20.03.2023 Views

HMP 78_Turbo

New Issue (No. 78) of Heavy Metal Pages online magazine. 90 interviews and more than 230 reviews. 264 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Turbo, Kat & Roman Kostrzewski, Accept, Helstar, Agent Steel, Armored Saint, Crystal Viper, Axe Crazy, Necronomicon, Sodom, Darkness, Nervosa, Accuser, Angelus Apatrida, Voiviod, Quo Vadis, Ragehammer, Monastery, Okrutnik, Evangelist, Rascal, Spirit Adrift, Haunt, Wytch Hazel, Diamond Head, Iron Savior, Wizard, Niviane, Holy Mother, Vhaldemar, Konquest, Sylent Storm, Communic, Harlott, Eternal Champion, Megaton Sword, Coronary, Possessed Steel, Ashes Of Ares, Significant Point, Midnight Spell, Neuronspoiler, Byfist, Chalice, Pounder, Stallion, Chainbreaker, Michael Schenker Group, Fates Warning, Pyramaze, Wuthering Heights, Lords Of Black, Vincent and many, many more. Enjoy!

New Issue (No. 78) of Heavy Metal Pages online magazine. 90 interviews and more than 230 reviews. 264 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Turbo, Kat & Roman Kostrzewski, Accept, Helstar, Agent Steel, Armored Saint, Crystal Viper, Axe Crazy, Necronomicon, Sodom, Darkness, Nervosa, Accuser, Angelus Apatrida, Voiviod, Quo Vadis, Ragehammer, Monastery, Okrutnik, Evangelist, Rascal, Spirit Adrift, Haunt, Wytch Hazel, Diamond Head, Iron Savior, Wizard, Niviane, Holy Mother, Vhaldemar, Konquest, Sylent Storm, Communic, Harlott, Eternal Champion, Megaton Sword, Coronary, Possessed Steel, Ashes Of Ares, Significant Point, Midnight Spell, Neuronspoiler, Byfist, Chalice, Pounder, Stallion, Chainbreaker, Michael Schenker Group, Fates Warning, Pyramaze, Wuthering Heights, Lords Of Black, Vincent and many, many more. Enjoy!

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

ekipa zafiksowana na muzyce z lat

70. Już melodyjny opener "Troublemaker"

nie pozostawia cienia

wątpliwości: to dynamiczny, przebojowy

hard'n'heavy z zadziornym

głosem Hampusa Steenberga i

wejściami gitary solowej, granie ponadczasowe

i zarazem wciąż aktualne.

Zespół chętnie czerpie też z

bogatej spuścizny muzyki przełomu

lat 60. i 70. ("Bang"), pamięta,

że wszystko tak naprawdę zaczęło

się od klasycznego rock'n'

rolla ("One Of A Kind"), dopiero

po którym pojawił się klasyczny

("Ain't Got Soul") i hard rock

("Carry On", "Just As Bad As You",

kojarzący się z AC/DC "Let It All

Go"). Nie brakuje też na tej udanej

płycie stylowych, klasowych utworów

jak "Not The Same" czy też

bardziej przebojowych pokroju

"Headbanger's Ball" - generalnie

warto zwrócić na ten album uwagę,

mimo skromniutkiej, nieprzyciągającej

wzroku, okładki. (5)

Wojciech Chamryk

Harlott - Detritus of the Final

Age

2020, Metal Blade Records

Nie będę udawać, że znam australijską

scenę thrash metalu, a zostałem

wyrwany do tablicy, aby wypowiedzieć

się na jej temat. Ulokowany

w Melbourne zespół Harlott

istnieje od 2006 roku, zadebiutował

EP-ką w 2011 i gra na swym

czwartym longplay'u studyjnym

"Detritus of the Final Age"

thrash, który kojarzy mi się trochę

z Kreator oraz z Warbringer. Dostajemy

tutaj 9 solidnych utworów

autorskich oraz cover Cannibal

Corpse "The Time to Kill Is Now"

(oba zespoły nie są do siebie podobne).

Ktoś na Metal Archives słusznie

zauważył, że mnóstwo tam

"ostrych riffów, świdrujących solówek,

wściekłych wokali oraz melodii".

Myślę też, że chętnie stosują

zmiany temp i bawią się dynamiką.

