HMP 78_Turbo
New Issue (No. 78) of Heavy Metal Pages online magazine. 90 interviews and more than 230 reviews. 264 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Turbo, Kat & Roman Kostrzewski, Accept, Helstar, Agent Steel, Armored Saint, Crystal Viper, Axe Crazy, Necronomicon, Sodom, Darkness, Nervosa, Accuser, Angelus Apatrida, Voiviod, Quo Vadis, Ragehammer, Monastery, Okrutnik, Evangelist, Rascal, Spirit Adrift, Haunt, Wytch Hazel, Diamond Head, Iron Savior, Wizard, Niviane, Holy Mother, Vhaldemar, Konquest, Sylent Storm, Communic, Harlott, Eternal Champion, Megaton Sword, Coronary, Possessed Steel, Ashes Of Ares, Significant Point, Midnight Spell, Neuronspoiler, Byfist, Chalice, Pounder, Stallion, Chainbreaker, Michael Schenker Group, Fates Warning, Pyramaze, Wuthering Heights, Lords Of Black, Vincent and many, many more. Enjoy!
New Issue (No. 78) of Heavy Metal Pages online magazine. 90 interviews and more than 230 reviews. 264 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Turbo, Kat & Roman Kostrzewski, Accept, Helstar, Agent Steel, Armored Saint, Crystal Viper, Axe Crazy, Necronomicon, Sodom, Darkness, Nervosa, Accuser, Angelus Apatrida, Voiviod, Quo Vadis, Ragehammer, Monastery, Okrutnik, Evangelist, Rascal, Spirit Adrift, Haunt, Wytch Hazel, Diamond Head, Iron Savior, Wizard, Niviane, Holy Mother, Vhaldemar, Konquest, Sylent Storm, Communic, Harlott, Eternal Champion, Megaton Sword, Coronary, Possessed Steel, Ashes Of Ares, Significant Point, Midnight Spell, Neuronspoiler, Byfist, Chalice, Pounder, Stallion, Chainbreaker, Michael Schenker Group, Fates Warning, Pyramaze, Wuthering Heights, Lords Of Black, Vincent and many, many more. Enjoy!
- No tags were found...
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
Niestety takie barwy w progresywnym
rocku lubię najbardziej, albo
bezpośrednio stare brzmienia z lat
70., albo nawiązujące do tego okresu
współczesne dźwięki neoprogresywne.
A właśnie Francuzi z
Eye 2 Eye preferują takie brzmienia
i moim zdaniem wychodzi
im to całkiem nieźle. "Nowhere
Highway" zawiera prawie godzinę
muzyki podzieloną na pięć części/
kompozycji. Trzy krótsze, gdzie
najkrótsza trwa sześć minut i czterdzieści
dwie sekundy oraz dwie
suity, pierwsza trwa blisko siedemnaście
minut, druga równo dwadzieścia.
Francuzi snują swoją
dźwiękową opowieść po swojemu,
zestawiając dynamiczne neoprogresywne
odsłony z tymi bardziej
wyciszonymi i refleksyjnymi. Choć
te intensywne fragmenty są niczego
sobie to, jednak te spokojniejsze
wydaja mi się zdecydowanie ciekawsze.
W każdym razie nie nudzę
się na tej płycie praktycznie ani
chwili, co chyba jest pewnym osiągnięciem.
Oczywiście to kwestia
własnego postrzegania muzyki i
zbioru wymagań wobec niej ale nie
sądzę aby ktoś z progresywnego
rocka zupełnie odrzucił pomysły
muzyków z Eye 2 Eye. "Nowhere
Highway" oprócz dźwięków to również
opowiadanie. Dotyczy ono
muzyka, który stracił inspirację i
ma złudną nadzieję, że odnajdzie
ją w butelce whisky. Co ciekawe
idea tego konceptu sięga utworu
"Ghosts (Part 1)" z ich poprzedniego
albumu "The Light Bearer"
(2017). Dlatego poszczególne
kompozycje "Nowhere Highway"
mają podtytuły "Ghosts" od Part 2
do Part 6. Taki podział może zbić
trochę z tropu słuchaczy, szczególnie
tych, co po raz pierwszy będą
mieli do czynienia z muzyką Francuzów.
