20.03.2023 Views

HMP 78_Turbo

New Issue (No. 78) of Heavy Metal Pages online magazine. 90 interviews and more than 230 reviews. 264 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Turbo, Kat & Roman Kostrzewski, Accept, Helstar, Agent Steel, Armored Saint, Crystal Viper, Axe Crazy, Necronomicon, Sodom, Darkness, Nervosa, Accuser, Angelus Apatrida, Voiviod, Quo Vadis, Ragehammer, Monastery, Okrutnik, Evangelist, Rascal, Spirit Adrift, Haunt, Wytch Hazel, Diamond Head, Iron Savior, Wizard, Niviane, Holy Mother, Vhaldemar, Konquest, Sylent Storm, Communic, Harlott, Eternal Champion, Megaton Sword, Coronary, Possessed Steel, Ashes Of Ares, Significant Point, Midnight Spell, Neuronspoiler, Byfist, Chalice, Pounder, Stallion, Chainbreaker, Michael Schenker Group, Fates Warning, Pyramaze, Wuthering Heights, Lords Of Black, Vincent and many, many more. Enjoy!

New Issue (No. 78) of Heavy Metal Pages online magazine. 90 interviews and more than 230 reviews. 264 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Turbo, Kat & Roman Kostrzewski, Accept, Helstar, Agent Steel, Armored Saint, Crystal Viper, Axe Crazy, Necronomicon, Sodom, Darkness, Nervosa, Accuser, Angelus Apatrida, Voiviod, Quo Vadis, Ragehammer, Monastery, Okrutnik, Evangelist, Rascal, Spirit Adrift, Haunt, Wytch Hazel, Diamond Head, Iron Savior, Wizard, Niviane, Holy Mother, Vhaldemar, Konquest, Sylent Storm, Communic, Harlott, Eternal Champion, Megaton Sword, Coronary, Possessed Steel, Ashes Of Ares, Significant Point, Midnight Spell, Neuronspoiler, Byfist, Chalice, Pounder, Stallion, Chainbreaker, Michael Schenker Group, Fates Warning, Pyramaze, Wuthering Heights, Lords Of Black, Vincent and many, many more. Enjoy!

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Black Knight - Tales From The

Darkside

2020 Pure Steel

Dopiero w 1998 roku formacji

Black Knight udało się zrealizować

debiut fonograficzny. Niesamowite,

że od wydania pierwszego

demo minęło wtedy aż dwanaście

lat. Jak mocno zmieniła się muzyka

holenderskiej ekipy - tego nie

wiem, ale zdążyłem się przekonać,

że na "Tales From The Darkside"

brzmią zadowalająco dla każdego

fana klasycznego heavy metalu.

Mimo, że z zamierzchłych czasów

w składzie ostał się tylko perkusista

Rudo Plooy, nie ma to żadnego

wpływu na odbiór materiału.

W sumie ciężko dywagować i

porównywać do czegokolwiek, skoro

grupa tak naprawdę popełniła

jedno duże demo w 1992 roku. Co

prawda część kawałków została na

"Tales From The Darkside" zarejestrowana

ponownie, ale zdobycie

oryginalnej taśmy graniczy z cudem,

więc lepiej oddać się tej płycie

bez jakichś oczekiwań. Myślę,

że nie zawiedzie tych, którzy cenią

sobie klasyczne, heavy metalowe

granie. Słychać, że te numery były

pisane jeszcze na początku lat 90.

albo nawet wcześniej. Ciekawe

riffy, dobre melodie i piejący, ale

czysty wokal. Momentami można

dać się zwieść wrażeniu, że to jakiś

niepublikowany album amerykańskiego

Riot czy jakieś bardzo dalekie

echa Judas Priest. Jednak o kopii

nie może być mowy bowiem

materiał ma swój charakter, a w

podanych wyżej odnajdziemy zaledwie

inspirację. Black Knight "Tales

From The Darkside" to bardzo

solidna pozycja. Zawiera sporo

dobrze zagranego heavy metalu,

bez zbytniego patosu i z zaangażowaniem.

