31.03.2023 Views

HMP 67

New Issue (No. 67) of Heavy Metal Pages online magazine. 73 interviews and more than 200 reviews. 208 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Heavy Load, Hexx, Jag Panzer, Manilla Road, Jack Starr’s Burning Starr, Holy Terror, Raven, Rock Goddess, Sparta, Vardis, Dirkschneider, Cerebus, Stallion, Portrait, Lonewolf, RAM, Sorcerer, Heretic, Savage Master, Resistance, Evil Invaders, Dead Lord, Impalers, Venom Inc., Voltax, Eruption, Testament, Attic, Argus, Nervosa, Pagan Altar, Blackfinger, Destructor, Cripper, Walpyrgus, Hellhaim, Chainsaw, Elvenking, Forsaken, Primal Fear, Scanner, Threshold, Pyramaze, Myopiaand many, many more. Enjoy!

New Issue (No. 67) of Heavy Metal Pages online magazine. 73 interviews and more than 200 reviews. 208 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Heavy Load, Hexx, Jag Panzer, Manilla Road, Jack Starr’s Burning Starr, Holy Terror, Raven, Rock Goddess, Sparta, Vardis, Dirkschneider, Cerebus, Stallion, Portrait, Lonewolf, RAM, Sorcerer, Heretic, Savage Master, Resistance, Evil Invaders, Dead Lord, Impalers, Venom Inc., Voltax, Eruption, Testament, Attic, Argus, Nervosa, Pagan Altar, Blackfinger, Destructor, Cripper, Walpyrgus, Hellhaim, Chainsaw, Elvenking, Forsaken, Primal Fear, Scanner, Threshold, Pyramaze, Myopiaand many, many more. Enjoy!

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

ckiego albumu Dangerous Toys. Później

przyszły kolejne, a ten znakomity

wokalista udzielał się też w wielu innych

zespołach, jak chociażby Watchtower

czy Ignitor. Od lat ma też z

kumplami własny Broken Teeth, w

którym grają archetypowego hard rocka,

bluesa i southern rocka. "4 On The

Floor" jest już siódmą płytą w ich dorobku

i te 31 minut muzyki mogę bez

wahania polecić każdemu fanowi

AC/DC, Rose Tattoo czy Molly Hatchet.

Nikt tu nie sili się bowiem na jakąkolwiek

oryginalność, liczy się dobra

zabawa i stary, dobry rock w porywającym

wykonaniu. Dynamiczne riffy i

galopująca sekcja płynnie przechodzą tu

więc w bardziej korzenne, bluesowe granie,

surowość sąsiaduje z całkiem fajnymi

melodiami, a McMaster jawi się niczym

prawdziwy mistrz. Najczęściej

blisko mu do nieodżałowanego Bona

Scotta (utwór tytułowy i kilka innych),

niekiedy brzmi, jakby wychował się w

delcie Mississipi ("All Or Nothin'"), by

po chwili śpiewać czyściej, niczym w

pionierskich dla rock 'n' rolla latach 50.

ubiegłego wieku ("House Of Damnation").

Efektownie wypada też hołd dla

Motörhead "Never Dead", brzmiący

idealnie niczym Motöry z najlepszych

lat, z wszystko mówiącym refrenem "I

believe in Motörhead". Tak więc chociaż

może i momentami panowie za bardzo

inspirują się stylem AC/DC ("Getcha

Some"), ale trudno odmówić tej

płycie wdzięku i swoistej szlachetności,

tak więc: (4,5)

Wojciech Chamryk

Burning Shadows - Truth In Legend

2017 Self-Released

Kiedy David Spencer i Tim Regan

mieli już dość grania tylko ekstremalnego

czy viking metalu, założyli Burning

Shadows. W roku 2000 tradycyjny

US power/heavy metal nie był w Stanach

Zjednoczonych gatunkiem szczególnie

hołubionym przez krytyków i publiczność,

obecnie też nie jest pod tym

względem jakoś znacząco lepiej, ale od

tego czasu zespół zdołał wydać kilka

krótszych materiałów i trzy albumy.

