HMP 77 Destroyers
New Issue (No. 77) of Heavy Metal Pages online magazine. 75 interviews and more than 200 reviews. 224 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Destroyers, HammerFall, Raven, Shadow Warrior, Vicious Rumors, EvilDead, Heathen, Hexx, Thrust, Onslaught, Iscariota, U.D.O., Doro, Torch, Hittman, Glacier, Iron Angel, Primal Fear, Death Dealer, Them, Alcatazz, Messiah, Wolf, Kansas, Ayreon, Exlibris, Lonewolf, Falconer, Stalker, Attick Demons, Satan’s Fall, Deathstorm, Pessimist, Nuclear Warfare, Airforce, High Spirits, High Spirits, Night, Starblind, Greydon Fields, Angel Blade, Töronto, Venator, Speed Queen, Soulcaster, Thundermother, Hexecutor, Warfect, Coltre, Fer De Lance, Stygian Crown, Pale Divine, Early Moods, Northern Crown, Northwind, Black Knight, Canedy, Darker Half, Sinsid, Moravius and many, many more. Enjoy!
New Issue (No. 77) of Heavy Metal Pages online magazine. 75 interviews and more than 200 reviews. 224 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Destroyers, HammerFall, Raven, Shadow Warrior, Vicious Rumors, EvilDead, Heathen, Hexx, Thrust, Onslaught, Iscariota, U.D.O., Doro, Torch, Hittman, Glacier, Iron Angel, Primal Fear, Death Dealer, Them, Alcatazz, Messiah, Wolf, Kansas, Ayreon, Exlibris, Lonewolf, Falconer, Stalker, Attick Demons, Satan’s Fall, Deathstorm, Pessimist, Nuclear Warfare, Airforce, High Spirits, High Spirits, Night, Starblind, Greydon Fields, Angel Blade, Töronto, Venator, Speed Queen, Soulcaster, Thundermother, Hexecutor, Warfect, Coltre, Fer De Lance, Stygian Crown, Pale Divine, Early Moods, Northern Crown, Northwind, Black Knight, Canedy, Darker Half, Sinsid, Moravius and many, many more. Enjoy!
- No tags were found...
You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
Moravius - King's Grave
207 Leviathan
Moravius to zespół z Moraw, który
powstał w 2005 roku. Muzycznie
osadowił się w europejskim
melodyjnym speed/power metalu,
gdzieś między Stratovarius, Edguy
oraz Rhapsody. Są jeszcze inne
odnośniki, typu Helloween czy
Gamma Ray ale muzycy od początku
zdecydowanie bliżsi są
współczesnemu power metalu, datowanemu
na lata dwutysięczne.
Pierwszą próbą zaistnienia formacji
była EPka "Back Again"
(2006), repertuar tego wydawnictwa
został później wykorzystany na
pełnym debiutanckim albumie
"King's Grave", oprócz utworu
"Destiny". Ogólnie odpowiedzialność
za pierwszy album spoczywał
na wokaliście Daliborze Halamicku
i gitarzyście Petrze Strauchu,
który odpowiadał również za klawisze,
programowanie perkusji, a
także za aranżacje i ogólnie muzykę.
Co niestety słychać, bo brzmienie
całej sesji nie do końca jest dopracowane.
Tak to jest, jak zespół
to bardziej projekt. Niemniej w
czasie nagrań udzielali się inni muzycy,
chociażby koleżeństwo z byłej
kapeli Dalibora - Salamndry -
czyli keybordzistka Hanka Slachtova
i gitarzysta Karel Repecky
czy też spora gromadka wokalistek
i wokalistów wspomagających. Na
płycie przeważają szybkie i żwawe
melodyjne kawałki choć w jej pierwszej
części znalazły się kompozycje
utrzymane w średnich tempach
oraz jedna wolna. Te utwory
wprawdzie same w sobie są całkiem
niezłe oraz posiadają swój
klimat to, niestety nie robią najlepszego
wrażenia. Ta impresja zmienia
się na lepszą w momencie gdy
zespół przyśpiesza. Te szybkie kawałki
mają w sobie moc głównie
dzięki wyeksponowaniu gitar, aczkolwiek
utrzymane są w konwekcji
melodyjnego power metalu, więc
na thrashową potęgę nie ma co liczyć.
