11.04.2013 Views

Karol May - Skarb In.. - zayo.pl

Karol May - Skarb In.. - zayo.pl

Karol May - Skarb In.. - zayo.pl

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Na wschód od miejsca, gdzie cała trójka z taką pilnością pracowała, ukazała się bówiem gromada<br />

około pięćdziesięciu jeźdźców. Ich ce-lem najwidoczniej była woda w pobliżu znaleziska. ‘<br />

Jednocześnie z południa ukazało się pięciu jeźdźców, ale byli jeszcze tak daleko, że wida~ ich było<br />

jako małe ruchome punkty.<br />

Pierwsza gromada znajdowała się bliżej. Składała się z <strong>In</strong>dian, z<br />

którymi było dwóch białych. Czerwonoskórzy byli uzbrojeni w łuki i<br />

strzały, długie oszczepy i rurki do wydmuchiwania strzał. Tylko jeden<br />

z nich, widocznie przywódca, miał strzelbę. Obaj biali ubrani byli jak<br />

gauczowie i otuleni w poncho w biało-czerwone pasy. Jako brofi mieli<br />

noże, rewolwery i strzelby o podwójnych lufach. Jeden z nich był to<br />

128<br />

,<br />

Antonio Perillo, toreador z Buenos Aires, drugi zaś owym starszym mężczyzną, który wraz z<br />

Perillem. obserwował brata Jaguara wieczorem pod quintą bankiera.<br />

Jechali skrajem lasu. Gdy byli dostatecznie blisko, ujrzeli małego uczonego, który, odwrócony do<br />

nich tyłem, był zagłębiony w swej pracy. Obaj biali jechali z przywódcą przodem. Starszy z nich<br />

uniósł rękę, dając znak do zatrzymania i rzekł zwracając się do wodza:<br />

-A to co? Nie jesteśmy sami?’Idm przy wodzie j est jakiś człowiek.<br />

Widzisz go? Rozkopuje ziemię:<br />

Czerwonoskóry spojrzał we wskazanym kierunku i odpowiedział łamanym, ale biegłym<br />

hiszpafiskim:<br />

- Biały u naszego źródła, koło naszej kryjówki! Odkrył ją i. teraz rozkopuje. i~aya! ~Vaprzód na<br />

niego!<br />

Chciał popędzić swego konia, ale biały chwycił go za ramię i rzekł:<br />

- Nie tak prędko. Najpienw go poobserwujemy. Nie może nam umknąć. Jest przecież sam.<br />

- Czy jest sam, czy ma przy sobie jakichś ludzi, to dla mnie obojętne. Nazywają mnie „el Brcrzo<br />

valiente”, „Odważne Ramię”. Jestem najwyższym wodzem wojowników i nie boję się żadnego<br />

wro-ga.<br />

- Wiem. Ale najpierw musimy go obsernvować. Musimy się do-wiedzieć, kim jest i skąd wie o<br />

naszym magazynie prochu. Zresztą on nie jest sam, ma towarzystwo, bo widzę pięć koni<br />

pasącyeh się koło wody.<br />

- Quedo - cicho! - zawołał Antonio Perillo. - On jest mały i ubrany na czerwono. Czy to możliwe?<br />

Jeśli mnie wzrok nie myli, to mamy ważny łup. Tb ów pułkownik, który w Buenos Aires<br />

podszywał się pod niemieckiego uczonego.<br />

- Demonio! Czy to prawda? - zapytał starszy towarzysz Perilla.<br />

- Mogę przysiąc. ‘I~raz mamy dowód, że się nie myliłem co do niego. W jaki sposób niewinny<br />

niemiecki mól książkowy trańłby do tajnego magażynu prochu, który założyliśmy dla naszych<br />

129 czerwonoskórych sojuszników, aby w chwili ataku mieli potrzebną amunicję? To pułkownik<br />

Glotino, ten łotr, który skrada się wszędzie naszymi tropami. W Buenos Aires nie trafiła go nasza<br />

kula, ale tu go nie ominie.<br />

Wyciągnął rewolwer zza pasa.<br />

- Uspokój się! - mitygował go starszy. - Nie tak pochopnie. Nie wolno nam go zabić, bo musi nam<br />

powiedzieć, czego szuka w tej okolicy i skąd zna naszą kryjówkę. Jeśli go teraz załatwimy,<br />

pozbę-dziemy się go, ale jeśli zatrzymamy, to jako.zakładnik może nam przynieść wielką<br />

korzyść. A kto tam się zbliża? Czy to nie jeźdźcy? Wskazał kierunek południowy, gdzie pięć<br />

punkcików stawało się coraz wyraźniejszymi. Spojrzenia innych też się tam skierowały, a<br />

Antonio Perillo odparł:

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!