HMP 56
New Issue (No. 56) of Heavy Metal Pages online magazine. 69 interviews and more than 150 reviews. 140 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Sabaton, Helstar, Satan’s Host, Hirax, Flotsam And Jetsam, Battleaxe, Manowar, Virgin Snatch, E-Force, Suicidal Angels, Hatriot, Meliah Rage, Realm, Grand Magus, Benedictum, Hellion, Slough Feg, Vicious Rumors, Mekong Delta, Kill Ritual, Leviathan, Metal Inquisitor, Stormzone, Edguy, Sonata Arctica, Nightmare and many, many more. Enjoy!
New Issue (No. 56) of Heavy Metal Pages online magazine. 69 interviews and more than 150 reviews. 140 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Sabaton, Helstar, Satan’s Host, Hirax, Flotsam And Jetsam, Battleaxe, Manowar, Virgin Snatch, E-Force, Suicidal Angels, Hatriot, Meliah Rage, Realm, Grand Magus, Benedictum, Hellion, Slough Feg, Vicious Rumors, Mekong Delta, Kill Ritual, Leviathan, Metal Inquisitor, Stormzone, Edguy, Sonata Arctica, Nightmare and many, many more. Enjoy!
- No tags were found...
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
cznie w każdej kompozycji na "Dead
End" w mniejszym lub większym natężeniu.
W "Unlock the Morgue" dość
monotonny początek w średnim tempie
przechodzi nagle w agresywne tremola.
Ciekawostką jest swoisty żart muzyczny
w postaci "Train Raid", którego zawartość
brzmieniową można opisać z przymrużeniem
oka jako thrashabilly. Żaden
zespół crossoverowy nie zbliży się
nawet na milę do tego komiczno-thrashowego
geniuszu. Ponieważ mamy do
czynienia z reedycją wydaną sumptem
Divebomb Records nie mogło też
zabraknąć dobroci w booklecie oraz dużej
dawki bonusowych ścieżek. Są to
utwory z jedynej epki zespołu wydanej
w 1990 roku oraz nagrania demo ścieżek,
które potem zostały nagrane jako
trzeci studyjny album Niemców, zatytułowany
"Nothing Is Sacred". Dzięki
temu na jednej płycie mamy ponad
osiemdziesiąt minut oryginalnego thrashu
spod znaku Grinder, choć muszę
przyznać, że twórczość tego zespołu po
1989 (zaprezentowana na tym wydawnictwie
poprzez utwory bonusowe)
poszła w takim kierunku, z którego nie
trafia do mnie już tak dobrze, jak oryginalne
utwory z "Dead End" czy z debiutanckiego
krążka.
Aleksander "Sterviss" Trojanowski
Hetman - Déja Vu
2009 Accord Song
"Déja Vu" to dziewiąty album Hetmana,
nagrany po skompletowaniu nowego
składu. Jeśli ktoś obawiał się, że
grupa Jarosława Hertmanowskiego
może spuścić z tonu po rozstaniu z wokalistą
Pawłem Kiljańskim, to ewentualne
wątpliwości już na starcie rozwiewa
dynamiczny "Everybody Hell Now" z
zadziornym śpiewem Pawła "Białego"
Bieleckiego. Ciekawostką jest to, że
praktycznie cała warstwa słowna płyty
wybrzmiewa w języku angielskim, poza
deklamowaną przez Julię Hertmanowską
francuskojęzyczną wstawką w
przebojowym "Radiolove" oraz swoistą
klamrą łączącą wstęp i zakończenie epickiego,
pełnego patosu "Damned Soldiers".
Utwór ten jest bowiem dedykowany
rotmistrzowi Witoldowi Pileckiemu
i to właśnie dzieje jego życia i
walki przybliżają fragmenty wygłoszone
po polsku przez Marka Śliwę. Sporo na
tej płycie nawiązań do Scorpions (melodie)
czy Van Halen (aranżacje instrumentów
klawiszowych), jednym z najbardziej
udanych utworów jest też czerpiący
z nurtu NWOBHM i power metalu
lat 80-tych rozpędzony "Bells From
Hell". Z kolei miarowy rocker "All Good
Boys Die Young" to nie tylko cytat klasyka
"Heaven Is Hell" Accept, ale też
swoisty hołd dla tych wszystkich młodych
duchem, których nie ma już wśród
nas, w tym związanych z Hetmanem:
Krzysztofa "Uriah" Ostasiuka, Grzegorza
Petasza, Olka "Egona" Żyłowskiego
czy Karola Helińskiego. Na
płycie Hetmana nie mogło też zabraknąć
urokliwej ballady "Looking For
Another Way", akustycznych partii nie
brakuje też w "Still You" oraz w finałowym,
kojarzącym się z najlepszymi dokonaniami
Whitesnake, "Rising
Storm". Podsumowując: bez dwóch
zdań jedna z najlepszych płyt polskich
klasyków hard 'n' heavy.
