22.08.2015 Views

SPIS RZECZY

dobra książka - Fronda

dobra książka - Fronda

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

muszla omułka przy rufie dziesięciotonowca. Przyciągnął ją, wskoczył do środka,podniósł długie wiosła i powiosłował energicznie w stronę przystani, a łódź wznosiłasię jak gondola w wesołym miasteczku, aby zawisnąć na zwieńczonym bielągrzbiecie fali i po chwili zawrotnie opaść. Statek matka wykonał zwrot. Kotwicawysypała się z dzioba jak grzechoczące wnętrzności i zapadła głęboko w morze.Korpulentny młodzieniec wyszedł ze sterówki i stanął na burcie, przypatrując sięprzez wodę Kinselli. Z kręconymi rudymi włosami, piegowatą skórą, zadartym nosemi w białym wełnianym golfie wyglądał jak Dylan Thomas.Łódź, płynąca spokojnie odkąd schroniła się w przystani, zbliżyła się do stopni,gdzie czekał Kinsella. Wiosłujący siedział plecami do schodów. Zręcznie wciągnąłwiosła, prześlizgując się wzdłuż schodów, i wprawnym ruchem po omacku odnalazłsamotny żelazny pachołek u ich stóp.Kiedy wioślarz w tweedowej czapce obrócił się, aby spojrzeć na przystań, na twarzKinselli wypłynął uśmiech, uśmiech amerykański, moneta powitania. Jednak wzrokwioślarza ominął go, jakby był jakimś leniwym ptakiem morskim, odpoczywającymna przystani. Wzrok omiótł przystań, hangary, drogę za nimi, po czym niechętniepowrócił do Kinselli.– Dobry – powiedział wioślarz.– Witam. – Kinsella, uśmiechając się, zszedł pewnie ostatnimi oszlamionymischodami w stronę łodzi. Ale wioślarz pokręcił głową, ostrzegając go, aby niewsiadał. Wioślarz był młody, przebiegły, o wdzięku dzikiego szczeniaka. Jego szareoczy przypatrywały mu się uważnie jak oczy zwierzęcia w zoo.– Jestem James Kinsella, z Kościoła katolickiego – powiedział Kinsellaz ekumenicznego nawyku.Między zębami wioślarza pojawił się język, okrągły jak smoczek. Jego właścicielzaczął go ssać, wpatrzony, cichy.– Ksiądz Kinsella – poprawił się Kinsella.– E, daj spokój – powiedział wioślarz miękkim wyspiarskim akcentem.– Przepraszam?– Przypływam po księdza. Nie mogę zabrać nikogo innego. Zrozum, przykro mi.– Ale to ja jestem tym człowiekiem, po którego przypłynąłeś. Jestem księdzem.Wioślarz, znowu ssąc język, spojrzał ponad Kinsellą i ponownie przeszukałwzrokiem przystań, hangary i drogę za nimi. Po czym odwrócił się, żeby spojrzećna kuter zakotwiczony u ławicy. Na jego pokładzie Dylan Thomas podniósł pytającogłowę.– Nie ma go jeszcze! – zawołał wioślarz.Chłopak na pokładzie odwrócił się i obejrzał na odległą masę wyspy. Tłusta, czarnachmura była już ogromna i poruszała się na niebie jak ciemna soczewka. Wioślarzrównież podniósł wzrok.– Idzie sztorm? – spytał Kinsella.– Ano.

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!