11.07.2015 Views

jc3b3zef-kisielewski-ziemia-gromadzi-prochy

jc3b3zef-kisielewski-ziemia-gromadzi-prochy

jc3b3zef-kisielewski-ziemia-gromadzi-prochy

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

i popiła piwem. Miotają nią sprzeczne uczucia, w końcu zdecydowałj:lsię na ton pogardy i kilka zaledwie słów:- No wiesz, nigdy bym nie była przypuściła, że będę jeść kenia.V,r godzinie obiadowej wszystko jest na razie pomieszane: strażacyi uczestnicy polskiego zebrania. Tyle, że kobiety polskie trzymająsię osobno; karmią parówkami dzieci już trochę znużone i senne.Grupa gości przybyła z Polski składa się z osób pięciu. Nastroje, Janusz Stępowski i pan Pożarski z Berlina. Jednogłośna panujeopinia, że tcgorazowe zebranie jest wyjątkowe. Przyjechali goście nietylko z Berlina, ale i goście z Polski, goście z Ojczyzny. Przychodządo naszego stołu dygnitarze towarzystwa. Oprócz obydwu panówPawlaków, jeszcze sekretarz Witas, ławnik Krzyżanowski i inni coodważniejsi, ale właściwego kontaktu jeszcze nie ma. Rozmowy tocząsię w słowach uprzejmych, na razie jednak zbyt jeszcze okrągłych,trochę sztywnych. Tylko spojrzenia już są takie, jak powinnybyć: ciepłe, serdeczne.Do stołu dosiadt' się jeszcze jeden Polak: młody, dwudziestokilkuletnichłopak. Mówi, że pochodzi z Wrocławia i nie ma pracy;przyjechał tu za robotą. Jest bardzo przystojny, rysy harmonijne,postawa zdrowa, dorodna i mocna, tylko oczy ma małe i biegająceszybko.Pan Pawlak nachyla się i mówi szeptem:- Uważajcie, to zapłacony.Patrzę na młodzieńca, który za pięć marek, otrzymanych dziśrano, przyszedł podtrzymywać rozmowę towarzyską z rodakami.Janusz Stępowski uśmiecha się chytrze. On, jeden z najmowniejszychludzi w Polsce, nie umiałby sobie dać rady z drobnym, naiwnymszpiclem? Bierze gościa pod rękę i rozpoczyna spacer po sali. Chodzątam i z powrotem. Janusz przemawia. Słowa padają z szybkościąi uporem dzisiejszego deszczu. Szybkie, monotonne, chaotyczne. Widzimy,jak młodzieniec chwyta s'ię za głowę, to za kieszeń, w którejma notes. Najpiękniej uformowana głowa nie jest w stanie pomieścićtego, co Janusz, jeśli chce, wypowie Vi przeciągu najkrótszych pięciuminut, a po notes sięgać nie wypada. Więc cóż biedak zapamięta"ztegowszystkiego? I co doniesie? Pięć marek zostało ciężko zapracowanych.Ale to jest ostatecznie płotka. Tych płotek znajdowało się nasali prawdopodobnie więcej. Szczupak wszedł dopiero przed samątrzecią. Nazywał się Piehl, prawie tak samo, jak popularny bohaterfilmowy. Tylko że pan Piehl z Glauwitz na· niemieckim, Pomorzu niebył żadnym bohaterem w pięknym stylu, ale smutnym specjalistąw podglądaniu i podsłuchiwaniu ~liźnich. -'303

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!