HMP 67
New Issue (No. 67) of Heavy Metal Pages online magazine. 73 interviews and more than 200 reviews. 208 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Heavy Load, Hexx, Jag Panzer, Manilla Road, Jack Starr’s Burning Starr, Holy Terror, Raven, Rock Goddess, Sparta, Vardis, Dirkschneider, Cerebus, Stallion, Portrait, Lonewolf, RAM, Sorcerer, Heretic, Savage Master, Resistance, Evil Invaders, Dead Lord, Impalers, Venom Inc., Voltax, Eruption, Testament, Attic, Argus, Nervosa, Pagan Altar, Blackfinger, Destructor, Cripper, Walpyrgus, Hellhaim, Chainsaw, Elvenking, Forsaken, Primal Fear, Scanner, Threshold, Pyramaze, Myopiaand many, many more. Enjoy!
New Issue (No. 67) of Heavy Metal Pages online magazine. 73 interviews and more than 200 reviews. 208 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Heavy Load, Hexx, Jag Panzer, Manilla Road, Jack Starr’s Burning Starr, Holy Terror, Raven, Rock Goddess, Sparta, Vardis, Dirkschneider, Cerebus, Stallion, Portrait, Lonewolf, RAM, Sorcerer, Heretic, Savage Master, Resistance, Evil Invaders, Dead Lord, Impalers, Venom Inc., Voltax, Eruption, Testament, Attic, Argus, Nervosa, Pagan Altar, Blackfinger, Destructor, Cripper, Walpyrgus, Hellhaim, Chainsaw, Elvenking, Forsaken, Primal Fear, Scanner, Threshold, Pyramaze, Myopiaand many, many more. Enjoy!
- No tags were found...
You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
zupełnie niepotrzebny. Hard rock na
ogól sprzyja imprezowaniu, ale nie tym
razem. Zespół ma na siebie pomysł,
dość zgrabnie go realizuje. Daje fanom
produkt do posłuchania i do pomyślenia.
Stara się aby wszystko zaplanować
i dopieścić, np. nazwa zespołu, tytuł
debiutanckiej płyty i jej okładka, bardzo
mocno są związane ze sobą. Liczę na to,
że z materiału na materiał, będą coraz
bardziej profesjonalni. Niemniej nie
wierzę, że są w stanie dotknąć geniuszu
hard rocka, jednak niech próbują, mają
potencjał i może sami się zaskoczą, nie
mówiąc o mnie. (3,7)
\m/\m/
Hands Of Orlac/The Wandering
Midget - Split
2017 Cruz Del Sur Music
Dwa obiecujące europejskie zespoły grające
doom metal połączyły swe siły na
splicie. To inicjatywa godna pochwały,
bo właśnie dzięki takim łączonym wydawnictwom
mniej znane grupy mają
szansę na zdobycie nieco większej popularności,
szczególnie, gdy tak jak w
tym przypadku, wydawcą jest bardziej
znana firma. Hands Of Orlac to Włosi,
ale obecnie stacjonujący w Szwecji, ze
składem pół na pół włosko-szwedzkim,
z kolei The Wandering Midget pochodzą
z Finlandii i utwór z tego splitu jest
ich najnowszym dokonaniem po kilku
latach milczenia. Zaczynają jednak
Hands Of Orlac, którzy swą stronę
płyty zagospodarowali aż czterema
utworami, w tym dwoma krótkimi, mrocznymi
instrumentalami "Per Aspera" i
"Ad Astra". Utwory właściwe to surowe,
mroczne i melancholijne granie z majestatycznymi
riffami, pełne nawiązań do
hard rocka/progresu wczesnych lat 70.
