Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
- Nigdy jeszcze nie miałem do czynienia z taką bandą. I to mają być żołnierze? Piękne<br />
bohaterstwo! ‘T~zydziestu na jednego, który na dobitkę jest obładowany bagażem.<br />
. monarchy do pańskiego prezydenta - odparł Morgenstern spokoj-~e, - Wówczas pan również<br />
zostanie aresztowany i dowie się, do ~=.‘: czego prowadzi odmowa niemieckiemu poddanemu<br />
należnych mu ~ wzgiędów.<br />
- Przemawia przez pana pycha. Sytuacja, w której się pari obecnie znajduje, wcale nie jest<br />
honorowa.<br />
- A pafiska jeszcze mniej. ‘I~n, kto chce aresztować człowieka, którego przedtem nazywał<br />
pułkownikiem, powinien obawiać się komproitacji. Sądzę, że skoficzyliśmy. Po leżące tu<br />
książki przy~lę umyślnego. Do widzenia, senior.<br />
Zwrócił się w stronę drzwi i poszedł, kapitan zaś ani myślał go zatrzymywad. Kiedy Morgenstern<br />
schodził ze schodów, usłyszał na dziedzificu hałas, a kiedy tam dotarł, ujrzał gęsty kłąb żołnierzy, a<br />
w środku Fritza. Unieśli pięści i chcieli go bić; ale nie mieli odwagi, ponieważ Fritz wyciągnął<br />
rewolwer. ‘Tak więc tylko mu wymyślali, popychali go, doprowadzając w ten sposób do bramy,<br />
gdzie się po-tknął i upadł ze swym tobołkiem. Wtedy go chwycili, wyrwali tobołek z ręki i zaczęli<br />
okładać pięściami. Fritz bronił się rękami i nogami, dzielnie rozdawał razy na lewo i prawo, aż<br />
Morgenstern nadszedł i kilku ź nich odepchnął kolbą swej strzelby.<br />
- Precz, łotry! - rozkazał. - Zapomnieliście, że jestem o~cerem!<br />
Wasz kapitan zwariował, skoro odważył się napuścić was na towarzy- . sza koronela. Biegnijcie<br />
szybko do medico militar! Rozkazuję wam, abyście natychmiast zbadali kapitana i wzięli go na<br />
lecżenie. Ton wybieg poskutkował. Zaskoczeni żołnierze cofnęli się i kilku istotnie pobiegło po<br />
lekarza. Fritz zerwał się, wymierzył jeszcze kilka . mocnych kuksańców, podniósł tobołek, zarzucił<br />
na <strong>pl</strong>ecy i poszedł za doktorem, który szybkim krokiem oddalał się w stronę miasta. Gdy Fritz go<br />
dopędził, zaczął wymyślać.<br />
- Nigdy jeszcze nie miałem do czynienia z taką bandą. I to mają być żołnierze? Piękne<br />
bohaterstwo! ‘Ii’zydziestu na jednego, który na dobitkę jest obładowairy bagażem.<br />
67<br />
- Czy bardzo cię poturbowali? - zapytał jego pan zatroskany.<br />
-Nie wiem, muszę sprawdzić, ale mam nadzieję, że nic mi nie jest.<br />
- Bogu dzięki, że nie było aż tak źle. To doprawdy lekkomyślność narażać się na takie<br />
niebezpieczeństwo, po łacinie periculum. Poszu-kajmy teraz hotelu.<br />
Szli szukając po mieście, aż doszli do domu, gdzie na drzwiach był szyld; „Posada por<br />
pasageros”. ‘Pa posada wyglądała niezbyt zachęca-jąco i była nędzną, parterową lepianką.<br />
Wchodziło się do niej przez szerokie drzwi, a okna stanowiły dwa otwory, w których nie było<br />
szyb. Z dziedzifica obók dochodziło rżenie koni. Fritz skierował się do tej chałupy.<br />
- Czy mamy tam wejśĆ? - zapytał doktor z niepewną miną.<br />
-Takf odparł Fritz.<br />
- Wygląda jak spelunka.<br />
- Nie szkodzi, oby nas tylko nie wyrzucili, tu są same spelunki. A więc jazda do tego pałacu!<br />
Kiedy weszli; ujrzeli, że wnętrze gospody składa się z jednej izby. Nie było tu krzeseł ani<br />
stółów, tylko liczne hamaki i niskie zydle. Na jednym siedział oberżysta chudy, niechlujny<br />
człowiek, który wstał i z głębokim ukłonem zapytał, czego seniores sobie życzą. Fritz rzucił<br />
tobołek na podłogę i ódparł zamiast swego pana:<br />
- Czy możecie nam załatwić cztery konie, dwa pod wierzch i dwa do bagażu?<br />
- Wynająć?<br />
- Nie, kupić.<br />
- Dokąd chcecie jechać?