HMP 78_Turbo
New Issue (No. 78) of Heavy Metal Pages online magazine. 90 interviews and more than 230 reviews. 264 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Turbo, Kat & Roman Kostrzewski, Accept, Helstar, Agent Steel, Armored Saint, Crystal Viper, Axe Crazy, Necronomicon, Sodom, Darkness, Nervosa, Accuser, Angelus Apatrida, Voiviod, Quo Vadis, Ragehammer, Monastery, Okrutnik, Evangelist, Rascal, Spirit Adrift, Haunt, Wytch Hazel, Diamond Head, Iron Savior, Wizard, Niviane, Holy Mother, Vhaldemar, Konquest, Sylent Storm, Communic, Harlott, Eternal Champion, Megaton Sword, Coronary, Possessed Steel, Ashes Of Ares, Significant Point, Midnight Spell, Neuronspoiler, Byfist, Chalice, Pounder, Stallion, Chainbreaker, Michael Schenker Group, Fates Warning, Pyramaze, Wuthering Heights, Lords Of Black, Vincent and many, many more. Enjoy!
New Issue (No. 78) of Heavy Metal Pages online magazine. 90 interviews and more than 230 reviews. 264 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Turbo, Kat & Roman Kostrzewski, Accept, Helstar, Agent Steel, Armored Saint, Crystal Viper, Axe Crazy, Necronomicon, Sodom, Darkness, Nervosa, Accuser, Angelus Apatrida, Voiviod, Quo Vadis, Ragehammer, Monastery, Okrutnik, Evangelist, Rascal, Spirit Adrift, Haunt, Wytch Hazel, Diamond Head, Iron Savior, Wizard, Niviane, Holy Mother, Vhaldemar, Konquest, Sylent Storm, Communic, Harlott, Eternal Champion, Megaton Sword, Coronary, Possessed Steel, Ashes Of Ares, Significant Point, Midnight Spell, Neuronspoiler, Byfist, Chalice, Pounder, Stallion, Chainbreaker, Michael Schenker Group, Fates Warning, Pyramaze, Wuthering Heights, Lords Of Black, Vincent and many, many more. Enjoy!
- No tags were found...
You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
klimacie. Do tego świetna melodia
oprawiona doskonałą linią melodyczną.
Niemniej wolę ich rockowe
granie, bowiem mimo ewidentnych
niedoróbek, to w nim tkwi
najwięcej potencjału. Nie wiem czy
Grecy z "Leap of Faith" zdołają zainteresować
nawet małe grono odbiorców.
Niestety w dzisiejszych
czasach trzeba być perfekcyjnym i
mieć trochę szczęścia aby móc zaistnieć
w szerszym wymiarze. (3)
\m/\m/
Phil Campbell And The Bastard
Sons - We're The Bastards
2020 Nuclear Blast
Drugi album rodzinnego zespołu
byłego gitarzysty Motörhead to z
jednej strony kontynuacja debiutanckiego
"The Age Of Absurdity",
ale też udana próba pewnego
odświeżenia klasycznego, rockowego
stylu. Dlatego nie brakuje
tu numerów łączących najlepsze
cechy Motörów i AC/DC ("We're
The Bastards"); są też takie, które
Lemmy mógłby śmiało włączyć do
repertuaru swej formacji ("Son Of
A Gun", "Animals", "Keep Your
Jacket On", "Destroyed") i wcale
nie byłyby to jakieś wypełniacze.
Jest też więcej bluesa niż na pierwszym
albumie, w postaci "Born
To Roam" i "Desert Song" z partiami
harmonijki, jakby nawiązaniem
do "Dark Days". Całość zamyka
ballada "Waves", w której Neil
Starr pokazuje, że nie jest tylko
rockowym krzykaczem, a Phil
Campbell wymiata solo niczym
natchniony. Zmiany są słyszalne w
tych bardziej melodyjnych, nowocześniejszych
utworach, jak: "Promises
Are Poison", "Bite My Tongue",
"Lie To Me" i najbardziej w
"Hate Machine", nie ma tu jednak
mowy o jakiejś zdradzie, to wciąż
klasyczne, rockowe granie najwyższych
lotów, stylowe i godne uwagi.
