HMP 78_Turbo
New Issue (No. 78) of Heavy Metal Pages online magazine. 90 interviews and more than 230 reviews. 264 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Turbo, Kat & Roman Kostrzewski, Accept, Helstar, Agent Steel, Armored Saint, Crystal Viper, Axe Crazy, Necronomicon, Sodom, Darkness, Nervosa, Accuser, Angelus Apatrida, Voiviod, Quo Vadis, Ragehammer, Monastery, Okrutnik, Evangelist, Rascal, Spirit Adrift, Haunt, Wytch Hazel, Diamond Head, Iron Savior, Wizard, Niviane, Holy Mother, Vhaldemar, Konquest, Sylent Storm, Communic, Harlott, Eternal Champion, Megaton Sword, Coronary, Possessed Steel, Ashes Of Ares, Significant Point, Midnight Spell, Neuronspoiler, Byfist, Chalice, Pounder, Stallion, Chainbreaker, Michael Schenker Group, Fates Warning, Pyramaze, Wuthering Heights, Lords Of Black, Vincent and many, many more. Enjoy!
New Issue (No. 78) of Heavy Metal Pages online magazine. 90 interviews and more than 230 reviews. 264 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Turbo, Kat & Roman Kostrzewski, Accept, Helstar, Agent Steel, Armored Saint, Crystal Viper, Axe Crazy, Necronomicon, Sodom, Darkness, Nervosa, Accuser, Angelus Apatrida, Voiviod, Quo Vadis, Ragehammer, Monastery, Okrutnik, Evangelist, Rascal, Spirit Adrift, Haunt, Wytch Hazel, Diamond Head, Iron Savior, Wizard, Niviane, Holy Mother, Vhaldemar, Konquest, Sylent Storm, Communic, Harlott, Eternal Champion, Megaton Sword, Coronary, Possessed Steel, Ashes Of Ares, Significant Point, Midnight Spell, Neuronspoiler, Byfist, Chalice, Pounder, Stallion, Chainbreaker, Michael Schenker Group, Fates Warning, Pyramaze, Wuthering Heights, Lords Of Black, Vincent and many, many more. Enjoy!
- No tags were found...
You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
znaczeniu?
Jest to nasz powrót do twórczości Howarda,
owym anglikańskim fanatykiem jest sam Solomon
Kane. Manifesty i inne gimnazjalne
egzaltacje są nam obce.
I słusznie. (śmiech) Inny liryk, który od razu
wzbudził moje zainteresowanie to "Pale
Lady of Mercy". Gdy zobaczyłem tytuł pomyślałem
"cholera, motywów chrześcijańskich
w metalu już trochę było, ale pieśni
maryjnej to chyba jeszcze nie!". Po przeczytaniu
tekstu staje się jasne że "Blada Pani
Miłosierdzia" to personifikacja śmierci, ale
niektóre wersety pasowałyby nawet pod
Matkę Boską. Intencjonalnie?
Nie pamiętam, ale jest to całkiem możliwe.
Zawsze staram się upchnąć kilka warstw w
tekstach, i nie jesteś pierwszy, który tak to
odczytuje. Królowa jest tylko jedna. Salve
Regina!
Przy "Deus Vult" jako jedną z głównych
inspiracji wymienialiście Manowar. Wg
mnie na "Ad mortem..." jest go zdecydowanie
mniej. Wydaje się jakby znów pierwsze
skrzypce zaczął odgrywać doom w
stylu Candlemass, Scald czy Solitude
Aeturnus. Czego słuchaliście najwięcej w
ostatnim czasie i co miało na Was kluczowy
wpływ?
Tak jak wspomniałem, połowa piosenek z
EPki była napisana w tym samym czasie co
numery z "Deus Vult", więc słuchaliśmy z
pewnością tego samego. Na pewno stary Manowar
to podstawa naszej muzycznej egzystencji,
ale tak poza tym nie słucham na co
dzień zbyt wiele doom metalu. To są celebracje
"od święta", kiedy mam czas dać się wciągnąć
muzyce. Musiałbym zerknąć, jakie płyty
leżą u mnie w samochodzie, bo w domu
nie mam czasu na słuchanie w spokoju ze
względu na dzieci. I tak patrząc: oba albumy
Lunar Shadow (moi ulubieńcy z tej młodej
fali), stary Gatekeeper (EPka i Vigilance
Sessions), chyba z pięć albumów The Cure,
jedynka Reverend Bizarre, dwójka i trójka
Atlantean Kodex, dwójka i trójka Manowar,
wszystkie albumy Sabbs z Dio, trójka
Fields of the Nephilim, dwójka The Sisters
of Mercy, jedyny dotychczas album Painthing,
Chyba tyle.
