20.03.2023 Views

HMP 78_Turbo

New Issue (No. 78) of Heavy Metal Pages online magazine. 90 interviews and more than 230 reviews. 264 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Turbo, Kat & Roman Kostrzewski, Accept, Helstar, Agent Steel, Armored Saint, Crystal Viper, Axe Crazy, Necronomicon, Sodom, Darkness, Nervosa, Accuser, Angelus Apatrida, Voiviod, Quo Vadis, Ragehammer, Monastery, Okrutnik, Evangelist, Rascal, Spirit Adrift, Haunt, Wytch Hazel, Diamond Head, Iron Savior, Wizard, Niviane, Holy Mother, Vhaldemar, Konquest, Sylent Storm, Communic, Harlott, Eternal Champion, Megaton Sword, Coronary, Possessed Steel, Ashes Of Ares, Significant Point, Midnight Spell, Neuronspoiler, Byfist, Chalice, Pounder, Stallion, Chainbreaker, Michael Schenker Group, Fates Warning, Pyramaze, Wuthering Heights, Lords Of Black, Vincent and many, many more. Enjoy!

New Issue (No. 78) of Heavy Metal Pages online magazine. 90 interviews and more than 230 reviews. 264 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Turbo, Kat & Roman Kostrzewski, Accept, Helstar, Agent Steel, Armored Saint, Crystal Viper, Axe Crazy, Necronomicon, Sodom, Darkness, Nervosa, Accuser, Angelus Apatrida, Voiviod, Quo Vadis, Ragehammer, Monastery, Okrutnik, Evangelist, Rascal, Spirit Adrift, Haunt, Wytch Hazel, Diamond Head, Iron Savior, Wizard, Niviane, Holy Mother, Vhaldemar, Konquest, Sylent Storm, Communic, Harlott, Eternal Champion, Megaton Sword, Coronary, Possessed Steel, Ashes Of Ares, Significant Point, Midnight Spell, Neuronspoiler, Byfist, Chalice, Pounder, Stallion, Chainbreaker, Michael Schenker Group, Fates Warning, Pyramaze, Wuthering Heights, Lords Of Black, Vincent and many, many more. Enjoy!

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

oglądamy się za fragmentami, które

z czymś tam nam się kojarzą.

Bardziej jesteśmy z tym, co leci na

bieżąco z głośników. A muzycy

Blister Brigade potrafią przyłożyć,

zbudować klimat, wymyśleć

świetną melodię czy też popisać się

wyśmienitą zagrywką. Po prostu są

w stanie zainteresować nas swoimi

zróżnicowanymi pomysłami mimo,

że niczego nowego nie wymyślają,

a raczej trzymają się starej oldschoolowej

atmosfery. Słuchając

"Slugfest Supreme" nie bardzo mogę

odnaleźć wyraźnie słabego momentu,

za to mocnych znalazłem

dość sporo. Jedyny problem, że za

każdym odsłuchem, były to praktyczne

inne kompozycje. Potwierdza

to, że jednak Szwedzi przyłożyli

się do swoich kompozycji i

umieścili na krążku to, co aktualnie

mieli najlepszego na stanie.

Wśród utworów, które najczęściej

powtarzały się na mojej liście znalazły

się szybkie i konkretne "Redy

To Crumble", podobnie szybkie i

bardzo zaraźliwe "Venomous Twister"

oraz wolny, balladowy z niezwykłym

klimatem "Through Murky

Times". Niemniej ogólnie całość

"Slugfest Supreme" prezentuje się

bardzo ciekawie. Tak samo jest ze

brzmieniem, niby jest po staremu i

bez zaskoczenia ale coś ciągle intryguje,

coś przyciąga uwagę. No i

wykonanie, nie ma tu wirtuozerii

ale za to jest porządne i klasyczne

granie, które wabi fanów starego

tradycyjnego heavy metalu. Może

za wszelką cenę nie powinniście

szukać "Slugfest Supreme" ale jak

już wam się trafi to posłuchajcie,

na pewno nie będzie to stracony

czas. (4).

Bon Jovi - 2020

2020 Universal/Island

\m/\m/

Moje drogi z dokonaniami Bon Jovi

rozeszły się dość dawno temu.

