Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
- To nie może być nikt inny, tylko kapitan Pellejo, z którym mieliśmy się tutaj spotkaE. Nasz<br />
podstęp zatem się udał. Otrzymał rozkaz objechania granicy. Tak więc mamy w ręku granice i<br />
wszystkie osiedla nad~ rzeką. W ten sposób przed naszymi czerwonoskórymi sojusznikami w<br />
chwili działania wszystkie bramy bądą stały otworem. 1b on, na pewno on. Sądzę, że nie<br />
zostawimy jemu ujęcia tego tam draba; lecz sami to uczynimy, zanim on nadjedzie. Popatrzcie,<br />
ten łajdak opuszcza się do składu. Tb ostatnia chwila. Otoczmy to miejsce. Naprzód! Kilku<br />
niech pochwyci konie; wtedy ten łotr nam nie ujdzie. Gromada ruszyła szybko w stronę<br />
magazynu prochu, który doktor Morgenstern uważał za miejsce, gdzie zadomowiło się<br />
przedpotopo-we zwierzę.<br />
Fritz z chirurgiem rozkopali glinę, która tworzyła dno jaskini.<br />
Każdemu uderzeniu towarzyszył głuchy odgłos, dowód, że pod tym<br />
dnem była pusta przestrzeń. Kiedy dokopali się na głębokość około<br />
jednej stopy, ku swemu zdziwieruu natrafili na mocne gałęzie ułożone<br />
obok siebie i stanowiące podpory glinianego dna. Wyciągnęli kilka z<br />
_<br />
nich i w ten sposób powstał wielki otwór, przez który mogli zajrzeć do środka. Zobaczyli jeszcze<br />
większą jaskinię niż górna. Stały w niej 130 lub leżały liczne małe beczki zawinięte w skórę<br />
nasyconą żywicą oraz podłużne, również zabezpieczone przed wilgocią paczki. Fritz ukląkł, by<br />
sięgnąE po jedną z nich. Była ciężka, tak że chirurg musiał mu pomóc. Kiedy ją wyciągnęli i<br />
otworzyli, oczom ich ukazała się znako-micie utrzymana brofi.<br />
- Co za niespodzianka! - zawołał. -To strzelby. Należy przypu-szczać, że w beczkach jest proch i<br />
ołów! Panie doktorze, niech pan tu wejdzie. Znaleźliśmy cóś dziwnego.<br />
- Coś dziwnego? - zapytał Morgenstern. - Pancerz brzuszny Gigantochelonu jest czymś bardzo<br />
ważnym, ale nie dziwnym. Macie go?<br />
- Pancerza niestety nie, ale zupełnie inny rodzaj uzbrojenia.<br />
Niech pan nas z łaski swojej zaszczyci swoją wizytą.<br />
Morgenstern odłożył motykę i poszedł do swych towarzyszy.<br />
W tej samej chwili Antonio Perillo rzekł:<br />
- Popatrzcie, ten łotr zszedł do magazynu.<br />
- Niech pan spojrzy - powiedział Fritz. - Już przed potopem wymyślono proch i strzelby. ‘Pakie<br />
odkrycie jest chyba ważniejsze od Gigantochelonii.<br />
Mały uczony miał niewyraźną minę. Otwtirzył usta i wytrzeszczył oczy.<br />
- Strzelby? - wykrztusił. - Doprawdy strzeIby! Jest niemal pewne, że ani w sylurze, ani wcześniej,<br />
ani też w epokach późniejszych nie znano broni palnej. Jeśli ta brofi znajduje się pod pancerzem<br />
Gigantochelonii, to schowały ją tutaj jakieś indywidua ludzkie z daw-nych czasów. Ludzie ci nie<br />
wiedzieli nic o paleozoologii, bo inaczej zdawaliby sobie sprawę, że umieścili swoją brofi-w<br />
miejscu, którego znaczenie dla prehistorycznych stosunków...<br />
Nie dokoficzył zdania. Zbliżający się tętent kopyt koffskich prze-<br />
niósł go z prehistorii do współczesności. Rozległy się głośne okrzyki,<br />
a kiedy Morgenstern wysunął głowę z jamy, by zobaczy~, co się dzieje,<br />
ujrzał, że wielu <strong>In</strong>dian pochwyciło za brofi, którą on i jego towarzysze<br />
131<br />
pozostawili. Dwóch białych skierowało na niego rewolwery, a jeden z nich zawołał rozkazującym<br />
tonem:<br />
- Niech pan wychodzi z tej nory wraz ze swymi towarzyszami.<br />
Musimy z wami pogadać!<br />
- Antonio Perillo! - zawołał uczony, który rozpoznał tego mó-wiącego.