Najnowszy "Truth In Legend" wstydu

swym twórcom nie przynosi, bo to kawał

potężnego, soczystego grania w starym

stylu. Wielu wykonawców z tamtych

lat, zamiast katować siebie i nas

zupełnie niepotrzebnymi powrotami i

nijakimi płytami, powinno posłuchać

"Truth In Legend" raz czy drugi, wyciągnąć

odpowiednie wnioski i wrócić

na zasłużoną emeryturę. Gdyby tylko

Burning Shadows zadebiutowali ciut

wcześniej, tak maksymalnie 35 lat, to

pewnie dziś mieliby spore szanse na

znalezienie się w różnego rodzaju leksykonach

czy podsumowaniach jako

wiodąca grupa tamtego okresu. Grając

tu i teraz muszą zadowolić się statusem

niezależnego zespołu znanego nielicznym,

ale w każdym kolejnym utworze

z "Truth In Legend" potwierdzają, że

nic sobie z tego nie robią, łojąc tradycyjny

metal z pasją i klasą godną gigantów

gatunku. Dowodów jest na tej płycie

bez liku, szczególnie przekonywujące

są zaś: archetypowy od A do Z, cudownie

surowy "Southwind", rozpędzony

"The Last one To Fall" z drapieżnym

śpiewem Toma Davy'ego i epicki, 13-

minutowy kolos "Deathstone Rider". (5)

Wojciech Chamryk

Ceaseless Torment - Forces Of Evil

2017 BWK

"Forces Of Evil" to trochę ponad półgodziny

szorstkiego, dość obskurnego

speed/thrash metalu. Mimo, że trochę

zalatuje siarką, to black/thrashem czy

też death/thrashem tego bym nie nazwał.

Choć są tacy, którzy tak klasyfikują

muzę z tej płytki. Poza tym wszystkie

osiem kompozycji jest na równym,

solidnym poziomie wykonawczym, jakkolwiek

same w sobie nie epatują jakąś

szczególną złożonością. Niemniej w wypadku

Finów jest to jednak atut. Mimo

braku jakichś wyróżników, to kawałki

od początku porywają słuchaczy agresją,

złem oraz prostotą i nie odpuszczają aż

do końca. Spora część maniaków właśnie

takiego thrashu oczekuje. Ave satanas

i do przodu! Zwarty materiał, mimo,

że nie powala na kolana, może się

podobać. (4)

