30.01.2015 Views

Pokaż treść!

Pokaż treść!

Pokaż treść!

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

256 Z A KIEW 1D0M UM<br />

nością celujący, chyba jednak opanował — narzucał innym. Nerwowy,<br />

nigdy nie zaznający spokoju, na chwilę nie mający dość, sypał słówkami,<br />

tak, że pamiętam, raz w myślach nazwałem go: „tokarką". Bo wprawiał<br />

się w podobny hałas, terczał, kręcił się, sypiąc trocinami i wiórami,<br />

zanim wydobył kształt, ku któremu dążył. Gdyby nie chęć<br />

okazania się również takim — bo u wielu ją budził — byłoby to może<br />

do zniesienia. Ale narzucał nam nie tylko swoje żarty, lecz sam sposób<br />

zabawy i przypominam sobie wybornie, ile to razy nagle milkł ktoś<br />

z towarzystwa w poszukiwaniu głupstewek, którymi by się móg'ł popisać,<br />

przeszeptując sobie jakąś gierkę wyrazową, nie mogąc związać końca,<br />

mozolący się, iz twarzą niemądrą, nagle dziecinną i śmieszną, jakby dla<br />

zakładu robił językiem węzełek na korzonku od wiśni. Tego właśnie<br />

nienawidziłem, tej wytwarzającej się nierówności, przymuszającej do<br />

zestawiania się z nim, takim zgrabnym, ale bo też jemu szło od ręki,<br />

lekko i zwinnie. Podawał żarty swoje z całą pewnością, w tempie,<br />

w oplocie gestów jakby w ramie może istotnie nic nie warte, tak, że<br />

się nie zdziwię, gdy te wyżej przytoczone — wypadną mizernie; ponieważ<br />

powtarzam słowa, gdy u Szymka główne było chyba to wpieranie<br />

nam żartu, wmuszanie z tym dodatkowo, że my sami, goniąc za upodobnieniem<br />

się, natrafialiśmy na własną niemożność, jeszcze tym bardziej<br />

skłonieni do podziwu. Mówię o innych, bo poznawałem to samo,<br />

co u siebie — i zmęczenie i chęć dodźwignięcia się i nalot jakiegoś zawstydzenia,<br />

gdy się nie udawało. Żart nasz, wypowiedziany, brzmiał<br />

głucho, jakby tylko zaproponowany, wysunięty na niepewne, podczas<br />

gdy Szymek ciskał swój z rozmachem i swobodą, niby na marmur<br />

srebrny pieniądz, o którym wiedział, że to — rzetelny. Zdarzały się<br />

spośród moich niektóre chyba też całkiem trafne. Umiem sam wpaść<br />

na koncept. Nie cenię szczególnie tych z rodzaju Szymka, zdaję sobie<br />

jed.iak sprawę, że odgrywa tu rolę raczej chęć stale czuwająca, niż wybitniejszy<br />

spryt, czy poczucie humoru. Szymek koniecznie musiał żartować,<br />

lubiał się tak narzucać, wybrał sobie tę linię przekręceń, wprawił<br />

się. I nigdy by mnie to nie obeszło, gdyby nie jego zwycięskie tony,<br />

toczenie oczami, pauzy wytrzymywane po każdym odezwaniu, a następnie<br />

przypominanie, co mu się głównie danego wieczoru udało, przenoszenie<br />

z dnia na dzień, od jednych do drugch, a z tym — puszczanie<br />

mimo uszu wszystkiego co cudze, nie zważanie, gdy na przykład ja coś<br />

rzuciłem. To mnie obruszało.<br />

Często taką z sobą umowę zawierałem, tak sobie poprzysięgałem, że<br />

się nie odezwę, że swojej uwagi w ogóle nie skłonię w te obręby, gdzie<br />

on był taki kontent z siebie j niezmordowany. Rozumiałem, że wystar­

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!