Niestety to nie jedyny problem
techniczny na tej płycie. Jak
pisałem na obwolucie widnieje pięć
tytułów, natomiast na odtwarzaczu
wyświetla się nam aż szesnaście
utworów. Wynika to z kwestii,
że suity mają swoje części i choć są
one na okładce opisane to, nie
współgrają one z tym, co wyświetla
odtwarzacz płyt. Trochę trzeba
poświecić czasu aby rozgryźć problem,
wtedy ma się "władzę" nad
całością materiału. Z drugiej strony
nie do końca to istotny dylemat,
bowiem ja "Nowhere Highway"
słucham w całości i takie słuchanie
tego wydawnictwa uważam za najbardziej
słuszne. Co do brzmień i
samej produkcji nie mam zastrzeżeń.
Jak zwykle dla każdego mogą
to być jakieś szczegóły, ale ogólnie
nie maja one wpływu na i tak dobrze
przygotowaną płytę i zawartą
na niej muzykę. "Nowhere Highway"
to propozycja dla fanów progresywnego
rocka, w dodatku całkiem
dobra. (4,5)
\m/\m/
Falconer - From A Dying Ember
2020 Metal Blade
Power metal w wykonaniu Falconer
jest dla mnie interesujący,
ponieważ Szwedzi od czasów debiutanckiego
albumu z roku 2001
dbają o to, by na kolejnych płytach
nagrywać dźwięki jak najmniej
oczywiste, nawiązujące również do
folku czy tradycyjnego heavy. Tym
większa szkoda, że dziewiąty w ich
dyskografii album "From A Dying
Ember" jest tym ostatnim, ale pociecha
jest taka, że kończą w naprawdę
pięknym stylu. Jak to zwykle
u nich sporo tu pięknych melodii
(opener "Kings And Queens",
"Redeem And Repent", instrumentalny
"Garnets And A Gilded
Rose", skoczno-folkowy "In Regal
Attire"), ale mocniejsze, bardziej
surowe numery w rodzaju "Desert
Dreams" czy "Testify" też są niczego
sobie, potwierdzając, że współczesny
power wcale nie musi być
oczywisty i cukierkowy. Oszczędną
aranżacyjnie balladę "Rejoice The
Adorned" też mogą zapisać po stronie
plusów, podobnie jak utrzymany
w podobnym klimacie "Bland
Sump Och Dy" z otwierającym solem
basu Magnusa Linhardta.
Świetny jest też "Thrust The Dagger
Deep" z gościnnym udziałem
dudziarza i organisty, grającego nawet
solówkę, a w finałowym "Rapture"
zespół łączy tradycyjny
heavy z blackiem, co w sumie nie
powinno dziwić, skoro Falconer
wywodzi się z Mithotyn. W tej sytuacji
pozostaje tylko mieć nadzieję,
że Mathias Blad, Stefan Weinerhall,
Jimmy Hedlund i Karsten
Larsson nie powiedzieli za
sprawą tej płyty swego ostatniego
słowa w metalowej stylistyce. (5)
Wojciech Chamryk
Fates Warning - Long Day Good
Night
2020 Metal Blade
Fates Warning to jeden z nielicznych
zespołów, które w przeciągu
czterech (sic!) dekad istnienia
nie nagrały płyty niegodnej wydania.
Historia nawet największych
gigantów metalu pokazuje,
że nie jest to wcale takie oczywiste;
dlatego nawet najwięksi mają w
swych dyskografiach wstydliwe
wpadki, zwykle pomijane milczeniem,
a czasem od momentu premiery
nie wznawiane. Amerykanie
tymczasem trzymają formę od połowy
lat 80. I chociaż największą
estymą darzę ich sześć pierwszych
albumów z lat 1984-1991, od
"Night On Bröcken" do "Parallels"
(swoją drogą mieli wtedy
power i werwę, jak mało kto), to
kolejne również trzymają wysoki
poziom, potwierdzając, że w dziedzinie
progresywnego metalu Fates
Warning osiągnęli absolutne
mistrzostwo. Najnowszy "Long
Day Good Night" nie jest tu żadnym
wyjątkiem czy odstępstwem
od tej reguły; chociaż to trzynasty
album studyjny w dorobku grupy,
to w żadnym razie nie jest pechowy.
