11.04.2013 Views

Karol May - Skarb In.. - zayo.pl

Karol May - Skarb In.. - zayo.pl

Karol May - Skarb In.. - zayo.pl

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

<strong>In</strong>dianie szli pieszo. Hammer przeszukiwał za pomocą lunety trzciny; ale nie mógł odkryć<br />

Morgensterna i Fritza, ponieważ tamci, przykucnięci, zajmowali się swym cennym znaleziskiem.<br />

Młody <strong>In</strong>ka także wdrapał się na drzewo i po kilku chwilach zawołał do brat~ Jaguara:<br />

- Pięć koni, senior! Widzę je.<br />

- Gdzie?<br />

-‘Tdm przy drzewach za zaroślami. Z pańskiego miejsca ich nie widać.<br />

- Więc Abiponi musieli ich zauważyć.<br />

-Tak. Jeźdźcy właśnie do nich galopują.<br />

275<br />

- O Boże! Zaraz znajdą tych nieszczęśników!<br />

Niestety teraz zmrok zapadał tak prędko, że dalsza obserwacja była niemożliwa. Brat Jaguar zszedł<br />

ż drzewa, <strong>In</strong>ka także i rzekł:<br />

- Przemknę sfę tam.<br />

- Tb niebezpieczne - ostrzegł Anciano.<br />

- Nie boję się Abiponów!<br />

- Nie ich mam na myśli, lecz krokodyle ukryte w sitowiu.<br />

-Toraz jeszcze rnożna je dojrzeć. Posłuchajcie!<br />

Rozległy się stamtąd donośne głosy.<br />

- Złapano ich - ciągnął Hammer dalej. -Muszę się dowiedzieć, co się z nimi dzieje.<br />

- Idę z panem - rzekł Anciano.<br />

- Ja ‘także - powiedział Hauka.<br />

- Jedęn musi zosta~ przy koniach. Niech idzie ze mną Anciano.<br />

Hammer i stary odeszli pochyleni, skradając się prze~ sitowie. Póki były zarośla, za którymi mogli<br />

się ukryć, nie sprawiało to trudności, ale wkrótce musieli się położyć. Należało przy tym zważać,<br />

by nie poruszyć trzciny. Ostre źdźbła kaleczyły im ręce, na co jednak nie zważali. Często musieli<br />

się czołga~ przez cuchnącą kałużę, która sięgała im do ramioń. Tak podchodzili coraz bliżej i<br />

żnajdowali się już najwyżej o sześćdziesiąt kroków od miejsca, gdzie Hauka widział uwiązane<br />

konie.<br />

Dotąd byli tak ostrożni, że nie unosili głów ponad końce trzcin, teraz jednak trzeba było<br />

wykorzystać resztki światła dziennego. Brat Jaguar uniósł głowę na tyle, że mógł obserwować, sam<br />

nie będąc widzianytn.<br />

Stał tam doktor ze swyrn sługą obok białych, którzy przybyli z Abiponami, a trochę dalej w tyle<br />

widać było kilka grup czerwonoskó-rych. Fritz miał twarz skierowaną właśnie w to miejsce, gdzie<br />

znajdo-wali się dwaj obserwatorzy, pódczas gdy wszyscy inni spoglądali na obu jeńców. Wówczas<br />

brat Jaguar podniósł się, ale tylko na chwilę i dał Fritzowi znak, po czym znów szybko się pochylił.<br />

276<br />

- Co pan robi! - szepnął Anciano. -‘I~n ruch możemy przypła- , cić życiem.<br />

- Nie, bo nikt tego nie zauważył, ale Fritz mnie zobaczył i powie swemu panu, żeby nie tracił<br />

nadziei na ratunek.<br />

- Co oni zrobią z tymi nieostrożnymi ludźmi?<br />

- Wkrótce zobaczymy, bo wydaje się, że odbywają naradę. Wyrwij parę trzcin i trzymaj przed sobą.<br />

W ten sposób będziesz mógł swo-bodnie obserwować, co się tam dzieje.<br />

Anciano usłuchał rady. Obaj widzieli, żegan:busino przemawia do swoich kamratów, ale nie mogli<br />

już dostrzec ich twarzy. Potem usły-szeli głośne okrzyki aprobaty, ale nie rozumieli<br />

poszczególnych słów. Zapadła ciemność i pod drzewem rozpalono ognisko. Obu mężczyzn

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!