31.03.2023 Views

HMP 67

New Issue (No. 67) of Heavy Metal Pages online magazine. 73 interviews and more than 200 reviews. 208 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Heavy Load, Hexx, Jag Panzer, Manilla Road, Jack Starr’s Burning Starr, Holy Terror, Raven, Rock Goddess, Sparta, Vardis, Dirkschneider, Cerebus, Stallion, Portrait, Lonewolf, RAM, Sorcerer, Heretic, Savage Master, Resistance, Evil Invaders, Dead Lord, Impalers, Venom Inc., Voltax, Eruption, Testament, Attic, Argus, Nervosa, Pagan Altar, Blackfinger, Destructor, Cripper, Walpyrgus, Hellhaim, Chainsaw, Elvenking, Forsaken, Primal Fear, Scanner, Threshold, Pyramaze, Myopiaand many, many more. Enjoy!

New Issue (No. 67) of Heavy Metal Pages online magazine. 73 interviews and more than 200 reviews. 208 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Heavy Load, Hexx, Jag Panzer, Manilla Road, Jack Starr’s Burning Starr, Holy Terror, Raven, Rock Goddess, Sparta, Vardis, Dirkschneider, Cerebus, Stallion, Portrait, Lonewolf, RAM, Sorcerer, Heretic, Savage Master, Resistance, Evil Invaders, Dead Lord, Impalers, Venom Inc., Voltax, Eruption, Testament, Attic, Argus, Nervosa, Pagan Altar, Blackfinger, Destructor, Cripper, Walpyrgus, Hellhaim, Chainsaw, Elvenking, Forsaken, Primal Fear, Scanner, Threshold, Pyramaze, Myopiaand many, many more. Enjoy!

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

Myślę, że kiedy straciłeś wszystko i jesteś w naprawdę

desperackim nastroju, popadasz w konflikt

z prawem. O wiele łatwiej, niż statystyczny

Niemiec, żyjący wygodnie, bez problemów. Dlatego

jeszcze ważniejsze jest, aby dać tym zdesperowanym

ludziom perspektywę i nie piętnować

ich, jako dzikich przestępców. To pieprzone

średniowieczne myślenie! Media są bardzo

skuteczne we wzbudzaniu strachu. Tak, jest

wielu kryminogennych dupków wśród uchodźców,

nawet nienawistnych terrorystów, ale jest

ich równie wielu w społeczności nieimigracyjnej.

Britta Gortz: To proste. Media szukają sensacji,

aby przykuć uwagę. A złe wieści sprzedają

się lepiej niż dobre wieści.

Istniejecie od 2005 roku. Minęło ponad 12 lat.

Czy nadal czujecie tę samą pasję i radość z

grania, jak na początku swojej kariery?

Jonathan Stenger: Na scenie wciąż jest to samo

uczucie, no, prawie. Zmienił się sposób pracy,

między tymi kilkoma satysfakcjonującymi

momentami. Każdy ma jakieś zajęcie zarobkowe

poza zespołem, niektórzy z nas mają rodziny.

Więc każda chwila jest cenna Nie możesz

zarobić za dużo pieniędzy z metalu, więc

zawsze staramy się nadrabiać zaległości i wydawać

coś nowego, co kilka lat.

Czyli nie można w Niemczech utrzymać się z

pieniędzy zarobionych na graniu metalu?

Jonathan Stenger: Chyba że jesteś Rammsteinem...

nie, nie bardzo. W naszym szczególnym

przypadku: możemy czuć się bardzo zadowoleni,

gdy zespół sam się finansuje, a to koszty

pokoju, samochodu, instrumentów, produkcji

albumów, sesji wideo i tak dalej.

Britta Gortz: Wszyscy na co dzień pracujemy.

Wolicie grać na festiwalach, wśród wielu znanych

zespołów (gdzie można pokazać się przed

dużą i zróżnicowaną publicznością) czy w małych

klubach?

Jonathan Stenger: Zawsze lubiłem grać na festiwalach.

Klubowe sceny są fajne, ale na wielkich

festiwalach sceny są ogromne.

Gdybyś mógł cofnąć się w czasie, czy zmieniłbyś

coś na swojej muzycznej ścieżce?