Owszem jakieś nowe poszczególne

- singlowe - kawałki docierały do

mnie ale żaden z nich nie przekonał

mnie aby sięgnąć i wysłuchać w

całości pojawiające się, co jakiś

czas studyjne albumy. Po prostu

ten zespół poszedł w stronę bardzo

łagodnego rocka, nastawiony na łatwość

przyswajania ich muzyki

przez ewentualnego słuchacza.

Oczywiście muzycy Bon Jovi starali

się zachować cechy, które

przez lata wypracowali ale ogólnie

coraz bardziej oddalali się od tego,

co grali na początku swojej kariery.

Jednak nie wzbudzało to we mnie

jakiejś agresji czy chęci do naśmiewania

się z poczynań Johna i jego

kolegów. Po prostu grali zwykłego

melodyjnego i bezpośredniego

rocka, którego można od czasu do

czasu zapuścić sobie aby w miarę

przyjemnie spędzić wolny czas. Do

przesłuchania nowej płyty Bon

Jovi "zachęciły" mnie jego bardzo

złe recenzje. Cała sytuacja mnie

zaskoczyła i zaciekawiła. Przypomniało

mi się też niedawne naśmiewanie

się w sieci ze słabej kondycji

wokalnej Johna na jednych z

koncertów, więc pomyślałem, czyżby

było aż tak źle? Odpaliłem

"2020" z pewnym niepokojem, jednak

z kawałka na kawałek uspokajałem

się. Amerykanie zagrali po

prostu swoje, łagodny melodyjny

rock, coś co można ulokować między

Brucem Springsteenem, Bryanem

Adamsem oraz Markiem

Knopflerem. Oczywiście struktury

utworów, melodyka, no i barwa

głosu Johna Bon Jovi nie zmieniły

się. Każdy z nich jest dość prosty,

ale ze świetną melodią oraz ze znakomitą

aranżacją. Fakt lata lecą

John nie ma już takiego głosu jak

na początku kariery, kompozycje

nie mają tej swady i zadziorności,

jak kiedyś ale ogólnie są ok. Szału

nie ma, "tyłu" nie urywa, ale do tego

formacja przyzwyczajała już od

lat. Po prostu jest po "bonjoviemu"

i tyle. Mało tego płytę słucha się w

całości i niema się poczucia, że jest

dwa - trzy przeboje a reszta to wypełniacze.

Inna sprawa dotyczy

tekstów. John po raz pierwszy -

chyba - zaangażował się politycznie,

i całość tekstów poświęcił na

komentarze temu, co działo się w

ostatnim roku (latach) w Stanach.

Za to akurat chwalono Bon Joviego,

na mnie niestety nie zrobiło

żadnego wrażenia. Moim zdanie

John pod tym względem nigdy nie

będzie Dylanem czy Springsteenem.

Nie wiem czy bym nie wolał

aby kapela pozostała przy zwykłych

bardziej przyziemnych sprawach.

Brzmienie i produkcja jest

też typowa dla formacji i porównywalna

do ostatnich płyt tego zespołu.

Niektórzy mogą zżymać się,

że wszystko jest dopieszczone i dopracowane,

ale w ostatnich latach

właśnie z takim brzmieniem kojarzę

Bon Jovi. Także dla jednych

może to być plastikowy, dziadowski

rock z kaczym śpiewem Johna,

dla innych dający oddech od codzienność

niezły i przyjazny melodyjny

rock, po który czasami warto

sięgnąć. A z tego, co wiem, tych

ostatnich Bon Jovi ma sporą gromadkę,

której wielu może im pozazdrościć.

(3)

\m/\m/

Byfist - In the End

2020 Pure Steel

Tytuł debiutanckiego dzieła Byfist

jest jak najbardziej adekwatny do

sytuacji, w jakiej doszło do jego

wydania. Otóż dzieje tej pochodzącej

z San Antonio formacji są

dość burzliwe. Nie obyło się bez

długoletniej przerwy w działalności,

licznych zmian w składzie i

tym podobnych cudów na kiju.