Hetman - XX Years
2010 Self-Released
Wojciech Chamryk
"XX Years" to, jak łatwo się domyślić,
album podsumowujący jubileusz 20-
lecia działalności zespołu Hetman. To
dwupłytowe wydawnictwo składa się z
CD i DVD: płyta audio zawiera wybór
15 zremasterowanych ballad z dorobku
zespołu, na DVD mamy zaś zapis koncertu
z Progresji z 15 maja 2008r.,
wzbogacony rozmowami z muzykami
Hetmana. Ballady były od początku istnienia
zespołu jego swoistym znakiem
rozpoznawczym, co "The Best Of
Ballads" potwierdza w nader dobitny
sposób. Mamy tu rzeczywiście niemal
wszystko co najlepsze z dyskografii zespołu:
od "Easy Rider", "Okrętu widmo",
"Złych snów", do "Porwanego za młodu"
czy dylanowskiego klasyka "Knockin' On
Heaven's Door". Czasy albumu "Co jest
grane!?" przypomina więzienny evergreen
"Czarny chleb i czarna kawa", nie
zabrakło też klimatycznych utworów instrumentalnych,
"Wszystko ma swój
początek i koniec" oraz "Pamięć". Są też
dwa utwory bonusowe. "Najlepsze dni"
to rasowe, przebojowe granie z melodyjnym
refrenem i dynamiczną gitarową
solówką. "Na opolskim rynku" to z kolei
kompozycja Katarzyny Gaertner,
znana, m.in. z wykonania Janusza
Laskowskiego. Tu zespół postawił na
stricte gitarową aranżację, ostre riffowanie
i zadziorny śpiew, ale nie obyło
się też bez ukłonu w stronę białostockiego
barda, dzięki wykorzystaniu akordeonu
w wolniejszej części utworu. Hetman
zresztą nie od dziś wzbogaca swe
utwory instrumentarium niezbyt powszechnie
kojarzonym z hard rockiem
czy heavy metalem, czego dowód mamy
również w "Ostatniej piosence" z partią
saksofonu. DVD "Live In Progresja"
zawiera 8 utworów, poprzedzielanych
rozmowami z muzykami, przede wszystkim
z liderem grupy, Jarosławem
Hertmanowskim. Sam koncert może
nie imponuje specjalnie jakością w
dobie obecnych wypasionych produkcji,
ale to solidna rejestracja dokonana
dwiema kamerami, dobrze oddająca
atmosferę koncertów Hetmana. Mamy
tu takie skrócone "The best of Hetman
live", z obowiązkowymi numerami jak:
"Ekstradycja", "Banita" czy "Skazaniec".
W "Terrorism" śpiew Pawła Bieleckiego
dopełnia growl Adriana Pełki z
Empheris, z kolei "Wiedźmę" dopełnił
występ tancerki, udzielającej się też
wokalnie. Szkoda tylko, że zabrakło tu
dokładnej książeczki z informacjami o
utworach, odpowiadających za nie
składach, etc., co może być pewnym
problemem dla dopiero zaczynających
swą przygodę z muzyką Hetmana, ale i
tak warto sięgnąć po "XX Years".
Wojciech Chamryk
Living Death - Vengeance of Hell
2014/1984 High Roller
Debiutancki album Living Death doczekał
się kolejnej reedycji, tym razem
sumptem High Roller Records. Co
ciekawe na tym wydawnictwie możemy
usłyszeć utwory, które zostały poddane
ponownemu zmiksowaniu w 1985 roku,
czyli w następnym roku po pierwotnej
premierze krążka. Sam remiks ma swoje
plusy i minusy. Z jednej strony wszystko
jest w nim lepiej słyszalne i gitary
oraz bas są o wiele czystsze. Sam dźwięk
stał się także przy tym bardziej przestrzenny,
a i niektóre wpadki produkcyjne
zostały skrzętnie zniwelowane. Z
drugiej strony po tym sprzątaniu dźwięk
stracił swoją kompresję przy okazji
gubiąc po drodze nieco swojej mocy. Na
szczęście High Roller wpadł na absolutnie
genialny pomysł. Otóż na płycie
zostały umieszczone zremiksowane i
zremasterowane wersje utworów, a
także zremasterowana oryginalna zawartość
krążka z 1984 roku. Dzięki
temu zabiegowi można porównać czy
preferuje się utwory ciaśniejsze i pełne
kompresji czy cieńsze lecz bardziej
przestrzenne. Remiksy utworów stanowią
bardzo ciekawe spojrzenie na muzykę
Living Death z wczesnego okresu.
Fakt faktem, niektóre utwory jak
"Living Death" albo "Labirynth" dużo
zyskują po ponownym zmiksowaniu.
Co do samej zawartości muzycznej krążka,
ci którzy znają nazwę Living
Death dokładnie wiedzą czego mogą się
spodziewać. Surowe riffy, które wręcz
promieniują rokiem 1984 (kłaniają się
"Gates To Purgatory" Running Wild,
"Sentence of Death" Destruction i wczesne
demówki Iron Angel), aranżacje
utworów, mieszające thrash metal z
wpływami speed i heavy metalowy oraz
jedyny w swoim rodzaju wokal Thorstena
"Toto" Bergmanna. O głosie
Toto i jego pozytywnych i negatywnych
aspektach można wręcz napisać pokaźnych
rozmiarów pracę dyplomową.
