31.03.2023 Views

HMP 67

New Issue (No. 67) of Heavy Metal Pages online magazine. 73 interviews and more than 200 reviews. 208 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Heavy Load, Hexx, Jag Panzer, Manilla Road, Jack Starr’s Burning Starr, Holy Terror, Raven, Rock Goddess, Sparta, Vardis, Dirkschneider, Cerebus, Stallion, Portrait, Lonewolf, RAM, Sorcerer, Heretic, Savage Master, Resistance, Evil Invaders, Dead Lord, Impalers, Venom Inc., Voltax, Eruption, Testament, Attic, Argus, Nervosa, Pagan Altar, Blackfinger, Destructor, Cripper, Walpyrgus, Hellhaim, Chainsaw, Elvenking, Forsaken, Primal Fear, Scanner, Threshold, Pyramaze, Myopiaand many, many more. Enjoy!

New Issue (No. 67) of Heavy Metal Pages online magazine. 73 interviews and more than 200 reviews. 208 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Heavy Load, Hexx, Jag Panzer, Manilla Road, Jack Starr’s Burning Starr, Holy Terror, Raven, Rock Goddess, Sparta, Vardis, Dirkschneider, Cerebus, Stallion, Portrait, Lonewolf, RAM, Sorcerer, Heretic, Savage Master, Resistance, Evil Invaders, Dead Lord, Impalers, Venom Inc., Voltax, Eruption, Testament, Attic, Argus, Nervosa, Pagan Altar, Blackfinger, Destructor, Cripper, Walpyrgus, Hellhaim, Chainsaw, Elvenking, Forsaken, Primal Fear, Scanner, Threshold, Pyramaze, Myopiaand many, many more. Enjoy!

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

wym openerze "Scars" - ten refren zapada

w pamięć już po pierwszym przesłuchaniu

i trudno się od niego uwolnić.

Takich melodyjnych i bardzo przebojowych

numerów jest na tej płycie

więcej, nie znaczy to jednak, że Mills i

spółka poszli w totalną komercję, bo

znajdą tu coś dla siebie również zwolennicy

ciut mocniejszego, opartego na

konkretniejszych riffach, grania. Przeważają

jednak klimaty Journey, Damn

Yankees czy China Blue co akurat nie

dziwi, skoro w nagraniu "Streets Of

Chance" brało udział kilku muzyków

tej formacji, z frontmanem włącznie.

Mills zadbał też o wzbogacenie brzmienia

albumu, zapraszając wielu innych

gości, w tym gitarzystów solowych tej

klasy, co: Joel Hoekstra (Whitesnake),

Tommy Denander (Alice Cooper, Paul

Stanley), Robby Boebel (Frontline,

Evidence One) czy Neil Frazer (Rage

Of Angels, Ten), co jeszcze bardziej

przekłada się na jakość poszczególnych,

i tak już przecież niezłych, kompozycji.

I tak, jak dość sceptycznie podchodzę

do tych wszystkich "gwiazdorskich" projektów

weteranów z lat 70. i 80., to

"Streets Of Chance" wyróżnia się

wśród nich zdecydowanie. (5)

Tower - Tower

2016 The End Records

Wojciech Chamryk

Nazwa Wieża z pewnością nie jest najbardziej

oryginalną, jaką można odnaleźć

w historii muzyki ciężkiej. Zasadniczo,

zarówno ich nazwa jak i muzyka

mają tą pewną cechę wspólną - nie

silą się na oryginalność, jednak na sprawdzone,

celne w punkt motywy. Twórczość

tego zespołu mogę odnieść do muzyki

z lat 80. i 90., jako hołd młodego

aspirującego zespołu do klasyków takich

jak Dio (chociażby "Mountains").

Zespół jest kwintetem złożonym z

wokalistki, dwóch gitar elektrycznych i

sekcji rytmicznej. Standard. Nie jest to

może hołd wybitnie techniczny pod

względem kompozycyjnym, chociażby

"Flames", które również brzmi jak

odniesienie do innego utworu, czy pod

względem brzmieniowym - tutaj wokalizy

szczególnie, reszta instrumentów

jest okej, tak jak na muzykę, którą ten

zespół gra. Tematycznie odnosi się do

zagadnień takich jak imprezowanie czy

relacje międzyludzkie. Ten album na

pewno nie jest dla każdego. Z pewnością

nie jest dla mnie. Trochę to ZZ Top

zmieszane z glam metalem i hard rockowymi

inspiracjami, co mnie nie przekonuje.

Bez oceny. Czy Ciebie przekona?

Na kanale wytwórni na YouTube są

dwa kawałki tego zespołu, "Flames" oraz

"Elegy". Powtarzając za wokalistką, chyba

nie jestem gotowy by ich docenić.

Albo, że oni nie są gotowi by wyjść/ odejść/

cokolwiek...

