Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
-Tak.<br />
- Dobrze. Czy możesz jutro dać mi dziesięciu ludzi z odpowied-nimi narzędziami? Chciałbym tam<br />
pojechać i odkopać zwierzę, aby sprawić doktorowi niespodziankę.<br />
- Otrzyma pan wszystko, co jest potrzebne. ‘Pakże przewodnika, który dokładnie zna miejsce, a<br />
także rzemienie, by powiązać poszcze-gólne kości. Na miejscu można też zrobić podpory, by<br />
ustawić szkie-let. Rośnie tarn pełno bambusa i wysokich krzewów. Obietnica, że jutro ujrzy<br />
olbrzymie zwierzę, nie dała doktorowi zasnąć. Zresztą nie on jeden czuwał, Abiponi także nie<br />
spali, częścio-wo przybici poniesioną klęską, częściowo z bólu wskutek odniesio-nych ran.<br />
Wielu zmarło jeszcze tej nocy.<br />
Nazajutrz brat Jaguar wydał Geronimo odpowiednie zarządzenia, po czym wyruszył z dziesięcioma<br />
Camba, nie zdradzając, dokąd i kiedy wróci. Sądził, że nie jest w dolinie potrzebny; bo miał w<br />
Geronimo niezawodnego zastępcę.<br />
Tymczasem należało zdecydować, gdzie i jak pochować trupy. Było ich tak dużo, że trzeba było do<br />
tego celu wielu ludzi, a także dużo czasu. Dlatego przystano na propozycję, by ich spalić przed<br />
wejściem do doliny. Wyniesiono zmarłych. Z ich ciał i suchego drewna ułożono wysokie stosy,<br />
które podpalono. Kiedy już było po wszystkim, min~ło południe, a zdrowi i lekko ranni Abiponi<br />
mieli odejść. Co prawda chętnie byjeszcze pozostali przy swych ciężko rannych, ale Camba nie<br />
ufali im całkowicie. Przyrzeczono Abi~onom, że ranni będą mieli dobrą opiekę. Odeszli,<br />
oczywiście pieszo, bo ich konie pozostały jako zdobycz wojenna. Oddano im tylko niezbędne w<br />
drodze noże.<br />
‘Il;raz Camba mięli powrócić do swych wiosek. Postanowiono, że<br />
część ich pozostanie w dolinie, by objąć opieką ciężko rannych, aż do<br />
chwili, gdy będą na tyle silni, by odejść. W tym ćelu miano zbudowaE<br />
szałasy. Wszystkie te przygotowania i narady trwały aż do godzin<br />
327<br />
popołudniowych. Ponieważ późno wyruszyli, dotarli do Czystego Strumienia dopiero po<br />
zapadnięciu zmroku. Wojownicy wjechali tam jako zwycięzcy, powitano ich i uczczono.<br />
Radosna uczta trwała do późnej nocy. Nazajutrz wódz wezwał doktora na obiecaną wyprawę.<br />
Wszyscy biali mieli wziąć w niej udział, a także wielu Camba.<br />
Droga prowadziła na północ przez lasy i pustynię, aż pod wieczór dojechali do słonego jeziora,<br />
położonego na gliniastej róv~ninie i otoczonego lasami.<br />
- Tb tutaj? - zapytał. Morgenstern wodza, drżąc z podniecenia.<br />
-‘ldk, niedaleko.<br />
- Więc proszę mnie zaprowadzić.<br />
-Niech pan będzie cier<strong>pl</strong>iwy. Dziś jest za późno, słofice zaszło już za drzewami i ~ kilka<br />
minut zrobi się ciemno. Wtedy nie będzie można kopać. Musimy zaczekać do jutra.<br />
- Ale ja nie mogę się już doczekać. Czy wie pan, że właśnie dziś powinienem zobaczyć to<br />
miejsce, nawet jeśli nie będzie czasu na kopanie.<br />
- Dlaczego?~<br />
- Bo dziś są moje urodziny, po łacinie dies natalis.<br />
- Pańskie urodziny? Nie wiedziałem tego. Jeśli tak, to pokażę panu to miejsce jeszcze dziś.<br />
Ale nie tak zaraz, bo teraz wszyscy ludzie są potrzebni, aby przed zmrokiem zebrać drewno<br />
na ogniska. Potem,<br />
. kiedy wszystko będzie zrobione, zobaczy pan to miejsce przy świetle<br />
pochodni.<br />
Zaczęto zbierać drewno, ale nie spieszono się przy tym, bo wszyscy<br />
wiedzieli, o co chodżi. Wódz wszystkim, oprbcz Morgensterna i Frit-<br />
za, zdradził <strong>pl</strong>an brata Jaguara. Chciano odczekać do całkowitych<br />
ciemności, aby niespodzianka byłaby tym większa.<br />
Morgenstern gorliwie zbierał suche drewno, by przyspieszyć wy-