You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
ALMAIDA D‘ET REMONT CZyLI NAMIĘTNOŚĆ SERCA 22 5<br />
wypełnia jej uszy poszumem kaskad... Potem zdaje się widzieć wspinającego<br />
się, jak chude koźlę, Pietrka nad brzegiem przepaści. Poślizgnie<br />
się na murawie, która jest biała. On pada. Upadł. Um arł<br />
Spoczywa w swoim łóżku z czapką brązową, nasuniętą na oczy. O, jakże<br />
pocałunki jego były gorące!<br />
Krzyczy:<br />
...Nie... Błagam cię... Błagam cię... Odejdź... Zostaw mnie w spokoju.<br />
Pan d‘Astin zbliża się do nich:<br />
— Droga moja Eleonoro... Czy zechcesz nas chwilkę zostawić sanych...<br />
...Moje dziecko, — mówi do Almaidy, ty cierpisz, prawda<br />
— O! O! tak, jakżeż cierpię...<br />
— Moje dziecko, trzeba ci wielkiego odpoczynku... Proszę cię n ajmocniej,<br />
zawierz mi. Zamieszkasz na czas pewien w moim zamku. Będziemy<br />
sami i nic ci nie zakłóci spokoju... Nie wiem czemu, ale zdaje<br />
mi się, kochana moja, jak gdyby to wola drogich twoich rodziców<br />
przemawiała przeze mnie. Powiedz, czy zechcesz, czy zechcesz przenieść<br />
się do mnie<br />
— Tak — odpowiada łagodnie.<br />
— Dobrze więc, trzeba, żebyś opuściła te miejsca dziś wieczór.<br />
Przyślę tutaj mego zastępcę, iżby czuwał, aby nic tutaj nie strwoniono.<br />
Wypocznij chwilę w twoim pokoju. Pojedziemy za dwie godziny.<br />
Kareta moja czeka. Przyślemy tutaj w tych dniach po to, co ci nie<br />
jest niezwłocznie potrzebne. \<br />
Almaida d‘Etremont rozgościła się już u p. d ‘Astin. Tyle wypadków<br />
zaciera w niej niekiedy dokładność myślenia, tak, iż wydarza się jej<br />
w pewnych chwilach zapomnimać o swym stanie. Zdarza jej się —<br />
rzecz osobliwa — móc, dzięki tym zawieszeniom myśli, kosztować<br />
niekiedy czaru wiosny, która poczyna zdobić stare domostwo.<br />
Jest w niej jakby drżenie źródła w głębi traw. W tedy mówi sobie:<br />
uspokój się. Nie ma nic, coby cię niepokoiło.<br />
Ale wkrótce opuszcza ten sen, i, jak brzeszczot, przeszywa ją wtedy<br />
rzeczywistość, której zimne przenikanie zdaje się uczuwać tam, gdzie,<br />
powiada sobie, musi być brzeg serca. W oń fiołków mdli ją aż do<br />
przyprawienia o nudności. Wszelki zapach staje się jej zbyt mocny.<br />
Pan d‘Astin pozostawia ją samą, ile tylko sobie życzy. Przechadza<br />
się po gazonach, pieszcząc z nieskończoną tkliwością niski łeb starego