31.03.2023 Views

HMP 67

New Issue (No. 67) of Heavy Metal Pages online magazine. 73 interviews and more than 200 reviews. 208 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Heavy Load, Hexx, Jag Panzer, Manilla Road, Jack Starr’s Burning Starr, Holy Terror, Raven, Rock Goddess, Sparta, Vardis, Dirkschneider, Cerebus, Stallion, Portrait, Lonewolf, RAM, Sorcerer, Heretic, Savage Master, Resistance, Evil Invaders, Dead Lord, Impalers, Venom Inc., Voltax, Eruption, Testament, Attic, Argus, Nervosa, Pagan Altar, Blackfinger, Destructor, Cripper, Walpyrgus, Hellhaim, Chainsaw, Elvenking, Forsaken, Primal Fear, Scanner, Threshold, Pyramaze, Myopiaand many, many more. Enjoy!

New Issue (No. 67) of Heavy Metal Pages online magazine. 73 interviews and more than 200 reviews. 208 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Heavy Load, Hexx, Jag Panzer, Manilla Road, Jack Starr’s Burning Starr, Holy Terror, Raven, Rock Goddess, Sparta, Vardis, Dirkschneider, Cerebus, Stallion, Portrait, Lonewolf, RAM, Sorcerer, Heretic, Savage Master, Resistance, Evil Invaders, Dead Lord, Impalers, Venom Inc., Voltax, Eruption, Testament, Attic, Argus, Nervosa, Pagan Altar, Blackfinger, Destructor, Cripper, Walpyrgus, Hellhaim, Chainsaw, Elvenking, Forsaken, Primal Fear, Scanner, Threshold, Pyramaze, Myopiaand many, many more. Enjoy!

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

coś, do finalizacji czego nie doszło w latach

80. ubiegłego wieku, wreszcie

ujrzało światło dzienne - bagatela, 36 lat

po założeniu zespołu i ponad 20-letniej

przerwie w jego działalności. Po iluś odsłuchach

"Respektu" mam jednak mieszane

uczucia, bo najzwyczajniej w

świecie spodziewałem się czegoś lepszego.

Tymczasem tych 10 utworów nie

dość, że niczym nie zaskakuje, ale co

gorsza też nie porywa. Spodziewałem

się konkretnego, przebojowego hard 'n'

heavy: dźwięków, które pamiętałem z

czasów największych sukcesów Korpusu,

kiedy to "Królowa balu" i kilka innych

utworów nieźle namieszały na

Telewizyjnej Liście Przebojów i nie tylko,

a grupa była objawieniem większości

rockowych festiwali. Tymczasem zawartość

tej płyty to przyjemne, ale w

większości mające niewiele wspólnego z

mocnym graniem dźwięki - więcej tu

niestety wygładzonego, kojarzącego się

z banalnym pop-rockiem grania niż

heavy. Nie dziwi też, że bronią się jeszcze

te starsze utwory: "Bal żebraków" -

chociaż brzmiący niczym wersja demo

w porównaniu z resztą materiału, przebojowy

"As", szlachetnie hardrockowy

"Imperator" z organowymi brzmieniami

i syntezatorową solówką czy ostrzejsza,

surowa brzmieniowo "Nafta", ale nowsze

utwory nie są już tak udane. Zespół

najwyraźniej stara się za ich sprawą

nie stracić dawnych fanów - ostali się

jeszcze jacyś? - a jednocześnie przypodobać

obecnym słuchaczom, przyzwyczajonym

do lżejszych brzmień. Szczególnie

razi to w sztampowych balladach

"Esemes" (nawiązania do "Snu o Victorii"

Dżemu) i "Nienasyceni" (wokalna

maniera Jarosława Kisińskiego ze

Sztywnego Pala Azji plus ugładzony do

maksimum Perfect, później mix Budki

Suflera i Van Halen), ale ugrzecznione

popowe numery w rodzaju "Poste restante",

gdzie utemperowane brzmienie

gitar aż poraża in minus, też nie są lepsze.

Tymczasem choćby numer tytułowy

czy "Żądło" aż proszą się o konkretny,

gitarowy sound, podkręcenie mocy

na wzmacniaczach do maksimum. Mogła

to więc być naprawdę udana płyta, a

wyszło coś w stylu Wieka, taki ugrzeczniony

hard rock starszych panów...

