HMP 56
New Issue (No. 56) of Heavy Metal Pages online magazine. 69 interviews and more than 150 reviews. 140 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Sabaton, Helstar, Satan’s Host, Hirax, Flotsam And Jetsam, Battleaxe, Manowar, Virgin Snatch, E-Force, Suicidal Angels, Hatriot, Meliah Rage, Realm, Grand Magus, Benedictum, Hellion, Slough Feg, Vicious Rumors, Mekong Delta, Kill Ritual, Leviathan, Metal Inquisitor, Stormzone, Edguy, Sonata Arctica, Nightmare and many, many more. Enjoy!
New Issue (No. 56) of Heavy Metal Pages online magazine. 69 interviews and more than 150 reviews. 140 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Sabaton, Helstar, Satan’s Host, Hirax, Flotsam And Jetsam, Battleaxe, Manowar, Virgin Snatch, E-Force, Suicidal Angels, Hatriot, Meliah Rage, Realm, Grand Magus, Benedictum, Hellion, Slough Feg, Vicious Rumors, Mekong Delta, Kill Ritual, Leviathan, Metal Inquisitor, Stormzone, Edguy, Sonata Arctica, Nightmare and many, many more. Enjoy!
- No tags were found...
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
Foto: Shakin Street
wany! Zgadzam się, że to nasz najlepszy album! Chociaż
szczerz lubię je wszystkie! To właśnie Sandy
Pearlman zajął się nami i zaangażował nas na Black
and Blue Tour!
Właśnie, to dzięki niemu mogliście grać na wspólnej
trasie z Blue Öyster Cult i Black Sabbath w 1980r.
Jak wspominasz te koncerty? Było to chyba coś
wspaniałego móc co wieczór oglądać, będących wówczas
w szczytowej formie, Ronniego Jamesa Dio i
instrumentalistów Sabbath?
Uczestniczenie w tej niesamowitej przygodzie było
wielka przyjemnością! Pamiętam wszystkie koncerty!
Tak! Było jak w bajce! Niesamowicie! Ronnie James
Dio miał niepowtarzalny głos w tak drobnym ciele!
Był kochany!
Ale to Ronnie James Dio w pewnym sensie przyczynił
się do zawirowań personalnych, bowiem przedstawił
Rossowi The Bossowi technicznego Black
Sabbath, basistę Joeya De Maio, czego skutkiem
było odejście waszego gitarzysty w 1982 r. i powstanie
Manowar?
Ronnie nie miał nic wspólnego z zawieszeniem działalności
Shakin' Street! Moi muzycy Eric i Ross nie
potrafili się dogadać! Dlatego wszyscy zdecydowali się
wrócić do Francji, oprócz mnie! Chciałam zostać w
Stanach i założyć nowy zespół! Zamiast tego ciężko
zachorowałam i wyszłam za mąż za Damona Edge'a z
grupy Chrome. Po tym próbowaliśmy nagrać album z
CBS we Francji, ale nasi fani byli bardzo rozczarowani…
we Francji! Po "Solid As A Rock"!!! Nie, zrezygnowaliśmy!
Myślisz, że Ross czuł się lepiej z rodakami w zespole?
A może wolał grać cięższą, jeszcze mocniejszą
muzykę, co w Shakin' Street mogłoby się nie udać?
Joey i Ross spotkali się i stworzyli Manowar. Stali się
wielcy i sprzedali miliony płyt! Ross był bardzo szczęśliwy,
że mógł być ze swoimi przyjaciółmi z Nowego
Jorku.
Co sprawiło, że z kolejnym gitarzystą, znanym z gry
w licznych zespołach Duckiem MacDonaldem, nie
udało się wam stworzyć stabilnego składu?
Duck był idealny, ale język francuski już nie bardzo!
Śpiewać heavy metal po francusku? Nigdy nie zerwałam
z muzyką i nigdy tego nie zrobię!
Wasze drogi się rozeszły, ale nie zerwaliście z muzyką?
Czy przez te lata od czasu do czasu pojawiała
się gdzieś myśl, że może warto ponownie spróbować
z Shakin' Street? W końcu zdecydowaliście się na ten
krok 10 lat temu. Czy to powodzenie koncertów na
festiwalach i zarejestrowanego wówczas albumu
koncertowego sprawiło, że zdecydowaliście się na
kontynuację działalności?
