You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
- Bo nie rniał go przy sobie. Te kilka przedmiotów, które przy nim znalazłem, były częścią tego<br />
skarbu.<br />
- Czy ci powiedział, gdzie znajduje się reszta?<br />
, - Nie.<br />
- To nie wiesz, gdzie należy szukać owego skarbu?<br />
- I tak i nie.<br />
- Nie bądź taki tajemniczy.<br />
- Znam co prawda okolicę, ale nie znam miejsca.<br />
2~8<br />
- Wobec tego nie masz co liczyE na ten skarb. Co ci po nim, jeśli go nie możesz znaleźć? Możh<br />
istnieje on tylko w twojej wyobraźni?<br />
- Istnieje naprawdę, mogę przysiąc.<br />
- Gdzie?<br />
-Tam, w górach, w kotlinie o nazwie Barranca del Homicidio.<br />
- Znam to miejsce dokładnie. Krąży o nim legenda, że tam zostali wymordowani ostatni <strong>In</strong>kowie.<br />
- Tak jest. I przypuszczam, że <strong>In</strong>kowie przed swą gwałtowną śmiercią tam ukryli swoje skarby.<br />
-Hm! Często slyszałem, że <strong>In</strong>kowie byli bardzo bogaci. Wszystko,<br />
,<br />
czego dotykał władca, było ze szczerego złota. Hiszpanie zawieźli podobno de swego kraju całe<br />
ładunki złota i srebra. AIe co tu gadać po prbżnicy, opowiadaj!<br />
- Wszystkiego się dowiesz. Przybyłem wtedy z Chile, gdzie brałem udział w licznych walkach<br />
byków i zdobyłem kilka nagród, ale raź się wygrywa, raz przegrywa, wiesz; jak to jest...<br />
Straciłem wszystko i kiedy miałem wracać, musiałem zatrudnić się u kupca, który jechał do<br />
Salta. No więc powiem ci, że on tam nigdy nie dojechał, jak sobie możesz wyobraziE.<br />
Wybuchnął złośliwym śmiechem. ~o krótkiej chwili ciągnął dalej:<br />
-Byłem zupełnie sam, kiedy dotarłem do zbocza po tamtej stronie gór. Był wieczór, jak doszedłem<br />
do Barranca del Homicidio. Ponieważ tam byłe~, wiesz, że jest to rozległa, nieprzyjazna<br />
ok^Iica. Pojechał-bym najchętriiej dalej do Salina del Condor, aIe było za daleko, a droga na<br />
dółjest tak zła, że nawet przy najjaśniejszym świetle księżyca łatwo moża zablądźić, lub spaść.<br />
Schroniłem się pod skałą, przywią-załem muła do głazu i ułożyłem się do snu.<br />
- I mogłeś zaśnąć? - zapytał gambusino dziwnym głosem.<br />
- A dlaczego nie?<br />
- Z powodu kupca, który nigdy nie dojechał do Salty.<br />
- Nie jestem starą babą. Kto umarł, nie wraca. Mimo to nie mogłem od razu zasnąć. Ale zarniast<br />
snu przyszedł ktoś inny.<br />
289<br />
- Aha, już wiem. ‘lbn <strong>In</strong>dianin!<br />
-‘Tak. Była pełnia księżyca, na niebie riie było ani jednej chmurki.<br />
Usłyszałem kroki, nasłuchiwałem. Nadszedł jakiś człowiek, nie za-uważył ani iltnie, ani muła,<br />
minął skałę, za którą leżałem. Zatrzymał się i spojrzał na księżyc. Zobaczyłem wtedy jego twarz.<br />
Był to starzec, ale dobrze zbudowany i bardzo piękny. Miał na ramieniu łuk i koł-czan, a za pasem<br />
nóż. <strong>In</strong>nej broni nie posiadał i w ogóle wydawało się, że nic innego przy sobie nie ma. Zwracały<br />
uwagę jego siwe, bardzo , gęste, sięgające do bioder włosy. Jak później spostrzegłem, przytrzy- .<br />
mywane były spinką. Stał długo, nie ruszając się. Patrzył na księżyc, coś szeptał, jakby się modlił.<br />
Wydawało mi się, że czeka, aż księżyc dotrze do najwyższego punktu swego łuku, potem ruszył<br />
dalej.