(5,5)
Wojciech Chamryk
Possessed Steel - Aedris
2020 Temple Of Mistery
Wasz czas spędzony z debiutanckim
longplay'em Possessed Steel
może okazać się niezapomniany,
ale tylko pod warunkiem, że podejdziecie
do ich albumu z odpowiednim,
dojrzałym nastawieniem. Postaram
się wyjaśnić, co dokładnie
utrudnia odbiór tej płyty, a następnie
zaproponować przykładową
metodę jej przyswojenia. Pierwszym
moim skojarzeniem było
uznanie Possessed Steel za nieciekawy,
blady cień Cirith Ungol bez
pomysłu. Po pierwsze, Kanadyjczycy
ten swój epicki heavy metal
grają ospale. Odnoszę wrażenie,
jakby gitarzyści często czekali aż
ich gitarowe zagrania w pełni wybrzmią,
zanim machną kolejny raz
ręką (fachowo powiedzielibyśmy,
że mnóstwo tam synkop - popatrzcie
choćby na sam początek dosyć
szybkiego przecież "Assault On
The Twilight Keep", gdzie teoretycznie
jest szybko, a w praktyce
niekoniecznie tak to odbieramy);
ogień szybszych fragmentów gitarowych
jest studzony przez monotonne
bębny (z tej konwencji pozytywnie
wyłamuje się "Skeleton
King"); zamiast śpiewać melodyjnie
lub krzyczeć, wokalista zamula;
fragmenty akustyczne pełnią jakby
rolę leniwych przerywników. Druga
sprawa, muzyka ta jest powierzchownie
wyjałowiona z emocji,
tzn. trudno powiedzieć, jakie odczucia
wywołają u kogoś te dźwięki,
a bardzo możliwe, że niektórzy
słuchacze wręcz się przy tym uciszą
i wygaszą (w sumie, byłoby super,
gdyby kogoś to uspokoiło i
dało ukojenie, ale do tego trzeba
by nie znać perfekcyjnie języka angielskiego,
bo w tekstach dużo walki
i krwi). Osobiście, dawno nie
słyszałem tak nienachalnego metalu.
Owi Kanadyjczycy niemal
starają się nie przeszkadzać słuchaczowi
w tym, co akurat robi, cokolwiek
oprócz słuchania by to było
(śmiech). Nie jest prawdą, że
wszyscy introwertycy są zawsze
cisi, natomiast często bywa tak, że
introwertycy nie czuję się pewnie
zwracając na siebie uwagę. Taki też
urok ma "Aedris". Wokalista dobrze
wpisuje się w wysiłek grupowy
i nie wychodzi na pierwszy plan
nawet wtedy, gdy nieoczekiwanie
zaskoczy nas black metalowym
skrzekiem (np. końcówka "Keeper
Of The Woods"). Nie sprawdziłoby
to się na rock'n'rollowej imprezie,
bo stanowczo brakuje szaleństwa
i czadu. Nie znajdziecie ani
jednego frapującego fragmentu,
którym chcielibyście się podzielić
ze znajomymi metalami: "wow,
słuchaj tego patentu, ale fajne, od
1:47 do 2:30". Nie ma. Najlepiej z
"Aedris" zapoznać się będąc wypoczętym
i w poważnym nastroju.
Być może ktoś ma taki stan w sobotnie
przedpołudnia? Jeśli kogoś
rozpiera energia, to prawdopodobnie
nie dotrwa do końca drugiego,
ciągnącego się bez fajerwerków
utworu "Spellblade". Natomiast
jeśli komuś chce się akurat spać, to
postawię pistacje przeciw orzechom,
że po przebudzeniu nie będzie
sobie w stanie przypomnieć, w
którym momencie usnął (nic nie
zapamięta z tej muzyki). Pomimo
tego wszystkiego, nie nazwałbym
"Aedris" albumem zdolnym zirytować
heavy metalowych purystów
(całość jest osadzona w old schoolu,
nie doświadczymy tam żadnych
parapetów ani nowoczesnych brzmień,
nic z tych rzeczy). Żeby odnieść
pozytywne pierwsze wrażenie
z jego słuchania, proponuję następujący
eksperyment. Włączcie sobie
ten album; intro jest wystarczająco
długie, aby wpisać "Mauritshuis"
do wyszukiwarki internetowej,
więc wejdźcie tam; następnie
wybierzcie "visit" - "at home" -
"start tour" - "free exploration".
