Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
- Czy mamy wziąć ze sóbą strzelby, czy też oszczepy i strzały?<br />
- ‘lj~lko noże. Nie będziemy strzelali, a jeśli nas zaatakują, do<br />
obrony wystarczą noże.<br />
Obaj <strong>In</strong>dianie odłożyli brofi i torby.<br />
- A wasze długie włosy? - rzekł brat Jaguar. - Będziemy się<br />
czołgali wśr,ód krzaków, kolców i pnączy. Będziecie się zaczepiali.<br />
Zamiast odpowiedzi Anciano przerzucił swoje długie włosy do<br />
przodu, jedną połowę na prawą stronę, drugą na lewą i zawiązał pod<br />
brodą w supeł. <strong>In</strong>ka zrobił to samo, po czym wyruszyli.<br />
Anciano szedł przodem. Gdy doszli do laurelii, skręcili w lewo,<br />
gdzie przesieka dzieliła las. Idąc w ciemności, <strong>In</strong>ka szepnął bratu<br />
Jaguarowi: ‘<br />
- Senior; czy sądzi pan, że uda nam się uwolnić tych więźniów?<br />
- Tak, jeśli nie podstępem, to siłą.<br />
- Wobec tego musimy zabrać coś jeszcze.<br />
~ 1Ś4<br />
;<br />
- Konie.<br />
-Tak sobie pomy~lałem, że to powiesz, ty mały przebiegły boha-terze. Potrzeba nam czterech koni:<br />
-‘Iak. Dla obu pafiskich rodaków, dla Anciana i dla mnie. Niech pan z Geronimem przyprowadzi<br />
ludzi, a ja z Ancianem weźmiemy konie.<br />
- Nie tak szybko! Jeszcze nie możemy robić takiego podziału.<br />
Musimy dostosować się do okoliczności, jakie zaistnieją. Ostrożnie szli dalej. Po chwili ujrzeli<br />
przed sobą światła. ‘I~raz musieli byćjeszcze bardziej ostrożni; trzymali się więc skraju przesie-ki i<br />
pozostawali niewidoczni w cieniu drzew.<br />
W miejscu, skąd dochodziło światło, wąskie przejście rozszerzało się i tworzyło rodzaj małej leśnej<br />
polany otoczonej gęsto rosnącymi drzewami i krzewami. Przy wejściu na nią, w głębi z prawej<br />
strony pasły się konie. Z przodu z lewej obozowali ludzie przy kilku ogni-skach, ponieważ zrobiło<br />
się chłodno. Różnica pomiędzy temparaturą dnia i nocy wynosi w tej okolicy często dziesięć, a<br />
nawet ponad dwadzieścia stopni Celsjusza.<br />
Czterej skradający się mężczyźni przywarli do ziemi i przyczołgali się bliżej, na przodzie był brat<br />
Jaguar. Ich odzież wygarbowana na ciemno przez słofice, wiatr i deszcz nie różniła się barwą od<br />
otoczenia. Tylko długie siwe włosy starego mogłyby go zdradzić, gdyby w Ame-ryce Północnej<br />
tropił tamtejszych <strong>In</strong>dian lub białych myśliwych. Lecz ludzie,.z którymi miał tutaj do czynienia, nie<br />
mieli tak wyostrzonego wzroku.<br />
Dotarli do wgłębienia. Najbliżej pasący się kofi znajdował się zaledwie o sześć kroków od brata<br />
Jaguara, machał ogonem i strzygł uszami, ale nie dawał ostrzegawczego znaku, że dzieje się coś<br />
podej-rzanego. .<br />
- Głupie stworzenie - szepnął brat Jaguar swemu towarzyszowi do ucha. - Kofi Komanczów<br />
parskałby tak głośno i tak waraźnie by