30.01.2015 Views

Pokaż treść!

Pokaż treść!

Pokaż treść!

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

ALMAIDA D'ETREMONT CZyLI NAMIĘTNOŚĆ SERCA 221<br />

wi sobie: ci panowie, którzy są ze mną, z pewnością nie m ają przyjaciółki<br />

tak ślicznej... I wywołuje w pamięci delikatne usta Almaidy, not<br />

ruchliwy i cienki, powłóczystość spojrzenia, ciepłą prężność szyi, wdzięk<br />

zamglony nóg pod muślinem.<br />

Nagle na horyzoncie zaznacza się ostry zarys gór. Tu i owdzie, przerzynając<br />

mgłę, jaśnieją, jak żyły nieba, grzbiety z ciemnego lazuru,<br />

przecięte siatkami śniegów. W ,miarę tego, jak podnosić się do góry,<br />

i zmieniać położenie, szczyty, spiętrzone jedne przed drugimi, zdają się<br />

przenosić z miejsca, a czuby ich odnawiać się.<br />

Pogrążają się w noc niebieskawą świerków. Słychać ciągłe kije<br />

ukośne, próbujące po omacku gruntu od strony, gdzie nie ma otchłani.<br />

Oto pierwsze łyskliwe pole śnieżne... Uwaga!<br />

Pietrek ma torować drogę. W aha się, potem zagłębia stopy rezolutnie<br />

w śnieg, który mu sięga kolan. Otwory, w ten sposób wygniecione,<br />

i w które skolei każdy z turystów stawia nogę, m ają zielonkawy połysk<br />

izeki głębokiej.<br />

— Spójrzcie w dół.<br />

— Tak. Śnieży...<br />

— Tak, i nawałnica z wichrem... Ostrożnie! Połóżmy się... Te krupy<br />

śniegu palą twarz i ręce. Jak iskrami. Oto... kuna, tam! Czy widzicie<br />

tę kunę...<br />

— Nie poruszajmy się już.<br />

Trw ają nieruchomi, z twarzą zwróconą w dół, uczepieni swych kijów<br />

z obawy, że porwie ich wichura.<br />

Ruszają wreszcie. Nie ma już nic aż do granic nieba, prócz jednej<br />

olbrzymiej kopuły żółtej lub białej, pod którą nie istnieje nic, ni<br />

szmer ni poruszenie; Zdaje się, jakby mucha w przelocie, tak śmiertelna<br />

jest pustka, wystarczyła, aby zatrząść widnokręgiem. Na skutek<br />

mocy huraganu nie podobna jest dosięgnąć szczytu. Trzeba powracać.<br />

Rozpoczyna się ześlizgiwanie. Pietrek pierwszy siada na pochyłości<br />

śnieżnej i pozwala się nieść, kijem od czasu do czasu miarkując tę<br />

szybkość zawrotną. Inni podążają jego śladem ze śmiechem, unoszeni,<br />

z. lędźwiami, podrywanymi garściami kulistego śniegu, uczuwając w<br />

tem, opadaniu niemal prostopadłym wrażenie, jakiego doznaje śpiący,<br />

śniąc, że unosi się, wyciągnięty na grzbiecie.<br />

Wkrótce już opuści się zlodowaciałe pole i powróci w niebezpieczeństwo.<br />

Tam już, w oddali, widać owczarnię, gdzie będzie można<br />

zjeść śniadanie. Pietrek myśli, że dobrze by tam było z Almaidą... Ale<br />

góry są obecnie zbyt rozeźlone. O ciepłej porze będzie tam można<br />

pójść. Świeżą paproć rozłoży się na ziemi... Przyprowadzą z sobą obie

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!