Duży plus za echo lat 80./

90. i brak napięcia. To naprawdę

udany powrót części z ponad dziesięcioletniego

materiału z dodatkiem

kilku premierowych strzałów.

Reedycja z 2020 roku wydana

przez Pure Steel Records oprócz

standardowych dziewięciu kompozycji

podrzuciło garść bonusów -

koncertowe wersje z lat 2016/

2017. Myślę, że to powinno zachęcić

do spoglądnięcia w kierunku

Black Knight łaskawym okiem.

Chociaż kolana mam całe to nie

żałuję. Prawda też, że nie każda

płyta musi na nie rzucać aby okazać

się rzetelnym punktem gatunku.

Adam Widełka

Chinawhite - Run For Cover

2020 Skol

Chinawhite to jeden z tych reprezentantów

nurtu NWOBHM, o

których wiadomo niewiele. Początki

działalności sięgają roku 1981,

kiedy to w Sheffield powstał zespół.

Od wielu lat jest w zawieszeniu,

więc tak naprawdę nie da się

ustalić, co dzieje się z muzykami.

Tak czy siak, Chinawhite pozostawiło

po sobie trwały ślad w postaci

długogrającej płyty "Run For

Cover", którą w tym roku postanowiło

wznowić Skol Records. Album

ukazał się w 1984 roku przyozdobiony

dość kiczowatą okładką.

Wartość artystyczną obrazka

przemilczę, ale parę słów skrobnę

w związku z dźwiękami, z jakimi

na "Run For Cover" mamy do czynienia.

Chinawhite hołdowali melodiom.

Od początku płyty uwagę

naszych uszu przykuwają maksymalnie

chwytliwe refreny i harmonie.

Czym dłużej krążek kręci się w

odtwarzaczu, tym chętniej atakują

nas zagrywki, które szczerze, z

heavy metalem mało mają wspólnego.

Ten album to ta słodsza strona

NWOBHM. Coś momentami

jak debiut Praying Mantis, tyle,

że tam bywało więcej ostrzejszych

fragmentów. Nie ma utworu, który

nie próbowałby nas zachęcić do

rytmicznego poruszania biodrami i

tupania nóżką. Co refren to, można

być pewnym, mniej lub bardziej

udana melodia. Trzeba oddać

Chinawhite, że nie brzmi to źle.

Ukuli z tego jakąś zaletę "Run For

Cover". Przez to płyta jest dość

spójna. Nie silą się tutaj Gary

North (bas), Kevin Oxley (perkusja),

Al Thompson i Ian Von

Coolburger (gitary) na specjalnie

szybkie czy zadziorne kompozycje.

Pojawia się od czasu do czasu jakiś,

jakby rzec, ostrzejszy riff, ale za

moment jest pacyfikowany przez

chwytliwe harmonie. Wtedy zespół

brzmi jak, na przykład, rockowy

Gary Moore czy ten Saxon

ze swojego przebojowego, amerykańskiego

okresu. Bez wstydu, ale

jednak wychodzi nie do końca to,

czego chcielibyśmy słuchać. Co nie

znaczy, że wokal Briana Glavesa

ma się nie podobać - wręcz przeciwnie,

tym, którzy mają słabość do

takiego grania może przypaść do

gustu wręcz od samego początku.

Album "Run For Cover" to jedyna

spuścizna Chinawhite. Wstydu po

latach nie przynosi, ale jasno trzeba

powiedzieć, że nie jest to muzyka

dla każdego fana heavy metalu.

Nurt NWOBHM był o tyle specyficzny,

że łapały się do niego też

takie grupy, proponujące bardzo

melodyjny sposób wyrazu dźwięków.

Jeśli liczysz na motorykę sekcji

rytmicznej, szybkie riffy i wymyślne

solówki - włącz sobie coś z

Iron Maiden, Jaguar czy Tank.