13-minutowy "Curse Of The Human
Skull" wydaje mi się jednak zbyt rozwleczony,
mimo ożywiających go niekiedy
wejść fletu, na którym gra wokalistka
The Sorceress - sześciominutowy
"From Beyond The Stars" robi znacznie
lepsze wrażenie. 18-minutowy kolos
"Where We March The Vultures Follow"
w wykonaniu The Wandering Midget
jest znacznie ciekawszy od długiego
utworu Hands Of Orlac - posępne,
majestatyczne riffy płynnie przechodzą
w nim w dynamiczne przyspieszenia,
mamy efektowne, gitarowe solówki, surowe
brzmienie całości i finałową kodę z
organowymi brzmieniami. Nie zmienia
to jednak faktu, że ten split będzie łakomym
kąskiem nie tylko dla fanów
doom metalu, ale też occult czy retro
rocka. (4)
Wojciech Chamryk
Hellhaim - Slaves Of Apocalypse
2017 Self-Released
Powoli, mozolnie, ale z zauważalną
konsekwencją warszawski (i okoliczny)
Hellhaim buduje swą pozycję w metalowym
światku. Na początek nie kombinowali,
grając gdzie tylko się dało,
dwa lata temu wydali EP "In The Dead
Of The Night", a teraz przyszła pora na
debiutancki album. "Slaves Of Apocalypse"
powinien zainteresować przede
wszystkim fanów rasowego, tradycyjnego
heavy metalu z lat 80. ubiegłego
wieku. bowiem za mikrofonem mamy tu
Mateusza Drzewicza, obecnie śpiewającego
również w Divine Weep, a gitarowy
duet to dwaj wyjadacze, znani
choćby z Holocaust, Piotr Konicki i
Albert Żółtowski. Nie brakuje więc
czytelnych nawiązań do Judas Priest z
czasów genialnego "Painkillera", bardziej
tradycyjnego heavy czy ognistego
power metalu w amerykańskim wydaniu,
a wszystko to zagrane jest z klasą i
ogromną werwą, tak więc o jakimś
archeologicznym wykopalisku nie ma tu
mowy. Jest to słyszalne tym bardziej, że
Hellhaim wzbogacił niektóre kompozycje
odniesieniami do death czy black
metalu, ale dzięki temu "Decimator" czy
"Ghost Of Salem" jeszcze zyskały na
intensywności, prując do przodu niczym
bezlitosna, metalowa machina. Nie można
też nie zauważyć, że Mateusz -
wspierany czasem kobiecymi głosami -
prezentuje na tej płycie pełną paletę wokalnych
barw, płynnie przechodząc od
wysokiego, typowego dla metalu śpiewu
do groźnego growlingu, aranżacje, jak
na tę stylistykę, są naprawdę urozmaicone,
a całość opatrzono surowym, idealnie
tu pasującym, brzmieniem. Konkret
na: (5).
Wojciech Chamryk
Hell Patrol - From Ruins Into Ashes
2017 Tales From Crematoria
W przyszłym roku ta warszawska formacja
obchodzić będzie 10 urodziny,
tak więc była już najwyższa pora do zaakcentowania
długiego już stażu czymś
więcej, niż tylko kolejną demówką. Debiutancki
album "From Ruins Into
Ashes" ukazał się co prawda już w ubiegłym
roku, ale wydany na płycie CD został
niedawno, dzięki inicjatywnie Tales
From Crematoria Records. I dobrze
się stało, bo słuchanie tych totalnie oldschoolowych
dźwięków w "cyfrowobandcampowej"
wersji to jednak nie
było to. Z krążka ten opętańczy black/
thrash Hell Patrol brzmi znacznie lepiej,
jakoś naturalniej, chociaż nie da się
też nie zauważyć, że są jeszcze nośniki
znacznie bardziej adekwatne dla charakteru
tego wydawnictwa: LP i MC. Póki
co cieszmy się jednak z tego co mamy,
bo tych dziewięć utworów, łącznie niewiele
ponad 30 minut muzyki, to solidny
cios i porcja totalnie bezkompromisowych
dźwięków. Niektóre mają już na
karku kilka ładnych lat, gdyż "Desecration",
"Obedience" i "Chariots Of Oblivion"
pochodzą jeszcze z demówek wydanych
w latach 2010 i 2012, ale kopią
jak trzeba, ani na cal nie odstając od
swych nowszych współbraci. Cieszy też,
że Steyr z kumplami nie ograniczają się
tylko do samej jazdy na najwyższych
obrotach, wplatając tu i ówdzie efektowne
solo ("Chariots Of Oblivion"), decydując
się na mocarne zwolnienia, niekiedy
mające w sobie coś z tradycyjnego
heavy samego Ronniego Jamesa Dio
("Satanic Storm) czy patenty potwierdzające,
że skrajne uproszczenie tych
dźwięków to świadomy wybór muzyków
(tytułowy "From Ruins Into
Ashes"). Niezgorzej brzmi też wieńczący
to dzieło zniszczenia cover "Seven Churches"
Possessed, w wersji krótszej i jeszcze
bardziej intensywnej od oryginału.