Jacek "Steel Prophecy" Woźniak

Tytan - Justice Served

2017 High Roller

Tytan to jeden z zespołów NWOBHM

powstały już w schyłkowym okresie tego

nurtu. Dlatego też, chociaż przez

grupę przewinęli się byli muzycy choćby

Angel Witch, A II Z czy Judas Priest,

a inni zdobyli później sławę w AC/DC

lub Lion, to Tytan nie zdołał się przebić.

Skończyło się więc na EP-ce "Blind

Men And Fools" z 1982 roku i wydanym

trzy lata później LP "Rough

Justice", który to przeszedł już całkowicie

bez echa, chociaż w żadnym razie

nie zasługiwał na taki los. I gdy wydawało

się, że zespół to już tylko i wyłącznie

historia jego lider Kevin Riddles

reaktywował Tytan. Początkowo tylko

na koncerty, ale koniec końców grupa

weszła też do studia, by w niemal całkowicie

reaktywowanym składzie nagrać

następcę kultowego w pewnych

kręgach debiutu. Pewnie jeśli utrzyma

się ten trend tak długich przerw pomiędzy

wydawnictwami różnych zespołów,

to niebawem doczekamy się kolejnego

rekordzisty, jakiegoś zespołu z lat 60.,

który wyda kolejną płytę po 50 latach

przerwy - Tytan potrzebował na to

"tylko" 32 lat, w sumie niewiele mniej

od również wracającego po latach

Quartz. Żarty jednak na bok, bo "Justice

Served" jest bez dwóch zdań kontynuacją

"Rough Justice" i naprawdę

udaną płytą. Minęło tyle lat, ale Tytan

wciąż gra surowy, mroczny metal

według najlepszych brytyjskich wzorców:

niekiedy szybszy i mocniejszy, czasem

bezpośrednio odwołujący się do

klasycznego hard rocka, ale w każdym

wydaniu interesujący. Czas łaskawie

obszedł się również ze strunami głosowymi

Riddlesa - oczywiście słychać, że

ma już sześćdziesiątkę na karku, ale jest

w formie, bez trudu radząc sobie również

z wysokimi partiami. Najjaśniejsze

momenty tego albumu to bez wątpienia

"Love You To Death", "Hells Breath"

i nagrany ponownie klasyk z 1985

roku "Forever Gone", ale "Justice Served"

jest godny polecenia jako zwarta

całość, nie tylko dla zadeklarowanych

fanów NWOBHM. (5)

Wojciech Chamryk

Vanish - The Insanity Abstract

2017 Fastball

Ich poprzedni album "Come to

Wither" w roku 2014 wydała niemiecka

Massacre Records. Nie bardzo mogę

skojarzyć sobie tego faktu, więc oprę się

wyłącznie na omawianej właśnie, "The

Insanity Abstract". Vanish to niemiecki

zespół grający melodyjny power metal

z progresywnym sznytem. Może nawet

to za dużo powiedziane, ale muzycy

tej kapeli pewną muzyczna ambicję

zdradzają. Niemniej wszystkie cechy (i

grzechy) melodyjnego power metalu

znajdziemy na tej płycie. Pewnym wyróżnikiem

są brzmienia instrumentów,

które bardziej kojarzą się z progresywnymi

odmianami. Tam ostatnio gitarzyści

bardzo chętnie stroją gitary nisko,

bardziej nowocześnie. Tak właśnie jest

w tym przypadku. Swoją moc ma również

sekcja rytmiczna. Na korzyść -

choć niewielką - brzmią też klawisze.

Sporo jest partii w estetyce progresywnego

grania ale w zdecydowanej przewadze

są to typowe dla melodyjnego power

metalu syntezatorowe plamy dźwięków.

Największym plusem jest wokal

Bastiana Rose, ma mocny, głęboki, a

zarazem bardzo ciepły głos, bez problemu

śpiewa również wysoko. Niestety jego

partie są zbyt jednostajne i niekiedy

trochę nużą. Pochwalić można tez solowe

popisy gitarzystów. Niezłe są kompozycje,

choć nie porywają, to są urozmaicone

i próbują rekonfigurować nastrojami

i emocjami. Trochę ciekawiej

jest z aranżacjami, to znowu te ambitniejsze

ciągotki Niemców. Część muzyki

jest rozpędzona ale zespół najlepiej

czuje się w bardziej statecznych, dość

mocno patetycznych fragmentach.

