HMP 56
New Issue (No. 56) of Heavy Metal Pages online magazine. 69 interviews and more than 150 reviews. 140 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Sabaton, Helstar, Satan’s Host, Hirax, Flotsam And Jetsam, Battleaxe, Manowar, Virgin Snatch, E-Force, Suicidal Angels, Hatriot, Meliah Rage, Realm, Grand Magus, Benedictum, Hellion, Slough Feg, Vicious Rumors, Mekong Delta, Kill Ritual, Leviathan, Metal Inquisitor, Stormzone, Edguy, Sonata Arctica, Nightmare and many, many more. Enjoy!
New Issue (No. 56) of Heavy Metal Pages online magazine. 69 interviews and more than 150 reviews. 140 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Sabaton, Helstar, Satan’s Host, Hirax, Flotsam And Jetsam, Battleaxe, Manowar, Virgin Snatch, E-Force, Suicidal Angels, Hatriot, Meliah Rage, Realm, Grand Magus, Benedictum, Hellion, Slough Feg, Vicious Rumors, Mekong Delta, Kill Ritual, Leviathan, Metal Inquisitor, Stormzone, Edguy, Sonata Arctica, Nightmare and many, many more. Enjoy!
- No tags were found...
You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
Jak na przykład typowo thrashowe "The
Serpent" oraz "Dark Angel", z miksem
bardzo chwytliwych fragmentów i agresywności.
Ogólnie mówiąc, płyta sama
w sobie nie jest zła, nawet bym powiedziała,
jest bardzo dobrą mieszanką
thrash metalu z power metalem, który
jednak nie każdemu może przypaść do
gustu. (3)
Miracle Master - Tattooed Woman
2014 Golden Core
Gdy po raz pierwszy spojrzałem na
okładkę debiutanckiego albumu Miracle
Master zatytułowanego "Tattooed
Woman" to pomyślałem że to jakaś
ścieżka do filmu. Ale nic z tych rzeczy.
Jest to hard rockowy album formacji pochodzenia
niemiecko-duńskiego. Muzycznie
jej styl nieco przypomina Devils
Train i inne tego typu bandy, które
starają się grać ciężki i mocny hard rock.
Jeśli nie masz nic przeciwko takiemu
graniu i cenisz sobie solidny materiał to
być może jest to album skierowany do
ciebie? Jasne, mamy do czynienia z mało
doświadczonym zespołem, który dopiero
wkracza na ścieżkę prawdziwego
tworzenia muzyki. Jednak mimo tego,
że zespół jest młody wiekiem to jednak
nie daje po sobie poznać, że to ich pierwszy
album. Dobra okładka to nie jedyna
dopracowana rzecz. Wystarczy
wsłuchać się w mocne, nieco przybrudzone
brzmienie, które czyni ten album
naprawdę godnym uwagi. Dzięki takiemu
rozwiązaniu można poczuć, że mocny
hard rock, a nie jakieś ciepłe i popowe
granie. Na pewno spora w tym zasługa
Axela Heckerta znanego z współpracy
z Brainstorm, który przyczynił
się do takiego brzmienia. Dobrze radzą
sobie też gitarzyści Aki i Selly, którzy
wiedzą jak zagrać mocny riff, dzięki nim
pojawiają się na płycie takie ostre kawałki
jak "Fly Away" czy "Miracle Masters",
które mają w sobie więcej heavy
metalu. Dzięki otwieraczowi w postaci
"Come Alive" poznajemy od razu atut tej
młodej kapeli, a mianowicie Olivera,
który znakomicie sobie radzi w roli wokalisty
- takie mocne i wyraziste głosy
zawsze są dobrze odbierane przez słuchaczy.
"Stay With Me" to kolejny soczysty
kawałek w którym zespół pokazuje
pazur. Nieco więcej luzu i spokoju
można wyczuć w "Will to Survive", ale
to wciąż solidne granie. Nie brakuje też
wycieczek w mroczniejsze granie z bardziej
ponurym klimatem, czego dowodem
jest "Why Religion". Całość zamyka
"We All Touch Evil", który najlepiej
potwierdza przebojowy charakter płyty.
"Tattooed Woman" to udana porcja
heavy metalu i hard rocka. Może nie
jest to nic nowego, ani też nadzwyczaj
dobrego, ale jest to solidne wydawnictwo,
które potrafi umilić czas. Czy nie o
to chodzi w hard rocku? O dobrą zabawę?
(3,6)
Mooncry - A Mirror's Diary
2013 SAOL
Łukasz Frasek
Na niemieckiej scenie metalowej można
polegać. Sam się nigdy nie zawiodłem,
dlatego z pewnym spokojem sięgałem
po ostatni album Mooncry. Jest to bowiem
niemiecka kapela, grająca mroczny
heavy metal, w którym można doszukać
się cech gotyckiego, jak również
symfonicznego czy też power metalu.