Poza tym, uderzenia perkusji są

nad wyraz precyzyjne; podoba mi

się obserwowanie, jak technicznie

perka tutaj tłucze. Trudno mi sobie

jednak wyobrazić, aby Harlott

wybił się na tyle, żeby w przyszłości

dotarł z koncertami do Polski,

dlatego że ta muzyka nie jest ani

chwytliwa ani przełomowa. Dla

nich Europa jest na tyle odległa, co

i dla nas Australia, więc wątpię,

żeby im w ogóle na czymś takim

zależało. To świetnie, że taka muzyka

powstaje na antypodach.

Niech więc grają ten swój porządny

thrash lokalnie. Nie powiem o nich

złego słowa, na pewno robią swoje

i cieszą się muzyką na swój własny

sposób. Z mojej perspektywy sprawa

wygląda tak, że ukazuje się

mnóstwo bardziej interesujących

albumów metalowych i raczej nie

będę z własnej inicjatywy sięgać po

Harlott. (3.5)

Helix - Eat Sleep Rock

2020 Perris

Sam O'Black

Ten istniejący od ponad 40 lat kanadyjski

zespół to w pewnych kręgach

legenda melodyjnego metalu

lat 80. Z płyt wydanych w latach

1979-85 osobiście najbardziej lubię

drugą "White Lace & Black

Leather" i wydaną już przez Capitol

"No Rest For The Wicked",

często określaną jako najlepszą w

dyskografii grupy. Helix nie miał

jednak szczęścia i jego kolejne albumy,

mimo coraz bardziej komercyjnego

brzmienia, nie sprzedawały

się w milionowych nakładach, co

skłoniło wytwórnię do rozwiązania

kontraktu i album z roku 1990

"Back For Another Taste", poza

rynkiem kanadyjskim, firmowały

już mniejsze Grudge czy Roadrunner.

Kompilacja "Eat Sleep

Rock" zawiera materiał nagrywany

właśnie w tym czasie, utwory, które

według zespołu są zbyt dobre,

by miały popaść w zapomnienie.

No cóż, nie ma co ukrywać: nawet

najlepsze numery z tego albumu

nie mają startu do dawnych dokonań

Helix, chociaż "Wrecking

Ball", "Even Jesus (Wasn't Loved In

His Hometown)" i przypominający

AC/DC "The Tequila Song" na pewno

ucieszą dawnych fanów grupy.

Po stronie plusów można też zapisać

nieznany dotąd utwór tytułowy,

szybki rock'n'roll z melodyjnym

refrenem - drugi niepublikowany

utwór "The Story Of Helix"

to bardziej wygłup, prawie osiem

minut rapowania z żartobliwym

podkładem pełnym cytatów z "Mesjasza"

Haendla, The Beatles czy

Kiss, taki do jednorazowego odsłuchu.

Ciekawostką prawdziwą jest

za to przebojowy "I'm A Live

Frankenstein" z solowego albumu

Briana Vollmera "When Pigs Fly",

ale ta kompilacja zainteresuje wyłącznie

zwolenników Helix. (3,5)

Wojciech Chamryk

Hell Freezes Over - Hellraiser

2021 Sleazy Rider

Właściwie to chciałem zachować

ten zespół tylko dla siebie, żeby nie

mieć konkurencji ze strony innych

polskich aplikantów o otwartą posadę

basisty. Będąc już jednak na

stronie internetowej Ambasady Japonii

w Polsce, dowiedziałem się,

że przepisy wizowe są skomplikowane,

i że prawdopodobnie mógłbym

spędzić tam maksymalnie 90

dni. Zresztą, ja na basie nigdy nie

grałem i chyba przerosła by mnie

próba realizacji takiego, powodowanego

impulsem, marzenia. Zamiast

słuchać sekretnie na słuchawkach,

odpaliłem więc "Hellraiser"

głośno i po kilku minutach

zauważyłem... gościa dobijającego

się od okna. Moja sąsiadka zadzwoniła

po straż pożarną. Tak gorąco

się zrobiło! Nie ma przesady w

stwierdzeniu, że Japończycy z Hell

Freezes Over mogą uczyć europejską

i amerykańską młodzież, co to

jest siarczysty speed metal. Brak

mi słów do opisu energii zawartej

na ich debiucie. Gwałt? Żar?

Amok? Mało powiedziane. Wymyka

się racjonalnej obserwacji. Nie

da się uchwycić słowami. Sięgnijmy

więc po mistrza wśród polskich

tekściarzy zajmujących się speed

metalem: "Świeciła dniom - była mu

słońcem w pomrokach życiowego snu"

(Roman Kostrzewski, Kat, "W

Sadzie Śmiertelnego Piękna").

