20.03.2023 Views

HMP 78_Turbo

New Issue (No. 78) of Heavy Metal Pages online magazine. 90 interviews and more than 230 reviews. 264 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Turbo, Kat & Roman Kostrzewski, Accept, Helstar, Agent Steel, Armored Saint, Crystal Viper, Axe Crazy, Necronomicon, Sodom, Darkness, Nervosa, Accuser, Angelus Apatrida, Voiviod, Quo Vadis, Ragehammer, Monastery, Okrutnik, Evangelist, Rascal, Spirit Adrift, Haunt, Wytch Hazel, Diamond Head, Iron Savior, Wizard, Niviane, Holy Mother, Vhaldemar, Konquest, Sylent Storm, Communic, Harlott, Eternal Champion, Megaton Sword, Coronary, Possessed Steel, Ashes Of Ares, Significant Point, Midnight Spell, Neuronspoiler, Byfist, Chalice, Pounder, Stallion, Chainbreaker, Michael Schenker Group, Fates Warning, Pyramaze, Wuthering Heights, Lords Of Black, Vincent and many, many more. Enjoy!

New Issue (No. 78) of Heavy Metal Pages online magazine. 90 interviews and more than 230 reviews. 264 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Turbo, Kat & Roman Kostrzewski, Accept, Helstar, Agent Steel, Armored Saint, Crystal Viper, Axe Crazy, Necronomicon, Sodom, Darkness, Nervosa, Accuser, Angelus Apatrida, Voiviod, Quo Vadis, Ragehammer, Monastery, Okrutnik, Evangelist, Rascal, Spirit Adrift, Haunt, Wytch Hazel, Diamond Head, Iron Savior, Wizard, Niviane, Holy Mother, Vhaldemar, Konquest, Sylent Storm, Communic, Harlott, Eternal Champion, Megaton Sword, Coronary, Possessed Steel, Ashes Of Ares, Significant Point, Midnight Spell, Neuronspoiler, Byfist, Chalice, Pounder, Stallion, Chainbreaker, Michael Schenker Group, Fates Warning, Pyramaze, Wuthering Heights, Lords Of Black, Vincent and many, many more. Enjoy!

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Przypominam, że "Lightning to

the Nations" wyszedł w 1980

roku, w tym samym momencie co

debiuty Iron Maiden czy Angel

Witch, "Wheels of Steel" Saxon,

"Head On" Samson czy "On

Through The Night" Def Leppard.

Był składową ogromnej eksplozji,

która na długie lata wytyczyła

ścieżki ciężkiego grania. Nagrywanie

takich płyt na nowo można

porównać do inscenizacji Bitwy

Pod Grunwaldem - widowisko

może i fajne, ale nigdy nie pokaże

jak naprawdę wyglądała prawdziwa

bitwa i nie odda towarzyszącej jej

emocji. I tak jest właśnie z "Lightning

To The Nations 2020".

Wszystko jest na miejscu i gra bez

zarzutu, ale umili Wam czas jedynie

jako ciekawostka w i tak już

dość bogatej dyskografii Diamond

Head. (6)

Dragony - Viribus Unitis

2021 Napalm

Marcin Jakub

Dragony należy do przedstawicieli

melodyjnego, lekko przesłodzonego

power metalu coś w pokroju

kapel Power Quest, Dreamtale,

Axenstar, Celesty, Dark Moor,

gdzie Freedom Call to najsolidniejsza

jednostka. Także muzyka

Dragony to głównie typowy gładki

i szybki oraz napompowany melodyjny

power metal z charakterystycznymi

zagrywkami i patentami

klawiszowo-gitarowymi, oraz

równie reprezentatywnymi wtrąceniami

symfonicznymi, neoklasycznymi,

orientalnymi, a czasami

nawet progresywnymi. Z dużym

rozmachem prowadzone są również

partie wokalne, a to dzięki

całkiem solidnemu wokaliście

Siegfriedowi "The Dragonslayer"

Samerowi. Ogólnie słowo "solidny"

to wyznacznik tego albumu,

dzięki czemu fani takiego grania

nie poczują się zawiedzeni sięgając

po "Viribus Unitis". Tym bardziej,

że kwestie, kompozycyjne, aranżacyjne,

wykonawcze, brzmieniowe i

ogólnie produkcyjne są zrealizowane

na całkiem wysokim, zawodowym

poziomie. Austriacy próbują

również zabłysnąć pewną oryginalnością,

a wiąże się ona z sięgnięciem

po historie nawiązujące do

monarchii austrowęgierskiej Habsburgów.

Już sam tytuł "Viribus

Unitis" nawiązuje do sentencji,

która firmowała to byłe europejskie

mocarstwo. Nie inaczej jest z

intro, które po części zaadaptowało

walc "Nad Pięknym Modrym

Dunajem (The Blue Danube)" Johanna

Straussa II. Ogólnie formacja

chce sympatycznie przedstawić

dawne dni dumy i chwały

swojego kraju. Nawet cover "Haben

Sie Wien schon bei Nacht gesehen"

austriackiego popowego artysty

Rainharda Fendricha bardzo fajnie

nawiązuje do obranej konwencji

na "Viribus Unitis". Niemniej

album jest skierowany tylko i wyłącznie

do koneserów takiego grania,

inni nie mają co tutaj szukać. (3)

\m/\m/

Dream Theater - Distant Memories

- Live In London

2020 Inside Out Music

Trasa promująca album "Distance

Over Time" została z oczywistych

względów przerwana, ale Dream

Theater podsuwają fanom kolejne

wydawnictwo koncertowe, zarejestrowane

w londyńskim Eventim

Apollo. Wersja audio to trzy płyty

CD, jakieś 150 minut muzyki.

Zorientowani w temacie zapytają

od razu: a James LaBrie? Wiadomo

bowiem nie od dziś, że wokalista

jest najsłabszym punktem zespołu,

ale akurat na "Distant Memories

- Live In London" albo

miał lepszy dzień, albo dokonano

poprawek, bo nie jest źle. Oczywiście

o popisowych, wysokich

rejestrach nie ma mowy, generalnie

zresztą słychać, że po głosie 57-letniego

w tej chwili frontmana pozostało

już tylko wspomnienie, ale

cudów nie ma, upływu czasu nie da

się przeskoczyć. Rekompensuje to

na szczęście warstwa muzyczna, bo

jednak zespół tworzą muzycy dużego

formatu. Nawet jeśli więc zdarza

im się zjadać własny ogon, a

nowe płyty Dream Theater nie

porywają już tak, jak te wcześniejsze,

to jednak na żywo potrafią

jeszcze wykrzesać z instrumentów

trochę dawnej magii. Na najnowszej

koncertówce najbardziej spodobały

mi się pełne werwy nowe

utwory "Untethered Angel", "Barstool

Warrior" czy "Pale Blue Dot".

Ze starszych świetnie wypadł długaśny

"A Nightmare to Remember"

z pojedynkami Petrucciego i Rudessa,

bonus track "Paralyzed" też

jest niczego sobie. Nie do końca

przekonuje mnie za to ponowne

sięgnięcie po całość materiału z

konceptu "Metropolis Pt. 2: Scenes

From A Memory", bo w roku

2001 doczekał się on już koncertowych

wydań, a ta nowa wersja

tak naprawdę niczym szczególnym

nie porywa, nie tylko z racji słabszej

formy LaBrie, bo wirtuozowskie

partie instrumentalistów nie

są tu niczym nadzwyczajnym.

Efekt końcowy to w pełni profesjonalny,

świetnie zagrany i brzmiący,

ale jednak typowy produkt -

na pewno nie określiłbym tej płyty

mianem prezentu dla wroga, co

zdarzyło mi się niedawno usłyszeć,

ale też nie ma tu mowy o jakimś

artystycznym wydarzeniu. (3,5)

Wojciech Chamryk

Durbin - The Beast Awakens

2021 Frontiers

Durbin nie poszedł w ślady Krzysztofa

Zalewskiego z polskiego

"Idola", który walcząc o okruch metalu

w przestrzeni mainstreamu,

szybko z metalu "wyrósł". Durbin

był w 2011 roku finalistą amerykańskiej

wersji tego programu, w

ramach którego dzielił nawet scenę

z Judas Priest (ależ to musiało być

spełnienie marzeń młodego wokalisty!)

i mimo zaprzęgnięcia go w

medialną machinę od metalu się

nie odżegnał. Mało tego, nie odżegnał

się od niepopularnego w mainstreamie

klasycznego heavy metalu.