Wśród nich są też momenty
lżejsze i zwiewne. Sporo w nich też
elementów, które można określić
jako neoklasyczne. Poza tym wokaliście
często towarzyszą chóry, w
których na plan pierwszy przebijają
się panie. Wszystko to nadaje
pewnego posmaku słodyczy, choć
w porównaniu z tym co działo i
dzieje się na tej scenie to ekipa
Moravius bardziej stara się w tym
temacie utrzymać pewien status
quo. Jest melodyjnie, czasami przebojowo,
jednak Czesi nie zapominają
z jakiego źródła bije ich muzyka.
Najciekawszym kawałkiem wydaje
się żwawy i mocno neoklasyczny
"On The Run", całkiem niezłe
są też szybkie "Strayed Sheep" oraz
"King's Grave Part.3 - The Deal",
ten ostatni ze znakomitym klimatem.
Jeszcze chwila o Daliborze
Halamicku. Śpiewa on dobrze i
poprawnie, niestety w jego barwie
nie ma czegoś charakterystycznego,
co by od razu zwracało uwagę
na jego głos. Można to zestawić z
Gedy Lee, którego głos nie ma co
równać się z Robertem Plantem
czy Ianem Gillanem. Niemniej
właśnie ta jego niedoskonałość stała
się jedną z bardzo ważnych cech
dokonań Rush. Być może tak będzie
z głosem Dalibora. Ogólnie
"King's Grave" to niezły i solidny
album ale dość daleko od najlepszych
momentów swoich idoli typu
Stratovarius, Edguy, jednak fani
melodyjnego speed/power metalu
nie powinni być nim rozczarowani.
(3)
Moravius - Hope In Us
2016 Self-Released
Debiutancki album Moravius nawet
zdobywa pewną popularność w
Czechach, niestety drogi Dalibora
Halamicka i Petra Straucha rozchodzą
się. Dalibor angażuje się
do hardrockowego Grog, a Peter
do prog-metalowego Solar System.
Jednak w 2014 roku obaj panowie
rozpoczynają rozmowy na
temat reaktywacji zespołu, co zaowocowało
ponownym ich zejściem
się w 2015 roku. Zdawałoby
się, że kapela nabiera wiatru w żagle,
niestety Petr Strauch ostatecznie
rezygnuje z kontynuowania
kariery pod szyldem Moravius.
Niemniej po tej współpracy zostaje
materiał, który znalazł się na omawianym
"Hope In Us". Co prawda
Petr nagrał ponownie wszystko
sam ale tym razem na tyle dobrze,
że muzyka uzyskuje jasny heavy
metalowy sznyt, choć też chętnie
korzystał z neoklasycznego arsenału,
za to nie starał się zmienić powermetalowej
tożsamości formacji.
Także na "Hope In Us" nic się nie
zmienia, to ciągle melodyjny power
metal, który stawia na wpadające
w ucho motywy oraz na neoklasyczne
elementy. Ciągle też muzycy
korzystają z neutralnych
dźwięków i klimatów a także
chórów, w których prym wiodą kobiece
głosy. Jakkolwiek jest to charakterystyczne
dla Noravius nie
oznacza, że to dla nich najlepsze
rozwiązanie. Po raz pierwszy w
większym wymiarze wykorzystano
elementy orkiestracji. Pojawiły się
one w najbardziej rozbudowanej
kompozycji, w ponad trzynastominutowej
"Requiem", która intryguje
również różnorodnością i kontrastami.
Niemniej znowu najjaśniejszym
punktem płyty jest neoklasyczny
kawałek, "Broken Frame".
Tak jak wspomniałem zdecydowanie
lepiej jest z brzmieniem
muzyki na tym krążku. Pod tym
względem "Hope In Us" przebija
debiut. Pozostaje kwestia braku
cha-rakteru niektórych fragmentów
w muzyce oraz wokalu Dalibora.
Jednak jest to tak samo jak
ze stylem, który uprawia Moravius
czyli melodyjny power metal,
bo albo go się kocha albo go się
nienawidzi. (3,5)
Moravius - Wind From Silesian
Land
2020 Ragtime
Na "Wind From Silesian Land"
pomysł na muzykę wciąż nie zmienia
się, ciągle mamy do czynienia z
szybkim melodyjnym power metalem
zagranym po swojemu. W zespole
nadal śpiewa Dalibor ale
tym razem wspierają go gitarzyści
Dockalik i Novak, kiedyś grali w
Archon. Kolejnym wsparciem jest
nowy basista Patrik Hrncir, a jedynie,
jako sesyjny muzyk gra perkusista
Dusan Kiss. Ta stabilizacja
w szeregach zespołu dała Czechom
sporej wiary w siebie, co zaowocowało
bardzo solidnymi kompozycjami.