Chainsaw - The Last Crusade

2017 Self-Released

\m/\m/

Po 4 latach bydgorska kapela Chainsaw

powraca z nowym albumem. "The Last

Crusade". To już szósty krążek studyjny

w ich dorobku, a jeśli doliczyć akustyczne

"Acoustic Strings Quarter", to

nawet siódmy. Zatem można stwierdzić,

że to całkiem niezły sposób obchodzenia

20-stych urodzin istnienia! Tak,

korzenie Chainsaw sięgają właśnie lipca

roku 1997, a jedynym stałym

członkiem zespołu od samego początku

istnienia zespołu, jest wokalista Maciej

"Maxx" Koczorowski. Wśród muzyków,

którzy wzięli udział w nagraniu

wszystkich dotychczasowych wydawnictw,

plasują się także gitarzysta Rygiel

(wł. Arek Rygielski) oraz perkusista Sebastian

Górski. Pomimo dwóch dekad

obecności na polskiej, heavy metalowej

scenie, Chainsaw jednak nigdy nie

przebił się do większego mainstreamu w

obrębie tegoż środowiska, aczkolwiek

na brak zainteresowania całkiem sporego

grona fanów band ten narzekać nie

może. Wielu fanów Iron Maiden zapewne

pamięta Bydgoszczan ze wspólnej

trasy po naszym kraju wraz z Paulem

Di' Anno, pod szyldem "Metal Marathon

2", która miała miejsce w listopadzie

2006r. Tu jeszcze jako ciekawostkę

można dodać fakt, iż pół roku później

w trzeciej odsłonie tejże trasy,

można było razem z Chainsaw zobaczyć

ostatnie koncerty Turbo z Grzegorzem

Kupczykiem w roli wokalisty. No

dobrze! Dosyć tej historii, przyjrzyjmy

się nowemu wydawnictwu zespołu. Pierwszą

rzeczą, jaka zwraca uwagę, jeszcze

nawet przed wrzuceniem płyty do odtwarzacza,

jest okładka. Pamiętając, że

dotychczasowe okładki Chainsaw były

utrzymane raczej w ciemnej i mrocznej

kolorystyce, tutaj mamy wyłącznie biel i

czerń, z grafiką kojarzącą się nieco z tymi,

które możemy obejrzeć na "frontach"

późniejszych płyt Candlemass

(przynajmniej w mojej opinii). A cóż

kryje w sobie znajdujący się w środku

120 milimetrowy, poliwęglanowy krążek?

No cóż, akurat w przypadku

Chainsaw standard i rutyna nigdy nie

były czymś współgrającym z artystyczną

wizją zespołu. Na każdej płycie

chłopaki starali się wprowadzić coś

nowego, świeżego. Przykładowo, na

przedostatniej "War of Words", ku

zdumieniu niektórych, pojawiły się elementy

elektroniki i sampli! Tych bardziej

ortodoksyjnych wyznawców heavy

metalu mogę tutaj uspokoić - "The Last

Crusade" będzie dla was nagrodą, bowiem

w zamieszczonych tu 50 minutach

muzyki, nie znajdziecie żadnych

tego typu, "dziwnych" zabiegów. Całość

stanowią przede wszystkim mocna,

bezkompromisowa praca gitar. Od fajnie

napędzanych riffów, poprzez nierzadko

nieoczekiwane zwolnienia, aż do

fantastycznie pieszczących nasze uszy

solówek. Garowy Sebastian zresztą też

nie pozostaje w tyle, tylko podkręcając

swoją szybką grą już i tak dużą ilość lejącego

się żaru. A przecież mamy jeszcze

fenomenalny, prezentujący niezwykle

szeroką skalę wokal Maćka, który niewykluczone,

że właśnie tutaj nagrał

swoją "płytę życia", udowadniając, że

czuje się swobodnie zarówno przy typowych

dla tego podgatunku muzycznego

zadziornych partiach, ekstremalnych

wycieczkach w górę, aż do czysto

deatho-blackowych growlów. Zresztą,

bliski osiągnięcia etykiety drugiego z

tych ekstremalnych odłamów metalu,

jest piąty numer na płycie - "Czarne

chmury". Początkowo dość spokojny,

klimatyczny, by później nagle zmienić

się o 180 stopni! Maxx zapodaje soczysty

growl, są perkusyjne blasty, a my z

każdą chwilą coraz bardziej przenosimy

się w najbardziej złowrogie zakątki

skandynawskich lasów lat 90-tych. Coś

niesamowitego! Drugim i ostatnim polskojęzycznym

utworem na płycie, jest

otwierająca na dobre całość "Zaraza".