Natomiast jak Twoja noga rusza

się przy środkowym Def Leppard

czy kręci Cię Heavy Pettin' to

czym szybciej zdobądź to nagranie.

Adam Wideka

Circus Of Power - Circus Of

Power/Vices/Live At Ritz/Magic

& Madness

2020 BGO

Circus Of Power to kapela, która

powstała w 1986 roku w Stanach i

istniała tylko do 1995 roku, no bo

w erze grunge nie miała szans przetrwać.

Kapela reprezentowała amerykańską

odmianę hard rocka

skumplowaną z glam i hair metalem,

a ich granie mocno kojarzyło

się z The Cult z okresu albumu

"Electric" a także z Aerosmith,

Guns'N'Roses czy L.A.Guns. Niekiedy

na ich drugiej płycie "Vices"

(1990) miałem wrażenie, że słyszę

coś z Ramones. Niemniej kapela

ma parę fajnych kawałków, które

przy odpowiedniej ilości czasu

puszczania w radio mogłyby stać

się przebojami. Szczególnie sporo

takich utworów jest na debiucie

"Circus Of Power" (1988) z

"Heart Attack" na czele. Niestety

formacja wystartowała zbyt późno

aby przebić się przez całą masę podobnych

zespołów, gdzie niektóre

z nich od paru ładnych lat mocno

skupiały na sobie uwagę. Natomiast

ich trzeci album "Magic &

Madness" (1993), ciągle utrzymuje

obraną stylistykę ale jego brzmienie

staje się mocniejsze i surowsze,

co z pewnością jest reakcją na

ówczesny wybuch popularności

grunge. I jakbyśmy chcieli się

uprzeć moglibyśmy te nagrania porównywać

chociażby do takiego

Alice In Chains. Sądząc po rychłym

rozpadzie Circus Of Power

nie przyniosło to oczekiwanych

efektów. Nie zmienia to faktu, że

"Magic & Madness" to zbiór bardzo

dobrych hard rockowych kompozycji.

Oprócz wymienionych

trzech studyjnych krążków, band

ma na koncie dwie koncertowe

EPki "Still Alive" (1989) i "Live at

the Ritz" (1991). Ta ostatnia dołączona

jest do omawianego zestawu.

Prezentuje ona kapelę w bardzo

dobrej formie a ich kawałki

brzmią zdecydowanie surowiej niż

te ze studia. Nie wiem jak zagorzali

fani amerykańskiego hard'n'

heavy z lat 80. ale mnie w tamtych

czasach nazwa Circus Of Power

tylko przemknęła przed oczami,

dlatego teraz z wielką przyjemnością

odsłuchałem całość tego zbioru

przygotowanego przez BGO Records.

Co więcej, te dwie godziny i

czterdzieści pięć minut w ogóle mi

się nie dłużyło. Zdecydowanie wolę

taki "mainstream" od tego, co w

późniejszych latach koncerny i

młodsze pokolenia chciały nam

wcisnąć. Na koniec dodam jeszcze,

że zespół reaktywował się w 2014

roku i do tej pory wydał studyjny

album "Four" (2017) i kolejną

koncertową EPkę "The Process Of

Illumination" (2020). Jest to już

inna historia ale prawdopodobnie

warta poznania, bo jak pisałem nowe

wydawnictwo BGO Records

firmujące dokonania Circus Of

Power na to zasługuje.

\m/\m/

Destroyers - Noc królowej żądzy

2020 MMP

Niedawno Destroyers wywołali

niemałą burzę swoim powrotem i

nagraniem nowego materiału. Wiadomo,

że mają swoich zagorzałych

fanów jak i tych, którym ich muzyka

w ogóle nie leży. Do tego całego

zamieszania Metal Mind Productions

dokłada cegiełkę w postaci

świeżych wznowień dwóch starszych

płyt zespołu. Kolejnych reedycji

po długim czasie doczekały

się "Noc królowej żądzy" (1989)

oraz "The Miseries Of Virtue" rocznik

1991. Jako, że nigdy tak na-

252

RECENZJE

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!