Jonathan Stenger: Nie, myślę, że to co robiliśmy,

zrobiliśmy dobrze i zawsze dawaliśmy

100% od samego początku. Oczywiście, pierwszego

albumu nie można porównać do naszych

najnowszych materiałów, ale w 2007 roku

byliśmy bardzo zadowoleni z tego, co wtedy

stworzyliśmy.

Czy jest coś wyjątkowego, co wydarzyło się w

ciągu tych 12 lat, jakie są wasze wspomnienia?

Pierwsza umowa, pierwszy koncert, pierwszy

album?

Jonathan Stenger: Wiele osobistych kamieni

milowych... Dwa rejsy z 70000 Tons, do których

mieliśmy zaszczyt dołączyć, były legendarnymi

wręcz wydarzeniami. Metalcamp 2006,

był jednym z naszych pierwszych festiwali w historii

i wciąż jednym z najlepszych. Każdy nasz

nowy album i jego pierwszy odsłuch po produkcji,

był ekscytujący.

Na koniec kilka słów do polskich fanów...

Jonathan Stenger: Dalej niszcz, Polska! (Jonathan

napisał to, po polsku! - przyp.red.)

Dzięki za wywiad!

Jonathan Stenger: Dziękujemy również, Jakub!

Jakub Czarnecki

HMP: Założyliście Pandemic Outbreak jako

bardzo młodzi ludzie, ale dla części z was nie

był to pierwszy zespół - granie wciągało was

coraz bardziej, nie było innej opcji, jak wkręcać

się w nie dalej?

Menzel: Czy tacy młodzi? Ja i ówczesny perkusista,

Szymon, mieliśmy po około 20 lat, jak

spotykaliśmy się na pierwszych próbach Pandemic

Outbreak. Każdy z nas już miał swoje pierwsze

kapele w wieku 16 czy 17 lat. Wiadomo,

umiejętności nie były na wysokim poziomie,

więc często było nierówno i koślawo, ale dobrze

wspominamy ten czas kiedy spijaliśmy na nielegalu

pierwsze, tanie browary.

Ponoć do thrashu doszliście stopniowo, poznając

najpierw inne odmiany rocka i metalu i lżej

też początkowo grając?

Chyba każdy tak miał, że zaczynał od kapel typu

AC/DC itp. Człowiek jest istotą o charakterze

odkrywczym i z czasem potrzebuje coraz

więcej i więcej, aby siebie zaspokoić. Tak samo

jest w tym przypadku: odkrywasz kolejne gatunki,

kapele, które zaskakują brzmieniem, szybkością,

partiami perkusyjnymi, wokalami czy

solówkami z piekła rodem. I to napędza tą całą

machinę. U nas jest tak, że któryś z nas znajduje

jakąś kapelę, pokazuje ją członkom ekipy i

wspólnie się nią jaramy.

Co więc zachwyciło was w tym thrashowym

łojeniu najbardziej, że postanowiliście oddać

mu się bez reszty?

Przede wszystkim czysta agresja płynąca ze sceny.

To jest właśnie zajebiste. Dajesz upust swoim

emocjom na koncercie. To jest coś w rodzaju

katharsis. Wolimy w taki sposób ochłonąć z

negatywnych emocji, niż szukać zaczepki u

przypadkowych osób na mieście i odreagować

bijąc kogoś. Kolejną przyczyną jest prawdziwość

tej muzy. Jest ona grana przez zwykłych ludzi.

Nie przez nadętych buców, którzy tworzą

barierę wokół siebie i wszystkich traktują z góry.

Tu nie o to w tym chodzi.

Nie da się nie zauważyć, że takie granie ma

już ponownie za sobą największy okres popularności,

domyślam się jednak, że akurat to w

żadnym razie was nie zniechęca?

Nie ma o tym mowy. Po prostu gramy muzę,

którą uwielbiamy i nie mamy zamiaru podążać

za modą. Aktualnie sytuacja w kraju dla tej muzy

nie ma się najlepiej. Graliśmy z kapelami z

różnych części naszego kraju i wszędzie jest tak

samo słabo. Niewypłacalne gigi, mała frekwencja,

brak lokali gdzie można organizować koncerty

czy nawet organizatorzy chujający kapele

na hajs. Na szczęście nie mieliśmy wielu takich

sytuacji. Patrząc kilka lat wstecz, to na koncerty

trójmiejskiej sceny przychodziło po 200

osób. Wszyscy się znali, pili razem browary i

było zajebiście. A obecnie mało osób z tamtej

ekipy pojawia się na koncertach, a szkoda. Mamy

nadzieję, że za jakiś czas znowu frekwencje

na undergroundowych koncertach będą wysokie,

bo jest dużo osób, które słuchają tej muzy,

ale nie mają pojęcia o lokalnej scenie metalowej.