Ostra, z ponownie ukazującym swe bardziej

agresywne oblicze Maxxem i często

padającym pytaniem "Gdzie Twój

Bóg?". Kolejnym mocnym punktem jest

już, można powiedzieć, typowo chainsawowy

czad o nazwie "Broken Promises",

a także jeszcze jeden z pozoru

spokojniejszy fragment płyty "Cross on

Your Shields", gdzie chłopaki znienacka

tak przywalają, że byliby w stanie

poderwać na nogi nawet "kującego" po

nocach przez cały tydzień studenta

Politechniki! Adrenalinka z pewnością

słuchaczowi podniesie się również w

końcówce płyty, którą stanowią wyborny

"Sword and Faith". Utrzymany w

średnim tempie, z dość nietypowo

brzmiącą partią chóru przy refrenach i

już zdecydowanie szybki "Farewell of

the Damned", nie po raz pierwszy pokazujący,

że od strony instrumentalnej

Bydgoszczanie z pewnością lubią komplikować

sobie życie. Podsumowując całość,

szósty krążek Chainsaw z premierowym

materiałem z pewnością możemy

wpisać do kategorii tych bardziej

udanych. Oczywiście nie zawsze jest

niedziela, także i tu miejscami mamy

numery nic szczególnie godnego uwagi

nie przynoszące ("These Eyes of Hate",

"Eternal Rest"), ale i tak możemy być

dumni z jeszcze jednych, dobrze prosperujących

rodaków, w tej, co by nie

mówić, ciężkiej branży. Mamy tu mnóstwo

doskonałego metalu, doskonale

zagranego, w dodatku przepuszczonego

także przez naprawdę fachową produkcję

(żeby wszystkie nasze "wałki" z

przełomu lat 80 i 90-tych mogły tak

brzmieć…). Nie dość, że pasjonaci (20

lat na estradzie - to przecież nie mało),

to jeszcze w każdym calu profesjonaliści.

Jak każdy, ciekaw jestem, co przyniesie

przyszłość dla naszej polskiej,

heavy metalowej sceny. Jeśli chodzi o

Chainsaw… chyba nie mamy powodów

do obaw. Pozostaje zatem tylko czekać,

czym bydgoski kwintet zaskoczy nas

jeszcze w następnych latach. Bo co do

tego, że zaskoczy wątpliwości nie mam!

(4,8)

Damian Czarnecki

Chastain - We Bleed Metal '17

2017 Pure Steel

Sytuacja, że artyści nie są w pełni zadowoleni

z brzmienia bądź ostatecznego

kształtu swych płyt nie jest żadną nowością,

szczególnie kiedy nie mieli na

nie większego wpływu. Jednak lider

Chastain David T. Chastain od wielu

lat dysponuje przecież własnym Leviathan

Studios, gdzie nie tylko nagrał,

ale też sam zmiksował i zmasterował

"We Bleed Metal", kolejny album z

oryginalną wokalistką Leather Leone,

wydany raptem niecałe dwa lata temu.

Był też wyłącznym autorem muzyki na

tej płycie i miał nad nią pełną kontrolę,

dlatego też nie pojmuję, dlaczego postanowił

ją wznowić w kompletnie zmienionej

wersji. Z tej pierwotnej poostały

tylko partie wokalne oraz perkusji, cała

reszta, z okładką włącznie, została

zmieniona oraz nagrana na nowo. Zabieg

to o tyle dyskusyjny, że pierwsza

wersja "We Bleed Metal" była, nie

tylko według mnie, naprawdę udaną

płytą, będąc jednym z najlepszych wydawnictw

grupy od czasu rozpadu oryginalnego

składu. Brzmienie tegorocznej

wersji jest zupełnie inne: zimne,

syntetyczne, bez mocy, chociaż według

głównego sprawcy zamieszania ma przypominać

koncertowy sound zespołu.

Panie Chastain: jeśli rzeczywiście obecnie

tak brzmicie na koncertach, to nad

Wisłę nie ma się co fatygować, bo ta

garstka wiernych, starych fanów Chastain

pewnie odpuści ten występ, tak

jak też nabycie "poprawionej" w taki

sposób edycji "We Bleed Metal". Ta

nowa wersja to według wokalistki jej

ulubiona płyta Chastain od wydania

"Mystery Of Illusion" w 1985 - niestety,

ani do tego, nieco jeszcze surowego,

debiutu, ani też do kolejnych, klasycznych

LP's z tamtych lat, owa płyta nie

ma żadnego startu. Może znajdą się jacyś

manikalni fani, chcący np. porównywać

czym różnią się solówki w starych/

RECENZJE 171

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!