(5)
Wojciech Chamryk
Heretic - A Game Yoy Cannot Win
2017 Dissonance Productions
Lubicie Metal Church, Reverend, Hirax?
Tak, to ta muzyczna półka. Zresztą
muzycy Heretyka pogrywali w również
w tych bandach. Heretic, zespół tyleż
znany wśród fanów wyżej wymienionych
grup, co i nieco zapomniany, a nawet
niedoceniany. Na szczęście, po latach
hibernacji i wskrzeszeniu Heretic,
w roku 2011, chłopaki obiecują grać i
nagrywać regularnie, a co najważniejsze,
koncertować. To w tym zespole terminował
niejaki Mike Howe (zaśpiewał
na debiucie z 1988, pt. "Breaking Point"),
zanim dołączył do Metalowego
Kościoła. W roku 2011, nagrali drugi
album, "A Time Of Crisis". Po niemal
sześciu latach otrzymujemy trzeci krążek,
"A Game You Cannot Win". Wymowna,
sugestywna a zarazem dość
ascetyczna okładka. Przestrzelona czacha
w cierniowej koronie. Wokół niej
wszystko, co sprawia, że ludzkość dąży
do samozagłady. Od pierwszego dźwięku
słychać, że mamy do czynienia z
marką samą w sobie. Tu wszystko jest
przemyślane, nie ma gówniarskiego nieokrzesania,
przypadkowości, czy przerostu
formy. Dostajemy solidną dawkę
heavy/thrashu. Dobre, mocne granie, w
starym stylu, ale z brzmieniem na miarę
naszych czasów. Selektywny dźwięk,
ciężkie gitary, tnące solówki, dobrze
osadzone basy i pełne bębny. To po prostu
hula... Spróbujcie później posłuchać
jakiejś nowej Metalliki. Na osobną
uwagę zasługuje wokal Juliana. To śpiewanie
wypośrodkowane gdzieś pomiędzy
Davidem Wayne (R.I.P.), a Mikem
Howe. Choć moim zdaniem, ciut
bliżej tego pierwszego, z czym chłopaki
się nie zgodzili, he, he... Bo uważają, że
Julian ma większą kontrolę nad swoim
głosem. Zresztą oceńcie sami. Razem z
Intro i Outro, na płycie znalazło się w
sumie 13 kompozycji. Ciężko na gorąco
wyróżnić jakąkolwiek, bo takie krążki,
odsłuchuję zazwyczaj od początku, do
końca. Każdorazowo. Taki starodawny
nawyk z XX wieku. Kiedyś ludzie nie
"przesłuchiwali" dyskografii kapeli, w 10
minut, za pomocą przerzucenia plików
mp3. Tym bardziej nie oceniali czyjejś
twórczości, na podstawie takich powierzchownych
oględzin. Heretic przywodzi
mi na myśl te stare, może lepsze,
pod tym względem czasy. Po którymś
odsłuchu stawiam na tytułowy "A
Game You Cannot Win", "Master At
Her Game" i "Annihilate". "Gra której
nie możesz wygrać", jest wciągającą,
muzyczną opowieścią, o kondycji człowieka
i otaczającego go Świata. A ta nie
jest za ciekawa. Świat chyli się ku upadkowi,
ludzie gotują sobie prawdziwe piekło.