(3)

Last Bullet - 80-69-64

2017 Self-Released

Wojciech Chamryk

Kanadyjczycy z Last Bullet proponują

na swej ostatniej EP-ce swoistą hybrydę

klasycznego hard rocka i bardziej nowoczesnego,

zakorzenionego przede

wszystkim w grunge, grania. Brzmi to

całkiem profesjonalnie, zastanawiam się

jednak czy jest tak naprawdę komuś potrzebne,

bo oryginalności nie ma w tym

za grosz. Mnie tych sześć krótkich

utworów, w których zespół miota się

pomiędzy klasycznym stylem AC/DC

czy Aerosmith ("Southern Lips"), siarczystym

grzaniem Slashowego Velvet

Revolver ("Bright Lights") czy nowocześniejszymi

dźwiękami w stylu Stone

Temple Pilots ("Little Miss Filthy",

"Sin") niczym do siebie nie przekonało,

ale być może ktoś z czytelników w nich

zagustuje... (2)

Wojciech Chamryk

Leider - Alloys

2017 Self-Released

Meksykańska ciekawostka. "Alloys" to

trzeci album istniejącego od kilkunastu

lat Leider, wątpię jednak po wysłuchaniu

tej płyty, by zdołali nią zainteresować

kogoś więcej niż garstkę lokalnych

fanów. Sztampowy, poprawny technicznie

i tak sobie brzmiący tradycyjny

heavy metal, bez cienia jakiegokolwiek

przebłysku to bowiem wszystko, na co

stać zespół braci Trejo. Jeśli gdzieś robi

się ciekawiej to tylko dlatego, że zapożyczyli

się nieco bardziej u Iron Maiden

("Dust From Hell") czy wczesnego

Savatage ("Phoenix"). Z własnych propozycji

grupy można posłuchać ballady

"High Flying Bird" czy "Blood Heroes" z

partiami kobzy, cały czas trzeba mieć

jednak świadomość, że to średniaki z

drugiej, jeśli nawet nie trzeciej, ligi światowego

metalu. (1,5)

Liv Sin - Follow Me

2017 Despotz

Wojciech Chamryk

Po rozpadzie Sister Sin Liv Jagrell była

początkowo w dołku i perspektywa solowej

kariery była dla niej sporym wyzwaniem.

Przemogła się jednak, znalazła

odpowiednich muzyków i nazwą Liv

Sin firmuje swój debiutancki album.

Niedaleko mu w sumie do tego, co proponowała

jej poprzednia grupa, jednak

"Follow Me" jest też potwierdzeniem

sporych ambicji wokalistki. Liv nie

ogranicza się tu bowiem w żadnym razie

do kopiowania ogranych patentów, stara

się sięgać głębiej, proponując bardzo

urozmaicony, wielowymiarowy materiał.

Po części jest to też pewnie zasługa

producenckiego duetu Stefan Kaufmann

- Fitty Wienhold (Accept,

U.D.O.), stąd liczne nawiązania do tradycyjnego,

melodyjnego, ale i surowego

brzmieniowo, metalu (rozpędzony

"Black Souls" z drapieżnym śpiewem

Liv, równie ostre "Endless Roads" czy

"Emperor Of Chaos"). Sporo tu też przebojowego,

nieco lżejszego grania (singlowe

"Let Me Out" i "Killing Ourselves

To Live", równie chwytliwy, początkowo

balladowy "The Beast Inside"), a

dopełniają je mniej oczywiste utwory. I

tak w openerze "The Fall" pobrzmiewają

echa thrashu, "Hypocrite" jest nowocześniejszy,

z rapowanymi partiami, rwany,

mocarny riff stanowi też o sile "Godless

Utopia", a "I'm Your Sin" ma w sobie coś

z rytmiki industrialnego metalu. Mamy

też ciekawostkę: przeróbkę "Immortal

Sin" Fight, z udziałem Jyrki 69 (The 69

Eyes), tak więc dla każdego coś miłego,

zwłaszcza osób lubiących konkretne

granie z kobiecym wokalem. (4,5)

Wojciech Chamryk

Lonewolf - Raised On Metal

2017 Massacre

Podczas gdy statek pod banderą Running

Wild osiadł na mieliźnie bez szans

na ponowne wypłynięcie na pełne morze,

pojawiło się kilka znaczących z biegiem

czasu fregat. Jedną z nich jest francuski

Lonewolf. Właśnie wydaje swój

dziewiąty album pod tytułem "Raised

On Metal". Można śmiało powiedzieć,

że od dłuższego czasu na wodach heavy

metalu jest niespokojnie. Teraz tym bardziej

strach wypływać niedoświadczonym

żeglarzom! Soczyste, pędzące do

przodu, napędzane podmuchami wiatru

kawałki tylko zachęcają do tego, by

spoglądać przez lunetę na wrogie statki.

Energiczne, inspirowane klasycznymi

dokonaniami kapitana Kasparka riffy i

wściekły abordaż perkusyjny pozwala

poczuć się jak w centrum prawdziwej

morskiej bitwy. Przepity rumem wokal

Jensa Börnera przypomina, że z piratami

nie ma żartów! W każdej chwili mogą

zaatakować i złupić jakąś samotną

jednostkę wiozącą kosztowności. Przez

46 minut Lonewolf patroluje wody, a

bandera z dumą łopoce na wietrze. Jest

ostro, do przodu i z widocznymi echami

Running Wild czy Iron Maiden.