Finalnie jednak się udało. Czy było

warto? Jasne, że tak! "In the End"

to zbiór utworów, na którym naprawdę

jest czego posłuchać. Już

na dzień dobry dostajemy prawdziwą

perełkę w postaci kawałka

"Universal Metal". Refren tego

utworu zapewne długo zostanie

Wam w głowie. Przypadnie on na

pewno do gustu wszystkim zwolennikom

NWOBHM. Jednak nie

są to jedyne inspiracje, którym ekipa

dowodzona przez Nacho Verę

daje upust na swym debiucie. Spójrzmy

chociażby na utwór "Guaranted

Death", w którym to możemy

usłyszeć dość wyraźne wpływy

twórczości zarówno Mercyful Fate,

jak i Kinga Diamonda. I nadmienię,

że wcale nie mam tu na

myśli tylko wokalu Raula Garcia,

którego zawodzenie w niektórych

momentach może przypominać

mistrza metalowych horrorów. Inny

kawałek, na który zdecydowanie

warto zwrócić uwagę to utwór

tytułowy z świdrującym, trochę

maidenowym riffem (kłania się tu

utwór "Transylvania") i wspaniałą

solówką. Byfist też czasem porywa

się na nawałnice lekko podchodzącą

nawet po thrash. Mam tu na

myśli choćby kawałek "Unconcious

Suicide". Chłopakom zdarzają się

także eksperymenty. Wystarczy

chociażby posłuchać dość mrocznego

i niepokojącego "With This

Needle I Thee The Weed". "In the

End" należy do tych albumów, które

są w stanie zachwycić nawet

tych bardziej wymagających słuchaczy.

(5)

Bartek Kuczak

Chainbreäker - Relentless Night

2020 Metal On Metal

Rzecz zaczyna mroczne intro "As

Dusk Rises", po czym bezlitośnie

uderza "Nightstalker", szybki, konkretny

numer, kojarzący mi się ze

starym Destruction. Zespół bez

chwili zwłoki udowadnia, że to nie

jakiś wypadek przy pracy, w kolejnych

odsłonach proponując równie

siarczysty, chociaż przy tym całkiem

melodyjny, thrash ("S.M.P."

rządzi!) - debiutancki, wydany 2,5

roku temu album "Wasteland City"

był niezły, ale na "Relentless

Night" to już Chainbreäker w

znacznie podrasowanej odsłonie.

Potwierdza to również długi, rozbudowany

numer "A Prayer Down

The Drain", gdzie wściekła, thrashowa

jazda i histeryczny wrzask

Cristopha Ley'a kontrują bardziej

złożone partie - nie ma tu jeszcze

mowy o techno thrashu, ale słychać,

że chłopaki zaczynają powoli

kombinować z formą kompozycji,

odpuszczają też standardowe, prościutkie

aranżacje. Z kolei utwór

tytułowy ma w sobie coś z szalonej

bezkompromisowości Motörhead,

zresztą Chainbreäker chętnie i

całkiem udatnie czerpią też z tradycyjnego

i speed metalu, co dodaje

tej thrashowej płycie kolorków,

szczególnie w "Iron Grave" i "Into

Eternal Silence". Jeśli więc ktoś zna

Austriaków z debiutu, to sięgając

po "Relentless Night" niczego nie

ryzykuje, inni fani thrashu tym

bardziej. (5)

Wojciech Chamryk

Chalice - Trembling Crown

2020High Roller

Niewiele jest bardziej wtórnych

nurtów niż Nowa Fala Tradycyjnego

Heavy Metalu. Właściwie nie

ma tam zespołu, którego nie dałoby

się porównać do jakichś protoplastów

z lat 80. To co może tu

wyróżnić to po pierwsze: kompozycje

- ale ta poprzeczka jest zawieszona

baaardzo wysoko - po drugie:

oryginalne wzorce. Ile znacie

zespołów wzorujących się na Judas

Priest/Iron Maiden/Accept? Kilkadziesiąt

prawda? Na Manilla

Road albo Manowar? Podobnie.

A na mieszance klasycznego heavy

z prog rockiem i Sisters of Mercy?

Trochę mniej co? Muzycy Chalice

zdają się doskonale rozumieć powyższy

mechanizm. Myślę że

choćby z tego powodu, niezależnie

od gustów, "Trembling Crown"

nie pozostanie niezauważona. Zatem

co do stylistyki i inspiracji -

trudno się tu do czegoś bardzo

wyraźnie odnieść. Najlepiej będzie

tu pasowała mieszanka opisana

parę linijek wyżej. Mamy do czynienia

z melodyjnym heavy, mocno

zakropionym latami 70. i

atmosferą rodem z Paradise Lost.

RECENZJE 215

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!