"Hellraiser" nie byłoby jednak udane,

gdyby tylko o energię tu chodziło.

Tradycyjny speed metal może

wydawać się bowiem dobrze

zdefiniowany od ponad trzydziestu

lat i nie pozostawiający wiele przestrzeni

na innowacje. Nowe zespoły

wychodzą więc poza jego ramy i

mieszają speed z innymi inspiracjami,

np. z power metalem, heavy

metalem, thrash metalem, folkiem,

po to aby odnaleźć własną, unikalną

tożsamość. Ryoto Arai, gitarzysta

Hell Freezes Over, powiedział

mi, że również korzysta z

rozwiązań typowych dla innych

stylów, ale ja tego nie słyszę. W

mojej opinii, Hell Freezes Over

pozostaje 100% speed metalową

kapelą. Jedyną w swoim rodzaju,

stworzoną w II dekadzie XXI wieku,

100% speed metalową kapelą.

Powiem więcej. Nie tylko ten zespół

odróżnia się od wszystkich

innych znanych mi zespołów, ale

też każdy utwór, zawarty na ich

debiucie, jest odróżnialny. Da się!

Chyba zgodziłbym się z Ryoto, że

"Overhelm" jest tym najbardziej reprezentatywnym,

i najlepiej oddającym

esencję Hell Freezes

Over. Zachęcam przy okazji do

obejrzenia video na YouTube do

tego kawałka, wygląda świetnie.

Najbardziej ze wszystkiego wrył mi

się w mózg okrzyk Treble Gainera

"go" w "The Last Frontier" (zabawny

patent, jeśli go wyabstrahujemy

i się nad tym zastanowimy),

który pojawia się w nieco innej, a

jednak lekko zbliżonej postaci na

"Overwhelm". Ale to tylko drobiazg,

extra smaczek. Najbardziej

rozwalający czachę riff pojawia się

jak dla mnie w "Roadkill". Przewija

się on przez niemal całość kompozycji,

ale jest wyeksponowany

od 0:20 do 0:28 na tle oszczędnych

uderzeń perkusji, a następnie

w środku utworu. Możecie się

wsłuchać, jak w 1:59 ktoś szepcze:

"guitar!", następuje krótkie, melodyjne

solo, potem bujający fragment

z chóralnymi okrzykami i kilkoma

mikro-solami, a po nim

eksplozja i wycie rozwścieczonych

gitar przechodzące w układ harmoniczny

zmierzający ku mojemu

ulubionemu riffowi, granemu najpierw

w jednym kanale i bez

perkusji, a następnie w obu kanałach

z dołączeniem perkusji. Kocham

to. Najbardziej zaś przebojowym

kawałkiem nie jest wcale

"Overwhelm", tylko "Grant You

Metal", przy którym, za sprawą

chóralnych okrzyków i nawoływań

typu "come on, you guys", możesz

poczuć się, jakbyś słuchał Hell

Freezes Over grające live w Twoim

pokoju. Absolutny gwóźdź programu

każdego koncertu, przy którym

nie sposób nie zaangażować się we

wspólne szaleństwo. Wspomniałem

coś na samym początku o

basie, więc dodam tutaj, że przyjmne

pulsowanie basu na pierwszym

planie pojawia się w części

instrumentalnej "Phantom Helicopter

Attack" od 4:15, przy czym

słuchamy tego naładowani adrenaliną

do granic możliwości (którą z

kolei zapewni skutecznie bezpośrednio

poprzedzający fragment). Na

sam koniec otrzymujemy instrumental

przywodzący na myśl Metallikę

z okresu "...And Justice

For All", gdyby ktoś jeszcze miał

wątpliwości, że Hell Freezes Over

są geniuszami kompozycji. (6)

Sam O'Black

Hellrazor - Hero No More

2020 Self-Released

Piekielna brzytwa? Masz pan poczucie

humoru, panie Haze i szkoda,

że tylko to. Szczególnie rozbawiło

mnie reklamowe hasełko,

że to płyta dla fanów Kiss, Tygers

Of Pan Tang i Diamond Head.

Tymczasem dawno nie słyszałem

takiego gniota jak "Hero No More",

ale jak widać Kasey Haze woli

realizować się na scenie metalowej,

nie na kabaretowej. Kolejne płyty

swego solowego projektu wydaje

regularnie co 15 lat, tak więc ta

trzecia z roku 2035 będzie pewnie

przełomowa i do tego jeszcze zabawniejsza.

Mamy tu bowiem garść

RECENZJE 225

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!