Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
Silny wiatr hulał w dolinie, niósł ze sobą ciężkie, na razie jeszcze pojedyncze kro<strong>pl</strong>e deszczu.<br />
Mężcżyźni gorączkowo pracowali i w niespełna dziesięć minut wykonano polecenia Hammera.<br />
Konie, któ-re wędrowcy zdążyli nawet rozsiodłać, stały bezpiecznie pod dachem, a ludzie, którzy<br />
mieli ich pilnować, rozpalili ogiefi w pobliżu wejścia. Ogień palił się także w domach<br />
przeznaczonych dla pozostałych, a był już najwyższy czas, gdyż teraz rozpętała się burza z siłą,<br />
którą trudno sobie wyobrazić.<br />
219<br />
Naraz jasnożółte niebo zabarwiło się na czarno. Słychać było jęki,<br />
stękanie, huk i wycie, jakby tysiące diabłów wypełniło dolinę. Nadle-<br />
ciał orkan. Domy drżały pod jego naporem, ale wytrzymywały. A<br />
potem nagle rozległ się trzask, jak gdyby zawaliła się góra. Lunęło<br />
nagle, ale nie kro<strong>pl</strong>ami, lecz zwartą masą, z hukiem wodospadu. ~<br />
Ulewę zagłuszały silne uderzenia piorunów. Błyskawice przecinały<br />
ciemną noc z taką częstotliwością, że wyglądało to jak słupy ognia, które spadały z chmur.<br />
Uderzenie następowało po uderzeniu, trzask za trzaskiem, ognista kula po ognistej kuli, trwało<br />
to kilka godzin. Ludzie nie mogli ze sobą rozmawiać, bo~ nie słyszeli nawet własnych słów. W<br />
milczeniu siedzieli na ziemi i porozumiewali się na migi.<br />
W gorszym położeniu znaleźli się ci, którzy pozostali z końmi. Nie można było wszystkich<br />
uwiązać. Nie wystarczyło rzemieni, lin i sznu-rów, aby im wszystkim spętać nogi. Zwierzęta<br />
zaczęly parskać, rżeć, kopać i wierzgać, co stawało się niebezpieczne.<br />
‘l~raz nastąpił jeszcze jeden potworny grzmot, najsilniejszy ze<br />
wszystkich dotychczasowych, ale też i ostatni, potem zapadła cisza,<br />
tak nagła, że aż niesamowita. Nikt nie ważył się odezwać. Większość<br />
‘ myślała, że ten bunt żywiołów ustał tylko na chwilę i zaraz na nowo<br />
wybuchnie ze zdwojoną siłą. Ale tak się nie stało. Brat Jaguar pod-<br />
niósł się ze swojego miejsca, minął ogień, podszedł do wejścia, gdzie<br />
z szumem przepływała woda szeroka jak rzeka, i oznajmił:<br />
- Minęło. Niebo jest usiane gwiazdami. Bogu dzięki!<br />
- ‘Pak, Bogu dzięki - westchnął doktor Morgenstern z ul<br />
! gą,<br />
ocierając rękami pobladłą twarz. - Czegoś takiego nigdy dotąd nie<br />
przeżyłem. Nie potrafi azić ak bardzo si bałem. Każda ka-<br />
ę ~ ,j<br />
wica była jak pożoga po łacinie incendium, która groziła, że wszystko<br />
,<br />
dokoła pochłonie.<br />
- Tak, to prawda - przytaknął Fritz. - Dziw, że nas nie zabiło, bo przy takich piorunaeh i<br />
błyskawicach jeszcze rozpaliliśmy sześć ognisk.<br />
- Istotnie! Nauka dowiodła, że ogień przyciąga błyskawice. To 220 istny cud, że nas nie<br />
trafiło.<br />
-‘I~go nie należało się chyba obawiać, ponieważ las jest dosko-nałym piorunochronem - rzekł brat<br />
Jaguar. - Ale teraz muszę zajrzeć do koni.<br />
Wyszedł, brodził w wodzie po kolana. Konie co prawda były jeszcze trochę niespokojne, ale stały<br />
na swoich miejscach. Wprost trudno było uwierzy~, że wszystko tak pomyślnie się skończyło.<br />
Kiedy brat Jaguar wrócił, porucznik Verano właśnie miał zamiar opowiedzieć o swojej przygodzie.<br />
Ujrzał Hammera i zwrócił się do niego ze słowami: