20.03.2023 Views

HMP 78_Turbo

New Issue (No. 78) of Heavy Metal Pages online magazine. 90 interviews and more than 230 reviews. 264 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Turbo, Kat & Roman Kostrzewski, Accept, Helstar, Agent Steel, Armored Saint, Crystal Viper, Axe Crazy, Necronomicon, Sodom, Darkness, Nervosa, Accuser, Angelus Apatrida, Voiviod, Quo Vadis, Ragehammer, Monastery, Okrutnik, Evangelist, Rascal, Spirit Adrift, Haunt, Wytch Hazel, Diamond Head, Iron Savior, Wizard, Niviane, Holy Mother, Vhaldemar, Konquest, Sylent Storm, Communic, Harlott, Eternal Champion, Megaton Sword, Coronary, Possessed Steel, Ashes Of Ares, Significant Point, Midnight Spell, Neuronspoiler, Byfist, Chalice, Pounder, Stallion, Chainbreaker, Michael Schenker Group, Fates Warning, Pyramaze, Wuthering Heights, Lords Of Black, Vincent and many, many more. Enjoy!

New Issue (No. 78) of Heavy Metal Pages online magazine. 90 interviews and more than 230 reviews. 264 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Turbo, Kat & Roman Kostrzewski, Accept, Helstar, Agent Steel, Armored Saint, Crystal Viper, Axe Crazy, Necronomicon, Sodom, Darkness, Nervosa, Accuser, Angelus Apatrida, Voiviod, Quo Vadis, Ragehammer, Monastery, Okrutnik, Evangelist, Rascal, Spirit Adrift, Haunt, Wytch Hazel, Diamond Head, Iron Savior, Wizard, Niviane, Holy Mother, Vhaldemar, Konquest, Sylent Storm, Communic, Harlott, Eternal Champion, Megaton Sword, Coronary, Possessed Steel, Ashes Of Ares, Significant Point, Midnight Spell, Neuronspoiler, Byfist, Chalice, Pounder, Stallion, Chainbreaker, Michael Schenker Group, Fates Warning, Pyramaze, Wuthering Heights, Lords Of Black, Vincent and many, many more. Enjoy!

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

Day". Ekstremalne tempa, ale też

miarowe zwolnienia, do tego zdublowany

skrzek Andre Evansa i

typowo podziemny sound - zwolennicy

takich dźwięków na pewno

będą ukontentowani. I raptem po

trzech minutach z niewielkim hakiem

zaskoczenie, bo "Keep It In

The Church" jest znacznie dłuższy

- trwa blisko osiem minut - będąc

utworem znacznie bardziej urozmaiconym

i zdecydowanie ciekawszym,

chociaż to rzecz jasna

wciąż ostry, ekstremalny metal, żaden

progresywny techno thrash. W

tej sytuacji finałowy, niemal równie

długi "The Key And The Gate"

już aż tak nie zaskakuje, chociaż

łączy demoniczny doom metal z

siarczystym przyspieszeniem i melodyjnymi

solówkami - jak widać

Krvsade zdarza się też inspirować

bardziej tradycyjnym, metalowym

graniem. I chociaż ta EP to w sumie

nic nadzwyczajnego, jednak

coś w sobie ma, sygnalizując przy

tym, że zespół stać na więcej. (3,5)

Wojciech Chamryk

L.A. Guns - Renegades

2020 Golden Robot

Trudno było, żebym przed laty nie

zainteresował się L.A. Guns, skoro

był to zespół gitarzysty Tracii

Guns'a, od którego pseudonimu

pewien znany zespół zaczerpnął

pierwszy człon nazwy, a do tego

bębnił w nim Steve Riley z

W.A.S.P., a śpiewał Phil Lewis

(ex Girl, Torme). Z pierwszych

płyt wyróżniam "Hollywood

Vampires" z roku 1991, a chociaż

później wiodło się Amerykanom

różnie, z rozbiciem na dwie grupy

o tej samej nazwie włącznie, to

zwykle muzyka nie schodziła nigdy

poniżej pewnego, dość wysokiego,

poziomu. Z "Renegades"

mam jednak niejaki kłopot, bo firmuje

tę płytę skład Riley/Kelly

Nickels/Scott Griffin i Kurt

Frohlich, czyli owszem, sekcja z

debiutanckiego LP "L.A. Guns",

ale gdzie są Guns i Lewis!? W dodatku

muszę się tego wszystkiego

domyślać i doszukiwać, bo z samych

plików MP3 można co najwyżej

posłuchać muzyki - takiej

sobie, prawdę mówiąc. Owszem,

nie brakuje tu udanych numerów

w dawnym stylu zespołu ("Why

Ask Why", "Well Oiled Machine,

"Witchcraft, "Don't Wanna

Know"), ale reszta niczym szczególnym

nie powala. Frohlich czasem

brzmi za mikrofonem jak jakiś

wypalony weteran ("Crawl"), obłędne,

nadużywane chórki "na na na"

czy "hej hej" też na dłuższą metę

tylko irytują ("All That You Are").

