You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
- Po co? Cielo! Co za pytanie! Człowiek jest zdrów i wesół. Nic mu nie dolega, absolutnie nic. W<br />
ogóle nie mam na myśli nikogo konkretnego, tylko zastanawiam się nad takim przypadkiem, co<br />
bym zrobił, gdybym musiał amputowaE nogę. Czy uważa pan, że miałbym po temu należytą<br />
zręczność?<br />
- Owszem, senior. Ale mimo wszystko jestem szczerze rad, że to tylko pana rozważania tak na<br />
wszelki wypadek. Myślałem bowiem, że mam panu pomóc, trzymając nogę tego nieszczęś~ika.<br />
-To wcale nie jest konieczne, bo nie potrzebuję pomocy. Jestem tak zręczny, że pacjent w ogóle nic<br />
nie odczuwa. Dopiero gdy uzdro-wiony opuszcza łoże, stwierdza, że ma tylko jedną nogę. I tak<br />
robię nie tylko z nogą, leez z każdą kończyną. Powiadam panu, ciacham wszystko, co trzeba.<br />
Mężczyzna tak wymachiwał przy tym ramionami, że doktor prze-zornie zawołał:<br />
- O Boże! Jestem całkiem zdrowy. mnie nie musi pan niczego amputować.<br />
- Niestety! To wielka szkoda, że nie jest pan ranny ani nie ma pan próchnicy kości. Ucieszyłby się<br />
pan ogromnie z kunsztu, z jakim uwolniłbym pana od chorej koficzyny. Narzędzia mam zawsze<br />
przy sobie. Co pan sądzi o wypiłowaniu stawu łokciowego? Czywidział pan już kiedyś taką<br />
operację?<br />
- Nie. I zapewniam pana, że moje łokcie są w całkowitym porząd-ku.<br />
- Och, a nie szkodziłoby, gdyby były roztrzaskane kulą albo niesprawne z powodu zestarzałego<br />
zwichnięcia. Wypiłowałbym je i potem mógłby pan całkiem dobrze poruszać ramionami.<br />
- Nie wątpię, senior. Ale mimo to wolę się nie poddawać takiej operacji.<br />
- Tak więc jest pan człowiekiem uczonynn, ale nie ma odwagi, by złożyć ofiarę na ołtarzu’nauki.<br />
Wielka szkoda, bo ja ciacham wszystko.<br />
- Podziwiam pana zręczność, ate niestety nie mam czasu dłuż~j rozprawiać na ten temat. Poszukuję<br />
koni do swojej podróży, a że tu nie znalazłem nic odpowiedniego, muszę się dalej...<br />
- Niech się pan nie fatyguje - przerwał mu chirurg. ~ Jestem do pafiskiej dyspozycji.<br />
- Pan? Czy pan wie może, gdzie mogę dostać mocne i wytrzymałe . zwierzęta?<br />
- Nie tylko wiem, lecz sam zamierzam takie kupić.<br />
~ Gdzie?<br />
- Na małej estancji, położonej pół godziity drogi od miasta. Ale nie ma pośpiechu. Możemy to<br />
kupno załatwić dopiero jutro. Dowie- y? działem się, że estancjero wyjechał i wraca dopiero<br />
dziś wieczorem.<br />
- Więc muszę się rozejrzeć gdzie indziej, bo nie mam czasu do 71 stracenia:<br />
- Dlaczego? Przedpotopowe szkielety przecież nie uciekną.<br />
- Nie, ale muszę dogonić grupę ludzi, którzy już wcześniej poje-chali do Laguna Porongos.<br />
Chirurg nastawił uszu.<br />
-Co to za ludzie? Czy ma pan może na myśli brata Jaguara i jego towarzyszy?<br />
-Tak. Może go pan zna?<br />
- Owszem, tak dobrze jak siebie samego. Należę do jego ludzi.<br />
Mieliśmy się tu spotkać. Ale nagle zatrzymano mnie w Puerto Anto-nio i się spóźniłem. Oni już<br />
odjechali. Mogłem co prawda od razu kupić konia, by podążyć za nimi, ale w tym mieście nie ma<br />
nic przyzwoitego. Dlatego wolę poczekać do jutra rana, by kupić dobrego konia i nie ryzykować<br />
zwierzęcia, które pode mną padnie.<br />
Doktor Morgenstern miał lekkie uczucie grozy przed człowiekiem, który „ciachałwszystko, co<br />
popadnie”. Ale teraz był rad, że go spotkał, toteż rzekł:<br />
- Czy sądzi pan, że uda się dogoni~ brata Jaguara?<br />
- Oczywiście. Znam dokładnie drogę, którą obrał.<br />
- Ogromnie mnie to cieszy. Czy pozwoli pan, po łacinie concessio, że się do niego przyłączę?<br />
- Bardzo chętnie, senior, gdyż obaj jesteśmy adeptami nauki, a więc kolegami. Cieszę się z<br />
góry, że może jednak będę miał okazję pokazać panu, że nie obawiam się dokonania nawet