Toto należy do tych wokalistów, których
można albo lubić albo nienawidzić.
Jego barwa głosu jest niezwykle niejednoznaczna.
Z jednej strony bardzo
dobrze koreluje z agresywną i intensywną
muzyką Living Death, z drugiej
zalatuje amatorszczyzną i silnymi problemami
z nieokiełznanymi strunami
głosowymi, co słychać na przykładzie
"My Victim" albo "Riding a Virgin". Niezależnie
od opinii jaką ma się na temat
wokali Toto Bergmanna, to bez jego
charakterystycznej maniery piania niczym
przekupka na odpuście muzyka
Living Death wydaje się niepełna. Zabójcze
tremola i pogięte riffy poprzeplatane
z niezmiernie kreatywnymi przejściami
stanowią kompozyt, który został
pokryty chyba najdziwniejszymi wokalami
w historii heavy metalu. Fakt faktem,
ten album jest już właściwie kultowy
- samo z siebie się to nie wzięło!
Aleksander "Sterviss" Trojanowski
Living Death - Metal Revolution
2014/1985 High Roller
Living Death, siedząc w thrash metalowej
ekstremie, nie popadało w rutynę
i sztampę. Choć, gdy pierwsze studyjne
dokonania tej załogi ujrzały światło dzienne,
thrash sam w sobie nadal był w
fazie krystalizowania swej odrębności.
Living Death jednak na szczęście pozostawało
kreatywne i świeże pod względem
pomysłów na swoją muzykę i przede
wszystkim na jej strukturę. Wiele
zespołów zaczynało powoli grać na
jedno kopyto, jednak nie twórcy "Metal
Revolution". Wczesna twórczość tego
zespołu z Nadrenii Północnej - Westfalii
pokazała, że nawet w rytmie cztery
czwarte można skomponować satysfakcjonująco
urozmaicone kompozycje.
Dzięki temu "Metal Revolution", album
studyjny Living Death numer
dwa, jest wydawnictwem ponadczasowym.
Przy okazji pokazującym jakim
chybionym przedsięwzięciem jest z
grubsza większość Nowej Fali Thrashu,
która nadal nie przestaje nas zalewać.
Brzmienie jak kalka innego zespołu nigdy
nie jest dobrym rozwiązaniem na
dłuższą metę. Wznowienie zremasterowanego
"Metal Revolution" jest świetnym
pretekstem do odświeżenia sobie
twórczości Living Death. Zwłaszcza, że
ten album to prawdziwy lodołamacz na
skutym lodem oceanie heavy metalu ze
świetnymi utworami na pokładzie. A ile
tutaj świetnych hitów w ładowniach!
Utrzymany w marszowym klimacie "Rulers
Must Come" sprawnie operuje swą
naturą, oferując ułudę spokoju, między
kolejnymi atakami krzykliwego, miarowego
refrenu. Świetne gitary, które
przeplatają się ze sobą w melodyjnych
lekko tłumionych przejściach to prawdziwe
ukojenie dla każdego głodnego fana
prawdziwego speed metalu z Niemiec.
Czarne rytmy wypełzają ze złowieszczego
"Screaming from a Chamber".
Zaskakujący niski zaśpiew Toto
prezentuje jego umiejętność operowania
w szerokim spektrum dźwięków, zwłaszcza
że nigdy nie porzuca swego firmowego
piania na dłuższy okres. By nie
było nudno słuchacz dostaje także po
mordzie bardzo udanymi speed/ thrashowymi
łupaninami w postaci otwierającego
album "Killing Machine" oraz
"Shadow of the Dawn". Dudniące basy,
szybkie tremola i rozpędzona perkusja
zmiatają wszystko na swojej drodze. W
dodatku w rzeczonym "Shadow of the
Dawn" Toto pozbywa się swojej chropowatej
chrypki i uderza w nas niezwykle
wysokim i czystym zaśpiewem w
refrenie. Megawaty niepowstrzymanej
mocy, które biją wtedy z nagrania są
trudne do oddania w słowach. Do tego
wydania zostały dodany bonusy w postaci
utworów z wydanej w 1985 roku
EPki "Watch Out" oraz z demówki
"Living Death" z 1983 roku. Dzięki
temu otrzymaliśmy także dostęp do innych
wersji utworów, które znalazły się
na debiutanckim albumie studyjnym
"Vengeance of Hell". Przez całą długość
trwania nowego wznowienia "Metal
Revolution" mamy do czynienia z
twórczością wysokich lotów. Muzycy
Living Death pokazują klasę nie tylko
w kompozycjach riffów i aranżacjach
utworów. Solówki Niemców to niesamowity
ogień w palcach i elektryzacja
powietrza. Cudowna melodyka, która
mimo mnogości dźwięków nie porzuca
swej mocy i energii. Warto zarzucić dobrym
old schoolem niezależnie od pory
dnia czy nocy!
Aleksander "Sterviss" Trojanowski
RECENZJE 135