Mimo oczywistego podążania szlakiem
obranym na "Deus Vult", widzę tu chyba
najwięcej podobieństw do "Doominicanes".
Jest w tej płycie sporo takiego "wielkopostnego",
pokutnego nastroju. Taki był cel?
Nie było to naszą intencją. Osobiście uważam
"Doominicanes" za coś wyjątkowego w
naszej dyskografii. Wszystko niesamowicie
się zazębiło, piosenki, aranże, brzmienie,
sprzęt w studio, sam proces nagrywania, prace
Xaaya, pojawienie się Lukasa z Doomentią.
To był w ogóle wyjątkowo dobry czas
dla doom metalu. Pisali do nas ludzie z Rock
Hard, że wszyscy w redakcji świrują na
punkcie tego albumu, i czy możemy jeszcze
wydłużyć wywiad o dodatkowe pytania.
Kumpel, który od lat mieszka i pracuje w
Niemczech, pisze w SMSie, że właśnie jest w
Media Markt i widzi nasz album na półce.
Dziwne rzeczy się wtedy działy. Wystarczyło
kilka lat wymuszonej przerwy, wracamy z
trójką, a doom metal jest w zupełnie innym
miejscu. Ale to dobrze, to jest potrzebne do
oczyszczenia i pokory. Wszystko marność.
Sic transit gloria mundi.
Chciałbym zapytać jeszcze o cover Manilli
Road. Opowiedzcie o historii jego powstania.
Dlaczego akurat "Mystification"? Skąd
pomysł na akustyczną aranżację?
Szczerze mówiąc po pierwszym odsłuchu
miałem mieszane odczucia - klimat w który
poszliście nie był typowym dla Manilli
majestatem, a jednak udało się w te dźwięki
zakląć pewien nastrój. Pamiętam, że pierwsza
wersja instrumentalna na jedną gitarę,
nagrana na video z laptopa, pojawiła się w
czasie nagrywania "Doominicanes", w 2012
roku. Nie pamiętam z kolei, skąd w ogóle był
pomysł na akustyczną wersję, parę lat
minęło, ale chyba z jakiegoś koncertowego
video Manilli z youtube'a. W każdym razie
"Mystification" to mój ulubiony album, a
tekst, którego bohaterem jest Poe, świetnie
pasował na takie ciche postmortem dla
Sheltona.
Jeszcze o Manilli. Opowiedzcie o swoim
doświadczeniu z tym zespołem. Jaki miała
wpływ na Waszą twórczość? Który ich
okres jest dla Was najważniejszy?
Manillę poznałem gdzieś w okolicach
"Spiral Castle", chyba był to 2003 rok, nigdy
nie widziałem zespołu na żywo, jedynie
w tamtym początkowym czasie wymieniłem
parę maili z Markiem. Przez pewien czas był
to dla mnie zespół numer jeden, bardzo mi
imponowała ta bezwstydna epickość i duch
DIY. No i Randy, rzecz jasna. Najczęściej
wracam do środkowych albumów, pewnie jak
większość. Mam też taką anegdotę, a mianowicie
w 2003, lub 2004, graliśmy razem na
festiwalu z Michałem, drugą połową Evangelist,
każdy z nas ze swoją ówczesną kapelą.
Pamiętam jak dziś, jak stałem pod sceną podczas
koncertu i Michał z kolegami nagle pojechali
speedową wersję "Necropolis". Chyba
nikt nie miał pojęcia, że to obcy numer, i
prawdopodobnie było to pierwsze wykonanie
jakiejkolwiek Manilli na polskiej ziemi.
