20.03.2023 Views

HMP 78_Turbo

New Issue (No. 78) of Heavy Metal Pages online magazine. 90 interviews and more than 230 reviews. 264 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Turbo, Kat & Roman Kostrzewski, Accept, Helstar, Agent Steel, Armored Saint, Crystal Viper, Axe Crazy, Necronomicon, Sodom, Darkness, Nervosa, Accuser, Angelus Apatrida, Voiviod, Quo Vadis, Ragehammer, Monastery, Okrutnik, Evangelist, Rascal, Spirit Adrift, Haunt, Wytch Hazel, Diamond Head, Iron Savior, Wizard, Niviane, Holy Mother, Vhaldemar, Konquest, Sylent Storm, Communic, Harlott, Eternal Champion, Megaton Sword, Coronary, Possessed Steel, Ashes Of Ares, Significant Point, Midnight Spell, Neuronspoiler, Byfist, Chalice, Pounder, Stallion, Chainbreaker, Michael Schenker Group, Fates Warning, Pyramaze, Wuthering Heights, Lords Of Black, Vincent and many, many more. Enjoy!

New Issue (No. 78) of Heavy Metal Pages online magazine. 90 interviews and more than 230 reviews. 264 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Turbo, Kat & Roman Kostrzewski, Accept, Helstar, Agent Steel, Armored Saint, Crystal Viper, Axe Crazy, Necronomicon, Sodom, Darkness, Nervosa, Accuser, Angelus Apatrida, Voiviod, Quo Vadis, Ragehammer, Monastery, Okrutnik, Evangelist, Rascal, Spirit Adrift, Haunt, Wytch Hazel, Diamond Head, Iron Savior, Wizard, Niviane, Holy Mother, Vhaldemar, Konquest, Sylent Storm, Communic, Harlott, Eternal Champion, Megaton Sword, Coronary, Possessed Steel, Ashes Of Ares, Significant Point, Midnight Spell, Neuronspoiler, Byfist, Chalice, Pounder, Stallion, Chainbreaker, Michael Schenker Group, Fates Warning, Pyramaze, Wuthering Heights, Lords Of Black, Vincent and many, many more. Enjoy!

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

tamte czasy, więc nie dziwcie się,

że był to ich najbardziej "zjechany"

przeze mnie krążek. Raczej kaseta,

bowiem wtedy nie było mnie stać

na płyty winylowe. Kolejne płyty

"Demons And Wizards" oraz

"The Magician's Birthday" to zdecydowany

krok w kierunku progresywnym,

oczywiście z zachowaniem

wszystkich innych cech tego

zespołu. Obie płyty robią wrażenie

nawet teraz. Niemniej na wszystkich

tych pięciu płytach znalazły

się moim zdaniem największe ich

przeboje, wspomniane już "Gypsy"

oraz "Lady In Black", "Look At

Yourself", "July Morning" i "Easy

Livin'". Ten najważniejszy dla mnie

okres podsumowuje koncertówka

"Live", ogólnie jedna z ważniejszych

takich płyt w tamtym czasie.

Kaseta z jej zawartością równie

często gościła w moim magnetofonie,

co "Look At Yourself".

Kolejny pięć studyjnych krążków

"Sweet Freedom" (1973), "Wonderworld"

(1974), "Return To

Fantasy" (1975), "High And Might"

(1976) oraz "Firefly" (1977),

to też okres dość udany dla kapeli.

Słowem, każda z tych płyt była

niezła ale nie dorównywała ich poprzedniczkom.

Czuć było lekki

zjazd w dół. Poza tym muzycy dopracowali

się specyficznego miksu

swojego stylu, z większą ilością

syntezatorów i bardziej wysuniętymi

gitarami, który powielali na każdej

następnej płycie, choć ciągle

utrzymywali swoją dość znacząca

kreatywność. Nawet ich ówczesny

największy przebój "Stealin'" nie

potrafił mnie wkręcić jak jego wielcy

poprzednicy. Formację od początku

nie omijały problemy personalne.

Najwięcej zawirowań było

w sekcji rytmicznej. Na początku z

perkusistami, dopóki za garami nie

usiadł Lee Kerslake (od krążka

"Demons And Wizards") oraz z basistami

ale dopiero po opuszczeniu

prze band Paula Newtona (po wydaniu

"Look At Yourself"). Niemniej

największą stratę Uriah

Heep zanotowała w roku 1976,

bowiem po wydaniu "High And

Might" kapelę opuszcza David

Byron. A raczej z tego co wiem,

został wyrzucony, bowiem wtedy

w ogóle nie radził sobie z nałogiem.