To wszystko sprawia, że Mooncry to
nie jest kolejny band udający Accept
czy Helloween. Już otwierający "Burning
Curtains" dobrze zapowiada cały
album. Jest moc, jest mroczny klimat,
ale jest też coś z melodyjnego metalu.
W stylu Mooncry słychać wiele ciekawych
smaczków. Używanie takich epitetów
jak "epicki" czy "podniosły" jest tutaj
jak najbardziej na miejscu. Potwierdza
to kolejny killer na płycie, a mianowicie
"Puppet Crow". To agresywny i
bardzo energiczny utwór, który ukazuje
że zespół inspirował się wieloma kapelami.
W "Defamed Prime" słychać też
Thunderstone czy Masterplan. Sądzę
tak, ponieważ da się wyłapać pewien
czynnik progresywności i wyszukanych
melodii. Zwłaszcza styl gry Bertholda
przypomina wyczyny Rolanda. Berthold
stawia na agresję, urozmaicenie,
na wyszukane motywy, na mroczny klimat,
ale też nie zapomina o technicznym
aspekcie aranżacji. Warto wspomnieć
też o wokaliście Sali Hasanie,
który nadaje kompozycjom mrocznego
charakteru i to właśnie za jego sprawą
pojawia się drapieżność na płycie. Dobrym
tego przykładem jest "Pictures of
Thee". Zespół przede wszystkim radzi
sobie z dłuższymi kompozycjami, w
których trzeba się wykazać pomysłowością
i talentem do tworzenia ciekawych
motywów. "A Mirror's Diary" spełnia
swoje oczekiwania i jest to bez wątpienia
najbardziej ambitna kompozycja
na płycie, która w pełni oddaje styl
Mooncry. Mooncry potwierdza regułę,
że niemiecka scena metalowa dostarcza
ciekawe zespoły. Tym razem mamy
band grający mroczny, melodyjny metal
w którym jest coś z gotyckiego i symfonicznego
metalu. Jest solidny materiał,
który potwierdza umiejętności zespołu.
Jeśli cenisz sobie mocny, soczysty
i klimatyczny heavy metal to jest to coś
w sam raz dla ciebie. Emocje gwarantowane.
(4,2)
Łukasz Frasek
Mosh-Pit Justice - Mosh-Pit Justice
2013 EBM
W sumie nie wiem czego mogłam się
spodziewać się po płycie z gorylem w
katanie na okładce. W każdym razie na
pewno nie intra z gitarą akustyczną, a
tym właśnie Bułgarzy zaskoczyli mnie
najbardziej. Później dostajemy przydługawy
kawałek, który jasno daje nam do
zrozumienia, że wokal nie jest ich mocną
stroną - jest dość męczący i wokalista
sprawia wrażenie, jakby śpiewał zupełnie
do czego innego, a na pewno nie
do tego, co gra reszta zespołu. Nie
wspomnę już o tym, co się dzieje, kiedy
osiąga wysokie tony. Bardziej pasowałby
do zespołu typowo power metalowego
i pomimo, że panowie co chwilę
wplatają takowe elementy - np. w całkiem
już przyzwoitym "Crucify" - to ani
trochę nie poprawia to złego wrażenia,
które niesie ze sobą wokalista. Pomimo
tych niedociągnięć, na płycie da się
znaleźć parę przyzwoitych motywów.
