HMP 67
New Issue (No. 67) of Heavy Metal Pages online magazine. 73 interviews and more than 200 reviews. 208 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Heavy Load, Hexx, Jag Panzer, Manilla Road, Jack Starr’s Burning Starr, Holy Terror, Raven, Rock Goddess, Sparta, Vardis, Dirkschneider, Cerebus, Stallion, Portrait, Lonewolf, RAM, Sorcerer, Heretic, Savage Master, Resistance, Evil Invaders, Dead Lord, Impalers, Venom Inc., Voltax, Eruption, Testament, Attic, Argus, Nervosa, Pagan Altar, Blackfinger, Destructor, Cripper, Walpyrgus, Hellhaim, Chainsaw, Elvenking, Forsaken, Primal Fear, Scanner, Threshold, Pyramaze, Myopiaand many, many more. Enjoy!
New Issue (No. 67) of Heavy Metal Pages online magazine. 73 interviews and more than 200 reviews. 208 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Heavy Load, Hexx, Jag Panzer, Manilla Road, Jack Starr’s Burning Starr, Holy Terror, Raven, Rock Goddess, Sparta, Vardis, Dirkschneider, Cerebus, Stallion, Portrait, Lonewolf, RAM, Sorcerer, Heretic, Savage Master, Resistance, Evil Invaders, Dead Lord, Impalers, Venom Inc., Voltax, Eruption, Testament, Attic, Argus, Nervosa, Pagan Altar, Blackfinger, Destructor, Cripper, Walpyrgus, Hellhaim, Chainsaw, Elvenking, Forsaken, Primal Fear, Scanner, Threshold, Pyramaze, Myopiaand many, many more. Enjoy!
- No tags were found...
You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
"Walpyrgus nights" to symbol triumfu, nowej nadziei i transcendencji
Pod tą nieco tajemniczą nazwą kryje się grupa muzyków z Raleigh w
Północnej Karolinie znaych z takich bandów jak choćby Twisted Tower Dire,
While Heaven Wept, Daylight Dies czy October 31. Ich debebiutancki krążek to
bardzo przebojowy, pozytywny i imprezowy mix hard&heavy z punk rockiem w
stylu The Ramones czy Misfits. Okultystyczna otoczka potraktowana z przymrużeniem
oka dodaje jeszcze większego uroku. Jeśli jeszcze nie słyszeliście "Walpyrgus
Nights" to powinniście to jak najszybciej nadrobić, a jak jeszcze nie jesteście
przekonani to po lekturze tego wywiadu, a raczej monologu gitarzysty Scotta
Waldropa z pewnością weźmiecie się za nadrabianie tej zaległości. Facet nie dość,
że rozgadał się niesamowicie, co oczywiście bardzo mnie cieszy to jeszcze oprócz
spraw związanych stricte z zespołem poruszył wiele poważnych kwestii dotyczących
swoich nałogów i poźniejszej walki z nimi. Mega ciekawa i bardzo wartościowa
rozmowa.
HMP: Może na początek opowiecie jak doszło
do powstania Walpyrgus?
Scott Waldrop: To zabawne, że piszę ten wywiad
w dokładnie tym samym miejscu, gdzie
stworzyłem Walpyrgus, jedynie okoliczności
mojego życia drastycznie się zmieniły w ciągu
ostatnich sześciu lat. W tej chwili siedzę na ganku
na Wyspie w Południowej Karolinie oglądając
wschód słońca z moimi dwoma syberyjskimi
husky u mojego boku, Ocean Atlantycki spokojnie
spiętrza swoje fale przede mną, drzewa palmowe
się bujają, a ptaki ćwierkają. Kiedy założyłem
Walpyrgus w 2012 roku, było to dokładnie
na tym samym ganku przy domu wakacyjnym
moich rodziców - różnica w tym, że wtedy
był zachód, ja byłem mocno pijany, z nadwagą,
przygnębiony, wciąż paliłem i nie byłem do
końca pewien, co zrobić ze swoim życiem. Mój
alkoholizm coraz bardziej się pogłębiał, a moja
kariera muzyczna przygasała. Czułem się jak
kupa gówna i było mi szkoda siebie samego.
Można by pomyśleć, że zacząłem przemiany
swojego życia od zajęcia się moim uzależnieniem
i problemami z wagą w pierwszej kolejności,
ale zamiast tego skupiłem się na ożywieniu
mojej kariery muzycznej, chyba dlatego, że
moje ego czuło się zagrożone przez niemożność
usprawiedliwienia mojej egzystencji na tej planecie
bez tworzenia muzyki. To brzmi tak głupio
w retrospekcji, zwłaszcza, że mam cudowną
żonę i dziecko, nie wspominając o darze oddechu
w moich płucach. Rozmyślałem nad tym
wszystkim, co poszło nie tak w Twisted Tower
Dire w ciągu ostatnich 20 lat, śmierci Tony'ego
Taylora, o tym, że już nic nie mogło być takie
jak wcześniej. "Może moje najlepsze dni muzyczne
mam dawno za sobą" - myślałem. Ale coś we mnie
się gotowało, każąc mi nie słuchać "mrocznych
głosów w środku" i je zgasić. Wiedziałem, co chcę
zrobić. Chciałem założyć moje "rajtuzy dużego
chłopca" i znowu wziąć swoje życie w moje ręce.
Chciałem założyć zespół osadzony w okolicy
Raleigh, z którym mógłbym ćwiczyć bez przerwy
i dawać dużo koncertów, tak jak robiło to
Twisted Tower Dire, kiedy byliśmy młodsi.
