26.04.2023 Views

HMP 56

New Issue (No. 56) of Heavy Metal Pages online magazine. 69 interviews and more than 150 reviews. 140 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Sabaton, Helstar, Satan’s Host, Hirax, Flotsam And Jetsam, Battleaxe, Manowar, Virgin Snatch, E-Force, Suicidal Angels, Hatriot, Meliah Rage, Realm, Grand Magus, Benedictum, Hellion, Slough Feg, Vicious Rumors, Mekong Delta, Kill Ritual, Leviathan, Metal Inquisitor, Stormzone, Edguy, Sonata Arctica, Nightmare and many, many more. Enjoy!

New Issue (No. 56) of Heavy Metal Pages online magazine. 69 interviews and more than 150 reviews. 140 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Sabaton, Helstar, Satan’s Host, Hirax, Flotsam And Jetsam, Battleaxe, Manowar, Virgin Snatch, E-Force, Suicidal Angels, Hatriot, Meliah Rage, Realm, Grand Magus, Benedictum, Hellion, Slough Feg, Vicious Rumors, Mekong Delta, Kill Ritual, Leviathan, Metal Inquisitor, Stormzone, Edguy, Sonata Arctica, Nightmare and many, many more. Enjoy!

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Bez żadnych ograniczeń

W naszym kraju, osoba Zacha Schottlera, szerzej znanego jako Jackie

Slaughter, jest dość popularna wśród heavy metalowej braci. Zwłaszcza tej

młodszej i bardziej dziewczęcej. Wielokrotnie zdarzały się takie sytuacje, że

przybłąkawszy się do starszej ekipy, takie dziewczę nie reaguje na żadne nazwy

w stylu Defiance, Xentrix, Whiplash, Necrophobic czy Manilla Road, a ożywia się

dopiero przy nazwie Skull Fist. "Skull Fist? Skull Fist gra?!" - i już kisiel strugami

spływa w kierunku gruntu. Choć zespół ten stanowią skrajnie nieodpowiedzialni alkoholicy

z maniakalnymi napadami jak u dziesięciolatka - co widać między innymi po tym

jak Skull Fist dostało niedawny permanentny zakaz gry na Headbangers Open Air z powodu

ich ciągłych foszków i łamania danego słowa - to jednak oddać im trzeba to, że grają mimo

wszystko dość fajnie. Sam Jackie, kiedy się nie popisuje, jest dość spoko gościem, którego bucera

się nie ima i który jest gotów usiąść i napić się z każdym, kto jest przyjazny i miły. Tym razem

jednak wywiad miał charakter odległościowy, a natura pytań nie miała na celu głaskania po

główce i poklepywania po plecach. Swoją drogą jeszcze nie przeprowadzałem takiego wywiadu,

w którym tak często pojawiałby się motyw moczu i jego oddawania…

HMP: Siemano. Minęły już dwa lata odkąd mieliśmy

przyjemność przeprowadzać wywiad z twoją

osobą. Wtedy rozmawiała z tobą Marta Matusiak

po waszym koncercie w Warszawie. W trakcie tego

wywiadu załatwiałeś swoją potrzebę do plastikowego

kubka. Dwa razy. Często zdarza ci się sikać

przy obcej kobiecie?

Jackie Slaughter: Nie tak często. Jak mam lać to leję.

Chciałbym wstać i pójść się załatwić, jednak po prostu

byłem tak zalany w trzy dupy, że pewnie nie mógłbym

przejść kilku kroków. Stwierdziłem - walić to. Ludzie

wiedzą jak wygląda fiut. Nie powinno więc to nikogo

gorszyć, jeżeli ktoś sobie siknie! Jeżeli kogoś to nie

kręci, to niech nie patrzy.

Jakie jeszcze tego typu rzeczy zdarza ci się robić przy

obcych ludziach?

Wszystko. Cokolwiek. Niczym się nie ograniczam. Jestem

najbardziej otwartym gościem na świecie, więc

jeżeli czuję potrzebę postawienia kloca naprzeciw dwustu

ludzi, to nie mam z tym najmniejszego problemu.

Większość może uważać to za obraźliwe albo niesmaczne,

jednak jest to zasadnicza część ludzkiej natury,

więc walić to. To jest też zabawne tak odstawiać

dziwaczne rzeczy i się wygłupiać bez żadnych ograniczeń!

Zrobiłem masę dziwnych odpałów i pewnie

nadal będę je robił w przyszłości (śmiech).

Niedawno zagraliście w Krakowie z Vanderbuyst,

Enforcer i Genghis Khan. Jak ci się podobał ten wieczór?

Nagłośnienie było fatalne, jednak to wina klubu...

To był świetny koncert ze świetnymi ludźmi. Naprawdę

fajna zbieranina typiar i typiarzy. Może jakbyś

stał z przodu to brzmienie nie wydawałoby się już

takie złe, tam wszystko było dobrze słyszalne.