Poza tym jeszcze kilka lat temu w tym natłoku

thrashowych kapel nowej fali można było się

naprawdę pogubić, gdy teraz pozostali tylko ci

najwytrwalsi zwolennicy takiego grania, a to z

kolei niewątpliwy plus tej sytuacji?

Czy taki plus? Nie podchodzę tak do tego. Raczej

mnie to smuci, że nie ma z kim organizować

koncertów i nawiązywać znajomości. Przede

wszystkim, dla mnie i reszty kapeli, liczy się

muza i pasja do niej. To jest najważniejsze. Jak

ponownie przyjdzie moda na thrash i ludzie będą

zakładali kapele oraz przychodzili na koncerty

to będzie naprawdę zajebiście.

Dość szybko zaczęliście tworzyć własny materiał

- to już nie czasy dla cover bandów, lepiej

mieć coś własnego w zanadrzu?

Własny materiał to podstawa. Nie można traktować

coverów jako część setu koncertowego, a

jedynie dodatek do niego. Każda kapela ćwiczy

swoje umiejętności na coverach i w początkowych

fazach zespołu są one niezbędne, aby się

zgrać, ale też określić gatunek w jakim ma się

rozwijać kapela. Pandemic Outbreak w ciągu

tych kilku lat grał covery między innymi Death,

Toxic Holocaust, Sadus, Sepultura czy nawet

Midnight i do tej pory lubimy zagrać coś z tego

repertuaru jako odskocznię od ćwiczenia własnego

materiału.

Nagranie debiutanckiego materiału po niewiele

dłuższym niż rok istnieniu to też spora sprawa,

po przecież wiele kapel zaczyna od demówek,

próbnych nagrań, etc., gdy wy postanowiliście

zacząć od bardziej profesjonalnego wydawnictwa?

Nie ukrywam, że nagrywając tę EP-kę poprzeczkę

ustawiliśmy sobie wysoko. Z perspektywy

czasu na pewno wiele rzeczy można było zrobić

lepiej oraz bardziej dopracować ten materiał np.

pod względem partii wokalnych czy gitarowych.

Ale wydaje mi się, że i z tego można wyciągnąć

plusy, bo np. mamy doświadczenie studyjne,

które na pewno wykorzystamy na następnym

nagraniu, które już niebawem będzie miało

miejsce w tym samym studio gdzie nagrywaliśmy

"Rise Of The Damned". Cały czas mam

kontakt z Maćkiem Nejmanem i ustalamy

szczegóły nagrywania.

To też chyba jakiś znak czasów, bo kiedy ma

się potencjał i możliwości nie ma co czekać -

pod tym względem thrash też już nie przypomina

tego co było w latach 80., szczególnie w

Polsce, gdzie profesjonalne nagranie było dla

większości kapel metalowych tzw. marzeniem

ściętej głowy?

Nie przypomina tego co było w latach 80., bo

teraz, wystarczy mieć nadzianych rodziców,

którzy zapłacą za studio kupę pieniędzy i opłacą

supporty przed dobrymi kapelami. Takie coś

zabija tę muzę i sprawia, że pojawia dużo gównianych

kapel, które mają na nią chwilową zajawkę.

Z Pandemicami mieliśmy ten komfort, że

większość kosztów nagrania i wydania zarobiliśmy

na graniu koncertów. Faktem jest to, że nie

wydawaliśmy kasy na fajki i alkohol po koncercie,

ale konsekwentnie odkładaliśmy pieniądze

do banku zespołowego, co dało nam wiele możliwości.

Następne wydawnictwo pochłonie o

wiele więcej pieniędzy niż poprzednie i będziemy

musieli dużo więcej od siebie włożyć, ale

mamy nadzieję, że przełoży się to na jakość nagrania.

Od razu założyliście, że to będzie krótszy materiał,

tzw. EP-ka, bo na album nie ma się je-

88

CRIPPER

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!