Ogólnie z powodu nałogów

w kapeli nie działo się najlepiej. Z

tych, że przyczyn w tamtym okresie

z komponowania wycofali się

Mick Box oraz David Byron. W

ten sposób przygotowanie materiałów

na krążki "Return To Fantasy",

"High And Might" oraz "Firefly"

spadło na barki Kena Hensley'a.

Z tych albumów największy

sukces osiągnął "Return To Fantasy".

"High And Might" i "Firefly"

nie miały tyle szczęścia, a to ze

względu, że nie przyłożono się do

promocji obu płyt oraz na rynku

zaczęły zmieniać się główne trendy.

Poza tym wspomniane albumy

lekko dopuściły bardziej prostsze

formy muzyczne i rozwiązania znane

z nurtu AOR.

Wraz z "Innocent Victim"

(1977), "Fallen Angel" (1978),

"Conquest" (1980), "Aboming"

(1982), "Head First" (1983),

"Equator" (1985) Uriah Heep

szuka swojego miejsca w nowej rzeczywistości,

po prostu próbuje

przetrwać. Pewnie dla tego kieruje

się w rejony melodyjnego AORu, a

nawet dalej, co gwarantowało bezpieczne

miejsce w show bussinesie.

Całe szczęście muzycy nie zarzucili

cech charakterystycznych dla kapeli,

dzięki czemu ten okres da sie

jakoś zdzierżyć. Niemniej, nie jest

to najlepszy czas dla kapeli jeśli

chodzi o jakość muzyki. Ta epoka

wiąże się też z bardzo dużymi zawirowaniami

personalnymi. Od

"Firefly" na wokalu mamy Johna

Lawtona, następnie Johna Slomana

i w końcu Petera Goalby. W

sumie całkiem nieźli śpiewacy.

Ważnym wydarzeniem jest też pojawienie

się basisty Trevora Boldera,

który z biegiem czasu wyrósł

na bardzo ważna postać w Uriah

Heep. Po wydaniu "Conquest"

szeregi kapeli ostatecznie opuszcza

Ken Hensley. Zastępują go kolejno

John Sinclair i Phil Lanzon,

który jest w Uriah do tej pory. Po

nagraniu "Equator" ostatecznie odchodzi

również Lee Kerslake.

Ogólnie trochę na tym poletku się

dzieje, a jak ktoś jest spragniony

szczegółów to niech postara się

sam wszystko prześledzić. "Innocent

Victim" jest dla mnie pozycją

szczególną, ale to ze względu, że

był to mój pierwszy osobisty winyl

Uriah Heep w kolekcji, było to

wydanie wschodnioniemieckiej wytwórni

Amiga. Niestety wraz z tą

płytą zaczął się okres dość miałkiego

grania wraz z niesławetnym

popowo-rockowym przebojem

"Free Me". W tym okresie były jednak

momenty, które budziły pewna

nadzieję. Dla przykładu na

"Conquest" znalazł się materiał,

który mocno przypomina to, co

aktualnie dzieje się w Uriah Heep.

Szkopuł tkwił w tym, że płyta była

bardzo mocno przepuszczona

przez estetykę AORu. Pewną nadzieję

niósł też krążek "Aboming".

Po współpracy przy dwóch pierwszych

solowych albumach Ozzy'

go do Uriah powraca perkusista

Lee Kerslake, co niosło wtedy nadzieję,

że formacji wróci do ciężkiego

grania. Niestety skończyło

się tylko na nadziejach, choć jakaś

poprawa nastąpiła. Przynajmniej

krążek zbierał dobre opinie. W

tym miejscu przypomnę, że Kerslake

opuścił Ozzy'ego będąc z

nim w konflikcie. Prowadził z nim

długie batalie prawnicze do praw

autorskich. Niestety Ozzy miał lepszych

prawników. Dopiero przed

samą śmiercią Lee w ramach pojednania

Ozzy przysłał mu dokument,

w którym potwierdza, że

Kerslake brał udział w powstawaniu

albumów "Blizzard of Ozz" i

"Diary of a Madman". Wracając

do sedna, jest to najmniej udany

czas Uriah Heep, niemniej formacja

przetrwała go i działa do dzisiaj.