Jak ci się podobała trasa z Enforcerem, Vanderbuyst

i Genghis Khan?

Niesamowita, bardzo mi się podobała. Ci goście to

naprawdę wspaniali i sexy ludzie. Wszystkie te zespoły

rządzą i grają naprawdę dobrze, więc nie mogłem się

przy nich opuścić choćby trochę (śmiech). Musiałem

być pewny, że zagram tak dobrze jak oni. Jedynym

problemem był zapach, który nam towarzyszył w busie.

Chłopie, to był naprawdę śmierdziuszkowy busik

(śmiech).

Światło dzienne ujrzał wasz drugi album. Co mógłbyś

nam o nim opowiedzieć? Oczywiście naturalnie

oprócz tego, że możemy na nim usłyszeć utwory, w

których grają instrumenty.

Jesteśmy z niego zadowoleni. Utwory bardziej mi się

podobają od tych, które nagraliśmy na poprzedni album.

Teksty są naprawdę

fajne do śpiewania.

Uwielbiam słowa, a te do

mnie trafiają. Chris Steve

odwalił kawał dobrej roboty przy

garach i kżzdy z nas naprawdę wymiata

na tym albumie. Poprzednia płyta zawierała

utwory, które napisałem będąc jeszcze naprawdę

młodą osobą. Na tym jest tylko taki jedny, więc

muzycznie ta płyta jest dla mnie bardziej aktualna.

Mieliśmy też mniej denerwującą sesję nagraniową,

choć mieliśmy tylko tydzień na zarejestrowanie albumu.

Nie pijałem wtedy kawy, jednak w studio stała

fajna maszyna do espresso. Wlewałem w siebie nawet

do ośmiu kaw dziennie (śmiech). Było świetnie.

musimy zrobić ten album i nagraliśmy go stosunkowo

szybko. Myślę, że następnym razem poświęcimy na to

jednak trochę więcej czasu, na przykład miesiąc.

Byłoby świetnie mieć więcej spokoju, zamiast spędzać

12 godzin na poprawnym zagraniu swoich partii

(śmiech). Wypiłem litry espresso. Fajnie było. Nagrywanie

nie jest już dla nas jakąś nerwówką. Wiemy

czego chcemy i przy okazji daleko nam do bycia perfekcjonistami.

Dajemy z siebie wszystko. Jeżeli efekt

jest poprawny, to go zostawiamy na album. Nie chcemy,

by coś było zbyt przedobrzone. Po prostu ćwiczymy

utworu przez około miesiąc a potem wchodzimy

i dajemy czadu.

Nie wydajecie się zbyt pracowitą załogą. Trzy lata

minęły od premiery waszego poprzedniego albumu.

Nie jest to oznaka tego, że zaczyna wam brakować

pomysłów?

Wiesz, różne rzeczy się przytrafiają. Kasa wyparowuje,

terminy opłat gonią, karki się łamią. Nie jesteś zbyt

pracowitym researcherem, bo już dawno byś to wiedział.

Dlaczego postanowiłeś nagrać na nowo "Sign of the

Warrior" dopiero teraz, a nie na "Head of the Pack"

jak dwa inne utwory z waszej EPki?

Po prostu tak wyszło.

Okej. To może zmieńmy temat. Który z was ma

największe wzięcie wśród lasek?

Żaden z nas. Fajnie jest żartować jak to zdobywamy laski,

ale tak naprawdę jesteśmy ludźmi, którzy po prostu

lubią pogadać, posiedzieć razem i pośmiać się razem

słuchając jakiś śmiesznych historii. Posłuchać o jakiś

nowych zespołach. Liczy się muzyka. Panienki to też

jest fajna sprawa i jestem szczęśliwy, jeżeli taka chce ze

mną pogadać i się trochę poprzytulać (śmiech).

Widać po koncertach, że na backstage zawsze garną

się, jak nie tabuny, to przynajmniej dość liczne grupy

groupies. A zdarzyło wam się, żeby kiedyś jakiś gość

chciał z wami polecieć w ślinę albo w kakao po waszym

występie?

Siedzimy sobie z każdym,

kto chce się z nami spotkać.

Jeżeli się nam podobasz,

to możemy

tak spędzić całą cholerną

noc. Znaczy

dopóki nasz bus

nie będzie się

zwijał czy coś takiego.

Naprawdę

fajną

rzeczą

jest się

upijać

z nowo poznanymi przyjaciółmi! Nigdy mi się nie zdarzyło,

by jakiś gość zaproponował mi, na przykład, seks

po koncercie. Musielibyśmy być zdecydowanie bardziej

hot, by coś takiego miało się zdarzyć (śmiech).

Jaki jest twój ulubiony alkohol? Jesteś piwoszem czy

też wolisz walić wódę?