Jednak nie jest to kwadratowe i wtórne

granie. Czuć, że załoga Lonewolf przez

te wszystkie lata okrzepła, podając słuchaczom

rzetelny album. Mimo, że faktycznie

jest to wycieczka, pardon, morska

wyprawa w przeszłość to przeżywa

się ją naprawdę kapitalnie. Dla fanów

gatunku absolutny mus. Ahoj! (4 )

Adam Widełka

Lux Perpetua - The Curse of the Iron

King

2017 Underground Symphony

Chociaż zespół Lux Perpetua istnieje

na rynku muzycznym już od 2009r.,

dopiero w lutym 2017r. ukazał się ich

debiutancki album "The Curse of the

Iron King". Warto jednak było czekać

na krążek osiem lat, bowiem jest on

dziełem dojrzałym i dopracowanym, a

nowy wokalista grupy Artur "Rosa"

Rosiński ma naprawdę kawał świetnego

głosu. Twórczość Lux Perpetua oficjalnie

klasyfikowana jest jako power metal,

poszczególne utwory są jednak mocno

zróżnicowane pod względem brzmienia.

Jak zresztą stwierdza założyciel kapeli

Paweł Zasadzki, nie narzucają tak szybkiego

tempa jak czołowi przedstawiciele

powermetalowej sceny. Znajdziemy

na krążku oczywiście dynamiczne

utwory jak "Curse of the Iron King", "The

Legend" i "The Werewolf", ale również

kilka ballad w klimacie średniowiecza -

"Eversong" czy początek "An Old Bard"

(potem jednak mamy mocne przyspieszenie

tempa). W obydwu wydaniach

wokal Rosy, który umie śpiewać zarówno

barytonem jak i tenorem, sprawdza

się znakomicie. Pozytywnym

aspektem albumu jest spójność, jeśli

chodzi o warstwę liryczną kolejnych kawałków.

Tematy poruszane w utworach

oscylują wokół wątków związanych z

historią wieków średnich i przestrzeni

fantastyki, która była przecież mocno

powiązana z ówczesnymi wierzeniami.

Lux Perpetua zabiera nas niejako w

podróż do tego niezwykłego świata, pokazując

zarazem swój świetny muzyczny

warsztat. Do najlepszych jego

przykładów należą choćby gitarowa

solówka w "Army of Salvation", popis

zdolności perkusisty w "Curse of the Iron

King" oraz instrumentalny początek w

"The Legend". Fajnym zabiegiem było

również umieszczenie na początku i

końcu płyty utworu instrumentalnego -

"Celebration" na wejście oraz "Consolation"

na wyjście tworzą doskonałą klamrę

kompozycyjną. Jako bonus track zamieszczono

kawałek "Straight Back to

Hell", inspirowany serią książek z uniwersum

"Metro 2033". Szkoda, że nie

umieszczono na płycie polskiej wersji

piosenki, "Pociąg do piekła bram", która

brzmi chyba nawet lepiej niż anglojęzyczny

odpowiednik. W moim odczuciu

najciekawsze utwory z albumu to:

"Army of Salvation" ze względu na

chwytliwy refren, "Eversong" za klimatyczność

i świetny wokal Rosy oraz najdłuższy

na płycie demoniczny "The

Werewolf", oferujący nam mnogość niesamowitych

muzycznych wrażeń. Grupa

Lux Perpetua coraz częściej pojawia

się na muzycznych festiwalach, zyskując

coraz szersze grono fanów. Mnie również

swoim brzmieniem kupili - nie

dam jednak "szóstki", bo wierzę, że zespół

stać na jeszcze lepsze albumy w

przyszłości. (5,5)

Marek Teler

Madame Mayhem - Ready For Me

2017 Headball

Dość szybko uwinęła się z produkcją

kolejnego albumu niejaka Madame

Mayhem. Z muzyków wspomagających

ją pozostał jedynie basista Corey Lowery.

Obecnie resztę składu uzupełniają

perkusiści Ryan Benetti i Bevan Davies,

gitarzyści Clint Lowery (Sevendust)

i Troy McLawhorn (Evanescence).

Pani Mayhem nadal preferuje

współczesnego hard rocka z pewnymi

naleciałościami. W odróżnieniu do debiutu

na "Ready For Me" mniej jest odniesień

do groove i grunge, za to więcej

do alternatywnego rocka czy metalu.

Niewątpliwie jest to kwestia zmiany towarzyszących

muzyków Pani Mayhem.

Jednak główna przyczyna tego stanu

rzeczy wynika z tego, że pisanie większości

materiału, nagrywanie oraz produkcja

albumu spoczęła na barkach jednego

człowieka, wspomnianego już

Corey'a Lowery. Nie jestem jakimś

wielbicielem współczesnego hard rocka,

tym bardziej alternatywnego metalu czy

też rocka. Odniosłem jednak wrażenie,

że przynajmniej w kwestii kompozycji,

Lowery nie udźwignął ciężaru. Niewątpliwie

poprzedni krążek Pani Mayhem

"Now You Know" słuchało mi się

trochę lepiej. "Ready For Me" nudzi

mnie od samego początku, więc dotrwać

do końca tego albumu jest nie lada wyczynem.

Mam wrażenie, że z takim pro-

RECENZJE 181

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!