31.03.2023 Views

HMP 67

New Issue (No. 67) of Heavy Metal Pages online magazine. 73 interviews and more than 200 reviews. 208 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Heavy Load, Hexx, Jag Panzer, Manilla Road, Jack Starr’s Burning Starr, Holy Terror, Raven, Rock Goddess, Sparta, Vardis, Dirkschneider, Cerebus, Stallion, Portrait, Lonewolf, RAM, Sorcerer, Heretic, Savage Master, Resistance, Evil Invaders, Dead Lord, Impalers, Venom Inc., Voltax, Eruption, Testament, Attic, Argus, Nervosa, Pagan Altar, Blackfinger, Destructor, Cripper, Walpyrgus, Hellhaim, Chainsaw, Elvenking, Forsaken, Primal Fear, Scanner, Threshold, Pyramaze, Myopiaand many, many more. Enjoy!

New Issue (No. 67) of Heavy Metal Pages online magazine. 73 interviews and more than 200 reviews. 208 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Heavy Load, Hexx, Jag Panzer, Manilla Road, Jack Starr’s Burning Starr, Holy Terror, Raven, Rock Goddess, Sparta, Vardis, Dirkschneider, Cerebus, Stallion, Portrait, Lonewolf, RAM, Sorcerer, Heretic, Savage Master, Resistance, Evil Invaders, Dead Lord, Impalers, Venom Inc., Voltax, Eruption, Testament, Attic, Argus, Nervosa, Pagan Altar, Blackfinger, Destructor, Cripper, Walpyrgus, Hellhaim, Chainsaw, Elvenking, Forsaken, Primal Fear, Scanner, Threshold, Pyramaze, Myopiaand many, many more. Enjoy!

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Decibels’ Storm

recenzje płyt CD

1 - dno, 2 - słaba, 3 - przeciętna, 4 - dobra, 5 - bardzo dobra, 6 - wybitna

Accept - The Rise of The Chaos

2017 Nuclear Blast

Niech Was nie zmyli tytuł płyty. O żadnym

chaosie mowy nie ma. Accept

znów pokazał pazury, mimo, że w lekko

zmienionym składzie. Nowa płyta powstała

już z nowymi muzykami, którzy

zastąpili Hermana Franka (gitara) i

Stefana Schwarzmanna (perkusja). Ci,

którzy odeszli, byli jeszcze w momencie

kiedy ukazywała się poprzednia płyta

"Blind Rage". W ciągu trzech lat dużo

się więc w obozie Accept zmieniło, jednak

nie ma to wpływu znacząco na nowy

materiał. Warto odnotować, że na

gitarze dziś wtóruje swojemu szefowi,

Wolfowi Hoffmannowi, znany z m.in.

Grave Digger, Uwe Lulis a pałki przejął,

w sumie szerzej nie znany Christopher

Williams. Skład oczywiście uzupełniają

- weteran Peter Baltes na basie

i wokalista Mark Tornillo, dla którego

jest to już czwarty longplay z niemieckim

zespołem. Muzycznie "The Rise

of The Chaos" to solidny heavy metal.

Album został napisany według sprawdzonej

formuły, którą Wolf z kolegami

eksploruje od 2010 roku. Można się trochę

zastanawiać, czy na następną płytę

będzie jeszcze choć część tej energii, ale

nie ma co sobie zaprzątać głowy przyszłością.

Accept serwuje znów mocne i

zapadające w pamięć riffy. Znów mamy

szybkie, melodyjne solówki. Uzupełniające

się gitary. Natchnione wstawki.

Gdzieś w tym wszystkim unosi się duch

klasyki AC/DC, zwłaszcza w pracy sekcji

rytmicznej, ale czy to źle? W sumie

niemieccy wyjadacze stają się trochę takim

AC/DC heavy metalu, bo piszą ciągle

złudnie podobny materiał, okazujący

się jednak każdy osobnym, szalenie

soczystym heavy metalowym dziełem.

Można rzec, że kontynuują dobre imię

tego gatunku, nagrywając kolejną płytę,

którą można postawić obok ich starych,

kultowych już albumów jak "Balls to

The Wall" czy "Russian Roulette". Kto

więc oczekuje po "The Rise of The

Chaos" rewolucji może spokojnie odpuścić

ten materiał. Myślę, że jednak

wśród fanów klasycznego heavy metalu

ten album będzie się kręcić często w

odtwarzaczu, jak czyniły to poprzednie

twory z Markiem Tornillo na pokładzie.