Brzmienie dopracowane, bardziej nowoczesne,

ostatecznie może być. Najwięcej

pozytywów - jak dla mnie - muzycy gromadą

w utworze "Make-Believe (Sleepstream

Part1)". "The Insanity Abstract"

trwa ponad godzinę, choć muzyka

Vanish jest bezpośrednia, to dla

słuchacza jest jej za dużo. Najbardziej

odczuwalne jest to w ostatniej ponad

dziesięciominutowej kompozycji. Trudno

wytrzymać do jej końca. Przesłuchałem

całe mnóstwo albumów z melodyjnym

power metalem, "The Insanity

Abstract" na ich tle nie jawi się

jako ten najgorszy ale do samej czołówki

dość daleko mu. Album zyskuje

po wielokrotnym przesłuchaniu, dla fanów

takiego grania nie będzie to czas

stracony, moim zdaniem powinni Vanish

i jego nowemu albumowi dać

szanse. (3,7)

Venom Inc. - Ave

2017 Nuclear Blast

\m/\m/

Kiedy w roku 1979 trójka kolegów

rozpoczęła próby nowo powstałego zespołu,

prawdopodobnie mogli tylko

przeczuwać, że powstanie z tego coś

genialnego. Za to kiedy w 1981 wydali

światu słów pierwszy album, mogli być

tego pewni. Postanowili być mroczni i

źli, opisując tematy satanistyczne. Nie

zapomnieli mimo wszystko o młodzieńczym

humorze, czego dowodem jest numer

o marzeniach chyba każdego nastolatka,

czyli namiętnym seksie z nauczycielką.

Fani do dziś są podzieleni czy

Venom skończył się na dwóch, czy

może ta trzecia płyta też jednak jest tak

dobra, jak pierwsze dwie. Pionierzy

black metalu zaliczyli kilkukrotny rozpad,

co spowodowało wreszcie powstanie

osobnego tworu czepiącego z czarnego

dorobku grupy. Mantas, Abaddon

oraz Demolition Man w 2015 roku

postanowili powołać do życia Venom

Inc. I tak po dwóch latach grania

koncertów tylko z klasycznym materiałem,

na półki sklepowe ma trafić album

sygnowany logiem tego tworu. Płyta,

która nigdy miała nie być nagrana, jednak

powstała i jest hołdem dla fanów,

dzięki którym ta kapela istnieje. Ave.

Album otwiera mroczne intro przechodzące

płynie w "Ave Satanas", utwór będący

bliźniaczo podobny do "In Nomine

Satanas". Powolna kompozycja z refrenem,

który idealnie sprawdzi się do

skandowania na koncertach. Na albumie

mamy zresztą utwory, które idealnie

pasowałyby do tego złotego okresu

Venom, czyli pierwszych dwóch płyt.

Mowa tutaj o "Forged in Hell" i "Metal

We Bleed". Ten ostatni swoim refrenem

przypomina lekko "Black Metal". Następnie

na albumie mamy chyba największą

niespodziankę w postaci "Dein

Fleisch". Utwór będący skrzyżowaniem

Venom z industalną muzyką spod znaku

Rammstein. Czy jest to zły utwór?

Szczerze nie wiem. Ma on dość ciekawy,

mroczny klimat i głębokie przesłania,

ale nie jest to tym, czego się można było

spodziewać po tej kapeli. Czy album by

zyskał bez niego? Nie, idealnie wkomponowuje

się on w całe przesłanie tego

krążka. Mantas postanowił również nagrać

jeden z najszybszych utworów w

swoje karierze "Time to Die". Na uwagę

zasługują również "Preacher Man" za

genialny tekst oraz "The Evil Dead". Całość

albumu zamyka utwór będący hołdem

dla wszystkich zespołów, które zainspirowały

to angielskie trio. Utwór również

jest czystą definicją gatunku, jakim

jest metal, jak i rock. Mówię tutaj o

"Black N Roll", bo czy nie jest prawdą,

że jest to diabelska muzyka. Pewnie dla

tego jest tak cholernie intrygująca. Przesłuchanie

albumu zajmuje ponad godzinę

i jest to dużo. Momentami czułem

się znudzony i traciłem koncentrację.

Mimo to nie wykreśliłbym z tego albumu,

żadnego utworu, bo wszystkie w całości

idealnie się dopełniają tworząc

koncept, całej tej opowieści. A uwierzcie

mi Venom Inc., ma dość sporo do przekazania.

Jeśli chodzi o porównanie studyjne

macierzystego Venomu do tworu

jego byłych członków to Mantas i

Abaddon pokonali dwa ostatnie twory

Cronosa. Ocena: Nie umiem ocenić tej

płyty. Polecam przesłuchać i ocenić samemu.

Vulture - The Guillotine

2017 High Roller

Kacper Hawryluk

Vulture na swym debiutanckim albumie

kroczą ścieżką wypracowaną na

pierwszym demo/EP "Victim To The

Blade", łojąc surowy, ostry, ale też niepozbawiony

melodii speed/thrash metal

starej szkoły. Nawiązując więc do epokowych

dokonań klasyków jak: Judas

Priest, Exciter, Agent Steel, Exodus

czy wczesna Metallica proponują osiem

szybkich, konkretnych numerów. Czasem

dłuższych i bardziej rozbudowanych,

jak choćby singlowy opener "Vendetta",

wykorzystujący klawiszowe brzmienia

"Adrian's Cradle" z gościnnym

udziałem Olofa Wikstranda z Enfoncer

czy "Cry For Death" z basowym

intro i licznymi zmianami tempa, ale

194

RECENZJE

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!