11.07.2015 Views

jc3b3zef-kisielewski-ziemia-gromadzi-prochy

jc3b3zef-kisielewski-ziemia-gromadzi-prochy

jc3b3zef-kisielewski-ziemia-gromadzi-prochy

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

W działania arytmetyczne wpada nagle huk. N a zakręcie drogizjawiają się naprzód trzyosobowe automobile, które wiozą oficerów.Auta przesuwaj ą się cicho. Ale zaraz za nimi wali długi wąż małych,zmotoryzowanych żelaznych chrabąszczy - samochody pancerne.Huczą, szumią, grzmią. Rozmiękły asfalt jęczy pod naciskiemciężkich kół. Stalowa blacha wydaje ogłuszający dźwięk. Kolumnapancerna jedzie pełnym gazem i sprawia silne wrażenie: rozpędzonej,gwałtownej siły, która zmiecie każdą przeszkodę.Przejechali, wracamy do podwieczorku. Okazuje się, że niecWeb jest najgorszy. Masło! Zwracam się do gospodyni, która zostałajeszcze na werandzie:- Czy takie jest u was wszystko masło? Tu na wsi? To przecieżkunerol z kokosowych orzechów.Frau Schanzer patrzy jeszcze ciągle ku znikającemu na drodzewojsku. Odpowiada przez ramię:- Nie można mieć wszystkiego na raz.W tym swoim zapatrzeniu się na wizję żelaznej potęgi jestwielka, masywna, imponująca. Odwraca się dumnie; jej wielki biustfaluje wzruszeniem.- To też trzeba kupić - nie? - wskazuje ręką za siebie.Wtenczas przychodzi mi na myśl nasza popołudniowa przygodai rodzi się pytanie, czy tym samochodom również rozszczepi się podwpływem gorąca mieszanka w motorach?Wieczorem, już przy chłodnym wietrze idziemy boczną drogąsprawdzić, czy mechanik miał rację i czy wzburzone elementy benzynoweułożą się same w jedną syntetyczną całość.Nie, tego nie można zaprzeczyć i to trzeba głośno przyznać:wiele razy podczas. pobytu w Niemczech raził nas nagły podziw i kluław serce zazdrość. To samo tu; cóż za wspaniała, pokazowej wzorowościwieś hanowerskal Wzdłuż równej, szerokiej drogi - dwadzieściadomów, ba, prawdziwych will, niemal pałaców. A w głębi obejścia:salony dla żywego inwentarza, z bieżącą wodą, elektryką, kaflowymiścianami i parkietem... Nie, parkietu nie ma, ale prawie parkiet.Zaglądamy przez sztachety do sadu. Jest pierwszy czas dojrzewaniaowoców. Niektóre drzewa uginają się pod wdzięcznym ciężarem.N a niskich, szpalerowych drzewach wiszą olbrzymie kule.Krystyna, dziecię cywilizacji miejskiej, wykrzykuje:- DynielMatka czuje się w obowiązku wyprostować mylne ścieżki myśloweswego dziecka.99

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!