Nervosa - Victim Of Yourself
2014 Napalm
Daria Dyrkacz
To dziewczęce trio z Sao Paulo nie para
się, wbrew panującym modom, metalcore
czy metalem gotyckim. Fernanda,
Prika i Pitchu łoją bezkompromisowy
thrash w starym, germańskim stylu, nie
unikając momentami wpływów death
metalu. Echa dokonań Kreator, Destruction
czy Sodom są słyszalne właściwie
w każdym utworze, ale nie ma tu
mowy o jakiejś lichej podróbce czy beznamiętnym
kopiowaniu. Utwory z tego
debiutanckiego albumu Nervosa porywają
bowiem szaloną energią i brzmią
niemal wzorcowo, szczególnie przy obecnym
zalewie nijakich, pseudo metalowych
zespołów. Wokalnie też mamy nawiązania
do dobrych wzorów, bo jedna
z pań, zapewne Prika Amaral, brzmi
niczym Mille (np. "Victim Of Yourself"),
zaś Fernanda Lira preferuje
wściekłe wrzaski w stylu Schmiera
("Into Mosh Pit"). Mimo programowej
surowości mamy też to i owo do wychwycenia,
bo dziewczyny niewątpliwie
potrafią grać. Perkusistka wymiata konkretne
przejścia ("Morbid Courage"),
bas momentami wysuwa się na plan
pierwszy ("Deep Misery"), mamy też
klangowane partie ("Envious"), zaś
gitarzystka poza ostrymi riffami potrafi
popisać się również urozmaiconymi
solówkami ("Wake Up And Fight", "Into
Mosh Pit"). A ponieważ zespół nie ukrywa,
że jest również pod wpływem takich
załóg jak Sepultura, Krisiun czy
Death, mamy też na "Victim Of Yourself"
elementy death metalu, w postaci
charakterystycznych riffów i blastowych
przyspieszeń w "Twisted Values" czy w
szaleńczym, śpiewanym po portugalsku
"Uranio em nos". Mocny debiut, bez
dwóch zdań. (5)
Night - Night
2013 Gaphals
Wojciech Chamryk
Ludzie, najlepszy debiut 2013! Dobra, a
teraz tak trochę bardziej na serio. Ze
Szwecji zalewa nas coraz więcej albumów
młodych kapel, które silą się na zawojowanie
świata poprzez propagowanie
klasycznego heavy metalu. Night
należy właśnie do tej grupki młodych
zespołów, które postawiły sobie za cel
właśnie stary, dobry klasyczny heavy w
stylu Judas Priest. Fascynacja starą
szkoła jest widoczna i to wyraźnie, jednak
przecież to nie wszystko. Co jeszcze
oferuje nam Night na swym debiutanckim
dziele? Poprawny heavy metal. W
gruncie rzeczy bardzo ospały i stateczny,
choć zdarza się kilka wyjątków, w
których kapela ściga się z prędkością
dźwięku. Mamy do czynienia z kalką
Skull Fist i Axxion na zwolnionych
obrotach i z trochę bardziej wyraźniejszymi
inspiracjami. Je już słychać od
pierwszych dźwięków na tej płycie.
Szybki i dynamiczny "Fire and Steel" to
w gruncie rzeczy zaadaptowany riff z
"Electric Eye" Judas Priest. Podobnie
jest w "Gunpowder Treason" w którym
słychać wymieszane "Total Eclipse" Iron
Maiden z motywami rodem z wczesnych
albumów Accept. Swoją drogą ile
jeszcze zostanie nagranych kawałków,
które będą się spuszczać nad filmem "V
jak Vendetta"? Naprawdę, ile można?
W utworach nie uświadczymy wielu zaskakujących
fragmentów. Słuchacz wie
czego może się spodziewać, kiedy wejdzie
zwrotka, kiedy solówka, kiedy
przejście, kiedy harmonia. Struktura
utworów łączy w sobie riffy w stylu
Accept i Judas Priest z harmoniami kojarzącymi
się z Iron Maiden. Przykrym
jest lekko fakt, że co chwila będzie towarzyszyła
nam myśl "skąd ja to znam?"
przy słuchaniu kolejnych utworów.
Wokalista posiada bardzo dobry głos i
wysoką skalę. Dlatego nie rozumiem,
dlaczego w większości utworów śpiewa
bardzo podobnie i sporadycznie używa
pełnej mocy swego wokalu czy choćby
większej dozy agresji i energii. Ta płyta
to jeden wielki niewykorzystany potencjał.
Heavy metal tutaj został tak zamęczony,
że aż szkoda gadać. Mało świeżości,
duchota i flegmatyzm. Po szybkim
(choć skrajnie nieoryginalnym)
"Fire and Steel" pozostała część albumu
w gruncie rzeczy rozczarowuje. (3,9)
Aleksander "Sterviss" Trojanowski
Nightmare - The Aftermath
2014 AFM
Od czasu, gdy Nightmare zrzucił "balast"
chórów, jego muzyka stała się bardzo
surowa. Rzeczywiście klawisze i
chóry nadawały specyficznego klimatu
płycie "Cosmovision", ale Francuzi nie
udźwignęli tej koncepcji na żywo i postanowili
obedrzeć swoją muzykę z
ozdobników. Taką wizję zespół ciągnie
już od kilku płyt i w zasadzie można już
mówić o konkretnie wypracowanym
stylu. "The Aftermath", podobnie jak
poprzedniczki prezentuje ascetyczne
granie oparte na prostych, dynamicznych
riffach, mocnym, mięsistym brzmieniu,
klarownym miksie i wyrazistych,
chropawych wokalach autorstwa
Jo Amore. Na "The Aftermath" składają
się utwory opowiadające o najnowszych
wydarzeniach na świecie i jednocześnie
pełniące rolę przestrogi przed
kierunkiem w jakim zmierza ludzkość.
Kawałki są komponowane w luźnym
oparciu o schemat mocnych zwrotek i
melodyjnych refrenów. Na szczęście
taki zabieg wychodzi im dużo lepiej niż
Rage - z reguły warstwa gitarowa, choć
spowalnia, nie zostaje odciążona, jedy-
RECENZJE 119