Od razu zwraca uwagę fakt,
że to najdłuższa płyta w dyskografii
zespołu, zawierająca aż 13
kompozycji i ponad 72 minuty
muzyki - czasy albumów trwających
od trzech kwadransów do godziny
są już najwidoczniej za nimi.
Mam tylko nadzieję, że tytuł ostatniego
utworu "The Last Song", w
którym padają słowa "The curtain
falls/Upon a darkened stage" nie jest
sugestią pożegnania, bowiem
"Long Day Good Night" to prawdziwa,
skrząca się niczym diament,
perełka. Najbardziej podoba-ją
mi się tu te mniej oczywiste
utwory: jazzujący "The Way
Home", uroczo klimatyczny "Under
The Sun" czy czerpiący z bluesa
"Begin Again", ale nie brakuje tu
również numerów mocniejszych, z
których warto wyróżnić "Scars" i
"Liar". No i majstersztyk, "The
Longest Shadow Of The Day": długa,
zróżnicowana kompozycja, która
zachwyci fanów nie tylko Fates
Warning jako takiego, ale też
Pink Floyd czy dynamicznego fusion.
Oby nie był to ich ostatni album,
ale jeśli już tak by miało być,
to żegnają się w naprawdę świetnym
stylu. (5,5)
Wojciech Chamryk
Fireforce - Rage Of War
2021 ROAR!
Po roszadach na stanowisku wokalisty
Fireforce uderzają z jeszcze
większą mocą. Matt Asselberghs
bez kompleksów wszedł w buty
Flype'a i Sorena Nico Adamsena,
a że głos ma niski, mocny i posługuje
się nim nader dynamicznie, to
Fireforce na pewno na tej zamianie
nie stracili. Do tego Erwin
Suetens wraz z kolegami z sekcji
zdają się łoić jeszcze mocniej niż
na wcześniejszych płytach - bez
obaw, to wciąż jest power metal,
blastów czy innych ekstremalizmów
tu nie uświadczymy - ale grają
bardziej jak w latach 80., to nie
jest lukrowany power XXI wieku.
Nie boją się do tego nawiązać do
punkowej surowizny w "108-118"
czy orientalnego w klimacie hard
rocka spod znaku Led Zeppelin
czy Rainbow w "Tale Of The Desert
King" - aż dziwne, że ten utwór
to tylko bonus z edycji winylowej.
Na CD też są zresztą dwa utwory
dodatkowe: "A Price To Pay" to
typowy wypełniacz, ale już "Rats
In The Maze" broni się, nie tylko
szponiastym, iście halfordowskim
wokalem Asselberghsa. Inne mocne
punkty tego albumu to mocarne,
szybkie i dynamiczne numery
singlowe "March Or Die", "Ram It"
i "Firepanzer". Rozpędzony, tytułowy
opener, potężny "Running" czy
balladowy "Forever In Time" z trzema
solówkami w niczym im jednak
nie ustępują, tak więc za całość zasłużone:
(5)
Wojciech Chamryk
Foreign - The Symphony Of The
Wandering Jew Part II
2020 Pride & Joy Music
Za ten projekt odpowiada Ivan Jacquin,
autor, kompozytor, wokalista
i klawiszowiec. I to w zasadzie
tyle co wiem na temat projektu Foreign.
Oczywiście "Part II" zdradza,
że jakiś czas temu wyszła
część pierwsza "The Symphony
Of The Wandering Jew". Natomiast
na drugiej części, tej całej
historii, znajdziemy muzykę
opartą o formułę tzw. rock/metal
opery i stanowi ona mieszankę
wielu stylów. Głównie jest to progresywny
oraz symfoniczny metal,
do tego dochodzi melodyjny power
metal oraz sam melodyjny metal, a
także rock, folk, muzyka orientalna,
czy wodewilowa itd. Ivan Jacquin
stara się aby kompozycje
były ciekawie zbudowane, wielowarstwowe,
intrygujące ale także
nie odpuszcza z melodiami. To co
robi może kojarzyć się z Ayreon
czy Avantasia. Niemniej pomysły
Ivana trochę się różnią. Przede
wszystkim na pewno odciska na
niej piętno swojego talentu. Jego
muzyka jest bardziej przestrzenna,
więcej w niej też nastroju i liryzmu.
Jak sięga po elementy symfoniczne
to nie są to odnośniki do rozbu-
RECENZJE 223