W 2004 roku, producent Christophete Goffette poprosił
nas, żebyśmy zebrali zespół na jeden show z Vanilla
Fudge, Arthurem Brownem, The Pretty Things,
Little Bob Story i wieloma innymi w Olympii w
Paryżu. Jean Lou Kalinowski, mój oryginalny perkusista,
i ja poprosiliśmy Rossa i Roberta Kriefa z Trust,
żeby z nami zagrali! Zgodzili się… To był ogromny
sukces! Jean Lou Kalinowski chciał kontynuować i
pomógł nam nasz przyjaciel, Philippe Bonanno, który
chciał być naszym producentem! Weszliśmy do studia
Trianon Hall w Paryżu i nagraliśmy "21th Century
Love Channel" w 2009 roku, który niestety został wydany
przez wytwórnię, która obdarła nas do kości! Tak
jak zresztą innych! Bennett Records…
Czy Ross The Boss jest obecnie stałym członkiem
składu, czy też zagrał na "Psychic" gościnnie?
Ross jest naszym stałym muzykiem! Jesteśmy dobrymi
przyjaciółmi i lubi grać z nami! Ma dobry charakter,
jest bardzo przyjacielski! Jesteśmy bardzo blisko!
Wspomaga was też basista równie znanej innej francuskiej
grupy, Fred Guillemet z Trust?
Fred Guillment jako basista jest prawdziwą bombą!
W przeszłości grał w Trust. Jest pewnie najlepszym
basistą we Francji!
Wydaliście też pięć lat temu album "21st Century
Love Channel", a w tym roku podpisaliście się pod
czwartym studyjnym dziełem Shakin' Street, "Psychic".
Co artystów z takim bagażem doświadczeń jak
wasz inspiruje do nagrania kolejnej płyty, zwłaszcza
w tych niezbyt przychylnych dla ciężkiej muzyki, czasach?
To bardzo gitarowa płyta - nie macie poczucia
tego, ze gdybyście wydali taki album w 1981 czy 1982
r., zostałby on wówczas przyjęty entuzjastycznie, bo
taka muzyka była na topie, a wasza kariera też potoczyłaby
się inaczej?
Tak, zgadzam się z tobą. Gdybyśmy wydali te dwa albumy,
"21st Century" i "Psychic", we wczesnych latach
80-tych prawdopodobnie cały czas byśmy grali.
Tak, byłoby to dla nas lepsze! Zrobienie sobie przerwy
było błędem! Byliśmy jednak zaangażowani w wiele
innych rzeczy… Małżeństwo… Dzieci… Po prostu życie!
Czyli gracie to, co czujecie, nie zwracając uwagi na
mody i trendy, nie spoglądacie też w przeszłość, bo
nie da się jej już zmienić - żyjecie obecną chwilą, czerpiąc
z muzyk jak najwięcej satysfakcji?
Wykonuję wszystkie rodzaje muzyki, mój perkusista,
Jean Lou Kalinowski, też gra w innych zespołach. Kocham
czysty rock'n'roll! Nie jestem pewna, czy chciałabym
grać w jakimś innym stylu! Chcę utrzymać klasyczny
styl z naszymi nowymi gitarzystami, Philippe
Kalfonem i Olivierem Spitzerem, którzy również są
dobrymi przyjaciółmi! Chciałabym, żeby wszystko
było jak w rodzinie! Potrzebuję tego do szczęścia! Mój
zespół to moja rodzina, z wszystkimi wzlotami i upadkami
C'est la Vie! Muzyka to nasze życie więc… czerpiemy
z niej satysfakcję…
Wojciech Chamryk & Anna Kozłowska
HMP: W dzisiejszych czasach każdy młody zespół
chce jak najszybciej wydać płytę, tymczasem
wy nie spieszyliście się, nagrywaliście kolejne demówki
- zależało wam na tym, by debiutancki album
Saffire był jak najbardziej dopracowanym
monolitem, bez wypełniaczy i niepotrzebnych
utworów?
