You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
Anciano wziął jedno siodło, młody <strong>In</strong>ka drugie. Kiedy brat Jaguar to zobaczył, rzekł:<br />
- No dobrze, mamy cztery siodła, więcej nam nie potrzeba. Taraz dalej, biegiem za mną!<br />
Spojrżał za siebie na obóz. ‘Tam dzielnie walczono z ogniem i nikt nie spostrzegł, co tymczasem<br />
wydarzyło się po drugiej stronie. Zbie-gowie jeszcze niezbyt się oddalili, gdy dobiegł do nich<br />
potężny bas od strony obozu:<br />
- Tormenta! Gdzie są więźniowie? Uciekli!<br />
Na dźwięk tego głosu brat Jaguar zatrzymał się i nash~chiwał. <strong>In</strong>ni też się zatrzymali.<br />
- Uciekli! - rozległ się ten sam głos po kilku sekundach. - Uwolniono ich, odcięto!<br />
- Co to za głos - rzekł brat Jaguar. - Chyba go znam. Przecież to...<br />
Nie dokończył zdania, gdyż od strony obozu znów się rozległo:<br />
- Ogień ugaszony. Do broni! Mogą być tam na lewo, bó tam się paliło. Do lasu nie mogli wejść,<br />
jest zbyt gęsty. Naprzód, za nimi! Dwunastu pozostanie przy koniach. Reszta za mną! W<br />
obozie panowało takie zamieszanie, że nie można było rozróż-nić poszczególnych osób.<br />
- Dalej, dalej - popędzał Geronimo. - Czemu się zatrzymujesz, Carlosie?<br />
Mówiąc to, musiał się sam zatrzymać, bo jeden z powiązanych koni nie chciał go słuchać.<br />
-‘I~n głos, ten głos! - rzekł brat Jaguar. -‘Il;n głos przeszywa mnie...<br />
- Ach, co tam głos! Niech sobie wrzeszczy; co chce. Musimy uciekać, bo nas dogonią.<br />
- Ale ja muszę go zobaczyć, muszę...<br />
161<br />
r .’ .<br />
‘I~n, zawsze tak rozważny mężczyzna chciał odłożyć oba siodła, ale Geronimo ofuknął go<br />
surowo, chyba po raz pierwszy, odkąd go znał. . - Co ty sobie myślisz! Chyba oszałaleś! Chcesz<br />
narażać swoje życie, to proszę bardzo, ale nie narażaj nas. Ponownie popędził-konia i teraz<br />
zwierzę go usłuchało, choć z dużym oporem.<br />
- On ma rację - rzekł brat Jaguar, jakby budząc się z głębokiego zamyślenia. - Tb chyba<br />
złudzenie, ale muszę tę sprawę zbadać. A teraz pospieszmy się.<br />
Pognał jak strzała, tak, że pozostali ~ledwie mogli za nim nadążyć. ‘I~raz ciemnośE<br />
wydawała im się jeszcze głębsza niż przedtem. Mały uczony chwycił ciężką paczkę z<br />
książkami. Dyszał pod jej ciężarem, wreszcie rzucił swój bagaż na ziemię i zawołał:<br />
- Fritz, już nie mogę. Tb jest za ciężkie. Zamiefimy się, daj mi narzędzia!<br />
- Dobrze - odparł Fritz. - Ma pan tu klucze do prehistorii, a ja wezmę drukowaną mądrość.<br />
Ałe teraz nogi za pas, bo oni są tuż za nami.<br />
Pędzili dalej, na ile tylko pozwalały im siły, jednak nie doś~ prędko, bo gdy dotarli do<br />
przesieki, pierwsi prześladowcy byli blisko nich. Rozległ się strzał, potem jeszcze jeden,<br />
ale na szczęście były chybio-ne.<br />
Widzieli, że Anciano i <strong>In</strong>ka zawrócili w prawo, pojechali więc w<br />
tym kierunku. Ale po chwili doskoczył do nich jeden z wrogów i<br />
‘ głębokim basem zawołał:<br />
- Stać, łajdaki, bo będę strzelał!<br />
- Tb gambusino! - zawołał doktor. - Jestem zgubiony.<br />
- Jeszcze nie! - odparł Fritz. - Niech pan ucieka. Ja pana uratuję. Rzucę mu pod nogi<br />
przeszkodę, którą będzie musiał prze-<br />
.::; .:-<br />
skoczyć.<br />
Zatrzymał się, puścił swego pana przodem, a kiedy w ciemności<br />
wynurzyła się wysoka, zwalista postać gambusina, cisnął mu pod nogi