Każdy z Waszych albumów jest otwierany
"mówionym" intrem. Udało mi się rozszyfrować
pochodzenie tylko tego z "In Patribus
Infidelium", zaczerpniętego z "Conana
Barbarzyńcy". Skąd pochodzą pozostałe?
Nie ma tak łatwo, szukajcie a znajdziecie.
Na pewno poszukam, będzie to z pewnością
ubogacające doświadczenie. Jak zwykle
świetnym dopełnieniem albumu jest grafika.
Kto za nią odpowiada?
Obrazek, podobnie jak w przypadku "Deus
Vult", przygotował Diego Spezzoni. Zostawiliśmy
mu większą swobodę, niż przy poprzedniej
okładce, gdzie prowadziliśmy swego
rodzaju "nadzór ciągły". Daliśmy mu tytuł,
piosenki, i po kilku miesiącach totalnej
ciszy wrócił z gotową pracą. Postąpił trochę
w naszym stylu. Nie podobało nam się takie
podejście (śmiech).
Trafiła kosa na kamień (śmiech). Kolejny
tytuł po łacinie, kolejne otwarcie albumu
mówionym intrem, charakterystyczna oprawa
graficzna. Budujecie wizerunek Evangelist
bardzo skrupulatnie i szczegółowo.
Czy to wszystko zamierzone zabiegi czy
tak po prostu wychodziło? Do kompletu
brakuje maskotki zespołu, która przewijałaby
się na wszystkich okładkach (śmiech).
Tak, te dwa pierwsze elementy raczej pozostaną
stałe, ale nie obiecuję. Co do maskotki,
to nie wiem, czy to jest dobry pomysł, Michał
akurat uważa, że tak. Generalnie, jeśli
idzie o wizerunek, to po prostu mamy kilka
zasad i staramy się ich trzymać, nie jest to
jakaś wielka strategia, knuta w kanciapie o
5:00 rano przy wódzie.
Co jest pierwsze - muzyka czy przesłanie?
Nie deklarujecie się jako zespół stricte
chrześcijański, ale zestawiając Waszą
nazwę i teksty, przekaz jest jasny.
Pierwsza jest muzyka, ale nie wiem, czy przekaz
jest jasny. Przy okazji "Deus Vult" mieliśmy
chyba dwie niemieckojęzyczne recenzje,
gdzie jacyś debile odprawiali egzorcymy nad
Trumpem i rozprawiali o amerykańskiej, plemiennej,
polityce wewnętrznej. I to były całkiem
spore i szanowane periodyki muzyczne.
To taka dygresja w ramach "jasności przekazu".
Wiem, że jako katolik-metalowiec czasem
można się w tym środowisku poczuć trochę
wyobcowanym. Niewielu jest fanów łomotu
podzielających katolicki punkt widzenia,
jeszcze mniej będących wierzącymi, a co
dopiero ortodoksyjnymi tradsami. Wy odnaleźliście
dla siebie i urządziliście pe-ną
niszę, ale przecież nie było tak od razu. Macie
w swoim CV współpracę z kilkoma zespołami,
obracacie się w środowisku fanów.
Jak odnajdujecie się w tym światku?
Nie odnajdujemy się. To, że z kimś tam zagraliśmy
koncerty niczego nie oznacza. W
sumie nie wiem, dlaczego większość ludzkości
myśli, że bycie z kimś na jednym plakacie
i zagranie koncertu na jednej scenie, to coś w
rodzaju intymnej randki. Robimy swoje i nie
próbujemy się wkręcać w jakąś "scenę", czy
"wspólnotę" itd. Jest kilka osób, którym ufamy
i mamy z nimi w miarę regularny kontakt,
ale to wszystko. Jesteśmy zwykłymi socjopatami.
Świetna wizytówka! Z doświadczenia
wiem, że chcąc zachować pewną ortodoksję
religijną, a zarazem poświęcać się swojej
pasji trzeba iść na pewne ustępstwa, żeby
nie powiedzieć kompromisy. Jak to jest w
Waszym przypadku? Za przykład niech posłuży
choćby granie koncertów w czasie
Wielkiego Postu (w którym miał odbyć się
Helicon Metal Festival III), czy wydanie
EVANGELIST
65