Trzeba uczciwie przyznać, że w

obecnym wcieleniu zespół wyraźnie

skrócił dystans do klasycznych dokonań

w składzie z Udo Dirkschneiderem, a

wspomniany Mark pisze swoją historię

w przebojowy sposób. (5)

Adam Widełka

After Dusk - The Character of Physical

Law

2017 Self-Realesed

Pierwszy motyw jaki usłyszałem na

"The Character Of Physical Law" (będący

częścią utworu tytułowego) niezbyt

przychylnie mnie nastawił do tego

albumu. Dość siermiężne brzmienie, repetytywny,

nieciekawy aranżacyjnie

moim zdaniem motyw. Potem wszedł

wokal. Narzekałeś na wokale Ron'a Rinehart'a

na albumie "Time Does Not

Heal"? No to tu też będziesz miał okazję

do narzekań. Ja osobiście nie narzekałem,

ale i tak do końca mi nie podeszły.

Co do samego albumu, to jest miks

heavy, doom i thrash metalu wraz z organami

Hammonda, The Animals i

swinga w średnich - średnio-szybkich

tempach. No trochę sobie jaja robię z

tym ostatnim, ale tak, coś w tym musi

być jak dla mnie. Trochę motywy są repetytywne,

być może wokalizy są nazbyt

jedno-ekspresywne, jednak klimat i

brzmienie pozwalają odróżnić muzykę

After Dusk od podobnych sobie zespołów.

O czym ta kapela śpiewa? Chyba o

jakichś Świata Mistrzach, Uśmiechniętym

Umarlaku, O wzięciu goryczy od

siebie czy o jakiś Duchowych objawieniach.

Bardzo katolicki zespół, to może

wyjaśnia nadmiar nagrań wrzuconych

do albumu od miejscowego organisty.

Zresztą nawet w logu zespołu macie

gwiazdę betlejemską. Nie wierzycie? To

trudno, też bym nie uwierzył widząc

grafikę albumu, która przedstawia rudowłosą

kobietę pijącą z czaro-czaszki (?).

Myślę, że okładka przykuwa oko, oczywiście

nie ze względu na samą jej treść,

a na dość dobrze dobrany zakres kolorów

obejmujące niebieskości i czerwienie

- czuć, że grafika została stworzona

przez profesjonalistę, przy czym też można

spokojnie ją powiązać z zawartością.

O której muszę powiedzieć, że jednak

pomimo pewnych niedoróbek i

monotonności wokalnych (chociażby na

"A Corpse with a Smile") to jest to

album, który jest wyrazisty. Może on

swoją manierą odrzucić, jak i nią

przykuć uwagę na dłużej. Jednak nie

jest to ten sam poziom wyrazistości, jaki

prezentował Vio-Lence z Sean'em

Killan'em. Album jest dostępny w

całości na kanale zespołu na Youtube,

więc polecam przesłuchać samemu,

szczególnie jeśli jest się fanem bardziej

nowoczesnego podejścia do metalu. Ode

mnie (4,1). Najbardziej wyraziste (i wyróżniające

się) kawałki? "Take The Bitterness

Away" oraz "Masters of Earth".

Jacek "Steel Prophecy" Woźniak

Air Raid - Across The Line

2017 High Roller

Wystarczy rzut oka na okładkę najnowszej

płyty Szwedów, żeby odetchnąć

z ulgą, że żadnych rewolucji nie

będzie. Białe adidasy, skóry i liczne tatuaże

zwiastują klasyczne granie głęboko

zakorzenione w latach 80. Kurczę,

jednak wehikuł czasu istnieje! Szczerze

to zetknąłem się z tą kapelą kilkanaście

dni temu. Od razu się polubiliśmy, bo ja

lubię takie szybkie tematy. Najnowszy

album "Across The Line" ma coś około

38 minut, co daje idealny wynik. Człowiek

wszystko pamięta, a i karku nie

nadwyrężymy, a jest do czego machać

głową. Każdy kolejny kawałek to szybkostrzelne

riffy, bardzo chwytliwe wokale

i pracująca jak mała lokomotywa

sekcja rytmiczna. Ach no i te solówki,

przywołujące na myśl pojedynki KK

Downinga i Glenna Tiptona ze złotych

lat Judas Priest. Można wiele razy

uśmiechnąć się pod nosem, złapać za

głowę, że "gdzieś już to słyszeliśmy" ale

słucha się w całości najnowszego materiału

Air Raid bardzo przyjemnie. Widać,

że kultywowanie heavy metalu

sprawia im wielką frajdę. Przepraszam,

że ta recenzja jest taka szybka, krótka i

zwarta ale chciałem oddać klimat płyty.

"Across The Line" to naprawdę energetyczne

granie dla wszystkich maniaków

klasycznej odsłony metalu, a myślę,

że szkoda czasu na czytanie, tylko

czym prędzej warto kupić zimne piwo i

wybrać się na swoistą wycieczkę w przeszłość.

Aha - nie wstydzić się przy tym

grać na "powietrznej" gitarze, a jeśli ktoś

pewny jest wytrzymałości wersalki,

śmiało wskoczyć. (6)

Alice Cooper - Paranormal

2017 earMusic

Adam Widełka

Alice Cooper - im starszy tym lepszy.