A ja po ponownym przypomnieniu

sobie tego bloku ostatecznie

stwierdzam, że nie było tak tragicznie,

w dodatku miniony czas dodał

sporo sentymentu, więc nawet

jakoś daje się tego słuchać.

Pod koniec 1986 roku do Uriah

Heep trafia wokalista Bernie

Shaw, tym samym zaczyna się najdłuższy

i chyba ostateczny rozdział

tej kapeli. W dodatku bardzo

dobry, który można zestawić z

pierwszym okresem działalności

Uriah Heep. Jeszcze dwa pierwsze

albumy z Bernie, "Raging Silence"

(1989) oraz "Different World"

(1991) niosą klimat AORu ale już

w pierwszym rzędzie stoi klasyczny,

dumny hard rock. Wraz z

"Sea Of Light" (1995) grupa

wkracza z powrotem na ścieżkę

dynamicznego wręcz mocarnego

hard rocka. Oczywiście wpływy

progresywne i inne charakterystyczne

dla Uriah również pozostają.

Wszystkie kolejne płyty "Sonic

Origami" (1998), "Wake The

Sleeper" (2008), "Into The Wild"

(2011), "Outsider" (2014) i "Living

The Dream" (2018) to niezwykle

udane pozycje. W szczególności

"Sea Of Light", "Outsider" i

"Living The Dream", które posiadają

- przynajmniej dla mnie - niesamowita

zawartość. A za jakość

tej muzyki i ogólnie za formę kapeli

odpowiadają głównie Trevor

Bolder, Mick Box i Phil Lanzon,

bowiem to oni są jej autorami. Niestety

od 2013 roku pozostał nam

ten ostatni kompozytorski duet

Box i Lanzon, jednak mam nadzieję,

że panowie jeszcze nie raz

obdarują nas swoją wspaniałą muzyką.

Niemniej dopóki nie nadejdzie

nowy album Uriah Heep cieszmy

się tym niesamowitym boxem,

choć...

No właśnie... Nie wszystko w

tym wydaniu odpowiada mi. Samo

wydawnictwo jest świetnie zrobione.

W jego wyposażeniu znajdziemy

dwie alternatywne okładki krążków

"Demons And Wizards"

oraz "The Magician's Birthday",

spory album z różnymi rzadkimi

zdjęciami i innymi ciekawostkami,

oraz winylowy krążek albumu

"The Magician's Birthday" w formie

gatefold. Muzyka na ten longplay

została specjalnie zremasterowana

przez Andy'ego Peasrcea,

znanego ze współpracy z m.in. Lou

Reedem i Black Sabbath. Natomiast

sama obwoluta poprawiona

przez samego Rogera Deana. Niestety

kompakty, które znalazły się

w boxie, choć zremasterowane, są

w papierowych okładkach czyli w

tzw. replikach LP. Nie jest to najlepsze

dla mnie rozwiązanie ale rozumiem,

że jakby płyty były w

case'ach to box musiał by być jeszcze

większy, dużo większy. Natomiast

nie rozumiem w ogóle dlaczego

niektóre płyty zostały ze sobą

połączone i o zgrozo, ich okładki

zostały zmiksowane ze sobą. Po

prostu obrazy są na siebie nałożone

i jeden przez drugi przebija. Coś

koszmarnego. Już bardziej zrozumiałe

dla mnie jest to, że po jednej

stronie opakowania jest jedna

okładka, a po drugiej druga obwoluta.

Natomiast w środku jest

wkładka z opisem zawartości płyt.

Tak jak zrobiono w wypadku płyt

"Demons And Wizards" i "The

Magician's Birthday". Szkoda, że

tego nie dopracowano. Poza tym,

jak zdecydowano się na repliki

longplayów, to czemu nie dołączono

reszty albumów "live"? Wiem

jest ich całkiem sporo ale objętościowo

nie zajęłyby strasznie dużo

miejsca. No cóż, mleko się rozlało...

Niemniej nie zmienia to faktu, że

ten box "50 Years in Rock" i tak

jest imponującym upamiętnieniem

pięćdziesięcioletniej działalności

Uriah Heep.

\m/\m/

262

RECENZJE

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!