Po programie został m.in. wokalistą

Quiet Riot, z którymi nagrał

dwa krążki oraz wydał solowe

płyty. A ostatnia z nich, wypuszczona

pod szyldem "Durbin" i okraszona

konanowym logiem to naprawdę

dobry kawałek tradycyjnego

heavy. Płyt z klasycznym heavy

inspirowanym najsłynniejszymi zespołami

tego nurtu jest naprawdę

od groma i zdecydowana większość

jest banalna i nudna. Durbin niczego

nie odkrywa, ot łączy wpływy

Dio i Manowar w jedną zgrabną

całość. Jednak robi to z taką

gracją, pomysłem i kreując swoim

wokalem taki klimat, że płyty słucha

się rewelacyjnie. Na pewno

znacie to uczucie, gdy słuchacie

młodego zespołu, który wsiada do

wehikułu czasu, próbuje nas przenieść

do lat 80., akademicko łączy

odpowiednie składowe, ale efekt

jest tak nieciekawy, że zupełnie nie

chce się go słuchać. Durbin robi to

samo, ale układa te klocki w taki

sposób, że wszystko do siebie pasuje,

tworzy atmosferę i nade wszystko

przebojowość, której ze świecą

szukać u wielu "heavymetalowych

rekonstruktorów". Co więcej, niemal

każdy kawałek jest inny i o

innym nasileniu mocy - od judaspriestowego

"By the Horns" (posłuchajcie

halfordowego akcentowania

"rrr") po brzmiący jak power

ballada Bon Jovi - "Battlecry". Stylistyczne

powtórzenie słychać w

dwóch kawałkach - "The Sacred

Mountain" i "Riders on the Wind".

Sęk w tym, że to jedne z najlepszych

kawałków na płycie, korzeniami

sięgające do kroczących numerów

Manowar, okraszone melodyką

zaczerpniętą z Dio. Jak dla

mnie, taka stylistyka mogłaby się

powtórzyć i pięć razy na krążku.

"The Beast Awakens" nie jest jednak

tylko li solowym krążkiem

wokalisty ze znanego programu, w

którym pozostali muzycy pełnią

drugoplanowe role. Płyta jest

świetnie skomponowana, a gra a

niej sam Barry Sparks, będący

przed laty m.in. nadwornym basistą

Malmsteena. Gdzie jest haczyk?

Haczyk to rzecz gustu.

Durbin ma mocny i ogromnie

wszechstronny wokal, z którym

wyprawia cuda na kiju, lecz nie jest

to wokal z rodzaju tych agresywnych.

Jeśli cenisz sobie jednak

wokale w Warlord, Dokken czy

Atlantean Kodex, to na pewno

Durin Cię nie "odsieje". (5)

Strati

Dygitals - God Save The King

2020 Golden Core

Piąty album Dygitals potwierdza,

że nie wszystko złoto co się świeci,

a nie każdy zespół założony w latach

80. powinien nadal katować

słuchaczy swoimi wypocinami.

Zresztą do dokonań Francuzów z

tamtej dekady nie ma co dorabiać

jakiejś szczególnej ideologii, bo poza

kasetami demo zaistnieli raptem

na jednej kompilacji, hołubionej

już tylko przez maniakalnych kolekcjonerów,

a płyty zaczęli wydawać

dopiero od roku 2003. "God

Save The King" dobitnie potwierdza,

że powinni dać sobie z tym

spokój: na co komu taki siermiężny

hard'n'heavy, gdzie najciekawszy

utwór "Early Days" u innych byłby

co najwyżej stroną B singla albo

bonusem? Tu też mamy dodatki,

nagrania demonstracyjne z lat

1991-2007. W utworach z demo

'91 wokalista Herve Traisnel niestety

potwierdza, że już wtedy wypadał

tak sobie, co obecnie tylko

się pogłębiło, a numer pop "Love Is

A War" z tegoż materiału to istne

kpiny. Delete, dobranoc. (1)

Wojciech Chamryk

Edenbridge - The Chronicles Od

Eden Paert 2

2020 Steamhammer/SPV

Poprzedni ich album "Dynamind"

przetrwałem przez przypadek, albowiem

muzycy wpadli na pomysł,

że do głównej płyty dołączą krążek

bez wokali. Te instrumentalne wersje

utworów przypomniały mi dlaczego

na początku polubiłem ten

nurt. Zdecydowanie zdaje sobie

sprawę, że muzycy takich zespo-

220

RECENZJE

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!