Ale dzięki muzyce Heretic, piekło
może stać się całkiem znośnym miejscem.
(6)
Hexx - Wrath of the Reaper
2017 High Roller
Jakub Czarnecki
Czekajcie chwilę, muszę wyszukać zbiór
wszystkich idiomów i przysłów związanych
z kośćmi. Mam już parę! "Kości
zostały rzucone". "Pan Bóg nie gra w kości".
Albo może to: "Za ojców, braci kości
bielejące". Dobra, może już przestanę
się wydurniać i przejdę do sedna, powstając
"niczym mściciel z cudzych kości".
Dobra, przysięgam, to już ostatnie.
Dlaczego zacząłem tak gadać o tym wapniu,
zaraz zapytacie. Ja zaś już śpieszę
z odpowiedzią: nowy album Hexx. Tak,
tego Hexx. Kojarzycie tę kapelę, która
w latach osiemdziesiątych grała power/
heavy, by następnie przejść do thrash/
death metalu? Nie? No, a kojarzycie
Sadus? Jeśli tak, to mieli okazję ze sobą
grać pod koniec lat osiemdziesiątych,
więc jak oglądaliście jakieś ich koncertówki
z tamtego okresu, to z pewnością
mogliście ich zauważyć w adnotacjach.
Jeśli nie, to myślę, że jeden z ich bardziej
kojarzonych utworów pt. "Edge of
Death" możecie spokojnie posłuchać na
YouTubie, zarówno tej wersji heavy/
power jak i thrash/death. No, ale co ma
to wszystko z tymi wszystkimi kośćmi?
No to usiądźcie sobie wygodnie i zaraz
wszystko omówimy dokładniej. Zacznijmy
od tego, jaki gatunek jest reprezentowany
przez ten album. Myślę, że najbliżej
mu do power/heavy z elementami
speed metalu. Sami twórcy tego albumu
oświadczają, że powracają do korzeni
Hexx, czyli do albumów "Under The
Spell" oraz "No Escape", w których wokalistami
byli Dan i Dennis. Z pewnością
widać to na najnowszej okładce.
Tak, widzicie dość żwawego kościotrupa,
który swoim zwiewnym odzieniem
zasłania parę ludzkich głów, zaś na tle
dostrzegamy wir, z którego wydobywają
się łańcuchy. Elementem łączącym tę
okładkę z pierwszymi długograjami jest
kolorystyka. Mroźny niebieski, który
zajmuje większość obrazu. Okładka sama
w sobie ma parę wad, chociażby źle
umiejscowiony tytuł krążka. Przez podobny
koloryt, zarówno tytuł jak i tło
zlewają się, nie dając jednoznacznego
przekazu. Aczkolwiek grafika sama w
sobie jest całkiem w porządku, choć nie
są to wyżyny oryginalności i brakuje jej
do moich faworytów (jak seria okładek
Coroner, z tym paskiem rozciągającym
się po prawej stronie.) Pewnie zniecierpliwieni
tym opisem grafiki, zadajecie
sobie pytanie, czy Hexx rzeczywiście
powraca do korzeni? Odpowiem: tak!
Teraz tę odpowiedź rozwinę. Tak, ten
zespół wraca do korzeni gatunkowych,
jednak z częściowo zmienionym składem.
Spuściznę wcześniej wymienionych
wokalistów przyjął Eddy Vega,
który w Hexx przeszedł chrzest bojowy,
nagrywając ścieżkę wokalną na "Wrath
of the Reaper". Jego udział na tym albumie
chciałbym najpierw krótko podsumować
cytatem z utworu otwierającego
album, czyli "Macabre Procession Of
Spectres". "Yeaa!". W mojej ocenie jego
RECENZJE 177