Jednak jak ktoś był
uważny to mógł spostrzec, że w
składzie nie ma klawiszowca, co
prawda keyboardy nie znikły ale
na prawdę są absolutnym tłem i
aranżacyjnym dodatkiem. Na plan
pierwszy wychodzą gitary, nadając
kapeli jeszcze wyraźniej heavy/power
metalowego charakteru z namacalnym
akcentem neoklasycznym.
Jedynie w bonusowym
"Religion" klawisze stają w szranki
z gitarami w neoklasycznej wojence.
Nie ma też chórków z wyeksponowanymi
żeńskimi głosami,
poza jednym momentem (ale o
tym później). Jak dla mnie formacja
wreszcie osiąga swój charakter,
który ma swoje miejsce na scenie
melodyjnego power metalu ale tego
bardziej klasowego. Fakt, ciągle
Czechom daleko do najlepszych
produkcji z tego stylu, ale ich pomysł
na tę muzykę i jej solidne wykonanie,
każe patrzeć na tę formacje
zupełnie inaczej. Tak jak wspomniałem
kompozycje na "Wind
From Silesian Land" są zacne i łatwiej
jest wskazać te słabsze momenty,
a takim jest wolna i bardzo
zachowawcza ballada "Never
Again". No i tu na nowo w końcowej
fazie kawałka pojawiają się w
chórkach panie. A to, że postawienie
przez Czechów na gitary wyszło
im na dobre niech świadczy
kolejny bonusowy kawałek, którym
jest koncertowa (gitarowa)
wersja "Back Again". Ten album to
kawał solidnego grania i bracia
Czesi nie mają czego się wstydzić
wśród fanów i muzyków melodyjnego
power metalu. (3,7)
\m/\m/
cisco, bo w roku następnym nie pozostało
z niej nawet wspomnienie.
Reaktywacja na początku tego wieku
i bez płytowego dorobku, była
raczej nieporozumieniem, ale zespół
nie dał za wygraną, ponownie
wznawiając działalność w roku
2013. Plus to ponowny akces Scotta,
ale na tym kończy się lista obecnych
atutów grupy. Ten smutny
stan rzeczy bezlitośnie obnaża najnowsza
EP "Volition" - trudno
przecież traktować poważnie zespół,
który przez siedem lat stworzył
raptem cztery nowe utwory, w
tym singlowy "The Baroness", opublikowany
już jakieś pięć lat temu.
Gdyby jeszcze te nowe numery
trzymały poziom, ale niestety, o
klasie dawnych kompozycji nie ma
mowy. Mamy za to ni to funk, ni
groove metal w kiepściuchnym
wydaniu ("Not For You"), tandentny
hip-hop z autotune'm ("What
Are We Coming To?") i istną kpinę
z dawnego dorobku Mordred
("The Love Of Money"). Broni się
za to, wspomniany już "The Baroness",
ale i tak w najlepszych latach
zespołu byłyby to co najwyżej
utwór na stronę B singla. Włączę
więc sobie "The Next Room", a o
tym niewypale postaram się jak
najszybciej zapomnieć... (1)
Wojciech Chamryk
Mosh-Pit Justice - The Fifth Of
Doom
2020 Iron Shield
Bułgarska scena thrashowa nie jest
u nas zbyt znana, co nie znaczy, że
brakuje tam solidnie łojących zespołów.
Mosh-Pit Justice należy
do tych młodszych, ale istniejąc od
roku 2012 dorobił się już pięciu
albumów. Najnowszy "The Fifth
Of Doom" potwierdza, że chłopaki
lubują się w oldschoolowym thrashu
z lat 80., za nic mając jakieś
nowomodne jego odmiany. Jak to
zwykle bywa, najlepsze dostajemy
na początek: siarczysty "Designed
To Suffer" to mocny, dynamiczny
numer z ostrym wokalem i chóralnym
refrenem, solo też jest niczego
sobie. Następny w kolejności "Destined
To Row" też ma fajny patent
w postaci majestatycznego zwolnienia,
jednak już na wysokości
trzeciego "Voices Below" okazuje
się, że szybsze utwory w wydaniu
Mosh-Pit Justice są jednak bardzo
sztampowe, żeby nie powiedzieć,
tak jak w przypadku utworu tytułowego,
nawet amatorskie. Również
próba wykorzystania w tym
numerze przez Peicha czystych
wokali wypada niezbyt korzystnie,
bo śpiewać chłopina za bardzo nie
194
RECENZJE