Mimo pięćdziesięciu lat na scenie nie

zwalnia, regularnie nagrywając płyty

średnio co trzy - cztery lata. 28 lipca,

tym razem po sześciu latach ukazał się

już dwudziesty siódmy (a dwudziesty w

ramach solowej działalności) album tego

artysty, pt. "Paranormal", który jest

tematem tej recenzji. Sam w wywiadach

zapowiadał, że "to nie jest płyta koncepcyjna,

tylko taka, gdzie masz 12 różnych

historii, 12 bardzo dobrych piosenek,

które chcieliśmy nagrać". I tak faktycznie

jest, to utwory o różnych obliczach,

które łączy jedynie zespół Alice'a

z nim samym na czele. Na samym początku

jednak dostajemy typowy cooperowski

numer, który jest przy okazji tytułowym.

Wszystko jest na miejscu... no

prawie. Pomimo świetnych partii instrumentalnych,

zmian tempa przechodzących

z rocka do funku i klimatycznej

opowieści ten otwieracz ma jedną rysę -

refren. Nie dość, że jest strasznie chaotyczny

i sprawia wrażenie doklejonego

w post-produkcji to jeszcze nagrano go

tak, że bez wpatrzenia w książeczkę nie

zrozumiemy tekstu. Instrumenty zagubiły

się gdzieś w eterze, zwłaszcza perkusja

i to też dlatego całość wydaje się

być rozjechana i rozmemłana, bo brakuje

rytmu. Jednak jak już wspominałem

gra muzyków ratuje ten numer oraz

obecność Larry'ego Mullena z U2 (który

zagrał na całym nowym albumie) i

Rogera Glovera z Deep Purple (jest

współautorem tej kompozycji). Wpasowali

się oni idealnie w cooperowską

atmosferę i brzmią jak pełnoprawni

członkowie zespołu. Znajomy styl zaoferują

nam również "Paranoiac Personality"

oraz "Sound of A". Pierwszy to

potencjalny przebój i jeden z najsilniejszych

fragmentów tego wydawnictwa.

Początkowa solówka na basie wprowadza

nas w trans i lekki niepokój, który

jest wzmacniany przez odgłosy wiertarki.

Następnie wchodzi prosty, hardrockowy

riff, który potem przechodzi w grę

akordową stanowiącą tło dla nośnego

refrenu. Drugi z wymienionych to ballada.

W końcu czym byłby album Alice'a

Cooper'a bez nuty romantyczności? Co

ciekawe powstała ona dawno temu, bo

w 1967r. I to wyraźnie słychać, choć ja

osobiście bym powiedział, że korzenie

sięgają roku 74 lub 75, bo "Sound of A"

brzmi jakby było wyrwane wprost z kultowego

"Welcome To My Nightmare".

Znajome patenty słychać od pierwszej

sekundy. Trzeba przyznać, że Alice

znalazł niezłą receptę na tworzenie dobrych

numerów - wystarczy, że sięgnie

do swojego archiwum po niewykorzystane

materiały, lekko je odświeży, dogra

wokal i voila. Tak samo było przecież

z "A Something to Remember Me

By" z 2011 roku. Dalej mamy różne odmiany

rocka. Są zarówno hendriksowskie

"Dead Flies" (będące kontynuacją

historii "Generation Landslide" z

1973r.), southernowe "Fallen in Love"

(w którym gościnnie zagrał Billy Gibbons

z ZZ Top) jak i typowy rock'n roll

w postaci "Rats". Oczywiście Vincent

Furnier nie byłby sobą, gdyby nie popełnił

muzycznego żartu czy też nie popłynął

w odległe rejony i tak oto dostajemy

swingowe "Holy Water" czy "Dynamic

Road". Największym rarytasem są

jednak dwa utwory stworzone w całości

przez oryginalny skład Alice Cooper

Band, który formalnie nie istnieje od

1975. Proces zjednoczenia zaczął się już

przy okazji "Welcome 2 My Nightmare",

jednak wtedy dawni koledzy asystowali

i jedynie dołożyli kilka swoich

dźwięków, a tu mamy dwa utwory stworzone

całkowicie od podstaw - "Genuine

American Girl" oraz "You and All of

Your Friends". Pierwszy z nich kojarzy

mi się z "Wish I Were Born In Beverly

Hills" z solowego "From The Inside".

Natomiast "You and All of Your Friends"

pasowałby do "Killera" z 1971r. Z jednej

strony jest to dość pogodny numer,

ale z drugiej ma w sobie pazura i melodię

przypominającą "You Drive Me Nervous".

Ponadto starsi panowie dołożyli

swoje "trzy grosze" w utworze "Fireball".

Jest to całkiem solidny twór, który można

odpalić sobie jadąc autostradą. Niestety

ma jedną wadę. Mianowicie nie rozumiem

i nie przepadam za utworami,

w których Alice kryje się za różnego

rodzaju efektami cofając swój głos w tło.

Ognista kula niestety jest taka, że od

strony instrumentalnej jest jak najbardziej

w porządku, ale wokal został nie-

166

RECENZJE

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!