30.07.2014 Views

Przeglądaj publikację - Biblioteka Cyfrowa Ośrodka Rozwoju Edukacji

Przeglądaj publikację - Biblioteka Cyfrowa Ośrodka Rozwoju Edukacji

Przeglądaj publikację - Biblioteka Cyfrowa Ośrodka Rozwoju Edukacji

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

się o happening artystyczny owijając krzaki bibułą,<br />

po prostu wydeptać obrazek w błocie czy<br />

poszukać w naturze instrumentów muzycznych<br />

(sztuka). Przyroda jest niewyczerpanym źródłem<br />

inspiracji – scenariusz lekcji zależy tylko od wyobraźni<br />

nauczyciela.<br />

Jak zaprezentowana wyżej teoria (atrakcyjna, ale<br />

z teorią często tak jest) sprawdza się w praktyce?<br />

Nie wiem, jaką popularnością edukacja na świeżym<br />

powietrzu cieszy się w Polsce – oprócz wspomnianego<br />

projektu z Barlinka nie natknęłam się na inne<br />

przedsięwzięcia tego typu – dlatego przykład, którym<br />

się posłużę, pochodzi ze szkoły w Danii. Jakiś<br />

czas temu spędziłam kilka dni w Lemvig, w Norre<br />

Nissum Seminarium, które jest uczelnią partnerską<br />

mojej akademii. W czasie tej wizyty w ramach zapoznawania<br />

się ze specyfiką duńskiego szkolnictwa,<br />

obserwowałam różne lekcje, w tym i te przeprowadzone<br />

na świeżym powietrzu. Spędziłam jeden<br />

szkolny dzień w plenerze razem z 16-osobową klasą<br />

9-latków i ich nauczycielką Liz, niemłodą już panią,<br />

jedną z około 50 duńskich pedagogów, których<br />

można określić mianem wyznawców edukacji na<br />

świeżym powietrzu.<br />

Szkoła pod chmurką zaczęła się… w klasie.<br />

Dzieci wiedziały, że za chwilę wyjdą na dwór –<br />

zgodnie z zasadami edukacji na świeżym powietrzu<br />

wyprawa w plener odbywa się raz w tygodniu,<br />

zawsze w ten sam dzień – potrzebowały jednak<br />

instrukcji nauczyciela dotyczących tego, czego<br />

się od nich w tym konkretnym dniu oczekuje. Liz<br />

zaczęła od wyznaczenia obszaru zainteresowań<br />

– rzeczowniki i przymiotniki – i wyjaśniła, że za<br />

chwilę wyruszymy w teren na poszukiwanie tych<br />

właśnie części mowy. Jeszcze przed wyjściem około<br />

15 minut zajęło jej tłumaczenie, co to takiego<br />

rzeczownik i przymiotnik. Potem dzieci zaczęły się<br />

ubierać – ciepło i przeciwdeszczowo, bo za oknem<br />

padał deszcz ze śniegiem i wiał silny wiatr<br />

– a Liz przygotowała wózek, w którym były już<br />

spakowane karimatki do siedzenia, suche drewno<br />

na ognisko i jakieś tajemnicze pojemniki. Całość<br />

wyglądała na dość masywną, toteż przyszło<br />

mi do głowy, że jak wyjdziemy ze szkoły, powinnam<br />

zaproponować pomoc. Szybko okazało się<br />

jednak, iż to wcale nie nauczycielka zajmuje się<br />

transportem – są do tego specjalnie wyznaczeni<br />

dyżurni, którzy zmieniają się przy dyszlu w określonych<br />

punktach trasy.<br />

Po 20 minutach marszu przez miasteczko dotarliśmy<br />

na miejsce: mały lasek nad jeziorem.<br />

Stojak na plecaki, krąg ogniskowy i resztki szałasów<br />

na pobliskiej skarpie dowodziły, że jest to<br />

stałe miejsce spotkań Liz i jej klasy. Dzieci, zgodnie<br />

z wcześniejszymi ustaleniami, rozeszły się po<br />

okolicy w poszukiwaniu zadanych części mowy,<br />

uzbrojone w ołówki i małe notesiki, w których<br />

notowały, opierając się o drzewa lub – częściej –<br />

plecy koleżanki czy kolegi. Nie było w tym jednak<br />

pośpiechu i pilnej pracy. Część uczniów szybko<br />

skończyła pisanie, schowała notatniki i oddała się<br />

innym, przyjemniejszym, jak sądzę, czynnościom:<br />

jedne ślizgały się po nieroztopionych jeszcze kałużach,<br />

inne zapamiętale dłubały w błocie, jakiś<br />

chłopczyk wspiął się na drzewo. Liz nie ingerowała.<br />

Była zajęta pracą z jednym – najsłabszym<br />

– uczniem, który pracowicie i powoli wypełniał<br />

swój notesik. Kiedy oboje skończyli, nauczycielka<br />

zabrała się do rozpalania ogniska. Dzieci, zwabione<br />

dymem, zaczęły powoli gromadzić się w kręgu,<br />

siadając na wyjętych z wózka karimatkach.<br />

Niektóre pomagały dokładać do ognia, inne dopracowywały<br />

listy rzeczowników i przymiotników.<br />

Liz tymczasem wyjęła z wózka pojemniki,<br />

w których miała przygotowany gips, piasek, 16<br />

miseczek i dwie sarnie raciczki – większą i małą.<br />

Kiedy dzieci grzały się przy ognisku, nauczycielka<br />

przygotowała wszystko, tak że już po chwili cała<br />

klasa, zgromadzona wokół ogromnej betonowej<br />

pokrywy kanalizacyjnej, na której Liz rozłożyła<br />

pojemniki, w skupieniu nasypywała piasku do<br />

miseczek, robiła odciski racic i zalewała gipsem.<br />

Wiaderko z piaskiem, racice i kubełek z gipsem<br />

wędrowały z rąk do rąk bez najmniejszych problemów<br />

czy kłótni – każdy cierpliwie czekał na<br />

swoją kolej. Następnie dzieci odłożyły odlewy<br />

do zastygnięcia, usiadły przy ognisku i wysłuchały<br />

kilkuminutowej pogadanki nauczycielki. Kiedy<br />

Liz skończyła, dała znak do wymarszu, na który<br />

każde dziecko wzięło swoją miseczkę, nauczycielka<br />

spakowała wózek i wszyscy wyruszyliśmy<br />

w drogę powrotną.<br />

W klasie dzieci zdjęły mokre ubrania i usiadły<br />

w ławkach. Kiedy jadły przyniesiony tymczasem<br />

posiłek, Liz wzywała uczniów po kolei do tablicy<br />

prosząc, by zapisali zebrane części mowy – osobno<br />

rzeczowniki, osobno przymiotniki. Choć wszystko<br />

to odbywało się na forum, interakcja nauczyciel-<br />

121

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!