nowe hard

rockowe życie w ten numer. Ostra

gra Frehleya i drapieżny wokal

Lity nadają nowego charakteru temu

klasykowi lat 60. Swoją drogą

to Ace ma talent do tworzenia

hard rockowych killerów z rock'n'

rollowych piosenek, taką przemianę

przeszedł także "30 Days In

The Hole" z repertuaru Humble

Pie. Ciężkie brzmienie gitar, trochę

szybsza perkusja, zadziorny

śpiew kolejnego gościa Robina

Zandera (Cheap Trick) i narodził

się czadowy rocker. W hendrixowskim

"Manic Depression" Ace'a

wspiera gitarowo Bruce Kulick i

robi nam się kolejny wspaniały

kissfamilly duet. Na koniec mamy

jeszcze jeden kissowy akcent w postaci

nowej wersji "She" z albumu

"Dressed To Kill". W tym przypadku

ciężar brzmienia także robi

swoje i bardzo fajnie, że utwór

kończy się tak jak koncertowa wersja

z "Alive". "Origins Vol. 2" to

kolejny bardzo fajny zbiór coverów,

w które Ace razem z zaproszonymi

gośćmi tchnął nowe hard

rockowe życie. Mam nadzieję, że

Spaceman wkrótce znowu wsiądzie

do swojej rakiety, odwiedzi

naszą planetę i doczekamy się także

trzeciej części.

Airforce - Strike Hard

2020 Pitch Black

Robson Bigos

Wiecie jak to jest wydać debiutancką

płytę po ponad 30 latach od

założenia zespołu? Ja też nie, ale o

wzlotach i upadkach na brytyjskiej

scenie metalowej panowie z Airforce

mogliby zapewne napisać

całkiem pokaźnych rozmiarów

książkę. Tak czy inaczej, oto w roku

2020 doczekaliśmy się! Debiutancki

krążek nie młodych już

przecież londyńskich metalowców

jest gotowy. "Strike Hard", jak

sam tytuł wskazuje, nakazuje oczekiwać

mocnego uderzenia. I tak

właśnie jest! Nie wiem jak Wy, ale

ja wielbię takie proste, klasyczne,

nie przekombinowane granie, nieco

archaiczne w swojej formie, ale

zarazem perwersyjnie urzekające.

Ani jednego zbędnego dźwięku, żadnej

niepotrzebnej nuty, zero karkołomnych

popisów solowych czy

ścigania się ze światłem. Zamiast

tego świetne riffy, mięsiste brzmienie,

mozolna, wręcz "fabryczna"

praca perkusji (uwaga - gra na niej

człowiek-legenda, Doug Sampson -

to jego grę słyszycie na pierwszym

oficjalnym wydawnictwie Iron

Maiden, "The Soundhouse Tapes"),

klekoczący bas (tu z kolei

stary kumpel Steve'a Harrisa - Tony

Hatton) i wokal ze starej szkoły

Bruce'a Dickinsona. Właśnie!

Ten głos to Flavio Lino, portugalski

artysta-wyczynowiec, nowy nabytek

brytyjskiego szwadronu.

Nieprzypadkowo Lino śpiewał

swego czasu w cover bandzie Iron

Beast i brawurowo interpretował

chociażby ukochane przez internetową

społeczność "Wasting Love".

Zresztą, w Airforce wniósł wiele

od siebie, czy to w singlowym "Die

For You" czy w bardzo klasycznym

rockerze "Band of Brothers", który

pierwotnie, jeszcze na singlu, zaśpiewał

inny legendarny zawodnik

z maidenowej przeszłości - Paul

Mario Day. A jest przecież na tej

płycie jeszcze również gościnny

występ wokalny samego Paula Di'

Anno - ironowy rekonwalescent

mimo kiepskiej formy fizycznej,

wciąż ma "to coś" w swoim głosie.

