11.04.2013 Views

Karol May - Skarb In.. - zayo.pl

Karol May - Skarb In.. - zayo.pl

Karol May - Skarb In.. - zayo.pl

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

j;,,: . .<br />

wdrapał się na drabinę, którą drugi przytrzymywał. Ten na górze zajrzał do środka, zszedł<br />

kilka szczebli niżej i szepnął coś kamratowi. Kelnerowi wydawało się, że trzyma on w rąku<br />

metalowy przedmiot. Usłyszał dwukrotny krótki szczęk, jakby odbezpieczano pistolet. ‘I~raz<br />

się przeraził i szybko podszedł bliżej. lamci dwaj jeszcze szeptali między sobą. Nie<br />

mogli go widzieć, bo poruszał się tuż przy ziemi.<br />

Usłyszał słowa:<br />

‘ - Siedzi i czyta.<br />

- W jakiej poz5’cji?<br />

- Lewym bokiem do okna.<br />

- Czy widać twarz?<br />

i,,;.<br />

, 26<br />

- ~’ak. Drugą stronę głowy oparł na ręce.<br />

- Wobec tego strzelę mu w skroń. 1ó nieżawodne miejsce.<br />

A więc chodziło o morderstwo! Kelner tak się przeraził, że przez chwilę nie mógł się ruszyć. Łotr<br />

znów wspiął się wyżej, skierował pistolet w stronę pokoju. 1b kelnera z miejsca otrzeźwiło.<br />

Krzyknął głośno, skoczył ku drabinie, powalił na ziemię stojącego na dole draba, przewrócił<br />

drabinę, tak, że ten na górze, który właśnie naciskał kurek, spadł na dół w chwili, kiedy rozległ się<br />

strzał. Kelner rzucił się na niego, by go przytrzymać.<br />

- Puść, ty draniu, bo cię zastrzelę - warknął morderca.<br />

Padł strzał. Kelner poczuł przejmujący b61 w lewym ramieniu. Tiafiło go i nie mógł dłużej<br />

trzymać złoczyficy, który zerwał się i szybko znikł w ciemnościach. Drugi łotr uciekł już<br />

wcześniej. Oba strzały zbudziły mieszkańców domu. Od razu zrobił się ruch. Jednocześnie w<br />

oświetlonym pokoju otworzyło się okno. Doktor wysunął głowę i zawołał:<br />

- Co ża łotr strzelał do mnie? Czemu nie dają mi spokojnie czytać? .<br />

Wtedy kelner znów się przestraszył i odpowiedział:<br />

- Ojej! Tb pana, doktorze, chcieli zamordować?<br />

- Kto jest tam na dole? Jakiś znajomy głos.<br />

- Tb ja, Fritz Kiesewetter, panie doktorze.<br />

- Fritz Kiesewetter. Nie znam osobnika o tym nazwisku.<br />

- Ależ tak! Dziś poznał mnie pan w „Cafe de Paris”. Obiecał mnie pan wziąć na służbę z powodu<br />

tych przedpotopowych gnatów.<br />

- Ach, kelner! Ale, człowieku, co panu przyszło do głowy, żeby do mnie strzelać?<br />

- Co; niby ja? A to ci dopiero! To ja miałbym strzelać?<br />

- A kto? A może nie jest pan sam?<br />

- Jestem całkiem sam w ogrodżie.<br />

- A czego pan tu chce?<br />

- Uratować pana. A teraz, mimo, że mnie pan zawdzięcza życie,<br />

27 to uważa mnie za skrytobójcę. Zabolało mnie to do głębi. Nie tylko doktor, ale także inni wzięli<br />

go za zbrodniarza. Nie pomógły żadne tłumaczenia i przekonywania. Uj ęto Fritza i wciągnię-to do<br />

domu, przy czym nie obeszło się bez silnych poszturchiwafi. Chciano wezwać policję, by go<br />

zabrała, ale poprosił, by go wpierw spokojnie wysłuchano. Doktor poparł jego prośbę,<br />

oswiadczając:<br />

- Nie zrobiłem nic złego temu młodemu człowiekowi, przeciwnie, chciałem go wziąć na służbę.<br />

Czy to powód, by mnie zastrżelić? Ma on szczerą twarz, a gdyby nawet był mordercą, to i tak<br />

ma prawo się broni~. Proszę więc, abyście mu udzielili zezwolenia na wygłoszenie mowy<br />

obroficzej, po łacinie defensio.

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!