Czasem są to po prostu zwykłe,

bliskie popu piosenki ("You Can't

Walk Away"), a i zżynkę z Billy'

ego Idola trudno zapisać zespołowi

na plus (tytułowy "Renegades").

Zespół potwierdza również, że

najlepiej czuje się w stylistyce lat

80. ("Lost Boys"), trudno to jednak

w roku 2021 traktować jako atut.

Jest pół na pół, tak więc: (3).

Wojciech Chamryk

Lee Kerslake - Eleventeen

2021 HNE/Cherry Red

We wrześniu 2020 r., w wieku 73

lat zmarł Lee Kerslake długoletni

perkusista Uriah Heep i dwóch

pierwszych solowych płyty Ozzy'

ego. I za to będziemy go pamiętali.

W roku 2007 Lee ostatecznie

opuścił szeregi Uriah Heep, powodem

był jego stan zdrowia, który

nie pozwolił mu na zawodowe granie

na bębnach. Niemniej w 2015

roku przy współpracy z Jakem

Libretto, Kerslake rozpoczął pracę

nad solowym albumem. Prace

nad nim trwały bardzo długo, a to

ze względu, że jego terapia pozwalała

mu na pracę w studio, co najwyżej

dwa dni w tygodniu. Efektem

tych wysiłków jest album,

który możemy teraz posłuchać.

Jest to zbiór ośmiu różnorodnych

utworów utrzymanych w stylistyce

dynamicznego melodyjnego rocka,

gdzie odnajdziemy elementy

AORu, hard rocka, którego najwięcej

znajdziemy w kawałku "Home

Is Where The Heart Is" i oczywiście

odnośniki do Uriah Heep,

choć w formie szczątkowej ale czytelnej,

wystarczy posłuchać rozpoczynające

album kompozycje "Cela

Sienna" i "Take Nothing For Granted".

Mamy też elementy bluesa i

folku, chociażby w takim przesiąkniętym

klimatem knajpy "Port

And A Brandy". Niemniej trafiły

się utwory bardziej stonowane, nastrojowe

jak "You May Be By Yourself

(But You're Never Alone)" ze

znakomitą partią gitary akustycznej

czy wręcz balladowe i akustyczne

"You've Got A Friend". Natomiast

na zakończenie albumu wybrano

utwór instrumentalny z pięknym

solem gitarowym, "Mom".

Najfajniejsze w propozycji Lee

Kerslake jest unoszący się optymizm

i radość z życia. Zero złych

emocji czy żalu wynikających z

ciężkiej choroby. Takie przesłanie

od niego dla nas. Zresztą każda

kompozycja z tej płyty jest z jakiegoś

ujmującego powodu. A najbardziej

urzekła mnie ballada "You'

ve Got A Friend", jedyna kompozycja

nie będąca autorstwa Kerslake,

a dedykowana wszystkim przyjaciołom

tym co miał i będzie miał,

czyli nas wszystkich. "Eleventeen"

to miła dla ucha płyta, acz bez

wielkiego artystycznego sznytu, ale

i tak fani Uriah Heep będą często

do niej wracali. Tak myślę...

\m/\m/

Legionem - Sator Omnia Noctem

2020 Metal On Metal

Młodzi Włosi kontynuują swą muzyczną

wyprawę do świata occult

hard rocka i doom metalu. Już na

debiutanckim albumie "Ipse Venena

Bibas" pokazali, że bardzo dobrze

odnajdują się w tej mrocznej

stylistyce, najnowszy "Sator Omnia

Noctem" tylko owo wrażenie

potwierdza. Intro plus siedem

utworów, raptem 35 minut muzyki,

ale o niedosycie nie ma mowy,

bo wszystko jest tu dopracowane i

zgrabnie się zazębia. I chociaż te

mocniejsze, typowo doomowe

utwory w rodzaju "High Spires" czy

"Christe Eleison", są naprawdę niczego

sobie, to jednak Legionem

znacznie bardziej podoba mi się w

odsłonie zakorzenionej w przełomie

lat 70. i 80., a nawet o kilka

dobrych lat wcześniej. Weźmy

"Abramelin": posępny, mocarny

numer, w którym o palmę pierwszeństwa

walczą ponure riffy i

mroczne, organowe pasaże, albo

znacznie bardziej dynamiczny,

chociaż równie archetypowy,

"AEAJATMOAAMVMSGSTG-

JEZ" (co za tytuł, swoją drogą!)