Wódka, wódka, wódka, wódka! Doszło do tego, że nazywamy

ją między sobą "Jungle Juice" albo "Warmup

Juice". Nie mam nic przeciwko piciu piwa, jednak osobiście

preferuję właśnie wódkę. Casey woli browary, jednak

Johnny ostatnio dołączył do ciemnej strony picia,

po której jestem, czyli do mocniejszych trunków.

Każdy typ wódki mi pasuje. Trafiłem na kilka marek

piwa, które mi bardzo smakowały, jednak potem tak

się betoniłem, że nigdy nie byłem w stanie zapamiętać

jakie to były piwa (śmiech). Wódka i woda. Dzięki temu

mój głos brzmi tak dobrze i jednocześnie nie cierpię

aż tak bardzo na kaca.

Co było najwcześniejszymi inspiracjami w twoim

życiu? Pytam nie tylko o te muzyczne.

Hokej był dla mnie czymś naprawdę ważnym, co nie

powinno dziwić, gdyż jestem Kanadyjczykiem

(śmiech). Gdy skończyłem, o ile dobrze pamiętam,

trzynaście lat, liczyła się dla mnie głównie jazda na

desce. Diabli wzięli wtedy hokej. Miałem obsesję na

punkcie skateboardingu. W gruncie rzeczy, to nadal ją

mam. Już nie jeżdżę tak ostro jak kiedyś, ale nadal cisnę

gripa, gdy tylko mam okazję. Przez 80% czasu jest

bardzo boleśnie, jednak te 20% dobrze wylądowanych

tricków rekompensuje wszystkie niedogodności! Graniem

muzyki zainteresowałem się dopiero po szesnastce.

Byłem tragicznym wokalistą i dopiero, gdy miałem

20 lat spiąłem się, by nauczyć się shredować. Zdecydowanie

za późno. Dlatego więc, jeżeli ktoś uważa,

że fatalnie mu idzie z gitarą lub ze śpiewem... o kurde,

ja byłem najgorszy!

Biorąc pod uwagę liczbę tras i koncertów, które już

macie za sobą, pewnie jesteś w stanie opowiedzieć

nam jedną czy dwie zabawne historie z życia prawdziwym

rockmanów. Podzieliłbyś się jakąś ciekawszą

anegdotką z naszymi czytelnikami?

Podczas ostatniej trasy Chris spał z tyłu busa, na pryczy

pod Caseyem. W Oslo sponiewieraliśmy się winem

jak ostatnie świnie. Chris obudził się wtedy w

środku nocy z całą mokrą twarzą od jakieś wody.

Trochę się wkurzył, bo wyglądało na to, że Casey

przypadkowo rozlał coś na swoim łóżku podczas snu.

Chris wstał i zaczął szarpać gościa "hej stary, rozlałeś

wodę w swoim łózku". Gdy w końcu udało mu się

dobudzić Caseya, tamten tylko odpowiedział "duuuuuude,

fuuuuck oooooff". Nadal był pijany. Chris więc

zdarł koce z Caseya i wtedy się okazało, że ten nie ma

tam żadnych butelek z wodą czy czymkolwiek innym.

Wtedy właśnie spojrzał na jego spodnie. Okazało się,

że Casey był aż tak pijany, że poszczał się w spodnie i

zmoczył całe łóżko i nie tylko. Chris, więc będzie od

dzisiaj znany jako Piss Chris. To jest właściwie jedyna

historyjka, którą mogę opowiedzieć, bez urażania

kogokolwiek (śmiech).

Jaka jest pierwsza rzecz jaką zwykle robisz, gdy wrócisz

do domu po długiej trasie.

Właśnie wczoraj wieczorem wróciłem do domu.

Pierwszą rzeczą jaką zrobiłem, było pójście do warzywniaka

i rozpoczęcie własnego leczenia anty-alkoholowego.

Kupiłem tonę warzyw, owoców, orzechów,

pestek oraz blender. Wygląda na to, że podziałało, bo

jestem całkiem na chodzie i nie muszę poświęcać

czterech dni na leżenie plackiem w dreszczach z drżącym

rękami tak jak Pee. Zwykle przez tydzień nigdzie

się nie ruszam i mamroczę coś o nie jeżdżeniu w trasy

nigdy więcej. Ciężko mi było rozstawać się z chłopakami

(i dziewczyną), z którymi pojechaliśmy w trasę.

Wszyscy byli naprawdę niesamowici i wszystkich kocham,

naprawdę. Gdyby tylko zapytali, od razu poszedłbym

się z nimi rżnąć (śmiech).

Tak jak w kultowym filmie "Conan

Barbarzyńca"... Jackie, co

jest najlepsze w życiu?

By odpowiedzieć na twoje filmowe

nawiązanie użyje innego filmowego

nawiązania: Wolność!!! (śmiech)

Aleksander "Sterviss" Trojanowski

Mimo tego, że mieliście tylko tydzień, to mimo wszystko

było mniej nerwowo?

Nie czuliśmy zbytniego ciśnienia. Wiedzieliśmy, że

Foto: Skull Fist

24

SKULL FIST

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!