Oddzielne pochwały należą się natomiast

gitarzyście Chopowi Pitmanowi,

dzięki któremu "Strike

Hard" nie jest jedynie kolejnym

wzdechnięciem starych pryków

którzy przypomnieli sobie po latach,

że gdzieś głęboko w szafie

mają schowane swoje Fendery. Pitman,

prócz świetnych riffów,

wyśpiewuje za pomocą swojej gitary

masę kapitalnych melodii, czy

to w solówkach czy to w krótkich

gitarowych ozdobnikach. W jego

grze słychać inspiracje chociażby

szkołą Wolfa Hoffmanna z

Accept, ale ta zwiewna melodyjność

brzmi też niekiedy podejrzanie

Adrianowo Smithowsko. To

ważny aspekt, zwłaszcza, że Pitman

to jedyny wiosłowy w tym

składzie. Wszystko to dodaje nowemu

albumowi "Sił Powietrznych"

dodatkowego kolorytu. Całość

dopełnia bardzo oldschoolowa

produkcja nad którą czuwał sam

Pete Franklin, znany z zespołu

Chariot. Airforce, zgodnie z zapowiedziami,

wydało płytę bardzo

solidną, której zawartość pozwala

sądzić, że nie jest to jedynie "łabędzi

śpiew" brytyjskiego kwartetu

a raczej introdukcja do ciekawie

zapowiadającej się przyszłości.

Trzymam za Airforce kciuki! (5)

Alcatrazz - Born Innocent

2020 Silver Lining

Marcin Jakub

Graham Bonnet zawsze był dla

mnie interesującą i niedocenianą

postacią w świecie hard rocka.

Zastąpić Ronniego Jamesa Dio to

sprawa przegrana od początku, niezależnie

od talentu i głosu, jaki

przypada nam w kosmicznej loterii.

Mimo to, album Rainbow,

na którym Graham miał przyjemność

się pojawić, należy do tych

najbardziej udanych. Stał się początkiem

kariery wokalisty, przynajmniej

na rockowym poletku,

bowiem miał on już na koncie kilka

płyt w stylu Motown Records.

Dobry start i dające nadzieję kolejne

kroki, takie jak angaż do Michael

Schenker Group i założenie

własnego Alcatrazz nie złożyły się

jednak na szczególną popularność.

Graham zawisł gdzieś w połowie

drogi pomiędzy postacią kultową w

przeszłości a mainstreamem. Skończmy

ze skrótową historią. Otóż,

niedawno na rynku pojawił się materiał

powrotny zespołu, który był,

jak się wydaje właśnie, oczkiem w

głowie wokalisty. Do składu Graham

zaciągnął gości: Bob Kulick,

Chris Impellitteri, a nawet znany

z Annihilator, Jeff Waters. Poza

tym, Jimmy Waldo i Gary Shea,

koledzy z początków zespołu. Co

się dzieje w muzyce? Komunał o

tym, że czas dla nich stanął w

miejscu jest nieco wyświechtany,

ale takie właśnie odnosi się wrażenie.

Żaden to zarzut, wszak wysmakowane

odwołanie się do przeszłości

może być chwalebne. "Born

Innocent" brzmi bardzo klasycznie,

gdyby nie kwestie brzmienia,

które zdaje się tkwić gdzieś w

połowie drogi pomiędzy charakterem

lat 80., a współczesnymi rozwiązaniami

produkcyjnymi, uwierzyłbym,

że to zaginiony przed laty

album grupy. Jest to muzyka nośna

i przebojowa - pełna patentów charakterystycznych

dla takie grania

przed laty, jak wirtuozerskie solówki

gitarowy czy organy hammonda.

Największą zagadką jest dla mnie

Graham. Przy całej sympatii do

niego, słychać, że nie jest w najlepszej

formie wokalnej. Chrypka w

głosie, która niegdyś nadawała mu

charakteru, obecnie zaczyna dominować.

Można odnieść wrażenie,

że wokalista męczy się, śpiewając

na granicy swoich możliwości (jak

w "We Still Remember" czy "I Am

the King"). Momentami słychać, że

wychodzi lekko poza tonację. Nie

jest to jednak wykonanie jakoś

szczególnie złe, a w pewnym sensie,

nadaje mu wręcz autentyczności.

Bo właśnie z tym mamy tutaj do

czynienia. "Born Innocent" to wyraz

pasji tego siedemdziesięciodwuletniego

człowieka do muzyki,

RECENZJE 167

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!