oraz ciut psychodeliczny, z wyeksponowanym

brzmieniem syntezatorów,

"I Am Magister" - po prostu

klasa, nie mam pytań. Mamy tu

też nieco orientalny, momentami

wręcz przebojowy i lżej brzmiący

"A Flush Of Sulfur", nieco inne

spojrzenie na doom metal. Kiedyś

ten materiał ukazałby się pewnie

pod Vertigo czy podobną firmą, a

jeśli ktoś słucha Black Sabbath,

Pagan Altar, Witchfinder General,

Death SS czy Slough Feg powinien

sobie "Sator Omnia Noctem"

sprawić. (5)

Wojciech Chamryk

Leviathan - Beholden To Nothing,

Braver Since Then

2014 Stonefellowship

Czasem muzykę poznaję niespodziewanie.

Wiadomo - wszystkiego

człowiek znać nie może, ale może

ta muzyka przyjść z zaskoczenia.

W taki sposób stałem się posiadaczem

sporej ilości krążków, ale ważniejsze

jest to, że okazały się one

po prostu bardzo dobrymi pozycjami.

Grupy Leviathan, powiem

szczerze, nie kojarzyłem za mocno.

Nie będę ściemniać i robić z siebie

chodzącą encyklopedię. Dopiero

niedawno wpadła mi w łapska. Album

"Beholden To Nothing, Braver

Since Then", datowany na

2014 rok, to jeden z współczesnych,

jakie amerykańska formacja

zarejestrowała. Na początku przeraziła

mnie jego długość - liczy sobie

znacznie ponad godzinę materiału.

Wprawiło mnie to w zakłopotanie,

bo uważam, że oprócz

nielicznych nie zawsze w metalu

dobrze jest, gdy płyta przekracza

50 minut, a co dopiero kiedy pęka

tych minut aż sześćdziesiąt… Leviathan

pozytywnie zaskoczył w

tej kwestii. Mimo, że całość jest

obszerna, to nie odnosi się wrażenia,

że coś dołożone zostało na

siłę. Fakt, ciężko było za jednym

zamachem bardzo uważnie wysłuchać

w pełni. Na takie dźwięki

trzeba zarezerwować sobie kilka,

jak nie kilkanaście podejść. Słuchając

"Beholden To Nothing,

Braver Since Then" można wyłapać

co chwilę jakieś smaczki.

Gdzieś zgrabnie wtrącone partie

gitar czy też etnicznie brzmiących

instrumentów perkusyjnych. Leviathan,

chociaż jest zaszufladkowany

jako grający progresywny

metal, nie forsuje tutaj tempa.

Sporo z materiału jest dość złożona,

nawet czasem wyrafinowana.

Sporo fajnych pomysłów, budowania

nastroju, okraszone zacnym

warsztatem. Już po dziewiczym odsłuchu

zaczynamy pałać do tej płyty

sympatią. Nie robi nic, żeby nas

odstraszyć. Raczej muzycy otaczają

nas ciekawymi aranżacjami, próbując

wytworzyć specyficzny klimat.

Zachęcić i zatrzymać. Pod

kątem muzycznym to bardzo intrygujące

granie. Jedynym generalnie

poważnym mankamentem jest

to, że tej muzyki trzeba słuchać

maksymalnie skupionym. Przywiązuje

nas Leviathan przez ponad

godzinę, każąc chłonąć złożone

kompozycje pełne instrumentalnych

słodkości. Jasne - nie sądzę,

że celowo ktoś wydłużył płytę, dodał

jakieś cuda, żeby tylko sztucznie

rozciągnąć album. Natomiast

kiedy się zgubimy, ciężko wrócić

na właściwą ścieżkę. Pod koniec

możemy być dość skołowani i mieć

poczucie amnezji związanej z początkiem

płyty. Abstrahując od

wszystkiego to "Beholden To

Nothing, Braver Since Then" jest

pozycją godną uwagi. Każdemu,

kto choć trochę lubi pokombinowany

metal powinna przypaść do

gustu. Fani Voivod, Mekong Del-

RECENZJE 229

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!