Possessed Steel posłuży Wam
jako perfekcyjne tło do nieśpiesznej
eksploracji najwyższej klasy
kolekcji pierwszego na świecie w
pełni zdigitalizowanego muzeum w
gigapikselowym formacie. Główną
atrakcją są tam najlepsze dzieła
złotej ery niderlandzkiego malarstwa,
które możecie oglądać w pełnej
okazałości bez wychodzenia z domu,
bezpłatnie. Jakość jest tak
wysoka, że dla wielu dojrzałych
odbiorców może to być niezapomniane
doświadczenie, efektownie
dopełnione przez muzyczne tło
Possessed Steel. W tym kontekście,
da się Kanadyjczyków zapamiętać,
polubić i docenić. Otrzymujemy
znakomity przykład, że
sztuka wcale nie musi walić nas
prosto w twarz, żeby była wartościowa.
Jest to zatem okazja do wyostrzenia
naszych zmysłów oraz
wrażliwości artystycznej. Za drugim
razem możemy skoncentrować
się już wyłącznie na muzyce i zgłębić
jej liryczne przesłanie - wtedy
okaże się, że to koncept album
opowiadający historię walki Aedrisa
z bóstwami o równowagę na
świecie. Główną myślą tej recenzji
była próba wyjaśnienia, że dotarcie
do etapu pełni zrozumienia debiutu
Possessed Steel "Aedris" wymaga
stopniowego odkrywania jego
warstw, i warto się w tym zadaniu
odpowiednio wspomóc. (3.5)
Sam O'Black
Project Alcazar - Lost In Centralia
2020 Guitar One
Project Alcazar to zespól prowadzony
przez kompozytora, gitarzystę
i basistę Chrisa Steberla. Do
tej pory pod tym szyldem wydał
trzy studyjne albumy, "Reasons
for a Decade" (2001), "Chasin'
Voodoo" (2016) i "Lost in Centralia"
(2020). Na tym ostatnim
znajdziemy muzykę instrumentalną,
która jest mieszanką progresywnego
metalu oraz gitarowej wirtuozerii.
Ze względu, że muzyka nie
ma wsparcia w narracji wokalnej,
zawiera bardzo wiele muzycznych,
ciekawie i technicznie zgranych tematów,
lecz z zachowaniem płynności
i melodyki. Pozwala to słuchaczowi
delektować się różnorodnością
i techniczną ekwilibrystyką,
ale w bardzo wygodnej do odbioru
oprawie. Bowiem melodii też jest
na tej płycie co niemiara. Bardzo
pomocne są w tym wypadku naleciałości
AORowe, które bardzo
pięknie kontrastują w wypadku
technicznego zapętlenia instrumentów.
To, że Steberl jest wirtuozem
słuchający usłyszy od razu.
Fakt w muzyce tego projektu jest
wiele gitarowych - i nie tylko - popisów,
niemniej Chris wzorem najlepszych
dba aby muzyka była do
słuchania a nie tylko do podziwiania.
Stąd też nie tylko słyszymy
błyskotliwe zagrywki wszystkich
instrumentów ale mamy pełno różnorodnych
kontrastów w emocjach
i aurze. Chris Steberl dobrał sobie
również świetnych techników takich,
jak klawiszowiec Caleb Hutslar
i perkusista Mark Zonder, co
wystarczyło aby wyczarować zdumiewająca
muzykę. Także pod
względem wykonawczym mamy
poprzeczkę podniesioną bardzo
wysoko. Niemniej Chris potrafi
puścić oko do słuchacza, zażartować
sobie, dla przykładu, cytując
krótkie fragmenciki z tematu do
filmu "Mission Inposible" w "Occam's
Razor". Także muzyka Project
Alcazar nie jest robiona na
siłę czy w jakimś stopniu jest wymuszona.
Nie. Wszystko przy tych
muzykach jest naturalne. Obraz
muzyki dopełnia standardowa,
bardzo dobra produkcja oraz brzmienia.
"Lost in Centralia" to album
dla fanów Dream Tehater,
Fates Warning, Steve Vai, Joe
Satriani itd. Niestety nie jestem
przekonany aby ten krążek i ta formacja
stała się głównym bohaterem
wśród tej grupy odbiorców. Ci
co będą mieli szczęście przesłuchać
tę płytę, poświęcą jej kilkakrotnie
uwagę, mogą być nawet nią zafascynowani,
ale wręcz jestem pewien,
ze wrócą do płyt wspomnianych
kapel typu Dream Tehater czy
Fates Warning. Nic na to nie poradzę,
takie jest życie. (4)
Pyramaze - Epitaph
2020 AFM
\m/\m/
Bardzo lubię Pyramaze, nie będę
tego ukrywał, ich muzyka trafia
bezpośrednio w mój gust. Jest to
mieszanka melodyjnego heavy metalu,
która łączy się z epickimi wa-
RECENZJE 237