Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
i rózpalono kilka ognisk, wystawiono wartę. Tj~m razem miała ona od czasu do czasu<br />
podsycać ogień, ponieważ się ochłodziło i wreszcie udano się na spoczynek:<br />
Zanim don Parmesan ułożył się do snu, owijając się w poncho, zajrzałjeszcze raz do swoich<br />
pijawek, którym już dwukrotnie dolewał wody. ‘Ii~oskliwie ustawił butelki między sobą a<br />
Fritzem leżącym obok, po czym odwrócił się i zasnął.<br />
Minęła noc i nie wydarzyło się nic szczególnego, jeśli nie liczyć tego, co nad ranem zrobił<br />
jeden z wartowników. Był nim Picaro.<br />
Właśnie podsycił ogiefi, ale nie odszedł jak przedtem, tylko podkradł<br />
się na palcach do miejsca, gdzie chirurg spokojnie chrapał. Nasłuchi-<br />
, wał przez chwilę, a ponieważ nikt się nie poruszył, sięgnął po butelki<br />
z pijawkami, odwiązał szmatki i usiłował odchylić koc, którym był<br />
owinięty don Parmesan. Udało mu się. Jak już wspomniano, chirurg<br />
miał na sobie długie buty, ale dziś nie podciągnął w górę cholew.<br />
Sięgały mu tylko do kolan i tworzyły lejki, do których Picaro wlał<br />
zawartość dwu butelek, po czym znów zakrył chirurga kocem. Z<br />
trzecią butelką poczołgał się do Fritza Kiesewettera i także pod jego<br />
poncho wlał jej zawartość, po czym zawiązał wszystkie trzy butelki i<br />
położył na miejscu, a następnie podkradł się do drugiego wartow-<br />
nika. ^<br />
186<br />
- No i co, udało się? - zapytał tamten.<br />
-‘hak - zachichotał wesołek.<br />
- Tb wspaniale! - roześmiał się ten drugi. - Ciekawe, co też on powie, kiedy spostrzeże, że ma<br />
pijawki na ciele, a nie w butelce!<br />
- Dopiero będzie zabawa, zwłaszcza że z powrotem zakryłem butelki. Nie będzie umiał sobie<br />
wytłumaczyć, jak one się wydostały.<br />
- Czy wszystkie mu wpuściłeś?<br />
- Nie, nie wszystkie, choć opróżniłem wszystkie butelki. Tb nie takie proste wysypać całe to<br />
cze<strong>pl</strong>iwe paskudztwo, kiedy odlałem wodę. Ten drugi też trochę dostał.<br />
- Ten drugi? Kto?<br />
- Ten Frederico z niemieckim nazwiskiem niemożliwym do wy-mówienia, służący uczonego.<br />
- On? Nie powinieneś był tego robić, to porządny chłopak. Ą<br />
- Właściwie nie miałem takiego zamiaru, ale on tak spokojnie leżał obok, że coś mnie podkusiło,<br />
aby i on dostał swoją dolę.<br />
- ~le czasu potrwa, zanim to robactwo się po nich rozejdzie?<br />
- Któż to wie? Nie jestem lekarzem i nigdy nie obserwowałem pijawek. Może godzinę. Wtedy już<br />
będzie ranek i dość widno, abyśmy sobie obejrzeli to przedstawienie.<br />
Poszeptali ze sobą jeszcze chwilę, pośmiali się i odesźli. Objęli posterunek jako ostatni, a więc do<br />
nich należało budzenie ludzi. Czas mijał i zaczęło świtać. Poszli w pobliże śpiących, by zza drzew<br />
obser-wować ofiary swojego żartu. Pijawki poprzez odzież dostały się do skóry i tam się przyssały.<br />
Zaatakowani przez chwilę nie czuli co prawda tego ataku skierowanego na rozmaite części ciała, bo<br />
spali bardzo mocno. Drapali się po rękach i nogach, drapali się wszędźie i coś przy tym mamrotali,<br />
ale nie można było rozróżnić słów. ‘I~raz dopiero Picaro i jego towarzysz zbudzili śpiących,<br />
którzy zerwali się na równe nogi. Gdy mały uczony ujrzał swego sługę, zapytał zdziwiony:<br />
- Fritz, co masz na twarzy? Myślałem, że jesteśmy przy Źródle Krokodyli, a nie Pijawek!<br />
- Bo tak jest - odparł Fritz.<br />
- Ale to nie krokodyl, tylko pijawka przyssała się do twojego policzka, po łacinie gena. A na nosie<br />
rozgniotłeś drugą! Sięgnij do swego prawego policzka! Wisi na nim jedna, i to jaka! Nassała się<br />
do pełna.