Marc i Dave mieszkali godziny drogi ode mnie,
więc sam pomysł starania się trzymać tego z
Twisted Tower Dire nie wchodził w grę, mimo
że to i tak wydawało się bezcelowe. Nikt nie
chce patrzeć, jak stary zespół bez przerwy bezmyślnie
człapie, bez nikogo na ich lokalnych
występach. To zbyt smutne. Dave i Marc, jeśli
teraz to czytacie, to możecie sobie myśleć "Okej,
a więc prawda wychodzi na jaw". Ale prawda jest
taka, że nie potrafiłem tego sam wtedy zauważyć.
Chciałem założyć zespół w Raleigh z Peterem,
Charley'em, Jonny'm i Jimem. Myślałem
"nie ma opcji, że ten zespół, z tymi kolesiami nie zatriumfuje
i nie będzie fajny". Wystarczyło, że wziąłbym
telefon i zadzwonił do nich po kolei. Więc
to zrobiłem. Każdy, co do jednego, bezzwłocznie
odebrał telefon i zgodził się z miejsca, że
ten nowy zespół to świetny pomysł. Byłem nieziemsko
zachwycony, że możemy zacząć. Szybki
przeskok do lipca 2017 roku, i oto jestem,
trzeźwy, moja rodzina jest ze mnie dumna, od
niedawna czterdziestka na karku, wysportowany
jak za nastoletnich czasów, generalnie bardzo
szczęśliwy i wdzięczny za moje życie, no i
mam album, z którego jestem bardzo, bardzo
dumny! A więc, podsumowując i uwypuklając
sedno twojego pytania: Walpyrgus powstał z
tego, że chciałem otrząsnąć się z mojej niedoli i
ją przewyższyć. Szczerze, moje nieszczęścia były
skatalizowane przez mój alkoholizm, ale wtedy
byłem zbyt ślepy, żeby to zauważyć. Ten album
jest taką metaforą mojego życia, a ta prawda
jest cudownie straszniejsza, niż którykolwiek
z tekstów na nim. "Walpyrgus Nights" to dużo
wesołej muzyki z chorymi tekstami, co podsumowuje
moje życie. Musiałem długo chodzić w
mrokach, żeby dotrzeć do miejsca, w którym
emanuję światłością, a moje życie ma cel, więc
zespół Walpyrgus nie różni się od feniksa. Feniks
to długowieczny ptak, który cyklicznie się
odnawia lub odradza. W powiązaniu ze Słońcem,
feniks zdobywa nowe życie poprzez powstanie
z popiołów swojego poprzednika. To ja.
To Walpyrgus. I tak oto fizycznie spisuję tę historię
dokładnie w miejscu jego genezy. Życie
jest takie cudowne, dziwne, a czasami - symfonicznie
piękne. To perfekcyjny cykl, który ma w
sobie kilka cykli. Chcieliśmy pozwolić albumowi
być nazwanym tak jak zespół, albo bez nazwy -
po prostu "Walpyrgus". Ale któregoś dnia w studio
nasz inżynier Mike Shaffer powiedział
"Walpyrgus Nights". To był pewnie przypadek,
albo sposób, w jaki jego uber-dobry mózg postanowił
restytuować utwór według swojego upodobania
(śmiech). Ale jak tylko usłyszałem, jak
pluralizuje słowo "Nights", poczułem, że "To jest
to, właśnie nadałeś albumowi tytuł, Mike!". Ten tytuł
ma dosłowne znaczenie. Spędziliśmy niezliczone
noce w piwnicy Petera tworząc go, niezliczone
noce w barach w Raleigh grając te
kawałki w ich różnych wcieleniach, a najważniejsze
dla mnie - spędziłem niezliczone noce z
alkoholem i narkotykami, w samotności w środku
nocy, kiedy tak naprawdę powinienem był
spać obok mojej żony, zbierając siły na produktywny
nowy dzień. Ale… Byłem chory. Byłem w
szponach choroby psychicznej i uzależnienia i
traktowałem ten album jako środek usprawiedliwienia
siebie. Ale album nie symbolizuje całego
tego mroku, moim zdaniem. Musiałem przebrnąć
przez te finałowe etapy moich boleści.
Musiałem przejść przez "Walpyrgus Nights" (a
to były naprawdę ciemne noce, pełne rzygania,
łez i modlitw do nieznanej mocy) ale ten pięknie
stworzony album wyszedł z tej nędznej poczwary.
Moim zdaniem jest on symbolem triumfu,
nowej nadziei i transcendencji.
Foto: Walpyrgus
Skąd pomysł na taką nazwę? Jest to wariacja
na temat Walpurgis prawda?
Pomysł był taki, że chcieliśmy stworzyć zespół,
w którym cała otoczka graficzna i teksty są o
okultyzmie i rzeczach nadprzyrodzonych.
Chcieliśmy, żeby nasza muzyka brzmiała, jakbyś
jeździł na szybkim koniu przez nawiedzony
las. Twisted Tower Dire jest raczej o fantastycznych
bitwach i ideałach. No wiesz - zasady
zaangażowania ludzkości połączone z mieczami.
Więc, kiedy zaczynaliśmy - mieliśmy pisać
nazwę zespołu tradycyjnie, Walpurgis, albo był
też pomysł na nazwanie się Walpurgisnacht.
Nasza nazwa w rzeczy samej ma być wariacją
święta "Nocy Wiedźm" 30. kwietnia, którą to datę
uważa się za noc spotkania się wiedźm na górze
94
WALPYRGUS