Victor Olsson: Ważne było dla mnie, żeby wiedzieć,
że pierwszy album jaki wydamy mógł zostawić
po sobie ślad. Nie podoba mi się idea wydawania
albumu tak po prostu. Dema były w pewnym
sensie dowodem i wyznacznikiem tego, na
czym staliśmy w tamtym okresie. Jak dla mnie, nie
byliśmy gotowi, aż do nagrania naszego ostatniego
dema. Było ono dowodem na to, że byliśmy wystarczająco
dobrzy i dojrzali, żeby zarejestrować
świetny album, z którego wszyscy bylibyśmy dumni.
Dlatego kiedy uznaliście, że to już jest to, o co
wam chodzi w muzyce zintensyfikowaliście prace
nad nowymi utworami, które trafiły na materiały
demo z 2009 i 2011 roku?
Myślę, że w pewien sposób zawsze wiedziałem jak
powinien brzmieć mój zespół, ale zawsze lubiłem
łączyć różne rzeczy. Nie widzę sensu w robieniu
czegoś dokładnie tak samo jak 30 lat temu. Chodzi
mi o to, że jeśli chcę posłuchać czegoś w stylu Deep
Purple, to włączę sobie po prostu ich album. W latach
2010 - 2011 znaleźliśmy nowego wokalistę,
Tobbe'a, i nagle wszystko zaczęło się kręcić. Naprawdę
potrafił dobrze oddać wszystkie moje pomysły
i melodie, które miałem w głowie, wprowadzić
je w życie, co dało zespołowi niezłego kopa i
rozwinęło nas jako grupę.
To dzięki temu podpisaliście kontrakt z Inner
Wound Recordings, czy przedstawiliście firmie
pełny, gotowy do wydania album?
Zdecydowaliśmy się nagrać album na własną rękę,
żeby mieć pewność, że wszystko wyjdzie tak, jak
chcieliśmy i bez żadnych terminów. Ominęliśmy
cały etap "wysyłamy dema i mamy nadzieję na kontrakt
płytowy". Czuliśmy się całkiem pewni tego, że
nasz album okaże się wystarczająco dobry, żeby
wydała go dobra wytwórnia.
"From Ashes To Fire" to metal progresywny, urozmaicony
i efektownie zaaranżowany - myślę, że
ta płyta nie przybrałaby takiej formy, gdyby nie
fakt, że część z was grała wcześniej inne rodzaje
metalu, oraz wpływy innych rodzajów rocka, np.
progresywnego z lat 70-tych i 80-tych?
Dzięki! Myślę, że masz rację. Wszyscy interesujemy
się tym samym, ale gdyby każdy w zespole słuchał
tylko Iron Maiden, prawdopodobnie brzmielibyśmy
jak kolejna nuda zerżnięta z Maiden.
Dzielimy tę samą pasję do hard rocka lat 70-tych i
początku lat 80-tych, ale Tobbe śpiewa też w zespole
thrash metalowym, Anton tworzy dużo muzyki
funkowej, Magnus kocha materiał progresywny
z lat 70-tych, a Dino jest pianistą o klasycznym
wykształceniu. Podoba mi się pomysł tworzenia
muzyki, w której wszystkie nasze inspiracje
łączą się w taki lub inny sposób. Dzięki temu, nasza
praca jest bardziej interesująca.
Dlatego obecność na płycie chociażby utworu
"Modus Vivendi", kojarzącego się z dokonaniami
amerykańskich grup takich jak Styx - melodyjnych,
ale dopracowanych formalnie, pełnych rozmachu
kompozycji?
Tak, "Modus Vivendi" jest jednym z tych utworów,
który ma w sobie wiele różnych wpływów. Kochamy
brzmienie analogowych syntezatorów z lat 70-
tych, organy Hammonda, mieszanie ich z ciężkimi
riffami i chwytliwymi refrenami jest tym, co pewnie
zawsze staramy się robić. Jednak w tej piosence,
podejrzewam, że syntezatorowe intro stało się
bardziej widoczne i przypomina takie zespoły jak
Styx. Co jest dla nas całkowicie w porządku
(śmiech). Styx to świetny zespół.
Dokładnie, zwłaszcza z początków kariery.
(śmiech) W tych cięższych numerach jak "The
Redemption" też sporo się dzieje - chyba nie lubicie
monotonii i przewidywalnych rozwiązań har-
100
SHAKIN STREET